×3×

*rano*

Dziś wstałam o 6:56. Spałam tylko trzy godziny, a wszystko przez te nerwy. Dlaczego to akurat stało się w dzisiejszą datę! A no tak, wy nic nie wiecie! Więc zacznę od początku, jak to się stało, że zaczęłam się bać kucyków, jednorożców  i wszystkiego co z końmi związane:      ( skośną zaznaczę wspomnienia)

~Moje 7 urodziny. Tyle szczęścia i radości. Moje przyjęcie było całe w różowych serpentynach i balonach. Rodzice urządzili mi imprezę na wiosce obok stadniny koni. Byłam już gotowa, ubrałam się w piękną różową sukieneczkę i niebieskie baletki. Mama zawiązała mi moje długie do kolan włosy w wysokiego kitka. Wybrałam się właśnie w stronę stołu, gdzie mieliśmy zjeść tort. W pewnej chwili podeszła do mnie koleżanka której nienawidziłam, ale mama zaprosiła wszystkie dziewczyny z klasy. Powiedziała, żebym oprowadziła ją po stajni. Jako, że byłam miłą dziewczynką to się zgodziłam. Kiedy doszliśmy w podane miejsce, a ja się odwróciłam to Seo TinHan - tak nazywała się ta jędza- wsypała mi we włosy cukier. Ja nic nie zauważyłam. Weszłyśmy do stajni, ale TinHan uciekła za drzwi i je zamknęła. W pewnej chwili wszystkie konie zaczęły uderzać do drzwi, jednemu udało się wyjść ze swojej posesji. Nie wiedziałam co się dzieje, więc podeszłam i chciałam pogłaskać konia. Koń zaczął rzuć mi włosy, co sprawiało mi wielki ból. Uciekałam, a on biegł za mną, trafiłam w ślepy zaułek stajni. Koń wbiegł we mnie i złamał mi nogę, żebro oraz rękę.

* moje 10 urodziny*

Miałam 10 urodziny. W trzy lata zapomniałam o zdarzeniu z 7 urodzin. Teraz bawiłam się w kucyki. Miałam właśnie zbijać piniatę zawieszoną na drzewie w parku. Wzięłam kij do baseboll'a i zaczęłam uderzać. Uderzyłam, raz, drugi i trafiłam. Spodziewałam się słodkości, a usłyszałam krzyki, bo miałam zawiązane oczy. Zanim zrobiłam cokolwiek, poczułam przeszywający ból na całym ciele. Godzinę później byłam w szpitalu w stanie krytycznym. Okazało się, że trafiłam kijem w ul os zamiast w piniatę. I tak zaczął się lęk, najpierw pokrzywdzona przez konia, a potem piniatę. A to wszystko w moje urodziny.~

Tak, dziś moja 20. Nie cieszę się z tego powodu. Dlaczego? To mi przypomina koszmary z dzieciństwa. Zeszłam na dół. I zobaczyłam , to czego nie chciałam. Chłopaki byli przebrani za konie. Nie wytrzymałam, przypomnieli mi o tych zdarzeniach. Miałam już łzy w oczach, wróciłam do pokoju. Wzięłam poduszkę i schowałam w nią twarz wchodząc do szafy i chowając się w niej.

*Jin*

Byliśmy już gotowi. Mieliśmy na sobie kigurumi koni ( wyglądały tak jak w załączniku). Czekaliśmy aż So zejdzie. Schodzi. Popatrzyła na nas i widzieliśmy jej strach i łzy w oczach. Pobiegła na górę.

- No i co myśmy narobili?!! - wiedziałem, że to zły pomysł.

- Dobra chodźcie trzeba to naprawić- Tae powiedział.

Weszliśmy do jej pokoju. Nie było jej tam. Zaczęliśmy panikować.

- Cicho - coś słyszałem.

Dźwięki płaczu dobiegały z garderoby.

* SoRaa*

Nie mogłam przestać płakać. Blizna rozcięcia na żebrach dała o sobie znać. Dlatego nie mogę płakać. Kiedy płaczę nie mogę złapać oddechu. Wszystko przez tego głupiego konia. Ktoś otworzył drzwi od pomieszczenia w którym byłam...





Hejka! Jest weekend, a ja mam wolnego lapka, więc pisze następny rozdział ;D Zostawcie po sobie ślad ;** 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top