R2

》Michael《

Agnes skierowała wzrok na słońce...

- Jedyne co widze, to tak jasne światło... - stwierdziła

- Coś wymyślimy... ale musimy ukryć to, że jesteśmy tu, żebyś ty z twojej czasoprzetrzeni mogła trawić do programu

- Masz plan?

- Na co? Jeśli chodzi o twój wzrok to chyba mam plan...

- Mogę cię o coś poprosić?

- Tak?

- Nie mogę cię zobaczyć oczami... ale mogę dotykiem?

- Chwilę temu...

- Ale mi chodzi nie tylko o twarz... chociaż od pasa w górę...

- Już się bałem, że w dół

- Chce poczuć Twoje serce...

- Dobrze. Żaden problem...

Zaprowadziłem ją do mojej sypialni i tam zdjąłem koszulkę.

- Proszę. - położyłem jej dłonie na swoich ramionach... rozumiałem ją. Stracila wzrok i teraz tylko tak może mnie zobaczyć...

W tym momencie nie robił na mnie wrażenia jej dotyk... w tym momencie to był jedynie jej wzrok...

》Agnes《

- Jesteś w stanie mi powiedzieć albo nakierować moje ręce na resztki ciemnej skóry?

- Tak... - przełożył moją dłoń na swoim nadgarstku - ale po co?

- Daj drugą rękę... 

》Michael《

Położyła moją dłoń na plamach ciemnej skóry

- Zamknij oczy...

- Ok, już - zamknąłem oczy

- Teraz postaraj się wyczuć gdzie jest inny kolor... - zaczęła jeździć moją dłonią po plamach

- Nie czuć

- Właśnie. Wszyscy jesteśmy tacy sami

- Jesteś cudowna... - spojrzałem na nią...

- Która godzina? - położyła dłonie na moich policzkach

- 19:45

- Możemy popływać? Od wypadku nie pływałam...

- Dobrze...

***

Pływaliśmy do jakiejś 22⁰⁰

Gdy mieliśmy iść spać Agnes przytuliła się do mnie

- Mike, masz sznurek?

- Po co ci? Porwiesz mnie?

- Nie mam jak, bo nie widzę... Chciałam przeciągnąć go od łóżka do drzwi łazienki, żeby tam trafić, bez budzenia cię

- Ja to zrobię...

- Dziękuję...

- A ty sobie usiądź... jutro postaram się zrealizować plan co do twojego wzroku.

- A jaki masz plan?

- Niespodzianka.

***

Kiedy ogarnąłem sprawę ze sznurkiem, usiadłem obok Agnes

- Jeden prowadzi do łazienki, drugi do mojej sypialni...

- Dziękuję... pójdę się umyć...

- Poczekaj... powiem Ci najpierw gdzie co jest...

***

Gdy się położyłem, nie mogłem zasnąć, a gdy w końcu mi się to udało, żałowałem...

"Miałem koncert... w pewnej chwili spojrzałem na rękę, w której trzymałem mikrofon... na moich oczach cały efekt bielactwa zniknął... tak jakbym cofnął się w czasie do piczątkąmów zespołu...

- Ile razy muszę ci przylać, żebyś zrozumiał?!- usłyszałem krzyk Josepha...

Odwróciłem się... zamachnął się, żeby mnie zdzielił pasem, ale..."

Zerwałem się...w drzwiach pokoju stała Agnes

- Mike... śpisz?

- Nie... co się stało?

- Przez to, że nie widzę, a jestem w nowym miejscu, w innych czasach, mam tak jakby halucynacje

- Zostań gdzie stoisz... - podszedłem do niej - zaniosę cię ..

Podniosłem ją i przeniosłem na moje łóżko.

- Jakie halucynacje?

- Tak jakby przebłyski świata w którym jesteśmy...

- Tak jakbyś przez sekundę widziała?

- Można to tak nazwać...

- Często?

- Nie wiem... kilka razy w ciągu dnia - "popatrzyła" na mnie

- Czyli będziesz tak cały czas kierować na mnie oczy, aż znów będziesz miała ten chwilowy powrót wzroku?

- Tak...

Nagle odskoczyła

- Co jest?

- Przez chwilę cię widziałam

- Aż tak źle wyglądam?

- Myślałam, że siedzisz trochę dalej.

- W twoich czasach, mieszkasz sama?

- Ojciec płaci za gosposię, żeby mi gotowała i sprzątała... sam nie może mi pomóc... jest businessmanem... ciągle w rozjazdach...

- A jeśli wrócimy do twoich czasów, spotkamy się z nim...

- To nie pomoże

- Daj mi skończyć... i zaprosiny go do moich czasów?

- Po co?

- Po to... - zatkałem jej usta pocałunkiem

- Nadal nie wiem po co...

- Kocham cię... i muszę zapytać... wyjdziesz za mnie?

》Agnes《

Jego pytanie mnie zszokowało... co on we mnie widział? W niewidomej, uzależnionej od niego dziewczynie z zupełnie innych czasów... ale z drugiej strony... mam szansę powstrzymać go przed przyjaźnią z ludźmi, którzy go wystawią...

- Tak... ale... nie zaburzy to czasoprzetrzeni?

- Już jest zaburzona, tym, że tu jesteś...zapłacę za tą operację, ty odzyskasz wzrok, a ja będę miał kogoś, kogo kocham

- Boję się tylko jednej rzeczy...

- Jakiej? Niedam mediom cię skrzywdzić...

- Jeśli ja z przed teleturnieju zobaczę, że jestem z tobą, nie będę chciała walczyć o odzyskanie wzroku...

- Weźmiemy ślub w twoich czasach, tam będziemy bezpieczni od spotkania z tobą z innych czasów.

- A jeśli ślub i związek sprawią, że będziesz żył gdy był teleturniej? Nie spotkam cię

- Damy sobie radę.

- Masz czerwoną piżamę?

- Znów miałaś nawrót wzroku?

- Tak, ale dłuższy... myślisz, że odzyskam wzrok?

- Może to był uraz podobny jak w przypadku śpiączki... tak jakby tylko twoje oczy były w śpiączce... rozumiesz?

- Tak... Znów...

- Zróbmy to na zasadzie burzy... licz, gdy zaczniesz widzieć... być może twoje oczy i mózg zdąrzyły się zregenerować i odzyskasz wzrok... Właściwie czemu przyszłaś?

- Przy tobie czuję się bezpieczniej...

- Czyli chcesz spać ze mną?

- Jesli się zgodzisz

- Chwilę temu powiedziałaś "Tak"... jesteś moją narzeczoną... kocham cię... śpij tu skarbie...

***

Następnego dnia rano, gdy tylko się obudziłam, poczułam, że Michael mnie przytula do siebie

- Dzień dobry skarbie... - pocałował mnie w szyję

- Dzień dobry... która godzina?

- Nie martw się tym... Teraz, liczysz się tylko ty... - obrócił mnie na plecy i złapał mnie za nadgarstki - nigdy w życiu nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić... - szepnął mi do ucha

- Co zamierasz teraz ze mną zrobić?

- Pozwole ci zobaczyć całego mnie. Dosłownie całego

- Niepotrzebuję do tego rąk, jeśli cię to interesuje...

- To co mam z nimi zrobić? - zapytał trzymając moje dłonie

- Co chcesz. I tak nie mam jak uciec, bo nie widzę

- Nieruszaj się... - zaczął mnie rozbierać - chyba, że wolisz czekać do ślubu

- Nie chcę czekać. Po raz cię kocham, po dwa... tobie ufam

Rozebrał najpierw mnie, a potem chyba sam się rozebrał...

- Masz jakieś życzenia? Fantazje? Generalanie jakie masz upodobania? - znów chwycił moje dłonie

- Nie mam żadnych... w sensie, nie mam doświadczenia...

- Nie powiesz mi, że...

- Tak Michael. Dobrze myślisz...

- Powiedziałym ci, żebyś patrzyła, ale zaliczyłbym wtopę...

- Zawsze mam ręce...

- Przesuń dłonie na moje plecy...

Posłuchałam go

- Teraz coraz niżej.... i stop. Teraz się nie stresuj... - powoli wszedł...

Zagryzłam wargę, aż poczułam w ustach krew

- Agnes, boli cię to? - zapytał

- Nie...pie-pierwszy raz z prawdziwym...

- Co znaczy 'z prawdziwym'? To w końcu to twój pierwszy raz czy nie?

- Wyjasnię ci później

- Ok...

***

W pewnym momencie znów miałam nawrót wzroku...


- Widzę cię Mike... Ja cię widzę...

- Kocham cię skarbie... wszystko będzie dobrze...

- Ja cię nadal widzę...

- To dobrze. To bardzo dobrze...

Zatkał mi usta pocałunkiem i docisnął moje dłonie do materaca...

Poczułam w sobie ciepły płyn

Michael oderwał się od moich ust

- Nadal mnie widzisz? - położył się obok mnie

- Nie wyraźnie, ale tak...

- Zabiorę Cię do twoich czasów

- Na tym ci zależało?! Na zaliczeniu mnie?!

- Czemu tak sądzisz?

- Co ma znaczyć to, że zabierzesz mnie do moich czasów? - rozpłakałam się, zawinęłam w jego kołdrę i pobiegłam do pokoju gdzie miałam spać...

Chciałam uciec. Uciec od niego. Miałam go za inną osobę. Za kogoś kto jest troskliwy, pomocny, życzliwy, szarmancki... A on? Wykorzystał, że jestem w nim zakochana, zaciągnął mnie do łóżka, a teraz chce mnie odstawić do moich czasów!

- Agnes! - wpadł do pokoju

- Czego?! Do czego teraz mnie wykorzystasz?! Co?! Żałuję, że nie wybrałam pieniędzy! Przynajmniej bym widziała!

- Ale właśnie o to mi chodzi.

- O co? Żeby mnie wykorzystać, bo nie widzę?!

- Żebyś odzyskała wzrok. Chcę cię zabrać do twoich czasów, żeby cię mogli operować. Ja za to zapłacę. Zależy mi na tobie. U was jest zwyczajnie lepsza medycyna.

- Przysięgasz?

- Na własny honor

Przytulilam się do niego i zaczęłam płakać w jego ramię

- Nie płacz maleństwo... - przytulił mnie - Nie płacz... nigdy bym cię nie wykorzystał do niczego...

- Przepraszam

- Za co?

- Za to, że powiedziałam, że żałuję, że nie wybrałam pieniędzy...

- Nie masz za co przepraszać... to ja powinienem odrazu sprecyzować, że chodzi mi o twój wzrok... aniołku, nie płacz...

- Znów tracę wzrok...

- Ćsiii... uspokój się...

Pomógł mi się uspokoić

- Już dobrze... już nie masz po co płakać...

- Ja cię widzę... jak?

- Nie denerwujesz się... twoja krew nie płynie tak szybko, więc twoje nerwy wzrokowe są w stanie pracować

- Czemu przebiegłeś tu nago?

- W domu jesteśmy sami. Na zewnątrz jest ochrona i to tyle... nie mam kogo się wstydzić

- Jeśli weźmiemy ślub w moich czasach to... myślisz, że gdzie będzie lepiej mieszkać?

- Nie wiem... tam gdzie będzie nam lepiej na dany moment...

- Co, jeśli zajdę w ciążę? To co z dzieckiem?

- Czemu pytasz?

- Bo trzeba będzie mu zrobić paszport

- Od kiedy w twoich czasach wynaleźli te podróże, to nie powstała jakaś zasada na takie sytuacje?

- Powstała... podwójna data urodzenia...ze strony ojca i ze strony matki... w przypadku ślubu jest podobnie... chodzi o kwestię prawną, żeby nie było, że ktoś wziął ślub z dzieckiem albo z trupem

- To my łapiemy się w obie kategorie... ty w moich czasach jesteś dzieckiem, a ja w twoich trupem...

- Właśnie po to wpisują obie daty...

- Mam pomysł

- Jaki?

- Po ślubie przeniesiemy się do XVIII wieku

- Po co?

- Tam nikt nas nie rozdzieli

- Rozdzieli... spalą mnie na stosie bo wzmą mnie za wiedźmę, tylko dlatego, że wiemy co się stanie ...

- Nie pozwolę im... spokojnie

- Możemy?

- Ale co?

- Ubrać się i w moich czasach załatwić tą operację

- Tak... myślisz, że mam po co wołać charakteryzatora?

- Masz... Od kiedy wynaleźli te podróże, to się nie ukryjesz

- Dobra... zanim załatwimy ten zabieg, wyjaśnisz mi co znaczyło 'z prawdziwym'?

- Tak...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top