Rozdział 5

Harry przeciągnął się w łóżku prostując ręce i głośno ziewając. Ostatnie dwa tygodnie były naprawdę dziwne. Nigdy nie powiedziałby, że ze Snape’em można normalnie porozmawiać. Ciężko było mu to przed sobą przyznać, ale nawet go polubił. Musiał przyjąć do świadomości fakt, że ostatnimi czasy wyczekiwał ich wspólnych zajęć. Ślizgon miał zawsze coś ciekawego do powiedzenia, momentami Potter zazdrościł mu tak bystrego umysłu. Czasami Severus tak go zaskakiwał, że nawet on sam nie wiedział co odpowiedzieć i musiał szybko zmieniać temat. Mimo ciężkich początków coraz lepiej spędzali ze sobą czas. Oczywiście, Harry nigdy, ale to przenigdy, nie pokazałby jakiej zmianie uległo jego nastawienie do chłopaka. Z drugiej strony mężczyzna miał wrażenie, że Snape lubi te ich utarczki słowne, których nauczył go właśnie ślizgon z przyszłości.

Mężczyzna westchnął i wstał z łóżka kierując się do łazienki, tam załatwiając swoje potrzeby i biorąc szybki prysznic. Gdy był już gotowy skierował się w stronę gabinetu i zasiadł w fotelu za biurkiem. Wyjął z szuflady notatki, które sporządził ostatniej nocy, by przypomnieć sobie potrzebniejsze rzeczy. Trochę się stresował. Na dzisiejszej lekcji miał poruszyć ze Snape’em jeden z tematów, który jemu zajął lata, by w pełni opanował go w praktyce. Jak na ironię Severus w dalekiej przyszłości był w tym mistrzem. Zastanawiał się jak ślizgon się tego nauczył i doszedł do wniosku, bardzo głupiego wniosku, że może on sam zapoczątkował to wszystko. Z drugiej strony może być tak, że właśnie zmienia przyszłość, a gdy wróci wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej. Wiedział przecież, że Snape odegrał ważną rolę w jego przeszłości. Co by się stało gdyby uległa modyfikacji? Chociaż czy gdyby coś uległo zmianie to mógłby być w tym samym miejscu co teraz? Co, jeżeli jego wspomnienia już przekształciły się w inne?

Nie, nie, nie…

W takim razie po co by tu był? Doskonale pamiętał dlaczego zdecydował się cofnąć w, aż tak odległą przeszłość. Zerknął ponownie do notatek jednak jego skupienie znowu zostało rozwiane przez wspomnienia ostatniego wypadu na ulicę Pokątną.

- Widzę, że znalazłeś sobie w końcu przyjaciela, Snape.

- Też miło cię widzieć, Avery.

Harry wycofał się za regał z książkami i zaczął przysłuchiwać rozmowie.

- Jak przygotowania do ostatniego roku? Co to za facet?

- Pisałem ci przecież, że zostaję na wakacje w Hogwarcie. Będę miał więcej czasu na przygotowania, a ten facet to nowy nauczyciel obrony. Dumbledore uważa, że to niebezpieczne bym sam zrobił zakupy, więc dostałem niańkę.

Przez krótką chwilę dało się słyszeć śmiech Avery’ego.

- Spokojnie Severusie. Już niedługo, a nikt nam nie będzie mówił co możesz, a czego nie. Widzimy się we wrześniu. Wykorzystaj ten czas jak najlepiej.

Harry usłyszał zbliżające się kroki i szybko sięgnął po jakąś książkę, otwierając na przypadkowej stronie. Kątem oka zauważył sylwetkę, która pojawiła się koło niego. Zamknął lekturę i podniósł wzrok.

- Eliksiry dla otępiałych – Snape odczytał słowa z okładki, a Harry natychmiast na nią spojrzał, krzywiąc się pod nosem. – Serio? Niech pan to odłoży.

Zanim zdążył zareagować Severus wyrwał mu ośmieszającą lekturę i odłożył z powrotem.

- Jestem naprawdę dobry w eliksirach. Proponuję byśmy pomogli sobie nawzajem.

Tak właśnie Harry wplątał się w kolejne godziny spędzane razem ze Snape’em. Z początku myślał, że to będzie zupełna porażka, ale z czasem przekonał się jak dużo dają mu rady chłopaka. Gdyby tylko posiadał taką wiedzę wcześniej eliksiry nie byłyby, aż taką udręką. Severus nie trzymał się sztywno ingrediencji i sztuki warzenia mikstur zawartych w podręcznikach. Służyły mu one jedynie jako szablon, który modyfikował dzięki swoim wrodzonym umiejętnościom dedukcji. Dzięki temu wszystko stawało się dla Harry’ego prostsze, bardziej przejrzyste. Potter był przekonany, że dorosły Snape nigdy nie złożyłby mu propozycji takiej jak jego młodsza wersja, dlatego postanowił z tego czerpać ile się da. W sytuacji jakiej się teraz znaleźli niezbędne były wszelkie eliksiry i mikstury, gdzie trudniejsze z nich, perfekcyjnie mógł dla nich przygotować jedynie Severus. To było zdecydowanie za mało jak na ich potrzeby.

Harry podniósł głowę, gdy tylko usłyszał pukanie do drzwi. Zaklęciem sprawił, że otworzyły się one, a w drzwiach stanął młody Snape.

- Dobry wieczór, panie Barthes.

- Siadaj – Potter mówiąc to wskazał na krzesło przed nim. – Dzisiaj damy sobie spokój z zaklęciami. Chciałbym omówić z tobą inny temat.

Severus zmarszczył brwi po czym wykonał polecenie. Siadając założył nogę na nogę, a ręce zaplótł za tył głowy odchylając się do tyłu i szeroko uśmiechając. Harry westchnął, schował notatki do szuflady i wyprostował się, starając zignorować lekkie zdenerwowanie.

- Prosiłbym cię o chwilę powagi, Snape. Możesz już przestać suszyć te zęby i skupić się na tym, co mam ci do powiedzenia.

- Jasne, zamieniam się w słuch, profesorze.

Chłopak oparł łokcie o blat i pochylił się w kierunku nauczyciela.

- Co wiesz o legilimencji, Snape?

Na twarzy chłopaka ujrzał błysk zainteresowania, a ten momentalnie się wyprostował. Przez chwilę panowała cisza.

- Ogólniej mówiąc legilimencja to zdolność do wydobywania wspomnień i uczuć drugiej osoby. Pozwala to na penetrowanie umysłu. Bardziej zaawansowani potrafią zaszczepiać u kogoś swoje idee jak i stwarzać fałszywe wizje, obawy, doprowadzając tym samym do obłędu. Dzięki legilimencji można wykryć czy dana osoba mówi prawdę. Najlepsi potrafią wtargnąć do umysłu niewerbalnie, co może być niebezpieczne. Jedyną skuteczną obroną jest nauczenie się sztuki oklumencji, która blokuje dostęp do umysłu, bądź pozwala ukazać tylko to na co się pozwoli.

Harry zamrugał oczami. Może to nie będzie tak trudne jak myślał.

- Brawo, Snape. Czy miałeś już okazję praktykowania, któregokolwiek z nich?

Mężczyzna przeszył go spojrzeniem, jakby próbując wyczytać z jego twarzy odpowiedź.

- Tylko czytałem – odparł w końcu. – Teorię mam opanowaną, jednak system nauczania nie przewiduje tego w programie. Ministerstwo uważa, że za bardzo narusza to prywatność czarodziejów i zastanawia się nad zakazem jej praktykowania.

- W czasach, które nastały uważam, że każdy powinien mieć możliwość obrony. Sam wiem po sobie jak trudno było mi to opanować. Jak się domyślasz jestem w stanie podjąć się prób nauczenia cię tej sztuki. Oczywiście, jeżeli tylko wyrazisz na to chęć.

Harry zauważył, że chłopak jest mocno zaskoczony tą propozycją. Nie miał nawet pojęcia jak Snape pragnął podjąć się tych nauk.

- Od czego mielibyśmy zacząć?

- Na początku, Snape, pokazałbym ci jak od strony praktycznej wygląda penetracja – Harry uśmiechnął się kpiąco i zmrużył oczy, na co chłopak nieznacznie rozwarł swoje. – Myślę, że wejście w ciebie byłoby teraz dziecinnie proste.

- Nie oddałbym się tak łatwo.

- Bardzo proste.

- Nie docenia mnie pan.

- Myślę, że wręcz niezauważalne… Powiedz, Snape, o czym teraz myślisz?

- Nie… - szepnął Snape, a jego policzki oblały się czerwienią.

- Tak…

Nastała krótka, pełna zakłopotania cisza, po której Harry uderzył płaską dłonią w stół i roześmiał się.

- Ha, ha, ha… Snape, wyluzuj, nie myślałem, że twoje myśli mogą być aż tak kłopotliwe. Nie jestem takim potworem, by wchodzić w twój umysł bez wcześniejszego uprzedzenia cię o tym fakcie.

- To było… Mało śmieszne – twarz chłopaka wykrzywił grymas oburzenia.

- Czyżby? To dobrze, bo żartowałem. Poznając twoje myśli byłem tak zgorszony, że chciałem jakoś rozładować to napięcie panujące między nami.

Harry wstał i skierował się do biblioteczki kątem oka obserwując jak usta Severusa otwierają się w niemym szoku. Mężczyzna z trudem powstrzymał śmiech, po czym wyjął jedną z książek i z powrotem zasiadł w fotelu, udając że szuka jakiegoś rozdziału, chociaż doskonale wiedział, gdzie on się znajduje. Widząc, że Snape staje się coraz bardziej spięty postanowił zainterweniować.

- Naprawdę myślisz, że byłbym do tego zdolny? Spokojnie, twoje żenujące, jak mniemam, myśli są bezpieczne do czasu kiedy nie zdecydujemy się przejść do części praktycznej. Musisz wiedzieć, że mogę się na takie natknąć, próbując cię czegoś nauczyć. Chodzi o to, by wyzwolić w tobie chęć walki. Być może obawa przed odkryciem twoich wstydliwych wspomnień wzbudzi w tobie możność do wypchnięcia mnie z twojego umysłu. Mówiąc poważnie, musisz być tego świadom. Osoba, która uczyła mnie sztuki oklumencji – mówiąc te słowa Harry przypomniał sobie swój piąty rok w Hogwarcie – natknęła się na wiele żenujących dla mnie obrazów. Chodzi o to byśmy wytworzyli między sobą, chociaż pozorną nić zaufania. Wspomnienia to rzecz na tyle intymna, że nie zawsze chcemy się nimi z kimś dzielić. Decydując się jednak na opanowanie tej sztuki musisz się na to przygotować. Decyzja należy wyłącznie do ciebie.

Snape przez moment zdawał się trawić to co przed chwilą usłyszał. W końcu podniósł głowę i spojrzał w oczy nauczyciela, teraz już poważnego.

- Zgoda.

- Jesteś pewny? Nie będę odpowiadał za to, gdy po moich lekcjach zamkniesz się w sobie.

Severus prychnął.

- Nie jestem tchórzem, gdy coś zacznę to, to kończę.

- Jest tylko jeden warunek. Dyrektor nie może się dowiedzieć, czego będę cię uczył.

- Myślę, że obaj mamy w tym jakąś korzyść, profesorze – chłopak uśmiechnął się tajemniczo. - Bez obawy.

Harry zmierzwił ręką włosy.

- Najważniejszy w tym wszystkim to kontrola własnego umysłu. Nie daj się wyprowadzić z równowagi. Nie możesz pozwolić, by uczucia tobą rządziły. Kontrola, czysty umysł i opanowanie. To jest klucz do sukcesu.

- Myślę panie Barthes, że ma pan przed sobą idealnego kandydata do tych lekcji.

- Do tego jeszcze długa droga, a momentami z twojej twarzy można czytać jak z otwartej księgi.

- Postaram się dostosować do tych rad.

Harry spojrzał na książkę leżącą przed nim i szybko zaznaczył fragmentem pergaminu wybrany przez siebie rozdział.

- Zapomniałbym, proszę przeczytaj to na jutro – mówiąc to wręczył chłopakowi opasły tom.

Severus spojrzał na mężczyznę ze zdziwieniem.

- Myślałem, że zaczniemy już dziś.

- Najpierw to przeczytaj. Zaznaczyłem kilka przydatnych fragmentów. Tej lektury na pewno jeszcze nie czytałeś.

Harry nie mógł mu przecież powiedzieć, że wręczył mu książkę z przyszłości. Specjalnie wyrwał też pierwszą stronę z rocznikiem wydania.

- Zmieniając temat, chciałbym spytać o eliksir całkowitego paraliżu. Myślisz, że można przyspieszyć nieco proces ważenia i wydłużyć czas jego działania?

Snape zrezygnowany schował lekturę do torby i wyciągnął plik pergaminów wertując je i zatrzymując się przy jednym. Chwilę się zamyślił po czym wziął pióro i zaczął nim pisać.

- Myślę, że możemy spróbować zwiększyć nieco dawkę soku z owoców hippomane mancinella. Nie za dużo, odrobinę. Zastanawiam się też nad nasionami złotokapu zwyczajnego… Zamiast wrzucać je w całości można by je zetrzeć. To mogłoby trochę przyspieszyć proces. Zmniejszyłbym ilość owoców belladonny lub zredukował do zera. Trzeba by wykonać kilka prób oczywiście, ale możemy spróbować. Wtedy będę myślał co dalej. Po co to panu?

- Skoro pytasz, to chciałem wykorzystać ten eliksir na tobie kiedy będę miał dość, a uważam, że godzina to zbyt mało czasu by odpocząć. Wystarczy dolać trochę do herbaty.

- Nie ma opcji bym się na to nabrał. Mam doskonały węch, więc od razu bym to wyczuł.

- Dobra, pomyśl nad tym i spróbujemy z tym eliksirem w piątek, a na jutro przeczytaj ten rozdział. Wyśpij się, bo to może pochłonąć trochę energii.

- Jeszcze chwila, a pomyślę, że pan się martwi.

Harry pokiwał ze zrezygnowaniem głową.

- Chyba za bardzo popuściłeś wodze fantazji. Nie mam ochoty ściągać niczyjej uwagi w stronę naszych lekcji, gdybyś tylko zasłabł i potrzebna by była pomoc Pomfrey. 

Snape wstał  i skierował się w stronę drzwi.

- Idę na kolację, idzie pan?

- Nie, zostanę tutaj by trochę popracować. Później poproszę skrzaty, by coś mi przyniosły.

Snape prychnął.

- Wygodniś.

- Co powiedziałeś?

- Owocnej pracy.

Mężczyzna chciał posłać w jego stronę jakąś obelgę, ale już go nie było. Na tą chwilę Harry wiedział jedno, jutro na pewno będzie ciekawie.

***

Trochę to zajęło, ale w końcu się udało.  Nawet nie wiecie jak ciężko  jest coś  stworzyć  po takiej przerwie. Mam nadzieję,  że  z czasem będzie  coraz lepiej, a tekst będzie sam się pisał.  Jak narazie udręką jest napisanie choćby jednej strony! Proszę o konstruktywną krytykę i wyłapywanie błędów (interpunkcja leży i nie może się podnieść ). Dziękuję wszystkim za komentarze. Mam kilka nowych pomysłów  (może  będzie  dobrze).

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top