Bakugō Katsuki [爆豪勝己]|| Jedyna, którą chcę poślubić.

MUZYKA: Lauv - Breathe [Official Audio]

LINK: https://youtu.be/Tkc_9OPC20E

KANAŁ YOUTUBE: Lauv

11.11.2019

Ciekawskie (e/c) tęczówki, dokładnie przyglądały się małemu tobołkowi, który leżał na łóżku ich właścicielki. Sama (Y/N) upewniała się, że wszystkie potrzebne rzeczy znajdowały się w środku. Bandaże, maści, zioła, skórzane rękawice i maska. Każda z nich była niezbędna w miejscu, do którego się udaje. Przełykając strach oraz niepewność, założyła torbę na ramię i zeszła do głównej izby, słynnego na całe królestwo, zakładu medycznego.

„(Y/N)..." Zatrzymana przez ochrypły głos swojej mentorki, obróciła się od razu zostając zamkniętą w uścisku. Co prawda wysokość starszej kobiety pozwalała jej tylko na przytulenie bioder swej adeptki. „Nie musisz tego robić, to nie twoja walka."

„Recovery Girl, jeśli ja się tego nie podejmę, nikt inny tego nie zrobi." Młodsza lekarka odwzajemniła gest, nim skierowała się do ganku, sznurując swe podróżne buty.

„Epidemia, która spotkała te wioskę nie może rozprzestrzenić się dalej. Ta choroba dziesiątkuje wszystko na swojej drodze." Malowana siwizną głowa staruszki przytakiwała sama do siebie, gdy rozmyślała nad nieopisaną dotąd plagą, która nawiedziła wschodnie marchię ich kraju. „Pamiętaj-„

„Nie mogę mieć bezpośredniego kontaktu z ich krwią, żadnych ukłuć, skaleczeń czy nawet stanów zapalnych. Wczoraj miałam obdukcję." Rozprostowała swoje kości, stając przed zupełnie nowym wyzwaniem, którego nigdy wcześniej nie znała. „Wszystko będzie dobrze, wrócę za kilka tygodni z informacjami jak walczyć z tą plagą, sensei."

„Wierzę w Ciebie bardziej niż kogokolwiek na tym świecie, (Y/N). Wszyscy to robimy." Emerytka podeszła do drzwi, szeroko je otwierając. „Mimo tego, nie mogę pozwolić Ci na samotną podróż. On też się nie zgodził."

„Jesteś tępa czy opętana?! W sam środek epidemii bez nikogo! Też mi coś!"

(e/c) ślepia z nieukrywanym zdziwieniem wpatrywały się w jasnowłosego przyjaciela, który przed kilkoma miesiącami dzielił z nią podróż ku pokonaniu potężnego złoczyńcy. Teraz stał przed nią, jedną dłonią uspokajająco głaszcząc pysk Kirishimy, który z trudem mieścił się między okolicznymi budynkami w swojej smoczej formie.

„Katsuki...!?" Medyczka szybko zbiegła ze schodów prowadzących na ulice, by rzucić się przyjacielowi na szyję. Od czasu ich rozstania, niewiele słyszała o agresywnym blondynie. Z tego co było wiadome wrócił na wulkaniczne wzgórza z powrotem zajmując należne mu miejsce.

„Naprawdę masz problemy z głową, przeklęta kobieto." Choć jego szorstkie słowa mogły zrazić, bez zbędnych przedłużań owinął ręce wokół tali dziewczyny. „Lepiej, żeby twoja forma się poprawiła."

Nim zdążyła zapytać o czym mówił, znalazła się w powietrzu, by chwilę potem wylądować na grzbiecie ogromnego stworzenia, które wzbudzało nie małe zamieszanie w wiosce. Wszyscy z zachwytem oglądali jak zwierzę rozpościera majestatyczne skrzydła, nie raz większe od ich domu! Po chwiejnym, a także niezdarnym lądowaniu przywitał ją znajomy, zębiasty uśmiech łuskowatego przyjaciela.

„Kirishima, przystojny jak zawsze! A jakże męsko dziś wyglądasz!" Rozbawiona zielarka, energicznymi ruchami głaskała szorstkie łuski przy jego pysku chcąc pokazać jak bardzo tęskniła. „Katsuki nie znęcał się nad tobą, prawda?"

„Zostaw tego bezmózga w spokoju jeśli mamy tam kiedyś w ogóle dolecieć." Młody bohater zajął miejsce na grzbiecie, tuż za zielarką. Kładąc dłonie na jej biodrach upewnił się, że zajmuje wystarczająco bezpieczną pozycję do lotu.

„Bakugō, jeśli nie wróci w jednym kawałku, nigdy się nie zgodzę!" (h/c) włosa obróciła się w stronę nawołującej z ziemi staruszki, którą machała swoją laską we wszystkie strony nakreślając rozmaite wzory w powietrzu.

„Zgodę? Na co?" Szkarłatne tęczówki złagodniały, gdy zielarka spojrzała na niego z czystą nieświadomością w sytuacji. Ignorując jej pytania, poklepał smoczego przyjaciela po grzbiecie dając mu sygnał do odlotu. „Katsuki, odpowiedz mi!"

„Jeśli nie będziesz cicho, przysięgam na All Might'a, że skończysz w najbliższym jeziorze."

»»————-  ————-««

Było tak wiele pytań, które chciała zadać. Tak wiele odpowiedzi jakie chciała przy tym poznać. Co tu robił? Dlaczego teraz leci z nią w centrum śmiertelnej choroby? Kto byłby na tyle głupi, by ryzykować swoim życiem dla ambicji kogoś innego? Spojrzała za siebie, sądząc, że była wystarczająco dyskretna. Jednak sekundę po obrocie jej głowy, czerwone tęczówki wpijały się w jej własne oczekując odpowiedzi na to nagłe zwrócenie uwagi.

„Już zmęczona? Dopiero minęliśmy połowę drogi, zielareczko." Jasnowłosy prychnął pod nosem, gdy jego towarzyszka przewróciła oczami na dziecinną odzywkę. Korzystając ze swobody, jaką niedawno wypracowała, obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, by być twarzą twarz z partnerem. „Hah? Już nie boisz się, że spadniesz? Jeden zły ruch i nie będziemy mieli czego zbierać."

„Ha ha, bardzo śmieszne, Katsuki." Instynktownie spojrzała w dół, przełykając resztki strachu gdy widziała oddalone o kilkaset metrów czubki drzew. „Dlaczego w ogóle zaprzątasz sobie tym głowę? Masz pojęcie, gdzie lecisz?"

„Wschód, mała wioska zaatakowana przez nieznaną chorobę, która wybija wszystko na swojej drodze. Coś jeszcze, czy nadal mam robić za informację turystyczną?" Wytłumaczył, obserwując z rozbawieniem zmieniającą się mimikę niższej kobiety.

„No właśnie! Nie powinno Cię tu być, a ty nawet mnie tam zabierasz, jak chcesz potem wrócić? Będę musiała zrobić obdukcję, przypisać maść i najlepiej, żebyś nie wchodził do wioski-„

„Oi, idiotko, ja zostaję tam z tobą. Dopóki nie zrobisz tego co musisz." Przerwał jej bez ogródek wypowiadając swoje prawdziwe intencje, fundując lekarce dodatkowo pstryczek w czoło. „Nie moja wina, że wybierasz sobie tak 'ekskluzywne' miejsca do pracy."

„Nie ma mowy, Katsuki."

Dźwięk jego imienia wybudził go z ukrytego, rozbawionego nastroju. Spojrzał na towarzyszkę z grymasem wymalowanym na twarzy, gdy (e/c) tęczówki patrzyły na niego z tą przyjemnie bolesną determinacją, którą od miesięcy adorował. Filigranowe dłonie kobiety, pocierały obolałe miejsce na jej czole, a usta zacisnęły się w cienką linię.

„To moja własne decyzja, jestem gotowa na wszystko co mnie tam czeka... Nawet jeśli to może być mój koniec, nie rozumiesz?" Jedna z dłoni dziewczyny, znalazła się na jego ramieniu, ostrożnie masując napięte mięśnie towarzysza podróży. „Ty masz całą karierę, ta choroba jest zbyt niezbadana, by Pro Hero mógł się z nią mierzyć. Tu potrzebny jest lekarz, nie heros."

„A ty myślisz, że ta gadka szmatka cokolwiek zmieni, prawda? Jesteś naiwna, jak zawsze." Szkarłatnooki prychnął pod nosem obserwując chmury, które unosiły się pod ich stopami. „To co robisz nie wpłynie na mnie. Podjąłem decyzję i nic tego nie zmieni, (Y/N). Zostaje obok, nie ważne jaką głupotę wymyślisz, żeby się mnie pozbyć."

„Możesz umrzeć w cierpieniach."

„Lepiej tak niż zakrztusić się miodem."

„Twoja kariera legnie w gruzach."

„Jeśli zasłynę z bycia pierwszym herosem, który zażegnał epidemię, będzie wręcz odwrotnie."

„A co jeśli nie dam rady ich wyleczyć?"

„Dasz, do cholery, zawsze sobie radzisz, (Y/N)." Jedna z dłoni mężczyzny przejechała przez bujne, blond loki na czubku jego głowy. Jednak szkarłatne ślepie były skupione na kobiecie przed nim, jakby chciał jej przekazać wszystkie ze swoich intencji. „Pamiętasz tego dziwaka Tomurę? Pokonałaś go, ba, nawet walczył z nami przeciwko zmutowanemu psychopacie – a wszystko dlatego, że go uścisnęłaś. A ta laska z długim językiem? Każdy prędzej, by ją zdeptał niż pocałował! Walczysz jak owca, ale tylko ty patrzysz na rzeczy jakby zawsze było w nich coś więcej. Ten fioletowy księciunio nawet mianował cię arystokratką, bo powiedziałaś mu co myślisz."

„Kastu-."

„Rzecz w tym, że jeśli nie ty to zrobisz, to nikt inny też im nie pomoże. Jestem o tym cholernie przekonany."

Zielarka był oszołomiona. Nigdy wcześniej nie usłyszała od nikogo tak wielu komplementów. Ostatnią osobą, która mogłaby je dać był jeźdźca smoków. A przynajmniej tak jej się zdawało. W tamtym momencie przypomniała sobie jak oddanym przyjacielem był jasnowłosy. Odrzuciła na bok gorycz braku wcześniejszego kontaktu. Teraz, gdy potrzebowała go najbardziej, był tuż obok niej. A ta myśl sprawiła, że serce (L/N) biło zdecydowanie szybciej niż do tej pory.

„Rany cięte w ostatnim czasie, które się nie zasklepiły? Stany zapalne?" Korzystając z bliskości jaką miała zaczęła badanie swojego towarzysza, by upewnić się, że nie ma ryzyka zakażenia nieznaną chorobą.

„Wreszcie możemy rozmawiać na poważnie, przeklęta kobieto."

Było niewiele rzeczy, na które Bakugō nie był przygotowany. Atak złoczyńców? Z palcem w nosie. Walki między smokami? Drobnostka. Dłonie (Y/N) powoli wędrujące wzdłuż jego torsu? Tu pojawiał się problem. Wiedział, że robiła to tylko by upewnić się, że jest wystarczająco zdrowy, by narażać się na potencjalna chorobę. Jednak coś w tak opiekuńczym dotyku sprawiało, że nie potrafił powstrzymać ochrypłego westchnięcia, które opuściło jego usta.

„Wszystko w porządku? Coś cię boli?" Zmartwione (e/c) tęczówki odbijały promienie słońca w ten cudowny sposób co kilka miesięcy wcześniej.

„Nah, bywało gorzej. Sprężaj się z tym, nie mamy całego dnia." Zielarka przytaknęła powracając do wcześniejszych oględzin, nie zważając na gęstniejące wokół nich powietrze.

Filigranowe palce przejeżdżały wśród licznych tatuaży, szukając jakiś zranień zamaskowanych ciemnym atramentem. Od pewnego czasu ciekawiła ją geneza wszystkich z nich. Czy były popularne z miejsca, z którego pochodził? Tak samo liczna biżuteria na zdobiąca jego tors. Nigdy nie zdejmował licznych naszyjników, wyłącznie gdy kładł się spać, zapewne by ich nie uszkodzić. Nie sądziła aby jego prawdziwym domem była wulkaniczna kraina. Nie miał tam żadnej rodziny, oprócz smoków, które tam zamieszkiwały. Była pewna, że jasnowłosy nie mógł być jednym jeźdźcą smoków na świecie.

„Nie chcę wam przeszkadzać, ale chyba zbliżamy się do celu. (Y/N), przygotuj się do lądowania." Z zamyślenia wyrwał ich głos znajomego czerwonołuska, który pyskiem wskazywał na okrytą mgłą wioskę, która nie wyglądała na zamieszkałą.

„Nie możesz iść z nami, Kirishima. Nie wiem jak ta choroba działa na ludzkie ciało, co dopiero na organizm pół smoka." Zielarka ponownie obróciła się, wracając do swojego ulubionego zajęcia – głaskania szorstkiego, ale ciepłego pysku przyjaciela. „Tamta polana wygląda dobrze."

„Ay, Ay, Kapitan (L/N)!"

Majestatyczne stworzenie złożyło swoje skrzydła, tym samym nurkując w dół. Gdy potężne łapy spotkały się z ziemią, (h/c) włosa poczuła jak śniadanie wraca jej do gardła czy wprawiła jasnowłosego za sobą w niemały śmiech. Odzwyczaiła się od przelotów na smoku.

„Uważajcie na siebie, będę w pobliżu. Jedno gwizdnięcie i będę tuż obok, pamiętaj (Y/N)." Przyjacielski smok, szturchnął zielarkę swoim ogromnym pyskiem, próbując wzmocnić ją na duchu. „Powodzenia."

Dwójka bohaterów obserwowała jak ich jaszczurzy towarzysz wznosi się w powietrze znikając nad szarymi chmurami, które zwiastowały nadchodzącą ulewę. (h/c) włosa sięgnęła do swojej torby wyjmując z nich dwa zestawy składające się z rękawiczek oraz maski na twarz.

„Załóż to, powinieneś pomyśleć też o koszuli..." Młoda lekarka nałożyła na siebie skórzane rękawiczki oraz maskę, przyzwyczajając się do bardziej ograniczonego oddechu, nim ruszyła w stronę opustoszałej wioski. „Idziesz czy nie, Katsuki?"

„Nie testuj mnie, kobieto!"

Wszystkie wesołe uśmiechy oraz wypełnione sarkazmem odzywki zamilkły, gdy stanęli w wejściu do miejscowości. W oddali słychać było jedynie jęki bólu zmieszane z duszącym kaszlem. (e/c) tęczówki z zmartwieniem przyglądały się ciemnej figurze wyłaniającej się zza gęstej jak wata cukrowa mgły. Tajemnicza osobowością okazał się być mężczyzna w czarnym płaszczu oraz masce zakrywającej połowę jego twarzy. Przedstawił się dwójce jako okoliczny lekarz, który jako jeden z nielicznych pozostał nietknięty zarazą.

»»————-  ————-««

Mijały dni, za nimi płynęły tygodnie. Nim się obejrzała spędziła cały miesiąc w dotkniętej tragedią wiosce. Tajemniczy, ale zarazem serdeczny lekarz pokazała zielarce jak obchodzić się z chorymi, by nie zaszkodzić samemu sobie. Podrzucił dziewczynie kilka przydatnych trików żartując, że jeśli on nie wyjdzie z tego cały, (h/c) włosa będzie kontynuowała jego nauki.

„Jego czoło płonie jakby, ktoś położył na nim wrzący węgiel, (L/N). Jedyne co możemy zrobić to go schłodzić i ulżyć w bólu." Mężczyzna przyłożył do czoła pacjenta, nasączoną zimną woda chustę w ciszy znosząc jęk pełen agonii wypływający z ust pokrzywdzonego. „Każdy dotyk sprawia mu ból... Żadnych śladów na skórze, ani na języku. To niszczy ich od środka."

„Może maść znieczulająca, choć odrobinę uśmierzy ból?" (h/c) włosa wyjęła z materiałowej torby drewniane pudełeczko, wypełnione zielonkawą, oleistą mazią. „Wiem, że pomaga na siniaki oraz rany cięte."

„Nie mamy nic do stracenia, a jeśli możemy uczynić jego ostatnie chwilę, choć odrobinę przyjemniejszymi, to nie powinniśmy zwlekać." Miejscowy lekarz wziął na siebie obowiązek dotykania chorych, chciał maksymalnie ograniczyć ryzyko zarażenia nowych przybytków. „Niesamowite, że jedyne co wiemy, to to, że rozprzestrzenia się przez kontakt z krwią czy korzystanie z nieodkażonych sprzętów."

„Musi być jakieś rozwiązanie... Coś co zakończy tę epidemię."

„Jeśli mam być szczery, jedyne co pozostało to modlitwa. Kiedyś, słyszałem o kwiecie, który potrafi powstrzymać wszystkie choroby, jakie zna ten świat. Sam widziałem go tylko raz na wystawie. Podobno wyleczył jedną szlachciankę przed nieuchronną śmiercią podczas porodu dziecka. Jednak, nikt nie widział go na oczy od lat, teraz to tylko legenda dla dzieci. Zniknęły tak tajemniczo jak się pojawiły."

„Jak wyglądał ten kwiat?" Zaciekawiona historią medyczka obróciła się w kierunku znajomego współpracownika, który po kilku sekundach grzebania w swojej torbie, wyjął małą oprawioną skóra książeczkę, przekartkowując ją. Po chwili pokazał w kierunku dziewczyny ilustrację pięknego, lilo-podobnego kwiatu, który wedle opisu miał świecić w ciemności oraz dawać słodki nektar, który stanowił płynne lekarstwo. „Niesamowite... Powinniśmy go poszukać! Jeśli uda nam się go znaleźć, może wreszcie zakończymy ten precedens..."

„Patrzenie na to z perspektywy osoby trzeciej bywa przytłaczające, jednak jeśli nie my, to kto dbałby o należyty pochówek tych nieszczęśników?" Słowa lekarza wydawały się być wypełnione brutlanością, jednak w czasie swojego pobytu zielarka zrozumiała jak bezsilnie musiał się czuć obserwując śmierć ludzi, z którymi kiedyś dzielił pogawędki oraz tych, których kochał. „Podaj mi, proszę, ostrze, muszę sprawdzić kolor krwi."

Zamknięta w swoim własnym świcie (Y/N), przytaknęła sięgając dłonią po nóż, który leżał na nocnym stoliku obok łoża pacjenta. Zacisnęła swoją dłoń, by chwilę potem jęknąć z bólu, gdy ostry metal przecinał jej skórę. W przerażeniu spojrzała na rozciętą rękawiczkę, z pod której wypływała ciemno bordowa krew.

„Szybko, musisz stąd wyjść. To ostrze nie było oczyszczone." Miejscowy medyk porzucił dotychczasowe zajęcie, owijając rękę wokół przestraszonej dziewczyny, by szybko wyprowadzić ją z pomieszczenia na zewnątrz.

„(Y/N), CO DO-... J-jak...!?" Jasnowłoswy spojrzał na stróżkę krwi spływająca z dłoni swojej towarzyszki, nim szybko owinął ją czystym materiałem, który został mu po opatrywaniu reszty chorych.

„J-ja nie popatrzyłam i złapałam za ostrze... Katsuki, ono nie było odkażone." Szkarłatne tęczówki zeszkliły się, w przerażeniu obserwował jak jasny materiał opatrunku nasiąka szkarłatną cieczą. „Musze tu zostać, nie mogę rozprzestrzeniać plagi, zabieraj się stąd jak najszybciej."

„Chyba sobie żartujesz, nie zostawię cię tu. Nie możesz być chora, to niemożliwe, (Y/N)." Doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo się myli. Był przerażony, tak samo jak dziewczyna. Wiedział, że ta wyprawa zakończy się niepowodzeniem, ale nigdy nie przypuszczałby, że ucierpi na tym (h/c) włosa.

„To nie czas na takie rozmowy. Musimy spalić te ubrania nim wyruszycie." Oboje obrócili się w stronę starszego mężczyzny, który ze zmarszczonymi brwiami wyjął z torby dziennik wręczając go szkarłatnookiemu. „Strona 54, ten kwiat. Znajdź go i podaj jej nektar do picia, nie zdążysz wrócić na czas jeśli polecisz sam. Choroba zabije ją w ciągu tygodnia."

„To ścierwo..." Zielarka oraz okoliczny medyk z ciekawością przyglądali się zmieniającej mimice blondyna, który rozpoznał kwiat bez problemu. „Jesteś pewny, że to pomoże?"

„Nie, ale nie masz wyboru jeśli (Y/N) ma mieć jakiekolwiek szansę."

»»————-  ————-««

Katsuki z bólem obserwował pogarszający się stan dziewczyny. Pierwszego dnia, zaczęła intensywnie kaszleć przez co, żadne z nich nie mogło zmrużyć oka choćby przez chwilę. Dzięki Bogu łuski Kirishimy okazały się być na tyle silne, by ochronić go przed chorobą. W ciągu następnych dni zaatakowała ją gorączka, której nie potrafił obniżyć w żaden możliwy sposób. Jedyne o co błagał, to trochę więcej czasu. Ten mistyczny kwiat, który opisywał mężczyzna z wioski miał swe źródło w jego prawdziwym domu. Nie w wulkanicznej krainie, nie w Akademii Rycerskiej. Nie miał bladego pojęcia jak wytłumacz swoje nagłe przybycie, w dodatku z kimś obcym, ale teraz konsekwencje jego czynów były najmniejszym problemem.

„Jak się czujesz?" Zapytał, upewniając się, że (h/c) włosa jest ułożona w wygodnej pozycji, która maksymalnie ograniczy cierpienie. Przymrużone, (e/c) tęczówki spoglądały na niego zmęczonym spojrzeniem. Była zbyt wyczerpana by choćby otworzyć usta. „Nic nie mów, gorzej niż wczoraj."

Tak bardzo chciał zachować spokój, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i powinna przestać się mazać. Ale po raz pierwszy widział tę silną i pogodną dziewczynę w takiej rozsypce. Ta choroba zabijała ją od środka, robiła coś czego nie potrafił zrobić zmutowany złoczyńca władający nieskończoną ilością mocy. I to sprawiło, że nieustraszony Bakugō Katsuki był przerażony. Nie chciał stracić kogoś, kto stał się tak ważny w jego życiu. Obiecał tej cholernej Recovery Girl, że przyprowadzi ją w jednym kawałku! Inaczej... Inaczej nie będzie miał jej błogosławieństwa.

„To już niedaleko, musisz wytrzymać, przeklęta kobieto."

Za każdym razem, gdy zasypiała bał się, że nie obudzi się już nigdy więcej. Czuwał przy śpiącej sylwetce kobiety, póki sam nie opadał z sił. Był bezradny. W ciągu tych kilku, jakże tragicznych dni, zdał sobie sprawę, że nie może stać przy boku nikogo innego. Nie chciał zostać tu bez (Y/N), to nie miałoby dłuższego sensu.

„Jesteśmy na miejscu, Katsuki. Przytrzymaj ją dla pewności." Oznajmił Kirishima, który w trakcie całej drogi także nie zamienił wielu słów, a na pewno nie były one wypełnione jego zwykłą pogodą ducha oraz entuzjazmem.

Przytakując na słowa towarzysza, jasnowłosy owinął ramiona wokół wyczuwalnie smuklejszej sylwetki wybranki, wyczuwając z ulgą słabe bicie jej serca. Błagał w duchu by wytrzymała jeszcze chwilę, gdy tylko dotrze do domu od razu zażąda tego pierdolonego kwiatka. Znajome, elektryzujące uczucie przeszło przez jego ciało, gdy przekroczyli ochronną barierę. Nie zwracał uwagi na żywe miasteczko oraz wznoszące się w powietrzu różnokolorowe bestię, teraz pragnął tylko dostać się do swojego azylu. Nie zajęło to długo nim, wylądowali na dziedzińcu pałacu wykutego w skale. Wieść o jego przybyciu szybko się rozniosła, dlatego nie musiał czekać na przybycie służby.

„Panicz Bakugō przybył! Przygotujcie ciepłą kąpiel oraz powiadomcie Króla i Królow- A CÓŻ TO?!" Jedna ze służących wycofała się w przerażeniu po zobaczeniu obcej kobiety w ramionach ich księcia.

Jasnowłosy nie mógł przejmować się mniej tym co szeptały nieznaczące służki. Teraz najważniejsza była (Y/N). Dlatego nie zważając na poruszenie jakie wywoływał, przedostawał się przez pałacowe komnaty w zatrważającej prędkości zostawiając za sobą mnóstwo zszokowanych ludzi.

„OI KATSUKI, TY GÓWNIARZU NIE MOŻESZ TAK TRAKTOWAĆ-..." Kobieta, której dłonie zdobiły kremowe łuski zatrzymała się w połowie wypowiedzi, wstając z tronu u boku swojego męża. „Dlaczego przywiozłeś tu obcą? To (L/N) (Y/N), prawda? Wszyscy podróżni o niej mówią!"

„Gdzie jest ten chwast, który dajesz rannym smokom." Nie zadał pytania, po prostu wypowiedział te słowa, ciężko dysząc, wyczerpany całym tym wydarzeniem.

Mitsuki normalnie w tym momencie zatrzymałaby się, by w spokoju nawrzeszczeć na swojego rozwydrzonego pierworodnego, ale widząc bladą dziewczynę w jego ramionach ruszyła w stronę swojej komnaty.

„Połóż ją na łóżku, bachorze." Jasnowłosa zdjęła klosz z nad pojedynczego kwiatu, który wyglądem i opisem idealnie pasował do przypisywanego, mistycznego lekarstwa. „Na szczęście ma nektar."

Wyważonym ruchem otworzyła usta dziewczyny, pochylając kielich kwiatu, sprawiając, ze kilka kropel złotego płynu spłynęło wprost do ust (h/c) włosej. Katsuki z ulgą stwierdził, że puls dziewczyny wciąż ma się dobrze, nim przykrył jej sylwetkę pościelą.

„Chodź, masz nam coś do wytłumaczenia. Poradzi sobie, zaraz przyślę Minę."

»»————-  ————-««

Kłujący ból głowy, wybudził (e/c) oką ze snu, który po raz pierwszy wydawał się tak zaspokajający. Nie rozumiała co się dzieje, dlaczego jej mięśnie są tak obolałe. Zebrała resztki sił by rozejrzeć się wokół siebie, by zobaczyć znajome złote tęczówki wpatrujące się w nią z uśmiechem.

„AH!" Wystraszona nagłą obecnością kogoś innego zielarka, niefortunnie zaplątała się w pościel, co za skutkowało upadkiem na podłogę. „Ouch..."

„Jesteś zabawniejsza niż myślałam, (L/N)-chan!" Różowowłosa z bananem na twarzy podała swojej towarzyszce rękę, którą ta bez przeciwwskazań przyjęła. „Mam nadzieję, że mnie pamiętasz! Ashido Mina, z obozu treningowego, wiesz tego ze złoczyńcami i takie tam."

„Jak mogłabym zapomnieć..." Wymamrotała zielarka, ocierając swoje obolałe plecy, nim zwróciła się w stronę znajomej twarzy. „Ale gdzie my jesteśmy, Ashido-san? Nie pamiętam praktycznie nic..."

„Mitsuki-sama powiedziała mi o twojej sytuacji, dlatego przyniosłam ci coś na ząb zanim, spotkasz się z parą królewską." (h/c) włosa prawie zadławiła się słysząc wzmiankę o prawdziwej rodzinie królewskiej. Czy umarła i wylądowała w jakieś alternatywnej rzeczywistości!? „Nie krępuj się!"

Pogodna różowowłosa podała swojej towarzyszce tacę z przeróżnymi smakołykami, części z nich nawet nie było jej dane kiedykolwiek zobaczyć, co dopiero spróbować. Onieśmielona tak ogromnym poczęstunkiem ograniczyła się wyłącznie do smacznie wyglądającego rogalika, nim obróciła się w kierunku dziewczyny czekając na jej opowieść.

„Wczoraj, w południe, Bakugō przywiózł cię do naszej stolicy, żeby wyleczyć cię z tej przedziwnej epidemii. Jak na moje naprawdę wyglądało to poważnie, byłaś cała blada, a twoje czoło płonęło jak ognik!" Wesoła dziewczyna intensywnie gestykulowała przy każdej swojej wypowiedzi, chcąc dodać jej jak najwięcej wigoru i życia. „Niestety przez to złamał wiele praw, które obwieściła starszyzna."

„Praw? Starszyzna? O czym ty mówisz? Co to za miejsce?" Zagubiona w natłoku informacji, (h/c) włosa, wytarła z podbródka okruszki pozostawione przez kruchy wypiek.

„Nigdy nie zastanawiało Cię, dlaczego tak rzadko widujemy smoki? Teraz jesteś w ukrytym królestwie, którego odwieczną tradycją jest tresowanie ich! A Bakugō jest pierworodnym synem obecnie panujących władców, czytaj następcą tronu. Pierwszym i jedynym!" Krótkowłosa wytłumaczyła znajomej zielarce prawdziwe oblicze sytuacji, gdy ta powolnie przeżuwała kawałek pieczywa jakby analizując informacje, które jej powiedziano.

„Katsuki... Następcą tronu...? HUH!?"

„Szokujące prawda?" Obie dziewczyny obróciły głowy w stronę trzeciego kobiecego głosu, który pojawił się w komnacie.

Oczom lekarki ukazała się przepiękna kobieta, której wygląd od razu wskazywał na pokrewieństwo z agresywnym blondynem. Jasne loki, ułożone w chaotyczny sposób oraz czerwone, krwiste ślepia wskazywały na bliskie więzy rodzinne z Bakugō. Kobieta uśmiechnęła się lekko, nim skinęła w stronę Miny, która ukłoniła się i po pożegnaniu wyszła z pomieszczenia.

„Więc ty jesteś tą słynną (L/N), o której tak wiele słyszeliśmy. Twoje osiągnięcia przyczyniły się do zbudowania czegoś, co było praktycznie nie osiągalne. Chodź ze mną, chciałabym z tobą porozmawiać." (h/c) włosa przytaknęła, przełykając resztki strachu jakie miała. Aura kobiety była wręcz przytłaczająca... Ale nie czuła się źle przy jej boku.

Królowa prowadziła przybyszkę wzdłuż korytarzy obwieszonych różnorakimi ozdobami oraz portretami. Na każdym z nich widniała osoba o niezwykle podobnych rysach co ona, czy przyjaciel zielarki. A obok każdego z nich stała osoba, której dłonie pokrywały różnokolorowe łuski, takie jak na rękach Kirishimy, czy Mitsuki.

„Niektórzy nazywają to klątwą, ale każdy potomek naszego rodu ma jasne blond włosy oraz krwiście czerwone oczy, ten gówniarz nie był wyjątkiem." Starsza kobieta westchnęła ciężko, przyglądając się wizerunkowi swojego syna, obok, którego stał Kirishima. „Wiem, ze jesteś przytłoczona tym wszystkim i nie masz pojęcia co się dzieje."

„Ja... Nie do końca rozumiem... Mina powiedziała, że to miejsce jest ukryte, ale skoro Wasza Wysokość panuje w tym królestwie i żyją tu smoki... Dlaczego?" (Y/N) przyglądała się nowopoznanej kobiecie, na której torsie spoczywały naszyjniki bliźniaczo podobne do tych, które nosił jej przyjaciel.

„Cóż za nietypowe pytanie!" Kobieta uśmiechnęła się pogodnie ukazując szereg białych jak śnieg zębów. „Skoro naszymi przyjaciółmi są smoki to powinniśmy rządzić światem i go sobie podporządkować – tak pomyśli każda osoba, która nigdy nie miała styczności z naszą kulturą."

Jasnowłosa kontynuowała swoją podróż wzdłuż korytarzy, a młoda medyczka podążała za nią, starając się zrozumieć przesłanie płynące z opowieści władczyni.

„Wiele wieków temu tak właśnie było, nie ukrywaliśmy się, pokazywaliśmy światu, że tresujemy smoki. Jednak nie każdy był w stanie to zrobić, tylko nasz lud był w stanie stworzyć więź z tymi mistycznymi stworzeniami. Niestety, tam gdzie raj i beztroska, zawsze pojawia się ziarenko goryczy, które rośnie po to, by zniszczyć sielankę." Mitsuki, zatrzymała się przy jednym z okien wskazując skinieniem głowy by (h/c) włosa przez nie wyjrzała. Przed (e/c) oczami ukazał się widok skalnego miasteczka oraz jego mieszkańców, którzy zajmowali się swoimi sprawami. Jednak między nimi latały różnokolorowe smoki w swoich gadzich lub ludzkich postaciach. Traktowani jak zwykli członkowie społeczeństwa. „Ludzie zapragnęli zagarnąć naszych braci dla siebie, jako egzotyczny i drogi towar dla otyłych pożal się Boże monarchów. Z tego powodu wybuchały wojny, ginęli zarówno ich jak i nasi ludzie, smoki praktycznie nigdy nie traciły życia. A musisz wiedzieć, (Y/N), że gdy smok poczuje więź ze swoim jeźdźcą, nie odstąpi go aż do śmierci. Przez te mroczne czasy, one nie walczyły dla obrony siebie, one chciały ochronić swoich braci."

„Dlatego wybraliście ukrycie się tutaj... Żeby chronić siebie nawzajem." Trudno było jej w to uwierzyć, ale powoli rozumiała ideologię za tym posunięciem.

„Czasem zapominamy jak ważne jest dla nas uczucie. Moi przodkowie byli gotowi poświęcić swoją wolność, by chronić tych, których kochają podpisując pakt z czarnoksiężnikiem, który obiecał stworzyć osłonę nie do przebicia i odnalezienia. Od wieków żyjemy tutaj i szkolimy naszych braci. Tutaj się rodzą i tutaj też umierają." Oznajmiła jasnowłosa, z delikatnym uśmiechem przyglądając się szczęśliwym mieszkańcom. „Ale mój syn, musiał być wyjątkowy. Nie dość, że oswoił smoka w wieku czterech lat, to dodatkowo zażyczył sobie wyjścia z naszego domu. Był głodny świata, tego co czeka go po drugiej stronie. Powiedział mi, że nigdy tu nie wróci... Ale to zrobił, dla ciebie."

„Dlaczego miałby nie wracać? To jego dom." Zaskoczona opowieścią dziewczyna nie potrafiła zamknąć swoich ust, słowa sama je opuszczały.

„Chciał móc pokazać ludziom, że to przez nich smoki już nigdy nie będą mogły znaleźć spokoju. Ze lata bolesnej historii odbiły swe piętno... Ale zakochał się w tamtym świecie, tak opisywał to w ostatnim liście." Królowa obróciła się w stronę młodszej towarzyszki, łapiąc za jej podbródek, by z bliska przyjrzeć się błyszczącym, (e/c) oczom. „Zakochał się w tobie, (Y/N). W życiu nie słyszałam, aby zapamiętał choćby imię jakiejś kandydatki na żonę, a twoje niezmiennie pojawiało się w jego wiadomościach. Jesteś tą jedyną, teraz mogę zobaczyć dlaczego."

„H-huh...!?"

W życiu nie sądziła, że usłyszy takie wyznanie z ust zupełnie obcej kobiety, która tym samym będzie matką Bakugō. Coś w jej sercu mówiło, że wreszcie doczekała się momentu, gdy jej uczucie zostanie odwzajemnione i nie będzie musiała go tłumić. Moment, w którym blondyn skradł jej pierwszy pocałunek zapoczątkował zupełnie nieznane uczucie, na które nie była przygotowana. A teraz, słysząc te magiczne słowa, miała ochotę rzucić mu się na szyję i samodzielnie zainicjować ten gest. Chciała go zobaczyć... Musiała go zobaczyć.

„Teraz zapewne dostaje kazanie od swojego ojca. To chyba jedyna osoba, której słucha w tym całym królestwie..." Westchnęła ciężko, starając się nie pokazać swojego poirytowania całą sytuacją. „Przyprowadzając cię tu złamał najważniejszy zakaz – nigdy, w żadnym przypadku, nie sprowadzaj obcych."

„Ale zrobił to tylko by mnie uratować, inaczej nie byłabym tu teraz... To moja wina, nie jego!" Królowa zaśmiała się radośnie, mierzwiąc (h/c) włosą czuprynę, której właścicielka lekko zmarszczyła brwi. „Chcę przyjąć karę za niego!"

„Jest jeden sposób, żebyś mogła wyciągnąć go z tego bagna, kochanie. Musisz za niego wyjść."

Intensywna czerwień wpłynęła na twarz młodej zielarki, gdy jej serce pobudziło swoją pracę do niezwykłych obrotów. Zostać małżonką Bakugō... To było coś... Pragnęła go zobaczyć i wyjaśnić tę całą sytuację, bardzo, bardzo chciała spojrzeć w te szkarłatne tęczówki i zobaczyć w nich to co do tej pory pomijała. Jasnowłosa władczyni wyczuwając pragnienia swojej towarzyszki zrobiła kilka kroków, uchylając drzwi do Sali tronowej, w której znajdował się Katsuki stojący przed obliczem swego ojca.

„Złamałeś najświętsze z naszych praw, synu. Nie mogę Ci tego odpuścić, już nie raz naginałeś zasady, ale teraz jestem niezwykle poruszony tym co zrobiłeś. Dlaczego? Twoja przyjaciółka, nawet pomimo jej stanu-„

„Do cholery, nie mogłem dać jej umrzeć!" Warknął cicho, podnosząc ton przy ostatnim momencie swojej wypowiedzi. „Zrozum, (Y/N) nie mogła odejść, nie w taki sposób. Ta przeklęta baba nie jest jakimś losowym pachołkiem, ona nigdy w życiu nie wyrządzi smokowi krzywdy. Uwielbia Kirishimę! Pierwsza rzuciłaby się do ratowania ich, gdyby cokolwiek wyszło na światło dzienne, nie możesz jej tu uwięzić!"

„Katsuki, czego ode mnie oczekujesz? Mam puścić te dziewczynę wolno, ciebie ukarać i ryzykować, że świat dowie się o naszym sekrecie? Pamiętam doskonale jak bardzo nienawidziłeś ludzi za to co zrobili naszym przodkom, teraz zmieniłeś się o sto osiemdziesiąt stopni." Ciemnowłosy mężczyzna oparł głowę na jednej ze swoich dłoni, marszcząc przy tym brwi.

„To ostatnia osoba, która zrobiłaby coś takiego. Prędzej ty wydałbyś nasz sekret. Zielareczka jest naiwna i głupia, ale nigdy nie zrobi niczego co mogłoby skrzywdzić jej najbliższych. Ona jest wyjątkowym człowiekiem, lepszym niż ja. W życiu nie patrzyła na nikogo z góry." Zatrzymał się na moment biorąc oddech. (e/c) tęczówki zeszkliły się delikatnie, gdy słuchała wszystkich komplementów jakie jej prawił. „Dlatego musimy pozwolić jej odejść, ona ma marzenia do zrealizowania i jestem gotowy zostać tutaj, z wami, jeśli dzięki temu będzie mogła to zrobić."

„Katsuki, czy ty zakochałeś się w tej dziewczynie? W (L/N) (Y/N)?"

„...Tak, jak nigdy dotąd."

(h/c) włosa nie potrzebowała nic więcej. Wbrew wskazaniom Mitsuki, otworzyła drzwi do pomieszczenia. Ku zdziwieniu jasnowłosego, owinęła ręce wokół jego szyi gdy z impetem runęli na podłogę. Słone łzy spływały wzdłuż rumianej od zawstydzenia twarzy zielarki.

„Jesteś tak wielkim idiotą Katsuki... Jak miałabym stąd odejść bez ciebie?" Nim miał szansę odpowiedzieć, złączyła ich usta, nie zwracając uwagi na łapiące dech pokojówki, które także nie mogły przepuścić tak wielkiej nowinie. Szkarłatnooki pochwycił twarz dziewczyny, zmuszając do głębszego pocałunku, gdy wreszcie zrozumiał co tak naprawdę się stało.

(Y/N) go kocha, chce przy nim zostać.

„Naprawdę jesteś przeklęta..." Wyszeptał nabierając tchu, gdy przykładał swoje czoło do jej. Czerwone tęczówki wpatrywały się w (e/c) odpowiedniki z tak głębokim uczuciem, że mogła przysiąc, iż roztopi się na miejscu. „Ale nie chciałbym mieć innej żony."

„Czy to oznacza, że mi się oświadczasz?"

„Błyskotliwa jak zawsze, mam wysłać pisemne zaproszenie czy co?"

„Kocham Cię, Katsuki."

»»————-  ————-««

Kolorowe szaty na jej ramionach wydawały się być niezwykle ocieplające, choć tak naprawdę były cieniutkie jak kartka papieru. W życiu nie przypuszczałaby, że weźmie ślub w tak egzotycznej kreacji. To coś czego nigdy nie widziała, ale była wdzięczna, że ten magiczny czas spędziła u boku swojego wybranka, który nie był aż tak zachwycony doborem kreacji. Wszyscy najwyżsi dygnitarze, mieszkańcy oraz starzy przyjaciele świętowali ślub dwójki herosów, który oficjalnie stali się przyszłą parą królewską. Cały dzień spędzili na tańcu, przyjmowaniu drogich prezentów oraz gratulacji od różnorakich możnych, a także na udzielaniu audiencji przyszłym poddanym. W całym tym zgiełku, nie mieli czasu by samodzielnie napawać się swoją obecnością. Dlatego można sobie wyobrazić jak wielką ulgę odczuwała (Y/N), gdy wreszcie została odprowadzona do swojego pokoju przez półpijaną Ashido.

„Co za dzień... Jestem mężatką, huh..." Zdejmując charakterystyczny kapelusz ze swojej głowy, odłożyła go na komodę. Gdy to robiła, nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy do jej wizji wkradła się złota obrączka na palcu. „Ciekawe ile będą go jeszcze trzymać..."

„Stanowczo za długo." Podskoczyła przestraszona, słysząc za sobą pięknie znajomy głos. Gdy obróciła się na pięcie, natychmiast została zamknięta między komodą, a sylwetką swojego wybranka. „Ci imbecyle nie mają pojęcia co oznacza dystans."

„Jak widać ty też niewiele o nim wiesz, Katsuki." Zaśmiała się cicho, owijając ręce wokół szyi swojego partnera, składając słodki pocałunek na jego nosie, przez co jasnowłosy zmarszczył brwi. „Przynajmniej bawiłeś się dobrze, prawda?"

„Huh? Bawiłem?! Musiałem wysłuchiwać spróchniałych dziadów gadających o 'przyszłości krainy', których to nie obchodziło, tylko chcieli mi się podlizać, wielkie mi co." Przykładając swoje czoło do czoła ukochanej napawał się słodkim zapachem jej skóry, który nigdy nie opuścił jego pamięci.

„Nie bądź taki, dzięki tym 'dziadom' udało nam się dostarczyć serum do tamtej wioski. Uratowałeś tych ludzi." Korzystając z okazji, zaczęła bawić się jasnymi lokami ukochanego błogo badając ich niespodziewanie miękką strukturę. „Jesteś bohaterem, Bakugō. Moim bohaterem."

„Pff, powiedziała Bakugō (Y/N). Nie zapominaj, teraz masz tytuł." Prychnął pod nosem, pozwalając dziewczynie na poczucie ciepłego oddechu na ustach. „A teraz jest coś, co obiecałaś mi kilkanaście miesięcy temu..."

„Obiecałam...?" Wyszeptała bez głośnie, gdy usta jasnowłosego powoli przesuwały się w dół jej szyi, całując nietknięte terytorium.

„Taka bliskość jest przeznaczona tylko dla twojego męża." Z tymi słowami wpił się w jej usta, jakby nigdy wcześniej nie miał okazji tego zrobić. Zawstydzona nagłym wspomnieniem (h/c) włosa, odwzajemniła gest powoli oddając się przewodnictwu ukochanego, który po raz pierwszy zdawał się opanowywać swoje agresywne zapędy.

Gdy (e/c) oka nie zwracała dłużej uwagi na jego działania, wolną ręką sięgnął do pojedynczej świecy rozświetlającej całe pomieszczenie, by bez trudu ją zgasić. Wszystkie oczy, skupione na oknie książęcej sypialni odwróciły się, pozostawiając dwójkę zakochanych samym sobie. W końcu ktoś musi kontynuować ród, nieprawdaż? 

KOLEJNE, TAK WYCZEKIWANE ZAKOŃCZENIE!

Powiem wprost, miałam napisane połowę zakończeń, ale bardzo chciałąm iść w miarę chronologicznie z postaciami. A za to, że tak kocham Bakugō, nie potrafiłam sie zmusić do napisania mu byle jakiego zakończenia. Dziś naszła mnie 'wena' i napisałam je w całości, dlatego wstawiam je póki nie zaczęłam żałować! 

Pamiętajcie, mam też inne książki z BNHA, do których serdecznie zapraszam! 

Mam nadzieję, że się podobało! 

~Yurugina ʕ•ᴥ•ʔ

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top