4


- Bill to bardzo miłe. Dziękuję
- To co jemy!

~ po zjedzeniu ~

- A może pójdziemy na lody? - Bill zaproponował

- Spoko.

szliśmy w ciszy do lodziarni. ten czas wydawał się tak strasznie dłużyć.

-Dzień dobry- usłyszałam jak przez mgłę...

- Mabel jakie smaki chcesz? Mabel.

- C-co? Aaaa smaki. śmietanka i tiramisu.

- Proszę. - pani podała mi lody

- Dziękuję.

- To będzie 10zł.

- Reszta dla pani.-Bill podał kasjerce 100zł. Może on naprawdę się zmienił...

- Idziemy do parku? - zapytałam kiedy opuściliśmy lodziarnię

- Tak.

- Bill co ty robisz! Postaw mnie na ziemię. - krzyczałam do chłopaka który właśni wziął mnie na barana

- OK - chłopak powiedział to kiedy byliśmy w parku przed ławką i postawił mnie na ziemi.

- Dzięki

- Ej... Mabel... Bo ja mam coś dla ciebie. proszę - podał mi malutkie pudełeczko. - otwórz.

Eeeeee.... Dobrze. - w środku znajdowała się srebrna branzoletka z serduszkiem. - Bill! Dziękuję ci. Nie musiałeś wiesz?

- Ale chciałem.

- Dziękuję to bardzo miłe - Podeszłam do niego i go pocałowałam w policzek.

Co ja zrobiłam! A co jeśli on nie czuje tego samego co ja? (co ja wyprawiam sama nienawidzę jak w książkach jest coś takiego że bohaterowie się w sobie zakochali ale sobie ego nie mówią XD dop. aut.) Kocham go...

~ Bill ~

POCAŁOWAŁA MNIE!!!!!!!! OOOOO TAK! Jaka ona słodka kiedy się cieszy. Poprawka ona cała jest słodka.

Gadaliśmy tak w parku koło 2 godzin.

- Bill przepraszam cię ale muszę już wracać. - kiedy to powiedziała trochę się zasmuciłem i ona to zauważyła. - Ej nie smutaj się już. Spotkamy się jutro.

- Dobra papa, zmykaj do domku.

~ Mabel ~

- Sis gdzie byłaś?

- O hej bro. Byłam na lodach i w parku a co?

- Hej..... A nic tak pytam. A skąd to masz? - zapytał i spojrzał wymownie na biżuterię od Billa.

- Dostałam

- Ooooooooo........ A od kogo?

- Nie twoja sprawa. Idę do pokoju.

*********

304 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top