Six

- Trzy dni temu, morderstwo nie jakiego Rick'a Sancheza.- Zabrakło mi słów, przecież Rick żył i żyje dobrze na Cayo.

- Co?

- Nie dziw się Erwin, wiem, że to ty. Znaleźliśmy na jego ciele twoje ślady.

- Nie zrobiłem tego!- Krzyknąłem w stronę Sonnego.

- Knuckles dobrze cię znam. Oboje wiemy, że to zrobiłeś.- Złożył ręce na piersiach.

- Żądam adwokata to po pierwsze, a po drugie naprawdę tego nie zrobiłem.

- Rozkuję cię tylko nic nie rób, masz zadzwonić tylko do adwokata.- Podszedł do mnie i rozkuł mi ręce. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Silnego, który ostatnio stał się adwokatem. Na szczęście odebrał po niecałych czterech sygnałach.

- Siwy, gdzie ty jesteś?!- Zaczął od razu bez jakiegokolwiek przywitania.

- Cześć, przyjechałbyś do mnie?

- Mieszkanie?- Jego ton zmienił się diametralnie.

- Nie, budynek Fib.- Mógłbym dać sto tysięcy, że jego mina była przezabawna.

- Adwokat?- Spytał się.- Pięć minut- dodał

- Tak, dzięki- rozłączyłem się i odłożyłem telefon na stół.

- No więc panie Erwinie, czemu Pan to zrobił?- Sonny usiadł na swoim fotelu, również usiadłem na krześle ale na przeciw.

- Nie zabiłem nikogo od pół roku!- Lekko uniosłem ton głosu, który i tak powoli zanikał.

- Panie Erwinie..

- Sonny kurwa! Przestań mówić do mnie Per pan, wkurwia mnie to!

- Dobrze, Erwinie, powiedziałeś, że nie zabiłeś nikogo od pół roku, czyli jednak kogoś zabiłeś.

- Nie mówię nic bez adwokata i wody- rzekłem stanowczo i oparłem się o tył krzesła.

- Dobrze poczekamy- Rightwill wstał i podszedł do dystrybutora stojącego w rogu pomieszczenia. Zgarnął kubek i nalał do połowy płyn. Podszedł do mnie i mi go podał.- Proszę- przyjąłem plastik i upiłem większość, resztę odstawiłem obok telefonu, który idealnie w tym momencie rozbłyskał dwa razy sugerując, że przyszło jakakolwiek powiadomienie. Szybko go odpaliłem i przeczytałem wiadomość od Silnego.

- Mój adwokat czeka na dole- rzekłem do Sonnego.

- Jak się nazywa?- Złapał za radio i był przygotowany do zaczęcia komunikacji z resztą.

- Joseph Gebbels, ma uprawnienia adwokackie od około roku więc na spokojnie możesz go przyjąć- uśmiechnąłem się w jego stronę.

- 103 przyjdź tutaj razem z adwokatem, czeka przed Fib.- Zgłosił do radia.

- Capela?- Szepnąłem do siebie co chyba usłyszał Szef policji.

- Szybko łączysz kropki Erwinie.- Lekko zaklaskał i usiadł ponownie na swoim krześle. Siedzieliśmy chwilę dopóki nie usłyszeliśmy pukanie i otwieranie drzwi.

- Dzień dobry- przywitał się Silny i usiadł koło mnie.

- Witaj Joseph- rzekł z niezbyt dużym przekonaniem do jego osoby.- Witaj Capela- dodał już bardziej miło.

- A więc, o co chodzi?- Spytał się Gebbels opierając się o boki i tył krzesła.

- Trzy dni temu znaleźliśmy ciało niejakiego Ricka Sancheza. Na nim również znaleźliśmy ślady Pana Erwina oraz niedaleko nóż razem z naskórkiem.- Dante stojący obok Rightwilla odchrząknął, teraz zauważyłem, że ma jakąś teczkę w ręce podał ją swojemu szefowi i wrócił do ciemnego zakątka. Szybko przeczytał dwie pierwsze strony i odłożył papier na stół.

- Są jakieś dowody na to?- Spytał pierwszy raz Capela.

- Kamery oraz pracownicy Kasyna- odpowiedziałem za Silnego.

- Okej- podsumował to Sonny.- Zadzwonimy do ciebie Erwinie jak tylko przesłuchamy pracowników. Proszę cię abyś był pod telefonem.

- Zawsze- uśmiechnąłem się, wstałem i zgarnąłem telefon, skierowałem się do wyjścia- Do widzenia Panie Sonny!

Po kilku minutach razem z Silnym przekroczyliśmy próg drzwi wyjściowych Fib.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top