Three

- Erwin?- Usłyszałem głos który skądś kojarzyłem. Odwróciłem się w jego stronę i ujrzałem...

- Monte? Co ty tu robisz?

- Słyszałem od Capeli, że wczoraj po mojej zmianie przyjechałes na komendę i wypytywałeś o mnie.- Podszedł bliżej mnie. Dopiero teraz zobaczyłem, że był ubrany w mundur.- A widziałem cię jak wychodziłeś z audi.

- Oh, okej- opadłem na kanapę a brunet usiadł obok mnie i objął mnie ręką.

- Wszystko okej Erwiś?- Spytał się mnie na co ja popatrzyłem w jego oczy. Miałem dwie opcje. Jedna, skłamię i powiem, że tak. Druga, powiem prawdę a wtedy mogę stracić przyjaźń z Monte.

- Nic nie jest dobrze od wczoraj- westchnąłem i oparłem głowę o dłoń.

- Mogę wiedzieć co się dzieje?

- Kurwa- wstałem z mebla i stanąłem przed Gregorym.- Wczoraj chciałem cię gdzieś zabrać a gdy usłyszałem, że pojechałeś do restauracji z ta jebaną żmiją coś we mnie pękło. Wtedy zrozumiałem, że jednak coś do ciebie czuję.- Szybko wybiegłem z pomieszczenia i skierowałem się w stronę mieszkania. Jaki ja jestem głupi. Gdy byłem jedną ulicę od apartamentów oparłem się o ścianę i odetchnąłem. I tak o tym nie zapomni, kurwa. Wyciągnąłem telefon i wszedłem w listę kontaktów.

!David od kui - Niezbyt mi pomoże, i to w sumie David

!Kui - Pomógłby ale to jebana katarynka on nie odbierze.

!Laborant - Niezbyt chce z nim na to rozmawiać.

!Vas - Jesteśmy pokłuceni.

!Carbonara - Uznaje mnie za brata, zrozumie mnie.

Wybrałem numer do ostatniego i przyłożyłem telefon do ucha. Odebrał może po czterech sygnałach.

- Tak Erwinku?- Zapytał od razu.

- Moglibyśmy się spotkać?- Spytałem z ciutką nadzei.

- Nie mogę Erwinku, właśnie idę do więzienia. NIE PITUJ MNIE- wykrzyczał chyba za okno.

- Okej- rozłączyłem się i wybrałem numer do Laboranta. Jedna nadzeja więcej. Na szczęście on odebrał szybciej.

- Halo?- Odezwał się jako pierwszy.

- Labo, moglibyśmy się spotkać? Teraz- dodałem.

- Gdzie i czemu mam wrażenie, że chcesz mnie sprzedać policji?

- Napis Vinewood i nie chce cie sprzedać, potrzebuje porady.- Podszedłem w zasięg lamp i wyciągnąłem z garażu Lambo.

- To dziwne ale okej, będę za dziesięć minut.- Po tych słowach od razu się rozłączył. Wsiadłem do pojazdu i ruszyłem w stronę gór w międzyczasie podłączając się do Bluetooth'a i puszczając piosenkę.

I know that you're waiting for me like a dog
But have some patience for the part of me that's lost
There's been a hundred times
When I don't recognize
Any of you that love me
I try to memorize and identify
But it's all getting foggy
My head is in the clouds right now
Just pray I come around, around

Jedna łza poleciała z mojego oka, trochę się upodobniałem do piosenki

Hello, hello, are you lonely?
I'm sorry, it's just the chemicals
Hello, hello, do you know me?
I'm called Mr. Forgettable
(Oh, oh, oh, oh-oh, oh-oh, oh-oh)
Mr. Forgettable
(Oh, oh, oh, oh-oh, oh-oh, oh-oh)
Mr. Forgettable

Na refren się dołączyłem, lekko było mi lepiej. Dojechałem na napis, wyłączyłem silnik zostawiając telefon podłączony do radia, oparłem się o maskę, cieszyłem się, że Lambo nie ma silnika z przodu. I tupałem nogą w rytm piosenek dopóki nie przyjechał Laborant.

- Więc, o co chodzi?- Dosiadł sie do mnie spoglądając na miasto.

- Pokłuciłem się z Vasquezem i Montanhą- szepnąłem i popatrzyłem na Michael'a.

- Oho nowość, o co tym razem.- Również na mnie spojrzał.

- Z Vasquezem chyba przegiąłem- westchnąłem.

- Oboje wiemy jaki Vasquez ma charakter. Przejdzie mu po dniu max dwóch.

- Nie kiedy znajduje mnie w sytuacji, w której przytrzymuje jego chłopaka przy ścianie i odcinam mu tlen.

- To ten sam Erwin którego znam?- Cicho sie zaśmiał.- No faktycznie, może być z tym problem. A z Gregorym?

- Powiedziałem co do niego czuję, spanikowałem i uciekłem. Jaki ja jestem głupi- głośno westchnąłem.

- Nie jesteś głupi tylko posłuchałeś się serca, ale na serio. Czujesz coś do niego?

- Tak- przyznałem i schowałem twarz w dłonie. Poczułem dłoń Labo oplatającą mnie.

- To nic złego, że coś do niego czujesz.

- Ale on się klei do tej jebanej żmiji, wczoraj zanim przywiózł mnie Lubella do was pojechałem na komendę. Nie wiem, chciałem go gdziekolwiek zabrać porozmawiać, zjeść, cokolwiek. Ale kiedy zadzwoniłem dzwonkiem przyszedł Capela i powiedział mi, że Montanha z nią rozmawiał o jakiejś restauracji. Jak mam do niego coś czuć kiedy on nic pewnie do mnie nie czuje.- Oparłem sie o ramię Laboranta.

- Nigdy nie byłem w sytuacji, w której czułem coś do jakiegoś chłopaka ale wiem, że to nie jest łatwe odkochać się w kimś. Za każdym razem będzie cię to bardziej boleć. Zawsze możesz spróbować i zawsze będziesz mieć w nas oparcie. Przecież jesteśmy twoją rodziną prawda?

- Prawda Labuś- wyciągnąłem telefon, który cały czas wibrował mi w kieszeni. Ukazał mi się napis "Montanha" mimowlonie lekki uśmiech wpadł na moje usta.- Masz rację, trzeba spróbować.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top