Shōto Todoroki [轟 焦凍] || Znajdź to czego nigdy nie mogłem dostrzec.
Hayd - Suffocate
"You said stay here
But I'm running out of air
I hope you know
As I wait
I suffocate"
14/02/2020
Wiele osób odradzało jej ten niedorzeczny pomysł. Jednak, nikt nie odniósł zadowalającego skutku, ponieważ (h/c) włosa dziewczyna z plecakiem na plecach właśnie wchodziła do miasteczka, które niegdyś napełniało ją strachem. Po długiej kontemplacji z samą sobą zdała sobie sprawę, że powoli i stopniowo zaczynała rozumieć prawdziwą naturę swoich własnych uczuć. Już tydzień po rozstaniu z grupą swoich przyjaciół zrozumiała, że różnooki książę stał się dla niej kimś wyjątkowym. Z utęsknieniem czekała na jakikolwiek list od niego, jednak nigdy nie doczekała się żadnej korespondencji z jego strony. Dlatego postanowiła zobaczyć co tak bardzo pożera czas młodego księcia. Ten pomysł wydawał się być głupi i niedorzeczny, a jednak oto jest. Stoi na rynku obserwując z uśmiechem przechodzących ludzi. Jakiś głos w jej głowie podpowiadał, że to jedyna szansa na odkrycie co tak naprawdę czeka ją w przyszłości. I u czyjego boku będzie dumnie kroczyć.
'Muszę zobaczyć się z Todoroki'm! I wygarnąć mu za brak listów.' Uśmiechnęła się sama do siebie i radosnym krokiem ruszyła w stronę ogromnego pałacu rzucającego cień na całe miasteczko.
Wiele osób po drodze uśmiechało się do niej pogodnie, wszyscy wydawali się zadowoleni ze swojego powszechnego życia. Jak widać to, że ojciec Shōto nie był najlepszym rodzicem nie oznaczało, że nie wiedział jak zająć się swoim księstwem. Nie bez powodu był nazywany drugim najlepszym władcą. Z pozytywnym nastawieniem stanęła przed wielkimi pałacem, w duchu rozmyślając jakim cudem może udać jej się dostać do środka. Jakby odpowiadając na rozmyślania właścicielki, fioletowy kolczyk zabrzęczał dumnie informując o swojej egzystencji. Zadowolona lekarka układała w głowie różnorakie dialogi, zbliżając się w stronę wrót pałacu.
„Król nie przyjmuje gości! Imię, nazwisko i powód przybycia pod bramy!" Wzdrygnęła się lekko słysząc donośny głos strażnika, który stał tuż przed nią. Jego wzrok był skoncentrowany na znanej wszystkim w zamku dziewczynie. Pierwszej, która odważyła się sprzeciwić oraz znieważyć króla poprzez odrzucenie jego propozycji zamążpójścia.
„(L/N) (Y/N), przyszłam prosić o audiencje u księcia." Odpowiedziała bez problemu spotykając się z przeszywającymi tęczówkami żołnierza przed nią.
„Książe nie może spotykać się z plebejuszami, tylko szlachcice oraz arystokraci są godni spotkania z jego wysokością! Uciekaj stąd, dziewczynko." Od razu mogła rozpoznać tę niechęć w głosie stróża, gdy próbował odstraszyć ją poprzez wyciągnięcie swojej włóczni.
„Jest mi bardzo przykro, że tak traktuje się honorowego przyjaciela rodu Shinsō. Proszę jedynie o audycję, nie o wystawne przyjęcie." (e/c) tęczówki wpiły się w zakłopotane ślepia mężczyzny, gdy bez problemu odgarnęła pasma włosów, ukazując dumnie wiszącą ozdobę. Wojownik wyglądał nie tylko na zaskoczonego, ale także na zakłopotanego. Spoglądając na swoich towarzyszy zobaczył tylko i jedynie niezdecydowanie. Nie chciał odpowiadać za wywołanie spięcia między królestwami, ale miał rozkaz, by nigdy więcej nie dopuścić (h/c) włosej przed oblicze władcy inaczej zostanie wtrącony do lochu! Otrzymując zrezygnowane przyzwolenie swoich współpracowników, wreszcie wrócił spojrzeniem do pałających pewnością siebie oczu zielarki.
„Najmocniej przepraszam, nie byłem poinformowany o takich okolicznościach. W zamian za tę zniewagę, zaprowadzę panienkę prosto do sali tronowej." Gdyby tylko wiedział jak głęboko odetchnęła w duchu po usłyszeniu tych słów. Kto by pomyślał, że to naprawdę zadziała! „Podnieść bramę!"
Lekarka od razu zaczęła podążać za mężczyzną w mundurze, dziękując Bogu za zachowanie zimnej krwi w tak stresującej sytuacji. Niestety nie udało jej się dostrzec wszystkich zaskoczonych, a nawet zmartwionych spojrzeń posyłanych w jej kierunku. Każdy ze służby nie wiedział kogo szkoda im bardziej – strażnika czy dziewczyny. Ponieważ oboje zapewne spotka kara za wkroczenie na teren dworu. (Y/N) z uwagą obserwowała znajome marmurowe ściany, które poznała podczas swojego pierwszego pobytu w tym luksusowym miejscu. Czy życie w tutaj nie bywa przytłaczające? Czuć się jak kanarek zamknięty w złotej klatce... Czy tak właśnie czuł się Shōto?
„Proszę chwilkę poczekać, panienko (L/N). Poinformuje króla o twojej obecności." Dopiero teraz zauważyła jak wzrok mężczyzny wyraża strach, a jedna z jego dłoni zaciska klamkę od ogromnego wejścia do pałacu.
'Endeavor musi być bardzo surowy... Co jeśli przeze mnie sprawię temu człowiekowi problemy...?'
Ku niewiedzy dziewczyny, różnowłosy młodzieniec właśnie poprawiał uzdę na pysku swojego śnieżnobiałego konia upewniając się, że w najbliższym czasie się nie poluzuje. Wbrew rozkazom swojego ojca nie potrafił zerwać kontaktu z zielarką. Nie ważne jak wiele listów wysyłał, zawsze były przechwycone przez pachołków jego staruszka i nigdy nie wyszły nawet poza granice miasta. Korzystając z jego rozkojarzenia, postanowił, że dziś jest ten dzień. Dzień, w którym ucieknie by choć na moment zobaczyć się z (h/c) włosą. Musiał ją znaleźć, wyznać co czuje i zapytać czy będzie chciała odnowić propozycję małżeństwa.
„Shōto, jesteś tego pewny? Ojciec będzie wściekły, może nawet nasłać kogoś, by spalili jej wioskę!" Zmartwiona Fuyumi, wbrew swoim przeczuciom pomagała przygotować się swojemu bratu do podróży. Załatwiła nawet bezproblemowy przejazd przez miasto! „Wiem, że mówił, że pozwoli ci ją poślubić po powrocie i nagle się rozmyślił, ale-„
„Nie odważy się. Jeśli z jej głowy spadłby choć włos z jego winy, zrezygnuję z tronu. Uprzedziłem go o tym." Odpowiedział, zakładając na siebie skórzaną torbę by chwilę potem dosiąść zaprzyjaźnionego rumaka. Zwierzę także nie mogło doczekać się spotkania z jego ulubioną zielarką. „Kiedy mnie nie będzie, dopilnuj, żeby nie dopuścił się niczego głupiego. I pamiętaj o mamie."
„Uważaj tam na siebie... W lesie jest wiele niebezpieczeństw. Mama nie chciałaby, żebyś wrócił ranny." Białowłosa spoważniała spoglądając na członka swojej rodziny, który zacisnął swój uścisk na czarnych wodzach. „I zaopiekuj się (L/N), chcę spotkać ją w jednym kawałku."
„Dziękuję, Fuyumi... Za wszystko." Z tymi słowami ruszył w stronę przygotowanego specjalnie wyjścia, próbując jak najszybciej dostać się do oddalonej wioski, gdzie miała czekać na niego (e/c) oka dziewczyna.
Gdyby tylko wiedział, że w tym samym czasie błąkała się po korytarzach w jego własnym domu, by stanąć twarzą w twarz z drzwiami do sali tronowej.
„WPUŚCIŁEŚ JĄ!?" Młoda zielarka wzdrygnęła się słysząc lekko stłumiony, a mimo tego wciąż przerażający głos zza drzwi. W tamtym momencie zrozumiała jak bardzo niechcianym jest gościem. W końcu częściowo zniszczyła autorytet króla odmawiając zaaranżowanego małżeństwa. „Przyprowadź ją tutaj, NATYCHMIAST!"
Czuła jak krew odpływa z jej twarzy, gdy przeszywający głos dotarł do korytarza. Może nie powinna była przyjeżdżać, w końcu władca pewnie ma pełny grafik, prawda? A jeśli do tego jest tu, gdy czerwonowłosy jest w nienajlepszym nastroju... Niech All Might ma ją w swej opiece, ponieważ najprawdopodobniej zginie – dodatkowo, śmiercią męczeńską.
„P-proszę wejść do środka, p-panienko..." Mężczyzna wyglądał jakby przed chwilą zobaczył najstraszniejszą bestię z odmętów mrocznego lasu i dodatkowo wiedział, że musi się z nią zmierzyć.
„Dziękuję bardzo..." Wyszeptała, przełykając cały nagromadzony w środku strach, gdy przekraczała próg ozdobnych drzwi.Wrota zamknęły się zaraz za nią, nie pozostawiając w pomieszczeniu nikogo oprócz niej i władcy. Wśród półmroku spowodowanego przez przymknięte, bordowe zasłony wyróżniała się jedynie płomienna broda mężczyzny. Kontrastowała z zimnymi jak lód, błękitnymi tęczówkami, które wyrażały sobą tak wiele mieszanych uczuć. Jednak dominującą emocją była duma.
„Jak śmiesz pokazywać mi się na oczy? Po tym wszystkim co robiłaś by uniknąć jakiegokolwiek spotkania ze mną, teraz sama przychodzisz przed mój tron." Zielarka podeszła kilka kroków, na tyle, by mężczyzna mógł zobaczyć jej o oblicze w całym tym mroku. Nie ważne jak bardzo próbowała to ukryć i tak było widoczne, że po prostu bała się władcy. „Czego chcesz?"
„Chcę spotkać się z księciem Shōto, nie mam od niego wieści od wielu tygodni." Wreszcie odważyła się spojrzeć w błękitne ślepia, które były tak dziwnie znajome. Jednak ta para oczu nie dawała jej bezpieczeństwa i ciepła – ta, wzbudzała jej najgłębsze obawy.
„Naprawdę nie rozumiem twoich intencji. Najpierw odmawiasz zamążpójścia za mojego syna, uciekasz, robisz ze mnie pośmiewisko przed każdym szlachcicem z okolicy. A teraz, przychodzisz, żeby spotkać się z Shōto? To chyba jakiś żart." Ten gorzki, niski rechot będzie prześladował ją w snach, była tego pewna. Był rozbawiony całą sytuacją, jednak nie tak jak dobrym żartem. Bawiło go to, bo wiedział, że to od niego zależy to jak dalej potoczy się ta historia.
„J-ja... Nie chciałam aby to w jakiś sposób wpłynęło na waszą wysokość. Po prostu małżeństwo nie jest czymś łatwym do przyjęcia dla młodej dziewczyny-„
„Taki związek to zaszczyt. Masz pojęcie ile księżniczek biło się o choćby jedno spotkanie z moim synem? A ty otrzymałaś możliwość zamążpójścia! Masz o sobie za wysokie mniemanie. Ktoś taki jak ty jest bezużytecznym, nieznającym swojego miejsca dodatkiem." Doskonale wiedział w jakie punkty uderzyć, by kompleksy zielarki, które zwalczała przez ostatnie kilka miesięcy, znowu wypłynęły na wierzch pożerając zgromadzoną pewność siebie. „Jesteś bezczelna, by dostać się tutaj przy pomocy tego kolczyka. Masz w ogóle pojęcie co on oznacza? Bycie narzeczoną innego władcy, a do tego próbowanie zawrócenia w głowie mojego następcy... Jesteś doprawdy nierządnicą."
Czemu nie mogła znaleźć odwagi, aby się postawić? By odpowiedzieć na jego oskarżenia, które mijały się z prawdą? Była przytłoczona przez mężczyznę, który swoją prezencją odejmował każdemu pewność siebie. Każde zdanie wypływające z jego ust wbijało sztylet w serce młodej lekarki. Nie była tu chciana, przez nikogo. Wszyscy patrzyli na nią jak na pospolitą dziwkę, która dopiero teraz jest zainteresowana księciem, ponieważ nie zdobyła bogatszego lorda.
Ale wiedziała, że Shōto tak nie uważa.
Podniosła głowę do góry, dumnie spoglądając na swojego oponenta w dyskusji, który wydawał się odrobinę wzruszony nagłym powstaniem dziewczyny. Młody książę nie raz mówił by doceniała swoją wartość, skoro ją dostrzegł, musiała ją mieć! Nie mogłaby znieważyć go poprzez traktowanie samej siebie bez szacunku, a także na przyzwolenie, by ktoś ją poniżał. Dlatego nie miała zamiaru poddać się manipulacji władcy, mierząc się z nim wzrokiem. Różnooki nie raz pomagał jej dostrzec więcej niż zauważała normalnie, dlatego nie mogła zaprzepaścić tej ważnej nauki.
„Nie jestem po to, by siedzieć w miejscu i rodzić dzieci, mam też swoje własne ambicje. Wyjście za mąż nie pozwoliłoby mi wtedy spełnić marzenia. Nie mogłam pozwolić na zrobienie z siebie kolejnej wydmuszki, która nie ma ani prawa do głosu, ani prawa do rozumu." Nie bała się wypowiadać w ten sposób, doskonale wiedziała jak postrzegane były kobiety do aranżowanych małżeństw. Stawały się jedynie instrumentami do załatwiania interesów – bez głosu, bez niezależności i bez wolności. „A jeśli wasza wysokość próbuje dorabiać jakąś niezwykłą historię do mojej biżuterii, już spieszę z wyjaśnieniem. Otrzymałam go po wyleczeniu króla Hitoshi'ego, w podzięce za pomoc – nie było mowy o żadnych zaręczynach. Oto cała filozofia."
„W takim razie czego tu szukasz?" Wysyczał przez zęby, poprawiając swoją masywną pelerynę oraz bogato zdobioną koronę. „Chcę spotkać się z księciem Shōto."
Nie zawahała się ani chwili, odpowiadając spokojnym lecz skąpanym w stanowczości tonem, gdy mężczyzna spojrzał na nią z niezwykłą zaciętością. Jakby właśnie wyzwała go na pojedynek.
„A co jesteś w stanie zaoferować mi za to spotkanie? Nie masz nic co mogłabyś zrobić, twoja indywidualność jej bezużyteczna." Prychnął pod nosem, dumnie stwierdzając, że jego argument jest niepodważalnym.
„Gdybyś naprawdę tak uważał, nie miałabym nawet szans na zaistnienie w życiu twojego syna, co dopiero jako jego żona. Jestem w stanie zaoferować usługi na jakie pozwoli mi moja moc. Leczę nie tylko ludzi, a także zwierzęta oraz rośliny."
Enji po raz pierwszy od dawna otrzymał tak stanowczą odpowiedź. A do tego wypływała ona z ust osoby blisko spokrewnionej z tą, która wiele lat temu także ośmieliła się wystąpić wbrew jego woli. Te same (h/c) włosy wciąż zajmowały miejsce w jego pamięci... A te wypełnione determinacją (e/c) oczy nawiedzały go w najgorszych koszmarach. Bo ta dziewczyna była mieszanką dwójki osób – jednej, którą pokochał oraz drugiej, której nienawidził. Miał przed sobą owoc miłości jego ukochanej z przed lat. A do tego była tak cholernie podobna do swojej matki.
„Rośliny, huh... Dobrze, skoro tak bardzo się upierasz. Pozwolę ci na spotkanie z moim synem, pod jednym warunkiem." Zatrzymał się na moment widząc jak zielarka z nadzieją wyczekuje na jego propozycję. „Zajmiesz się zniszczoną oranżerią w ogrodzie, jednak nie możesz prosić nikogo o pomoc. Masz zrobić to sama, bez pomocy ludzi czy narzędzi."
„Jeśli tego sobie życzysz, zrobię to. Tylko wskaż mi drogę."
-------------------------------------------------------
Ogromy ogród wypełniony kwiatami, tego można było się spodziewać po królewskim dworze. Oczko wodne wypełnione egzotycznymi rybami oraz ogromne stajnie wypełnione najlepszymi rumakami także nie były czymś niezwykłym. Mimo tego bajecznego wystroju, dwa elementy wzbudzały ciekawość lekarki. Jednym z nich była wysoka wieża, do której wejście było zakneblowane za wszystkich możliwych stron. Jedynym nie zasłoniętym otworem było pojedyncze okno na samym szczycie. Drugą z zadziwiających konstrukcji była szklana oranżeria, z niezwykle pięknymi, ozdobnymi ramami. Mimo swojej zewnętrznej urody, była zamknięta na kilka kłódek, które upadły na ziemię gdy czerwonowłosy użył specjalnego pęku kluczy. Otworzył szeroko drzwi, pokazując wzrokiem, by dziewczyna weszła do środka.
'Co tu się...!?'
Nie spodziewała się cudów, ale to co ujrzała przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Wszystkie grządki były usadzone przez niesamowicie stare rośliny, które nie przypominały już niczego więcej niż pulpy suchych, obumarłych liści. Stojące w centrum drzewo, które wyglądało jakby jego konary w każdej chwili mogły się zawalić. Całe pomieszczenie było w nieładzie. Rozrzucone, poniszczone narzędzia oraz zarośnięte, pojedyncze grządki. Jakby ktoś w czasie ataku szału zdemolował to miejsce.
„Masz czas do zmroku. Gdy nad zamkiem pojawi się księżyc, przyjdę sprawdzić co zrobiłaś." Z tymi słowami, zatrzasnął za sobą drzwiami, pozostawiając (h/c) włosą w budynku.
Była wręcz oniemiała. Jak można doprowadzić zapewne piękne niegdyś miejsce do takiej ruiny? Nikt nie mógł się nim interesować przez kilkanaście lat, co najmniej... Otrząsnęła się z zamyślenia, w końcu to nie czas na to! Teraz istotne jest, aby zdążyła przywrócić temu miejscu choć ułamek jego dawnego blasku.
'Pora zabrać się do pracy!'
Przejęta swoim zadaniem (h/c) włosa nie zauważyła tłumu służby gromadzącej się przed oranżerią. Wszyscy byli zszokowani, że król pozwolił przybyszce wejść do tak ważnego dla niego miejsca. Konstrukcja była zamknięta od pamiętnego zdarzenia z przed szesnastu lat, o którym wiedzą tylko nieliczni. Całe zbiorowisko zwróciło uwagę jasnowłosej księżniczki, która chciała wiedzieć co takiego wzbudziło ich zainteresowanie.
„Um, przepraszam. Co się dzieje? Czemu wszyscy tu jesteście?" Zapytała jedną z pokojówek, która dopiero oderwała twarz od szyby by po spostrzeżeniu swojej pani, ukłonić się.
„Księżniczka Fuyumi! Stało się coś niezwykłego! Król wreszcie pozwolił wejść komuś do oranżerii, jednak najdziwniejsze jest to, komu pozwolił to zrobić!" Służąca odsunęła się by ustąpić swojej młodszej pani miejsca. Skonfundowana szlachcianka pochyliła się nad szkłem, wpatrując w mroczne wnętrze. „To ta dziewczyna, (L/N)! Ta, która odmówiła ożenku z paniczem Shōto!"
„H-HUH!?" Przerażona księżniczka dostrzegła w środku znajomą sylwetkę dziewczyny, która stała się tak ważną dla jej brata. Brata, który w tej chwili był w drodze, by spotkać się z tą właśnie zielarką! Nie mogła uwierzyć w tak ogromne nieszczęście. Teraz jest za późno, żeby cokolwiek zrobić, może jedynie liczyć na szybki powrót Shōto. Z konsternacją przyglądała się (h/c) włosej, która gołymi rękami, przekopywała brudną ziemię, gdy jej wybranek w tym samym czasie dotarł do drzwi jej domu.
„Ale... Jak to wyjechała? Gdzie?" Emerytowana lekarka, poprawiła swoje okulary wpatrując się w zmęczonego podróżą szlachcica stojącego w jej progu. Nie spodziewała się tak niezwykłej wizyty, zwłaszcza kiedy (Y/N) nie było w domu.
„O ile się nie mylę, pojechała, by odwiedzić właśnie ciebie, młody książę. Już od dawna powinna być na dworze, ale skoro ty jesteś tu... Musiała zostać tam sama." Odparła Pro heroska, widząc jak na twarzy szlachcica maluje się nieukrywane zmartwienie.
„Szlag by to-! Dziękuję za pomoc, Rcovery Girl! Musze-„
„Uspokój się, Todoroki." Kobieta złapała za tył kołnierza błękitnego kontuszu na tyle mocno, że książę zatrzymał się, prawie potykając o własne kroki. „Twój koń jest zmęczony, nie wytrzyma kolejnej podróży przez tyle godzin bez przerwy. Ty z resztą też potrzebujesz odpoczynku, nic się jej nie stanie."
„Ale mój ojciec-„
„Nie zrobi jej krzywdy. Wejdź do środka, zrobię herbaty. Pora abyś i ty poznał prawdę." Różnowłosy nie był w stanie zrozumieć o co chodziło mentorce jego wybranki, jednak bez słowa posłuchał jej instrukcji wchodząc do budynku. „Musze też poznać twoje intencje co do mojej ukochanej, (Y/N)."
W tym samym czasie młoda zielarka z dumą wycierała pot z czoła pozostawiając na nim odrobinę ziemi. Brudne dłonie, podciągnięta spódnica oraz rozczochrane włosy. Nie tak powinna wyglądać przyszła księżniczka, a mimo tego (h/c) włosa nie czuła się źle z tym jak się prezentowała. Własnymi rękami udało jej się wykopać drobny system wodny, który zapewni roślinom stałe źródło nawodnienia. Czemu nie zrobiła tego narzędziami? Ponieważ zmarnowane przez czas oraz wilgoć żelazo, łamało się po włożeniu w grunt.
„Jeśli zrobię to w ten sposób i wypuszczę deszczówkę tym kanałem, wszystko będzie w odpowiedniej kolejności." Wymamrotała, wspinając się na zarośnięte mchem, kamienne schody. Po dotarciu na szczyt chwyciła za drewnianą przekładnię by po chwili uruchomić mechanizm.
„Proszę, zadziałaj...!" Ku uldze (e/c) okiej zza drewnianej płytki zaczęła wypływać krystalicznie czysta woda, wypełniając każdy z przygotowanych wcześniej kanałów. Poprawiając swoją spódnicę, ruszyła w dół by z dumą obserwować drobny system wodny. Jednak co po dobrym nawodnieniu, kiedy rośliny są martwe? Przykładając jedną dłoń do kruchej kory ogromnego drzewa, skupiła się na wyleczeniu go. Z dumą obserwowała jak jego konary sięgają samego sufitu przy okazji pokrywając się zielonymi liśćmi oraz pączkami (f/c) kwiatów. Idealnie komponujących się z zachodzącym słońcem.
'Niesamowite... Czyli taki potencjał drzemał w tym miejscu, co?'
Nie chciała spocząć na laurach. Dlatego podchodziła do każdej z roślin i jednym dotknięciem przywracała do życia różnorakie zioła, krzewy czy bluszcze. Pozyskanie mocy All for One niewiarygodnie wzmocniło jej umiejętności i cieszyła się, że może wykorzystać tę destrukcyjną siłę, by przywrócić życie pięknym roślinom. Mimo tego, wciąż czegoś jej brakowało. Jakby jednego elementu, który dopełniłby całą kompozycję. Z determinacją przekopywała się przez worki nasion, jednak nie znalazła nic poza kilkoma robakami oraz rozkładającymi się sadzonkami. Zrezygnowana, podniosła się z miejsca mając zamiar wrócenia do przygotowywania oranżerii, jednak coś odwróciło jej uwagę. W oknie wieży stał przepiękny, biały storczyk, który musiał wcześniej umknąć jej uwadze.
'Wieża jest zakneblowana na sto spustów, nikt nie może tam mieszkać, prawda?'
Z tą myślą opuściła mały, egzotyczny ogród, zbliżając się do ogromnej budowli porośniętej z każdej strony bluszczem. Podeszła do drzwi spotykając się z tysiącem różnego rodzaju desek i deseczek, które miały zablokować wejście. Oczywiście próbowała wyważyć choć część z przeszkód, ale jej ramiona nie były w stanie zwyciężyć z metalowymi gwoździami. W tym momencie powinna była się poddać i wrócić do oranżerii. Jednak nie byłaby (Y/N), gdyby nie podjęła najbardziej ryzykownej opcji, prawda? Chwyciła za łodygi bluszczu upewniając się, że utrzymają jej ciężar, by chwilę potem zacząć wspinaczkę na sam szczyt. W połowie drogi popełniła błąd zerkając w dół i wtedy zrozumiałą idiotyzm swojego pomysłu, jednak nie miała już odwrotu. Gdy dotarła do okna, chwyciła się parapetu jakby był jej wybawicielem z opresji, aby chwilę potem podciągnąć się do góry.
„(L/N)...?" Zszokowana zielarka prawie wypadła z okna, słysząc kobiecy głos dochodzący z wnętrza pomieszczenia. Z niedowierzaniem przyglądała się białowłosej kobiecie o tak znajomych, czekoladowych oczach, które wypełniało ciepło. Gdzieś już widziała ten troskliwy wzrok... Rozglądając się wokół dostrzegła pięknie wystrojoną komnatę z mnóstwem ozdobnych mebli oraz łóżkiem z baldachimem. „Nie, ty nie jesteś (L/N)... Przynajmniej nie tą (L/N). Wejdź, zaraz zrobisz sobie krzywdę."
Dziewczyna przytaknęła, wchodząc do środka na tyle ostrożnie by nie strącić doniczki z upragnionym kwiatem.
„Kim jesteś?"
„Ja... Jestem (L/N) (Y/N)... Przepraszam, nie chciałam Pani przestraszyć, po prostu zobaczyłam ten storczyk i pomyślałam, że może pasować do oranżerii." Doskonale zdawała sobie sprawę, że to wyjaśnienie jest dość niezręczne, jednak było prawdziwe. Nie chciała okłamać kobiety, która była na tyle uprzejma by nie zacząć krzyczeć z powodu intruza.
„Oranżerii? Naprawdę? Coś się z nią dzieje? Nic dziwnego, w końcu to ktoś z nią związany się tym zajmuje." Jasnowłosa kobieta podeszła do okna wychylając się do połowy tułowia. "Niesamowite! Wreszcie odżyła! Wygląda tak pięknie... Chciałabym móc znowu ją zobaczyć..."
„Przepraszam, ale... Skąd zna Pani moje nazwisko?" Ciemnooka obróciła się w stronę zielarki, która wydawała się być dość skonfundowana. Co kobieta miała na myśli mówiąc, że nie jest 'tą (L/N)'? „Kim Pani jest...?"
„Ah, wybacz moją nieuprzejmość. Pomyliłam cię z twoją matką, jesteś bardzo podobna." Jasnowłosa uśmiechnęła się ciepło zajmując miejsce na łóżku, wskazując dziewczynie, by zrobiła to samo. Lekarka niepewnie zajęła obok nieznajomej. „Jestem Rei, znałam się z twoją mamą. Choć nie byłyśmy bardzo blisko."
„Moją mamą? Ale skąd?" (e/c) oka nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Jakaś nieznajoma kobieta nagle wyjawia, że znała jej świętej pamięci rodzicielkę. To było nierealne. Tutaj? W zamku Endeavor'a?
„To dla niej król postawił tę oranżerię." Wyjaśniła, skupiając wzrok na młodszej dziewczynie. (Y/N) bez problemu dostrzegła jak jej pogoda ducha zostaje zastąpiona smutkiem zmieszanym z odrobiną nostalgii. „Endeavor był śmiertelnie zakochany w twojej matce. Robił wszystko, by zdobyć jej serce, a mimo tego ona wybrała przejezdnego zielarza. Jego duma nie mogła przeżyć tak wielkiego ciosu... A mimo tego nie potrafił też o niej zapomnieć. Cały czas zapraszał ją do siebie, nawet jeśli widok twojego ojca sprawiał, że gotował się od środka. Zawsze dbał, aby to miejsce było najbardziej zadbanym ogródkiem na całym zamku, miało czekać aż 'prawdziwa' królowa wróci..."
„Zrobił to dla niej...? Ale przecież..." Czyli to wszystko o czym mówił All Might to prawda... Nie żeby nie wierzyła Symbolowi Pokoju! Po prostu... Wyobrażenie sobie, że ten bezwzględny mężczyzna miał kiedykolwiek jakąś słabość, ba, potrafił kogoś kochać, to było nierealne. A jednak ma przed sobą żywego świadka tego zdarzenia.
„Miłość nigdy nie jest ława, zwłaszcza, gdy nie jest odwzajemniona. Nienawidził jej, ale także kochał najmocniej na świecie. Nie potrafił obdarzyć tak głębokim uczuciem już nikogo. Bycie specjalnym było zarezerwowane tylko dla twojej mamy." Wyjaśniła Rei, nie odrywając wzroku od zaskoczonej obrotem zdarzeń dziewczyny. Nie miała pojęcia, że jej rodzicielka znaczyła tak wiele dla egocentrycznego króla. „Po śmierci (L/N)... Wpadł w szał i rozniósł tamto miejsce na strzępy. Zamknął na trzy spusty i zabronił komukolwiek wchodzić do środka, zawsze robił to z rzeczami, które mu nie pasowały. Pamiętam jak chodziłam tam na herbatę, to było tak cudowne. Być otoczonym przez piękne kwiaty..."
„Więc dlaczego nie może Pani tego zrobić teraz? W końcu odnowiłam je." Kobieta otrząsnęła się ze swojego zamyślenia by spotkać się z błyszczącymi (e/c) tęczówkami. Zaśmiała się cicho, przerywając moment grobowej ciszy.
„To bardzo miłe z twojej strony, kochanie... Ale jestem tu zamknięta i nie mam prawa wyjść na zewnątrz." Jasnowłosa ponownie uśmiechnęła się szeroko, mierzwiąc (h/c) czuprynę. „Ale ty zmykaj stąd, jeśli ktoś cię znajdzie będziesz miała kłopoty. Oh, pamiętaj o storczyku! Na pewno dobrze się nim zaopiekujesz."
(Y/N) doskonale wiedziała jak czuje się kobieta. Była bezsilna, już się poddała. Nie miała pojęcia ile lat ta biedaczka musiała spędzić tutaj w samotności. Widziała w niej kogoś zamkniętego w luksusach, jednak bez żadnej siły by decydować o swoim losie. Pozbawiona chęci do życia osoba, którą przy egzystencji musiała trzymać tylko myśl o czymś lub kimś specjalnym... Zielarka nie mogła patrzeć na to z punktu widzenia trzeciej osoby.
„Mam już wystarczająco kłopotów, jeden więcej nie zrobi mi różnicy. Powinnaś zobaczyć ją na żywo, w środku jest jeszcze piękniej." Rei popatrzyła na swoją towarzyszkę z szokiem, kiedy ta otworzyła drzwi prowadzące do klatki schodowej na dół. „Tylko weźmy ze sobą storczyk!"
„Kropka w kropkę..." Jasnowłosa zaśmiała się cicho, chwytając za doniczkę, by ruszyć za zbiegającą po schodach zielarką.
(h/c) włosa nieudolnie próbowała wyważyć drzwi, jednak wszystkie deski oraz zamki nie znajdowały się tam bez powodu. Pocierając swoje obolałe ramię, zastanawiała się nad jakąkolwiek alternatywą. Zejście jest zbyt niebezpieczne dla Rei, a okna na niższych piętrach są zabarykadowane. Nagle, do głowy młodej medyk zawitał iście genialny pomysł, by cofnąć się z powrotem do komnaty kobiety.
„Czy ta biblioteczka będzie bardzo potrzebna?" Zdziwiona ciemnooka pokręciła głową tłumacząc, że zna te utwory na pamięć, więc nie będzie ich żałować.
„Cudownie!"Z małą pomocą białowłosej przewróciły mebel na bok by po krótkiej wymianie spojrzeń zepchnąć go w dół schodów. Kilkukrotne uderzenie o kamienne stopnie osiągnęło swoje apogeum, gdy z głośnym trzaskiem drewniane wrota upadły w dół. Kto by pomyślał, że tak idiotyczny plan zadziała? „Udało się! Tędy do-... oranżerii..."
(h/c) włosa z uśmiechem przyglądała się kobiecie, która rozglądała się wokół jak małe dziecko. Cieszyło ją lekkie łaskotanie trawy oraz możliwość zobaczenia zamku z normalnej wysokości.
„Musimy ruszać, zaraz ktoś przyjdzie zobaczyć co tak hałasuje." Gdy białowłosa otrząsnęła się ze swojego zamyślenia pozwoliła, by (h/c) włosa prowadziła ją do szklanej konstrukcji. Ostatnie promienie zachodzącego słońca rozświetlały ją jak ogromny lampion, przez co ciemne tęczówki nie mogły oderwać się od podziwiania tego pięknego widoku. Jednak to co zastała po wejściu do środka kompletnie ścięło ją z nóg. Praktycznie każda roślina była identyczna, wszystko wyglądało jak przed czasem uwięzienia w wieży.
„Jak to zrobiłaś...? Wszystko jest takie piękne..." Jasnowłosa podeszła do stojącego w centrum budowli drzewa by przejechać palcem po jego korze utwierdzając się w przekonaniu, że wszystko jest takie jak dawniej.
„Moja moc pozwala mi przywrócić do życia nawet najbardziej zniszczone rośliny do ich pierwotnego stanu, a nawet zadbać by rozkwitały w pełni ich możliwości." Zielarka dołączyła do kobiety, z nieukrywanym zadowoleniem obserwując jak ta rozgląda się wokoło niczym małe dziecko. Ta radość wzbudziła niepokój w głębi serca dziewczyny. Dlaczego była zamknięta w tej wieży?
„Ah, czyli odziedziczyłaś moc ojca! A do tego tak świetnie ją opanowałaś, perfekcjonizm jest u was rodzinny, prawda?" Zaśmiała się ciepło zajmując miejsce pod drzewem.
„Tak właściwie odziedziczyłam indywidualności obojga z moich rodziców..." Odparła lekarka, siadając tuż obok nowej znajomej, która rozkoszowała się swoim pobytem w bajecznej oranżerii.
„Obie? Ale przecież twoja matka... Udało ci się opanować Robbery..." Białowłosa nie ukrywała swojego zaskoczenia po usłyszeniu słów (e/c) okiej. Moc, z którą jej matka miała nie lada problemy...
„Rei-san, chciałabym cię zapytać... Dlaczego jesteś zamknięta w wieży? Zrobiłaś coś złego?" Czekoladowe tęczówki złagodniały spoglądając na młodszą towarzyszkę. Była dokładnie taka jak opisywał Shōto. Silna, inteligenta oraz posiadała czyste jak łza serce, które nie zawahało się pomóc komuś w potrzebie, nawet jeśli ta osoba nie może być tak dobra jak sądzi.
„Ja zrobiłam coś okropnego, coś czego nie potrafię sobie wybaczyć nawet jeśli osoba, którą skrzywdziłam nie ma mi tego za złe. W czasie ataku paniki, wylałam wrzątek na twarz mojego najmłodszego syna." Zielarka zamrugała kilkukrotnie dochodząc do niewiarygodnej konkluzji. Już pamięta skąd pamiętała te oczy. Takie samo spojrzenie odziedziczył syn kobiety – Shōto. „Mój mąż zamknął mnie w wieży bym nie mogła już nigdy nikogo skrzywdzić... Zostawiłam moje dzieci na pastwę jego wyroków. Nie potrafiłam ich ochronić."
„Pani jest zaginioną królową...? Matką Shōto?" Jasnowłosa przytaknęła w ciszy, zakrywając twarz swoimi dłońmi, jakby nie chcąc pokazać (h/c) włosej swojej słabości.
„Kiedy usłyszałam o tym, że masz zostać żoną mojego syna... Byłam przerażona. Nie chciałam, żeby ktoś musiał przeżywać tak wielką tyranię mojego męża. A ty, jako zwykła dziewczyna z aranżowanego małżeństwa... Odcięliby cię od głosu, musiałabyś słuchać każdego polecenia, nie mogłabyś wyrażać swojej opinii. Dlatego poprosiłam Shōto, aby obiecał, że jeśli kiedykolwiek dojdzie do takiego małżeństwa to zajmie się tobą." Wyznała, wpatrując się w oddalony zamek, znad którego powoli zaczął wyłaniać się księżyc w pełni. „Skrzywdził mnie na tak wiele sposobów... Odebrał dzieci, stosował przemoc czasem nawet zamykał w komnacie na kilkanaście dni... Nie mogłam pozwolić, by Endeavor skrzywdził kolejną niewinną dziewczynę."
„Rei-san... To nie twoja wina, nie byłaś w stanie wytrzymać tego psychicznie."(Y/N) nie mogła uwierzyć w to co się działo. Nie dość, że odnalazła 'zaginioną' królową to do tego poznała jej tragiczną genezę oraz prawdziwe oblicze potężnego władcy. Był bezwzględny, egocentryczny oraz apodyktyczny. Nie zawahał się podnieść ręki na bezbronną kobietę oraz własne dzieci.
„Ale teraz wiem jak bardzo się pomyliłam, sądząc, że chciał zrobić ci krzywdę." Zielarka zamrugała kilkukrotnie, nie potrafiąc zrozumieć o czym mówi. „Nigdy w życiu nie pozwoliłby skrzywdzić jej dziecka. Chciał cię tylko chronić przed nieuczciwym osądem jaki spotkał twoją matkę, upewnić się, że nic co z nią związane nie zazna żadnej krzywdy."
„Dlaczego akurat moja matka była tak ważna? Rozumiem, pokochał ją, ale dlaczego?"
„(L/N) była pierwszą osobą, która odważyła się odmówić jego propozycji oświadczyn. Powiedziała mu wtedy, że ma swoje własne marzenia i nie widzi się u boku kogoś kto zamknie ją w miejscu. Był rozwścieczony, ale z czasem zrozumiał, że zakochał się w tej upartej dziewczynie. Mimo tego, nie udało mu się pozyskać jej dla siebie... Pokochał ją tak bardzo, że potrafił wypuścić ze swoich ramion i pozwolić na własne życie. Oczywiście był jej najserdeczniejszym przyjacielem, którego często odwiedzała." Wytłumaczyła kobieta, a (h/c) włosa nie mogła powstrzymać się w zauważeniu podobieństwa między ich relacjami, a jej własnymi w stosunku do młodego księcia. „Ale gdy nie zdołał obronić jej przed obliczem sądu, wpadł w szał. Przestał z kimkolwiek rozmawiać, zamknął się w środku, a złość wyładowywał na najbliższych. Chciał, aby Shōto osiągną coś czego on sam nie mógł – by miał swoją (L/N)."
„Co tu robisz, wariatko?!" Obie kobiety zwróciły się w stronę donośnego głosu, który należał do majestatycznego władcy. Mężczyzna wszedł do środka pomieszczenia obdarowując je rozgniewanym spojrzeniem. „Miałaś przywrócić tę ruinę do użytku, nie spraszać psychopatów." „Już wraca-„
„Nie." (e/c) oka wstała z miejsca, ustawiając się tuż przed zaskoczoną kobietą. Jej przeszywające spojrzenie mierzyło się z podniosłymi ślepiami mężczyzny. „Czemu to robisz? Rei się ciebie boi!"
„Taka gówniara jak ty, nigdy nie zrozumie co znaczy poświęcenie."
„Poświęceniem można nazwać osobiste wyrzeczenia, to co robisz jest zwykłym znęcaniem się nad Bogu ducha winnymi członkami twojej własnej rodziny. Nie można poświęcać kogoś, by samemu się spełnić." Błękitne tęczówki nie odpuszczały. Walka na spojrzenia miała przesądzony z góry wynik, przynajmniej do pewnego momentu. „Moja matka nie mogłaby na to patrzeć."
„(Y-Y/N)...!" Zza pleców dziewczyny dało się słyszeć cichy szept białowłosej, która swoim przerażeniem chciała poinformować zielarkę o czułym punkcie, w który uderzyła.
„Stworzyła to miejsce byś mógł o niej pamiętać. Wiem, że wiedziała o swoim losie o wiele wcześniej niż ktokolwiek inny, dlatego nie mogłaby widzieć cię w takim stanie. Kiedy niszczysz wszystkie wartości, o których próbowała cię uczyć." Z jakiegoś powodu błękitne tęczówki powoli się załamywały. Nawet powiększająca się obręcz płomieni wokół głowy mężczyzny zdawał się mu nie przeszkadzać, gdy patrzył na scenę przednim.
'Enji, musisz widzieć więcej niż myślisz.'
W tym momencie wyglądała tak jak (L/N), którą znał wiele lat temu. Ten sam ton głosu, to samo łagodne, a zarazem stanowcze spojrzenie. Tak bardzo tęsknił za tą częścią swojego życia. A teraz, miał przed sobą córkę tej kobiety. Córkę, która broniła jego oficjalnej żony przed nim samym w ten sam sposób jak jej matka przed laty.
„Rei-san ma prawo, by być wolną osobą. Nie zrobiła niczego, czego nie żałowała. Choć to wszystko wydaje się być niemożliwe do zrozumienia... Chciałabym móc opiekować się tym miejscem, utrzymywać ja w dobrym stanie, żeby pamięć o moich rodzicach wciąż trwała. Proszę, pozwól mi na to, królu." Wyciągnięta w jego kierunku dłoń wzruszyła nim najbardziej.
On? Wielki Endeavor miał pozwolić tak młodej dziewczynie na rządzenie tą sytuacją? Mimo swojej niewiarygodnie wielkiej dumy, nie potrafił dłużej zaprzeczać samemu sobie. Była ostatnim co potrafiło przekazać dalej tę historię, nawet jeśli na siłę próbowałby ją zastąpić. Dlatego, po chwili wahania odwzajemnił uścisk dłoni zielarki. Nawet jeśli nie zmienił wyrazu twarzy, wreszcie poczuł ulgę spadającą z jego ramion. W końcu to nie jest kobieta, którą pokochał. To ktoś kogo tamta (L/N) kochała ponad życie. Dlatego wciąż musi kontynuować swoje zadanie i chronić ją.
„Nawet jeśli jesteś nieodpowiedzialnym, nieprzewidywalnym dzieciakiem, tylko ty zrobisz to porządnie." Odpowiedział, wreszcie pozwalając swojej surowej mimice się rozluźnić. Zwłaszcza, gdy przed jego oczami błyszczał tak dobrze znany wszystkim uśmiech.
„(Y/N)!" Oczy wszystkich zwróciły się w stronę wejścia do oranżerii, w którym stał różnowłosy książę, który wyglądał jakby dosłownie chwilę temu przebiegł najdłuższy w swoim życiu maraton.
„Shōto...!? Nic ci nie jest!?" Zielarka nie czekając ani chwili dłużej oderwała się od czerwonowłosego by ruszyć w stronę swojego przyjaciela. Nim zdążyła zrozumieć co się stało, została zamknięta w szczelnym uścisku młodego księcia.
Czując ogromne zawstydzenie tak otwartym aktem czułości, ukryła twarz w torsie chłopaka, jednak odwzajemniła jego akt. Gdy wreszcie zdołała się odsunąć, odgarnęła rozczochrane pasemka różnokolorowych włosów by móc w spokoju napawać się pięknymi tęczówkami należącymi do szlachcica.
„Martwiłem się o ciebie, kiedy Recovery Girl powiedziała mi, że jesteś w zamku-„
„Chwila, rozmawiałeś z sensei? Ale ona jest w naszej wiosce... Nie mów mi, że byłeś w moim mieście!?" (h/c) włosa nie mogła uwierzyć w to, że w końcu kilkunastu godzin pokonał tak długą trasę. W dodatku tylko, by się z nią spotkać. Czuła jak ciepło mimowolnie napływa do jej policzków.
„Nie mogłem cię spotkać na tyle długo, że to było najmniejszym problemem." Ah, ten uśmiech. Coś czego nie widywała często, dlatego też roztapiał jej serce za każdym razem gdy choćby na niego zerknęła.
„Ale po co to wszystko?" Nie rozumiała dlaczego oczekiwanie na odpowiedź na to pytanie, sprawiła, że jej serce kołatało jak szalone. Pewnie chciał po prostu dać znak, że żyje, prawda? Prawda?
„Ja... Chciałem cię zobaczyć. Wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale przez ten czas, który spędziliśmy razem stałaś się dla mnie kimś ważnym i nie jestem w stanie wyobrazić sobie mojej przyszłości bez ciebie u mojego boku." Jego słowa, choć z wierzchu wyważone i ostrożne, wyrażały tak wiele ciepła i troski. A wpatrując się w unikatowe tęczówki widziała to samo uczucie, którym sama go darzyła – miłość. „(Y/N), wiem, że nie chciałaś być zamknięta w zamku. Obiecuję ci, że wszystko czego sobie zażyczysz będzie moim priorytetem. Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić, nawet jeśli będę musiał poświęcić przy tym własne życie."
„S-shōto?!" (h/c) włosa nie miała pojęcia co robić, kiedy młody książę pochwycił jej dłonie w swoje uniemożliwiając odejście od niego choćby o krok.
„Czy pozwolisz mi odnowić nasze zaręczyny?"
W tym momencie, wszystkie światełka w umyśle dziewczyny zgasły. Nie z negatywnego powodu, a dzięki nadmiernie nagromadzonej radości. Gdy wreszcie wybudziła się ze swojego uśpienie, nie straciła ani chwili dłużej. Owinęła swoje ręce wokół szyi młodzieńca, by bez skrępowanie wpić się w jego usta, nie przejmując się dwiema parami oczu obserwującymi ten miłosny akt. Lekko zdezorientowany szlachcic bez zbędnej zwłoki odwzajemnił gest, zaciskając swój uścisk na jej sylwetce, upewniając się, że ten moment jest prawdziwym zdarzeniem, a nie wymysłem jego wyobraźni.
„Oczywiście, że tak!"
-------------------------------------------------------
Tłumy ludzi wiwatowały przed ogromnym balkonem wyczekując największej atrakcji ostatnich dziesięcioleci. Wszędzie w powietrzu latały różnego koloru płatki kwiatów pomieszane z unoszącymi się piosenkami. Dziś odbył się ślub młodej pary, przyszłego króla i królowej tego księstwa. Ten apel jest pierwszym, na którym mieszczanie oraz zaproszeni goście zobaczą młodą parę razem.
„Czy ten diadem jest konieczny, Fuyumi...? Cały czas spada mi z głowy." (h/c) włosa ciężko westchnęła, próbując utrzymać w miejscu bardzo drogą ozdobę, mówiącą o jej wysokiej pozycji.
„Musisz przyzwyczaić się do bycia prawdziwą królewną, (Y/N)! W końcu przed chwilą poślubiłaś przyszłego króla." Jasnowłosa zaśmiała się cicho, poprawiając ozdobiony wieloma kryształami diadem na głowie nowego członka swojej rodziny.
„Nie będę musiała codziennie nosić sukni, prawda?" Twarz zielarki zbledła kiedy ani Fuyumi, ani Rei nie miały zamiaru odpowiadać na jej pytanie. „Nie na to się zgadzałam...!"
„Jesteś szlachcianką tylko jeden dzień, a już chcesz mnie zostawić?" Lekarka obróciła głowę w stronę różnookiego, który wydawał się niezwykle rozbawiony całą zaistniałą sytuacją. Pomimo swojego oburzenie, przyjęła zaproponowaną przez księcia rękę.
„Shōto, wrobiłeś mnie w codzienne noszenie sukienek i koron. Po pierwszym tygodniu mogę to poważnie rozważyć- HMPF!?" Wszelkie profanacje oraz narzekania, które mogły opuścić usta kobiety zostały zatrzymane przez parę warg przylegających do jej własnych. (e/c) oczy powoli się zamknęły, oddając romantycznemu pocałunkowi.
„Nie pozwolę ci tak łatwo się znudzić." Z powodu nie zrozumiałych dla niej przyczyn, nie mogła powstrzymać wypływającego na jej twarz rumieńca. Jakim cudem ten chłopak zawsze wiedział co powiedzieć?!
Ich samotna bliskość została przerwana przez donośny głos króla zapowiadający ich wejście. Różnowłosy zacisnął swój uścisk na dłoni partnerki i razem wystąpili przed tłumy ludzi. Mieszczanie pokochali (Y/N) za jej dobre serce i to, że jako zwyczajna dziewczyna nie zapominała o swoich korzeniach. Każdego kogo spotkała na swojej drodze traktowała jak potencjalnego przyjaciela i nigdy nie odmawiała pomocy nikomu. Dlatego, gdy tylko ujawniła się zza mahoniowych wrót, podniosły się okrzyki radości i euforii. (e/c) tęczówki z radosnym spojrzeniem rozpoznawały znajome twarze, kierując swoje podziękowania za ich przybycie. Jej mąż z dumą obserwował jak (h/c) włosa powoli staje się najbardziej kochaną przez poddanych osobą, choć czasem czuł się przez to zazdrosny.
„Todoroki-(L/N) (Y/N), ładnie brzmi, prawda?" Natsuo zwrócił się do swojej siostry, która w tamtym momencie zajmowała się wycieraniem rzewnych łez. „Huh!? Płaczesz, Fuyumi!?"
„Nasz braciszek wreszcie dorósł!" Odpowiedziała między łkaniem, dumnym wręcz tonem głosu. Zaraz za nimi stała para królewska, która rządziła tronem. Ku zaskoczeniu czerwonowłosego króla, jasnowłosa stanęła obok niego. Ich relacje, choć nadal napięte i wypełnione żalem, powoli się poprawiały.
„Naprawmy to dla nich, ale też dla siebie, Enji." Wyszeptała jasnowłosa, powoli, jakby badając grunt, zaciskając swoja drobną dłoń na ręce niebieskookiego. Była gotowa na to, że ją odepchnie. Nawet na to, że użyje swojej mocy, by ją skrzywdzić.
Ku jej zaskoczeniu, król splótł ich palce.
I'M HERE!
1k obserwujących, trochę mnie to przeraża, ale nie zmienia faktu, że jestem pod ogromnym wrażeniem! Dziękuję każdemu kto postanowił na stałe zaobserwować mój profil!
Z tego powodu każda książka z BNHA otrzyma aktualizacje!
➤《pour a little bit of love.》bnha!various x chubby!reader x2 updates
➤ ||NEEDY|| BNHA SMUTS x1 update
Miłego dnia życzę!
@yurugina
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top