Oneshot

'Jesteś w zakszocie tylko przez Vasqueza, nikogo innego i przyjmij to do wiadomości'

Te słowa odbijały się echem w moich brudnych od woskowiny uszu. Nie ma w tym nic niezwykłego, ponieważ jest to szczera prawda, więc dlaczego to tak boli? Westchnąłem podirytowany i po raz kolejny spojrzałem na swoje ubrudzone ręce.

Nic nie słyszałem, oprócz tych słów. Muzyka która mnie otaczała, nie pozwalała mi na spostrzeżenie czegokolwiek innego, oprócz tego cholernie bolącego zdania. Zagłuszała wszystko, co nie powinno dotrzeć do moich bębenków.

Sądziłem iż wyjście do arcade w pewien sposób pomoże mi się rozluźnić. Jednak napawało mnie to jeszcze większej ilości stresu. Sam nie wiem, czy to przez możliwość spotkania kogokolwiek z zakszotu, czy przez totalnie inny odległy powód. Jednak na razie siedziałem zgarbiony na krześle barowym, opierając się o jedną rękę i jak na ten czas nikogo z znanych mi ludzi nie spotkałem. Zirytowany ciągłymi myślami, wyjąłem telefon i słysząc cholernie dudniącą muzykę, próbowałem napisać smsa do mojego przyjaciela.. O którego tak na prawdę w tym wszystkim chodzi.

TY:
hej

Boże, siedzę w arcade i mi się cholernie nudzi

Wysłałem te dwie, krótkie wiadomości, po czym zmieniłem aplikację na aparat. Zrobiłem sobie szybkie zdjęcie, zauważając chwile później jak tragicznie wyglądam. Westchnąłem na ten fakt i nie myśląc o tym dłużej, wysłałem je do chłopaka.

TY:

*zdjęcie*

Vaskiiii

boże

Wiem że non stop marudzę

ale

tak cholernie mi ciebie brakuje

i ten czas bez ciebie to katorga

Zaśmiałem się cicho na swoje głupie wyznanie. Jestem wręcz pewny iż mężczyzna ma to w najwyższym poważaniu. Zaśmiałem się ponownie ponuro. Słysząc puste powiadomienie, spojrzałem ponownie w komórkę.

Vasqi <3:
Mam przyjechać?

Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Bo, tak na prawdę po co? 
Słowa Carbonary będą po tym tylko bardziej nabierać sensu, bo przecież gdyby nie Vasquez, nie byłbym w zakszocie, do którego się nawet nie nadaje. Mężczyzna zapoczątkował moje istnienie, a teraz jeszcze ma robić coś, bo mam jakieś głupie odchyły. To nie ma najmniejszego sensu. Nie odpowiedziałem na pytanie, pisząc kolejne bezsensowne wiadomości.

TY:

nigdy nie sądziłem, że życie będzie takie przewrotne

nie ważne

Ta muzyka mnie irytuje

Czemu tak głośno leci?

Nie można tego ściszyć?


Odłożyłem komórkę na blat i bezsilnie opadłem na własne ręce. Schowałem twarz w dłoniach, nie wiedząc nawet co robić. Ponieważ aktualnie wszystko straciło tak bardzo sens.
Ale przecież to tylko krótkie zdanie, więc czemu tak bardzo to przeżywam? Może dlatego, że jest to cholerna prawda? Ale nadal nie jest to nic wielkiego. Więc co? Są to tylko moje głupie wydzimisie?

Ewidentnie tak.

Parsknąłem cicho pod nosem, po czym jeszcze bardziej zanurzyłem twarz w swoich brudnych dłoniach. Usłyszałem kolejne powiadomienie, ale nawet nie miałem siły tego sprawdzić. Na prawdę, jedyne co teraz chciałem to zasnąć i obudzić się gdy mi przejdzie. Bo przecież, musi przejść, racja?

Westchnąłem po raz kolejny tego dnia. Odsłoniłem własną facjatę, po czym zablokowałem ekran telefonu. Nie spojrzałem na powiadomienie, nie miałem po co. Łapiąc za komórkę, wstałem ze stołka i obróciłem się pośpiesznie. Nie chciałem już tu być, po prostu. Słysząc zmieniającą się piosenkę na jakieś wolniejsze ścierwo, przyśpieszyłem. Cały parkiet był pełen ludzi, a ja im tylko zazdrościłem luzu który posiadają, ponieważ tylko to potrafiłem robić. Być zazdrosnym.
Inni nie musieli dostawać się do mafijnej grupy przez innego gościa i jego zapewniania, oni po prostu dołączali. I przez takowy fakt także byłem zazdrosny.

Przeszedłem kolejne kilka kroków i gdy już chciałem wychodzić z tego badziewnego lokalu, zatrzymała mnie ciepła ręka na ramieniu. Odwróciłem swój wzrok w tamtą stronę i podniosłem lewą brew. Widząc uśmiechniętego Vasqueza, przetarłem twarz po raz kolejny.

— Co tu robisz? — palnąłem beznamiętnie, będąc zirytowany zachowaniem chłopaka. Miał nie przyjeżdżać, więc co tu robi? Chociaż, racja. Kolejna rzecz którą potrafię robić na co dzień.. Być zirytowany z na prawdę bezsensownych powodów. Podobnie jak moje głupie marudzenie czy..

— Widzę, że jesteś jakiś nie w sosie — odparł, po czym obróciłem się do niego twarzą w twarz — Może zatańczymy? — zapytał z nutką nadziei w głosie, a ja mając już dość dzisiejszego dnia, tylko kiwnąłem głową. Leciała aktualnie ta wolna piosenka, a ja czułem, że nie przypadła mi do gustu. 

Spojrzałem kątem oka na nadal uśmiechniętego mężczyznę, po czym ruszyliśmy w stronę parkietu. Ponownie zacząłem zazdrościć coś drugiej osobie. On był.. szczęśliwy. A ja byłem wrakiem człowieka który istniał z przypadku. Dosłownie.

Czując ciepłe dłonie na swoich biodrach, posłałem wymowne spojrzenie mojemu towarzyszowi, jednak sam chwile później ułożyłem własne ręce na szyi brązowowłosego.

A gdyby na parkiet ktoś
Porwał ją choć raz
Zniknąłby cały świat
Gdy orkiestra gra..

Zanurzyłem własną głowę w zagłębienie szyi chłopaka, chcąc się z niewiadomych mi przyczyń rozpłakać..

Lecz ta melodia się skończy i tak..

Pierwsza łza wyleciała z mojego lewego oka, które szybko przetarłem. Byłem pewny iż mój towarzysz tego nie widział.

Tańcz ze mną
Niech ściany się kręcą

Posłałem zaszklony wzrok wyższemu, a ten zwrócił na mnie uwagę.

— Co się dzieje? — zapytał, a ja tylko wpatrywałem się w niego, słuchając dalej tej głupiej piosenki..

No tańcz
Ta melodia się skończy i tak

— Ta melodia się skończy i tak — powtórzyłem, a moje powieki zaczęły nabierać czerwonego koloru.

Tańcz ze mną
Sekundy pędzą

— Sekundy pędzą.. — ponownie powiedziałem krótki tekst piosenki

No tańcz
Potem powróci mój szary świat..

Wybuchłem niekontrolowanym płaczem, utożsamiając się w pewnym stopniu z tekstem piosenki. Bo przecież, szary świat powróci. Nie ważne na to, czy teraz będziemy tańczyć i wszystko wyda się idealne. Nie ważne czy dostane bezsensowne wsparcie od chłopaka. Nie zmieni to mojego beznamiętnego poglądu na świat. A on, pełen szarych kolorów i tak powróci.

[...]

— Co się dzieje? — słyszałem jak przez mgłę. Nie odpowiedziałem, wytarłem oczy rękawem bluzy którą miałem na sobie i po prostu odszedłem, wymijając starszego. Chwile później poczułem ponownie tą ciepłą dłoń, na swojej. Zatopiłem się w tym uczuciu, dalej bezsilnie słuchając wolnej melodii.

Zostałem otulony ciężkimi ramionami, a ja wtuliłem się w chłopaka jak w nic nie znaczącą przytulanke. Nie przejmując się ludźmi wokół nas, łkałem w górny ubiór chłopaka, czując jak jego odzież staje się mokra.

— Potem powróci mój szary świat — mruknąłem dziwnym głosem, przez zatkany nos. Nie zauważyłem gdy zostałem podniesiony bez żadnej wcześniejszej uwagi. Zdezorientowany oplotłem pas chłopaka własnymi nogami, wtulając się w jego bark. Na prawdę potrzebowałem teraz uwagi, ale nadal użalałem się nad tym iż dostarcza mi jej akurat Vasquez.

Czułem jak gdzieś idziemy, a po chwili nieprzyjemny chłód otulił moje ciało. Nadal miałem schowaną twarz w szyje chłopaka, a mój ciepły powiew z ust ocieplał ją, a zarazem lekko droczył. Gdy w końcu poczułem, jak mój podróbek staje się uniesiony, podniosłem głowę. Byliśmy za arcade, zastanawiając się co tu robimy. Staliśmy koło samochodu należącego do brązowowłosego, więc sądziłem iż nas gdzieś zabierze. Jednak, moje oczekiwania były na marne.

— Chce wiedzieć co się dzieje — powiedział ponownie, nadal trzymając mnie na rękach. Chwile później ostrożnie mnie puścił, a ja ponownie się w niego wtuliłem.

— Bo.. — wydusiłem z siebie, ponownie zaczynając łkać — To po prostu tak bolii — wydałem z siebie zdeformowany dźwięk pełen bólu, który został mi zadany przez głupie zdanie. 

Mój podbródek ponownie został podniesiony, a ja wpatrywałem się zaszklonymi oczyma w twarz wyższego. Przybliżył się on do moich czerwonych ust i pocałował, a ja tylko odsunąłem się od niego nieznacznie.

— Przestań — załkałem ponownie, po czym znowu odsunąłem się od chłopaka na bezpieczną odległość — Chce twojej bliskości, ale po co mi to, skoro te wszystkie słowa to bolesna prawda? — rzuciłem słowa na wiatr, coraz bardziej się cofając. Czułem jak popadam w jakąś głupią paranoje, na co zarzuciłem sobie ręce na głowę, ciągnąc za moje białe kosmyki włosów — Bo przecież, to dzięki Tobie to wszystko mam.. Na nic sam nie potrafię zapracować — powiedziałem, czując narastający ból głowy — A i tak nie ważne co teraz zrobisz.. Potem powróci mój szary świat — dodałem, przypominając sobie krótki tekst piosenki.

Wylewając z siebie bezlitośnie łzy, zostałem ponownie przyciągnięty do miłego gestu jakim było przytulenie się. Ale nie dało ono nic, ponieważ uczucia bezsilności będę czuł nawet w najlepszych chwilach mojego życia.

— Przepraszam — westchnął — Nie ważne jak bardzo uznasz moje słowa za bezsensowne, to obiecuje Ci całym sercem, że pomogę Ci wrócić do wcześniejszego stanu — dodał, a ja tylko poczułem od niego bijącą szczerość — Daj mi spróbować, proszę — wyszeptał do mojego ucha, a ja tylko oddałem się w jego ciepłe ręce

— Zaufam Ci.. — powiedziałem, po czym spojrzałem po raz kolejny w także czerwone oczy mężczyzny — Nie płacz z mojego powodu skarbie, błagam — parsknąłem, zatapiając się w jego gałkach ocznych. Ułożyłem swoje zimne od chłodu ręce na policzkach starszego i przybliżyłem się nieznacznie. Z moich i tak już mokrych oczu, zaczęły ponownie lecieć łzy.
Chłopak pokiwał lekko głową i uśmiechnął się przez płacz, następnie dając mi delikatnego całusa. Oddałem go, chcąc się oddać mężczyźnie i zaufać mu, możliwe że ten pierwszy szczery raz.

— Damy radę — powiedział, gdy nasze usta się od siebie odsunęły — Razem — dodał, a ja tylko posłałem mu dzisiejszego dnia mój pierwszy, najszczerszy jaki potrafiłem uśmiech, po czym ponownie połączyłem nasze usta w dłuższym od wcześniejszego pocałunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top