BTS_02

Siedziałam na ławce i miałam ochotę płakać. Czas mijał, a ja siedziałam cała przemoczona.
- Czemu siedzisz tutaj taka samotna, kiedy tak pada? - usłyszałam znajomy głos V.
- Czekam na przyjaciółkę. - odpowiedziałam lekko zła z bezradności.
- Aha, a kiedy przyjdzie?- zapytał Jung Kook.
- Jeśli dobrze pójdzie to chyba rano. - odwiedziłam o kichnęłam.
- A tak na serio? - zapytał Jin.
- Tak na serio to nie jestem pewna, czy przyjdzie, ale mam taką nadzieję.
- Od kiedy tutaj siedzisz? - zapytał Jimin.
- Nie wiem. Rozładował mi się telefon.
- Chodź. Wrócę z nią do wytwórni. - stwierdził Jung Kook.
- Ale na prawdę nie trzeba. - strałam się wymigać, ale po wzroku Kookie'go, stwierdziłam, że to raczej nie możliwe.
- Nie ma mowy, żebyś tutaj została. Chodź.
Niepewnie poszłam za nim. Przeszliśmy korytarzem w budynku, gdzie byłam kilka godzin temu, do dużego pomieszczenia z wielkimi lustrami. W środku był Rapmon i Suga.
- Co ty tutaj robisz o tej porze? - zapytał zdziwiony Suga.
- Długa historia.
- Masz. Idź do łazienki i przebierz się w to. - powiedział Jung Kook podając mi czarną bluzę z jego imieniem z tyłu.
- Dziękuję.
W łazience zajęłam przemoczone ubrania i włożyłam bluzę Kookie'go. Po założeniu okazało się, że sięgała mi prawie do kolan, więc nie musiałam się martwić o to, że będzie mi widać tyłek. Wyszłam z łazienki i wróciłam na salę, gdzie zdążyli wrócić pozostali członkowie zespołu.
- Nie wiedzieliśmy co lubisz jeść, dlatego wzięliśmy ci hamburgera. - powiedział Jin.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy. Na pewno jesteś głodna.
- Troszeczkę.
Wzięłam jedzonko od Jina i pochłonęłam w kilka minut.
- Musiałaś być bardzo głodna. - stwierdził V z rozmawianiem spoglądając w moją stronę.
- Troszkę. Mogę gdzieś naładować telefon? Muszę zadzwonić do Cassie, dać, że jestem bezpieczna i wszystko ze mną w porządku i poprosić o załatwienie podwózki.
- Pewnie tam jest kontakt. - wskazał Jimin.
- Dziękuję.
- A co do podwózki, nigdzie cię samej nie puścimy. Zostaniesz tutaj na noc. - powiedział zdecydowanie Jimin.
- Nie chcę przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz.- powiedział Jung Kook.
Trochę nieswojo czułam się o tej godzinie sama z siedmioma chłopakami w jednym pomieszczeniu, ale szczerze mówiąc, nie chciało mi się wracać. Postanowiłam więc zostać. Musiałam jednak zadzwonić do Cassie.
- Co się z Tobą dzieje? Wiesz jak się o ciebie martwiłam?! Mów gdzie jesteś. Przyjadę po ciebie. - wyrzuciła z siebie na jednym wdechu Cassie, po odebraniu telefonu.
- Nie musisz po mnie przyjeżdżać. Jestem bezpieczna. Nie musisz się o mnie martwić. Wszystko opowiem Ci jutro, kiedy się spotkamy.
- Ok. Cieszę się, że jesteś cała. To do jutra.
- Do jutra. Pa.
Rozłączyłam się uśmiechnęłam do telefonu. Dobrze było mieć kogoś, kto się o ciebie martwi, bo wtedy wiesz, że możesz na niego liczyć. Od razu poprawiał mi się humor.
- Wyglądasz uroczo, kiedy się uśmiechasz. - powiedział Kookie. - Dziękuję.
- No to do roboty, skoro już tu jesteś. - powiedział z uśmiechem na twarzy Rapmon.
Tak jak powiedział, tak też zrobiliśmy. Chłopacy pokazali kilka wersji układu do jednej z ich piosenek, miałam im doradzić, która jest najlepsza i ewentualnie zrobić poprawki, a następnie sama przećwiczyć cały układ.
Ćwiczyliśmy około dwóch godzin, bo później wszyscy zasnęli na podłodze. Nasz sen nie trwał długo. Po godzinie zadzwonił mój telefon i wszystkich obudził.
- Halo? - zapytałam zaspanyn głosem.
- Hej słonko. Jak tam? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki Gale'a.
- Jest trzecia w nocy. Spałam tylko godzinę, tak więc obiecuję, że jak tylko wrócę z powrotem to własnoręcznie cię zamorduję. - odparłam spokojnym głosem.
- Cieszę się, że udało mi się cię obudzić. - odparł Gale z rozbawieniem w głosie.
- Nie tylko mnie. Chyba nie dzwonisz bez powodu, no nie?
- Tak. Chciałem cię uprzedzić, że rodzice powiedzieli, że masz przechlapane, za to, że nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz do Korei.
- Przechlapane to ja mam u nich od dnia, kiedy się urodziłam.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło.
- Wiem. Spoko, raczej nie przyjadą tu prawić mi kazań.
- Oni nie. - powiedział tajemniczo Gale.
- Co to ma znaczyć "oni nie"?
- Dobranoc. Wyśpij się słonko.
- Gale?
Odpowiedział mi tylko dźwięk dający znać o tym, że Gale się rozłączył.
- Przepraszam, zapomniałam wyciszyć telefonu. - powiedziałam, widząc, że wszyscy się obudzili.
- Spoko, nic się nie stało. - odpowiedział Jimin.
- Obiecuję, że jak tylko wrócę to go zabiję.
- A tak właściwie to kiedy wracasz? - zapytał Jung Kook.
- Ja za tydzień, a Cassie nie wiem. Zależy jak jej poszło.
- I będziesz wracała sama? - zadał pytanie Jung Kook.
- Nie. W samolocie będzie jeszcze pełno ludzi. - odpowiedziałam żartem.
Zaśmialiśmy się, a Rapmon powiedział, żebyśmy dalej poszli spać, bo zostały nam jeszcze tylko trzy godziny snu.
Ułożyłam się na ziemi, ale długo nie potrafiłam zasnąć. Poza tym zrobiło mi się zimno.
- Śpisz? - usłyszałam szept Junk Kook'a.
- Nie.
Zaraz po tym jak odpowiedziałam Kookie położył się obok mnie.
- Ja też nie potrafię zasnąć. - szepnął w moją stronę. - Jesteś meksykanką?
- Nie, a dlaczego pytasz?
- Nobo masz taką ciemniejszą karnację.
- Nie, po prostu jedna z moich pra babć była hinduską, to dlatego. Geny przeskoczyły dwa, czy trzy pokolenia i trafiło na mnie.
- To czyni cię jeszcze bardziej wyjątkową.
- Wcale nie jestem wyjątkowa.
- Jesteś. Chodź tu, bo ci zimno. Zresztą mi też.
Zrobiłam to o co mnie poprosił, bo na prawdę było chłodno. Niepewnie się do niego przytuliłam, a on objął mnie ramieniem tak, że mogłam położyć głowę na jego ramieniu. Niejedna fanka BTS, czy innego zespołu, nie przepuściła by okazji, aby przytulić się do swojego ub, więc dlaczego miałbym tego nie robić.
- Wygodny jesteś. - mrunkęłam, na co Kookie cicho się zaśmiał.
- Wiem, V i Jimin też mi to mówi.
Tym razem to ja się zaśmiałam.
- Nie wnikam. Miło się gada, ale może uda nam się zasnąć. Dobranoc.
- Dobranoc.
Objął mnie mocniej i w tak zasnęliśmy.
Rano obudziłam się najwcześniej i chciałam wstać, ale zorientowałam się, że to nie ja przytulam się do Jung Kooka, tylko on do mnie, co uniemożliwiało mi wstanie. Kiedy próbowałam się ruszyć, Kookie mocniej mnie przetrzymywał. Porzuciłam więc wszelkie próby wstania.
- Jung Kook, czy ty mnie zdradzasz?! - obudził mnie żartobliwy krzyk V. Najwidoczniej musiałam zasnąć z powrotem.
- V co ty gadasz? On zdradza nas wszystkich! - zawtórował V Jimin.
- Żeby to pierwszy raz- odparł do żartów zaspany Kookie.
Wstałam z podłogi i się przywitałam. Poszłam do łazienki przebrać się w ciuchy, które miałam ubrane wczoraj.
- Twoją bluzę zwrócę, kiedy ją wypiorę.
- Nie musisz jej oddawać. Zostaw ją sobie na pamiątkę.
- Dzięki.
Do południa ćwiczyliśmy układ. Później poszliśmy coś przekąsić i z powrotem wróciliśmy do ćwiczeń. Około piątej po południu napisałam do Cassie, aby podała mi adres. Odpowiedź dostałam szybciej niż się spodziewałam.
- No to ja będę się zbierać. - powiedziałam, zakładając skórzaną kurtkę.
- Odprowadzimy cię. - stwierdził z uroczym uśmiechem Jim, obejmując mnie ramieniem.
Całą ósemką wyszliśmy z budynku i właściwie to chłopacy prowadzili mnie do domu, bo ja nie znałam drogi. Po piętnastu minutach drogi staliśmy pod znanym mi budynkiem.
- Chodźcie na kawę. - zaprosiłam ich, na co zgodzili się bez wahania.
Windą wyjechaliśmy na ostatnie piętro i weszliśmy do mojego i Cassie mieszkania. Brunetka od razu rzuciła się mo na szyję, o mało mnie nie dusząc.
- Ciebie gdzieś zostawić.
- Wyjazd bez przygód to wyjazd nie udany. - stwierdziłam z uśmiechem.
- To ja już się będę zbierał - powiedział jakiś męski głos. Spojrzałam za Cassie i zobaczyłam Zico. Uśmiechnęłam się do niego co odwzajmnił.
- Zico.
- Carly. Miło mi poznać.
- Mnie również. Cassie, widzimy się jutro na próbie.
- Pewnie. - odparła speszona brunetka.
- Coś mi się zdaje, że musimy pogadać. - powiedziałam z uśmiechem, kiedy Zico wyszedł.
- Ty masz mi chyba więcej do powiedzenia. - powiedziała, patrząc za mnie.
Wszyscy przeszliśmy do kuchni, gdzie zrobiłam dla nas kawy. Usiedliśmy przy dużym stole, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Przerwał nam dzwonek do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś? - zapytałam zdziwiona. Brunetka przecząco pokręciła głową, a ja poszłam zobaczyć kto to. Kiedy otwarłam drzwi pisknęłam z radości, a wszyscy przybiegli zobaczyć co się stało, bo zapewne myśleli, że mnie mordują.
- Minho!!! - krzyknęłam, rzucając się chłopakowi na szyję. Nie zdążył nawet odłożyć bagaży, przez co zatoczył się na drzwi i został przeze mnie do nich przyciśnięty. Roześmiał się odłożył, a raczej rzucił walizkę na podłogę i obrócił się ze mną kilka razy wokół własnej osi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top