Rozdział 4.
Ściana w pokoju Taeyeon, przy której stał regał, była dla jej tymczasowej właścicielki w pewien sposób magiczna. Po wejściu do sypialni była jednym z elementów najbardziej wpadających w oko. Zapełniona masą karteczek samoprzylepnych we wszystkich kolorach, stanowiła dla niej coś niezwykle ważnego. Każdy mógłby stworzyć własną ścianę na cytaty, ale z całą pewnością znacznie różniłyby się one od siebie, chociażby dlatego, że różni ludzie wyznawali różne wartości.
"Ludzie na ogół "lubią" coś albo za czymś "przepadają", ale w moim słowniku "dobrze się czuć" było najlepszym wyznacznikiem"* - zapisała na fioletowej karteczce, którą następnie przymocowała do pokrytego beżową farbą podłoża.
Książka "Almond" sprawiała, że rozmyślenia zakłócały jej funkcjonowanie jeszcze bardziej niż zwykle, co było sporym utrapieniem tym bardziej, że w swoim przekonaniu naprawdę musiała się skupić, żeby zrobić coś dobrze. Dochodziła godzina druga, a ona nie zamierzała przestać czytać. Jakoś nie obchodziło jej to, że następnego dnia miała pojawić się na uczelni i w dodatku spędzić tam aż dziesięć godzin. Była pewna, że rano będzie przeklinać samą siebie, ale na chwilę obecną chciała dokończyć tę książkę choćby miała przysypiać podczas wykładów.
:::
Dzisiejszy wtorek zapowiadał się o wiele bardziej obiecująco niż poprzedni, który najlepszym dniem zeszłego tygodnia zdecydowanie nie był. Korki w centrum miasta nie były aż tak duże jak zazwyczaj, nad Seulem nie pojawiły się żadne burzowe chmury, a Yiseo nie dzwoniła do niej rano z prośbą o przeszukanie mieszkania, bo chyba zostawiła u niej swój dowód osobisty.
Oprócz tego doczekała się paru drobnych napiwków, które polepszyły jej dzień. Co prawda nie była biedną studentką, żyjącą od wypłaty do wypłaty, ponieważ rodzice co miesiąc przesyłali jej niemałe kwoty na konto bankowe, ale dostając parę tysięcy wonów od klienta, czuła się doceniona. Według niej były potwierdzeniem tego, że dobrze wykonuje swoją pracę.
- Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie? - podeszła do kobiety ubranej w elegancką, czarną sukienkę do połowy łydki. Taeyeon zaczęła zastanawiać się, co taka osoba w ogóle robi w tym miejscu. Wyglądała jakby miała mieć za chwilę spotkanie biznesowe dotyczące pieniędzy, których większość Koreańczyków w życiu nie zobaczy na oczy.
- Raz czarna z cukrem - odpowiedziała szybko, nie patrząc na kelnerkę.
- Pewnie, coś do tego?
Kobieta wpatrywała się w klientkę, ale ta nie odrywała wzroku od telefonu, więc nie spodziewała się uzyskać jakiejkolwiek odpowiedzi. Ukłoniła się, mówiąc tylko ciche "W ciągu dziesięciu minut kawa powinna być gotowa" i wróciła do wykonywania swoich obowiązków. Pracując z ludźmi przyzwyczaiła się do tego, że co jakiś czas można było spotkać się z kimś nieuprzejmym. Zdążyła zaobserwować, że niektórzy traktowali zarówno ją, jak i jej współpracowników z góry. Han zdecydowanie jest osobą, która uważa, iż żadna praca nie hańbi. Rodzice wychowali ją tak, aby miała szacunek do pieniądza, bo nigdy nie brakowało ich u niej w domu. Nawet na studiach kazali jej pracować, aby mogła uświadomić sobie, że niektórzy nie mieli aż tak dużo szczęścia rodząc się w zamożnej rodzinie. Państwu Han można zarzucić naprawdę dużo, ale na pewno nie złe wychowanie jedynej córki.
- Wyjaśnię ją - powiedziała Jiyeong, gdy tylko Taeyeon podeszła do ekspresu w celu zaparzenia kawy.
- Spokojnie, to się zdarza - westchnęła, schylając się dwie saszetki cukru, które ułożyła na spodku obok filiżanki. - Nie pierwszy, nie ostatni raz.
- Pani kawa - ustawiła gorące naczynie przed gościem kawiarni. Ponownie nie usłyszała żadnej odpowiedzi.
- Niech jej się Coco walnie na tę kieckę - jej przyjaciółka w dalszym ciągu nie chciała odpuścić kobiecie. Tym bardziej, że nasłała na nią kotkę z piękną, białą sierścią.
Taeyeon postanowiła tego nie komentować. Taki już po prostu był charakter Seo Jiyeong. Zawsze wyrażała swoje zdanie, nie patrząc na to, czy jej zachowanie mogło urazić drugą osobę. To nie tak, że była niemiła albo chamska, ale wychodziła z założenia, że na szacunek i miłe słowa trzeba zasłużyć. Nie brakowało jej również sarkazmu, który młodsza koleżanka w niej uwielbiała.
Było stosunkowo wcześnie, ponieważ dochodziła dopiero godzina dziesiąta, dlatego mogła sobie pozwolić sobie na to, aby przysiąść na chwilę na zimnych płytkach za ladą. Równie dobrze mogłaby iść na zaplecze, ale chciała mieć pewność, że każdy nowy klient zostałby obsłużony.
Sięgnęła po książkę, którą zakupiła wczoraj w małej księgarni nieopodal uczelni. "Verity" Colleen Hoover już po pierwszych przeczytanych stronach ją zainteresowała. Raczej nie spodziewała się dobrego thrillera psychologicznego po autorce, która słynie z romansów czy też erotyków, ale postanowiła dać jej szansę.
Dobrnęła do trzydziestej strony, ale nie była wystarczająco skupiona. Zadała sobie w głowie proste pytanie odnośnie treści lektury, ale nie była w stanie na nie odpowiedzieć. Jakie sens miało czytanie tylko dla zajęcia sobie czasu? Absolutnie żaden. Niestety nieraz zdarzało jej się to robić, co samo w sobie jest idiotyczne.
- Przepraszam? - usłyszała znajomy głos, więc podniosła głowę do góry, momentalnie spotykając się ze wzrokiem mężczyzny, patrzącym na nią z lekkim uśmiechem. Dlaczego on się zawsze uśmiechał? - Och, więc tutaj jesteś, Taeyeon.
- Jestem, jestem - szybko podniosła się ziemi. Oparła się jedną ręką o blat, gdyż zakręciło jej się w głowie. - Dzień dobry - nieśmiało skinęła głową.
- Dzień dobry - powiedział, delikatnie zabierając z jej rąk trzymaną książkę. Jego dłonie były gładkie i zimne, ale bardzo zadbane. Kobiecie zrobiło się wstyd za zalane krwią skórki przy paznokciach, jednak on w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Zaczął czytać opis ze skupieniem wymalowanym na twarzy. - Podoba ci się?
- Właściwie to dopiero ją zaczęłam, więc nie mam za dużo do powiedzenia. Jest dosyć, jakby to powiedzieć, intrygująca.
- Trudno, my na dzisiaj i tak mamy inne tytuły - wzruszył ramionami. - Jest szansa, żebyśmy mogli porozmawiać na spokojnie? Może dasz się wyciągnąć na spacer po pracy? - jego spojrzenie było bardzo intensywne, tak jakby odmowa miała sprawić, że nagle cały dobry humor z niego uleci.
- A ty nie pracujesz? - zapytała. Nie mogła sobie nawet wyobrazić tego, iż mógłby zawalić chociażby ten jeden dzień tylko z jej powodu.
- Myślę, że nic mi nie zrobią, jeśli ten jeden raz wyjdę trochę wcześniej.
- Na pewno? - zapytała zmartwiona. Równie dobrze mogli porozmawiać kiedy indziej, to nic pilnego.
- Martwisz się, Taeyeon? - ponownie spojrzał na nią z tym błyskiem w oku, wyglądając jakby był wart każdego dobra tego świata. Skarciła się w myślach, nie powinna tak o nim myśleć. - Na tysiąc procent, serio. O której mogę po ciebie przyjść?
Namjoon zdecydowanie był osobą, która wydawała się być godna zaufania, ale nie zmieniało to faktu, iż znali się miesiąc, a kobieta cieszyła się, że w najmniejszej kieszeni swojego skórzanego plecaka nosi buteleczkę gazu pieprzowego. Szczerze wątpiła w to, że mógłby chcieć zrobić jej krzywdę, a nie była szczególnie ufna.
- Piętnaście po siódmej, najwyżej chwilę poczekam.
- W porządku - odpowiedział, chociaż w jego głowie już układał się plan, aby być wcześniej, bo nie chciałby, żeby Han musiała na niego czekać. Naciągnął na swoją twarz maseczkę i od razu skierował się w stronę drzwi. Obrócił się tylko na chwilę, aby pomachać jej na odchodne, po czym wyszedł w kawiarni.
Kobiecie przeszło przez myśl to, jak bardzo Kim był nieuważny umawiając się z nią albo w ogóle podejmując jakąkolwiek próbę rozmowy. Tak naprawdę była zwykłą, szarą Koreanką, która mogłaby sprzedać jakieś informacje na jego temat mediom. Może to głupie, ale on gdzieś w środku czuł, że nie mogłaby tego zrobić i postanowił, w tym przypadku, zaufać tylko i wyłącznie własnej intuicji. Nawet, jeżeli miałby tego później żałować.
Dalsza część dnia nie dłużyła jej się tak bardzo, jak sądziła, że będzie. Zawsze, kiedy czegoś się wyczekuje, czas mija bardzo wolno. Zanim się obejrzała dobiła godzina osiemnasta, a jęki Yiseo na temat tego, jak bardzo nie chce jej się już siedzieć w pracy nie ustawały.
- Czy możesz się, z łaski swojej, na chwilę przymknąć? - syknęła Jiyeong, czyszcząc naczynia. Tamte dwie kolegowały się o wiele dłużej niż znały się z Taeyeon, więc takie teksty nie były w ich przypadku ani trochę obraźliwe. Nie narzekająca Yiseo i milutka Jiyeong nie byłyby sobą.
Naburmuszona dziewczyna spojrzała na nią i wywróciła oczami.
- No przepraszam, ale naprawdę nie mogę już tego słuchać - najstarsza wyminęła je, biorąc po drodze zamówienie, które wcześniej przygotowywała.
Taeyeon skłamałaby mówiąc, że nie jest to jej codzienność, ponieważ praktycznie nie było dnia, w którym nie doszłoby do takiej sytuacji.
- Przejdzie jej.
Kobieta wróciła do sprzątania, chociaż starała się to robić na tyle dyskretnie, na ile tylko dawała radę. Niekoniecznie chciała latać klientom z mopem przed oczami. Na całe szczęście sprzątanie kocich kuwet przypadało tego dnia ich kierowniczce, bo niezbyt marzyło jej się robić to akurat tego dnia.
- Zamknięte! - do jej uszu dobiegł głos przyjaciółki, która tak bardzo czekała na koniec pracy. Zegarek na nadgarstku Han wskazywał godzinę dziewiętnastą trzy, więc szybkim krokiem skierowała się po swój długi, czarny płaszcz, zmieniając też roboczy t-shirt na szary sweter, ponieważ wieczory bywały chłodne. Chwyciła plecak i wyjęła z bocznej kieszeni telefon.
- Dobranoc! - krzyknęła, wychodząc z lokalu. Nie zdążyła nawet rozejrzeć się dookoła, ponieważ zauważyła Namjoona zbliżającego się w jej stronę.
- Już jesteś - usłyszała jego niezbyt głośny głos obok swojego ucha. Uśmiechnęła się. - Możemy iść?
Seul nawet wtedy, kiedy słońce zaszło już za horyzont, tętniło życiem. Nikogo nie obchodziło to, czy był poniedziałek, a może koniec tygodnia. Stolica o każdej porze dnia i nocy zaskakiwała. Ulice były głośne, chociażby przez warkot silników i pomimo tego, że obydwoje woleliby porozmawiać w spokojniejszym miejscu to zabrzmiałoby to zbyt dziwnie, gdyby któreś zaproponowało skręcenie w jedną z bocznych uliczek.
- Niesamowicie podobała mi się niebanalna fabuła. Poczytałem trochę na temat Kazuo Ishiguro i muszę przyznać, że powrócił w świetnym stylu - powiedział, mając na myśli to, że "Klara i słońce" jest pierwszą powieścią wydaną przez Japończyka po otrzymaniu Nagrody Nobla. - To zestawienie życia codziennego w dwóch rzeczywistościach jest... Nie wiem nawet jak to nazwać.
- Czasami, czytając koreańskie publikacje mam wrażenie, że akcja dzieje się zbyt blisko mnie, jednak tym razem tak nie było, przy czym bohaterowie nie byli mi obojętni - przyznała. - Po przeczytaniu "Almond" miałam ochotę wręcz dziękować wszechświatowi za to, że nie spotkała mnie w życiu żadna tragedia.
- Co ciekawe w jednej i drugiej historii ukazana jest całkiem szara rzeczywistość postaci. Może autorzy po prostu nie lubią przedstawiać swoim czytelnikom tego barwnego świata? - zastanawiał się na głos.
- Nawet, jeśli każdy pisarz napisałby o tym samym to mogę zapewnić cię, że miałbyś inne odczucia po przeczytaniu większości prac - Taeyeon miała wrażenie, jakby kiedyś już o tym wspominała, ale stwierdziła, iż nie zaszkodzi wspomnieć o tym kolejny raz. - Może żadnej z nich po prostu nigdy nie poznał tej pięknej strony. Nie wiemy tego.
- A ty ją poznałaś Taeyeon?
Doszli do ulicy, ale musieli zatrzymać się ze względu na czerwone światło. Na liczniku zostało trzydzieści sekund dla kierowców.
- Nie mam pojęcia jaka jest jej definicja.
- To chyba podobnie jak z pisaniem piosenek. Wiesz, nieraz zdarzyło mi się napisać o czymś, czego nie przeżyłem, ale nigdy nie wydało mi się to być wystarczająco dobre, aby podzielić się tym ze światem.
- Tekściarze, pisarze, poeci - wszyscy są artystami. Nie napisałam nigdy żadnej piosenki, ale wydaje mi się, że wiem co możesz czuć - zostało piętnaście sekund do zmiany światła na zielone.
- To dziwne - zaśmiał się. - W twoim życiu może dziać się mnóstwo różnych rzeczy i mogłoby się że wśród nich na pewno znajdzie się jakaś inspiracja, a jednak tak nie jest. Z drugiej strony możesz nie pisać przez parę tygodni, a nagle wyjdziesz na spacer, zobaczysz dziecko biegnące do swojej mamy i napiszesz ujmującą balladę.
Chociaż muzycy od zawsze kojarzyli się Han z artystami to rozmawiając z jednym z nich tylko utwierdziła się w tym przekonaniu.
- Namjoon? - mężczyzna przeniósł swój wzrok na nią, a ona nie mogła znieść myśli o tym, jak wiele osób musiało złamać mu serce. Niemożliwe, żeby te wszystkie teksty o miłości były zasługą tylko jednej osoby. - Mam nadzieję, że uda ci się w końcu poznać odpowiednią osobę.
Światło zmieniło się na zielone, a tłum ludzi ruszył przez pasy. Kim poprawił maseczkę, która zdążyła przekrzywić się, ukazując przy tym większy fragment twarzy rapera. Szli jeszcze przez chwilę, aż ujrzeli przed sobą przystanek autobusowy.
- To mój - uśmiechnęła się lekko i potarła prawą dłonią o swoje przedramię.
- Odprowadziłbym cię do domu, ale byłoby to niestosowne dla nas obojga. Szkoda - spojrzał w jej oczy, przygryzając dolną wargę. W rzeczywistości żadne z nich nie miałoby z tym najmniejszego problemu, ale po co mieliby to robić u ujawnić przy okazji, że czują się wystarczająco pewnie w swoim towarzystwie? Usłyszeli dźwięk nadjeżdżającego pojazdu, którym był autobus numer sto dwa.
- Proszę, daj mi znać, kiedy dotrzesz do domu. Mogę? - przeniósł wzrok na jej goły nadgarstek, zaś ona przysunęła go bardziej w jego stronę. Mężczyzna wyjął z kieszeni długopis i zaczął zapisywać swój numer telefonu na skórze kobiety. - Napiszesz?
- Napiszę - odpowiedziała po czym obróciła się na pięcie, wbiegając szybko do autobusu, który chwilę po tym odjechał.
Tego dnia zyskała coś, czego z całą pewnością zazdrościło jej miliony osób i nie chodziło wcale o numer RM'a z zespołu BTS, a o jego zaufanie.
I co, Indigo przesłuchane?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top