47.eeeem
Ja w kiblu i moje rozmyślenia przy lustrze :
Ja i toga :*idziey sobie bo się umówiliśmy*
Ja:*widzę kacchana i szukam gdzie się ukryć *
Kiri:*odwraca się w moja stronę i mnie widzi *
Ja: *panika chowam się za togą *
Kiri: patrz! Jowisz!
Kacchan : a no! *biegnie w moja stronę *
Ja :*cry *
Kacchan : uuuu Jowisz z *toga* wyszłes mój kolego! A co, wy na randeczce?
Moje mysli : kurwa odpieprz sieeeee
Togą : co? J-jakiej randce?
Kacchan : ja wszystko wiem ~ wiem że już pewnie jesteście razem ~
Ja: wiesz ze ja nie chcę być w związku z paru powodów...
Kacchan : ale się nie wymiguj! Skarbie! * podchodzi bliżej mnie i zmierzwia mi włosy *
Kiri :*tez do mnie bliżej podchodzi *
Ja : ratunku...
Toga: Em... *rozgląda się *
Kacchan: to chodźcie na podwójna randkę!!
Moje mysli : tak kurwa! Zajebiscie! *w chuj ironi jak coś * najlepiej! Szkoda ze z nią nie jestem!
Ja: nie. Nawet z nią nie jestem.
Kacchan: oh no wezzzz wiem że jesteście
Ja :*wkurw * nie. Jestem.
Kacchan: jesteście! Nie musicie się przecież z tym kryć! Przecież jesteś moim kolegą!
Ja:*run i ciągnie toge za sobą * nie warto z nimi gadać bo nie chce mieć shipów.... Unia shipowac mnie z wrogiem. A jak coś to mów kiedy nie możesz biec 👍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top