Chapter 21

Ich spojrzenia spotkały się całkowicie zdezorientowane. Trwali w ciszy, słuchając tylko i wyłącznie głosów w swoich głowach.

Stwórz pozory.

Uciekaj.

Zostaw swój świat dla siebie, Blair. Gdy pokazałaś go innym ostatnim razem, wiesz jak to się skończyło.

Wyrzuć ją, Harry. Ona jest niebezpieczna.

- Dość! - wrzasnęła w końcu dziewczyna. Odwróciła wzrok od szatyna i wstała, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Ten natomiast przyglądał się jej, jakby była jednym z jego obrazów. Nie mógł oderwać od niej swojego wzroku, który to ona sama nieświadomie do siebie przyciągała.

- Dokąd idziesz? - spytał niespodziewanie, budząc się z transu.

- Sama nie wiem. Gdzieś na pewno - rzuciła mu ostatnie spojrzenie i wyszła. Tak po prostu. Jakby ten ciężar, który chciała z siebie zrzucić, nagle stał się nieważny.

Będąc już poza posesją Harry'ego wyrzucała sobie, jaka to ona była głupia, chcąc się pytać o radę. Przez chwilę poczuła, że on jest taki jak ona. Przez ten jeden moment w swoim życiu przestała się czuć taka samotna. Ten sam błysk w oku i zachowanie. To nie mógł być przypadek. I nie był, bo przypadki nie istnieją. A jednak Blair w to wątpiła. Nadal utwierdzała się w przekonaniu, że nikt jej nie rozumie i nikt nigdy tego nie zrobi. Nic dziwnego, jeśli nikt nawet nie próbował. Podczas gdy jeszcze była w szpitalu psychiatrycznym chodziła na różne terapie. Lekarze i psycholodzy mówili, że ją rozumieją. Gorszej bzdury nie słyszała. Jak można kogoś rozumieć, nie wiedząc, co dana osoba czuje? Nie da się. Trzebaby było zamienić się z nią miejscami, by poczuć ten prawdziwy ból psychiczny. Ponieważ bywają takie, kiedy to empatia nie gra żadnej roli.

Gdy jej wzrok powędrował ku domowi, w którym mieszkała, od razu przypomniał jej się Niall w piwnicy. Zauważyła też, że właśnie w tamtym momencie cały film tamtych wydarzeń jej się urwał. A dokładniej po zatrzaśnięciu drzwi od piwnicy.

Wbiegła do domu i ruszyła w wyznaczonym kierunku. Nacisnęła na klamkę, ale ta ani drgnęła. Klucz - przyszło jej na myśl. Już nie pierwszy raz druga osobowość dziewczyny pogrywała sobie z nią w ten sposób. Jednak Blair doskonale wiedziała, gdzie może znajdywać się poszukiwany przedmiot.

Udała się do pokoju z fortepianem i wymacała klucz na podłodze. Potem wróciła do drzwi i drżącymi dłońmi otworzyła je. Pod wpływem impulsu powiedziała tylko: ,,Niall, uciekaj, jestem zagrożeniem." Po tych słowach z prędkością światła opuściła swoje miejsce zamieszkania. Nie mogła się narażać. Niestety na swoje nieszczęście potknęła się o próg i upadła. Jednak zanim zdążyła się podnieść, Niall złapał ją za rękę. Próbowała się wyrwać, ale chłopak okazał się być silniejszy.

- Puść mnie! - krzyknęła. Mimo to on nadal ją trzymał.

- Powiedz o co chodzi, Blair - zamarła. Spojrzała na niego swoimi szaro - niebieskimi oczami. Skąd wiedział? - Piwnica - powiedział tak, jakby czytał jej w myślach. Dziewczynie od razu przed oczami stanęły jej własnoręcznie malowane portrety rodzinne. Kompletnie o nich zapomniała. - Dlaczego nie powiedziałaś jak się nazywasz? - To było dla niej zbyt slomplikowane, by wytłumaczyć. Sama dokładnie nie wiedziała dlaczego ukryła przed nim swoje prawdziwe imię.

- Ja... nie mogę. Musisz zrozumieć, że jestem dla ciebie zagrożeniem. Wyjedź stąd i nigdy przenigdy nie wracaj. Tak będzie dla ciebie lepiej.

- Nie zostawię cię samej - Nie miała zamiaru tłumaczyć mu, o co jej chodziło. I tak by nie zrozumiał.

- Dlaczego się tak upierasz? - spytała lekko zirytowana. - Nie zmienisz mnie, bo moje szaleństwo to najcenniejsze, co mam i ty mi tego nie odbierzesz. Nawet sobei nie myśl.- Nareszcie udało jej się wyrwać z uścisku Niall'a.

- Chciałem tylko porozmawiać. - Zatrzymała się w pół kroku, jednak nie była w stanie odwrócić się przodem do niego.

- Ja nie rozmawiam z ludźmi - powiedziała chłodno, naciągając na głowę czarny kaptur od bluzy. To dawało jej pewne poczucie bezpieczeństwo.

- Dla...

- Uwierz - uśmiechnęła się do siebie sztucznie. - Oni nie rozumieją takich jak ja. Wolą potępiać, zamiast użyć własnego rozumu. - Zaczęła stawiać kolejne kroki, oddalając się od Niall'a.

- A może ja chcę ciebie zrozumieć? - Po raz kolejny stanęła w miejscu. Iskierka nadziei zapłonęła w jej lodowatym sercu.

- Nie sądzę - nie traciła zimnej krwi. - Każdy, kto mnie poznał, uciekał. Nie wiem tylko - stanęła przodem do niego. Zdobyła się nawet na zrobienie kilku kroków w przód - dlaczego ty jeszcze tego nie zrobiłeś.

Zmierzyła go wzrokiem, jakby chcąc dopatrzeć się jakiejś nieprawdy choćby w jego wyrazie twarzy. Jednak nic takiego nie znalazła. Nie mogła uwierzyć w to, że to właśnie on chciał spróbować ją zrozumieć. Ona była święcie przekonana, że gdy pozna jej historię i myśli, nie skończy się to dla niej dobrze. Poza tym w końcu był ofiarą jej drugiej osobowości.

Otworzenie swojego umysłu przed kimś obcym wiązało się z kolejnym ryzykiem, które mogłoby po raz kolejny ją zgubić. Bo przecież już raz zaufała swoim rodzicom i wtedy skończyła w najgorszym z koszmarów - psychiatryku. Za nic w świecie nie wróciłaby tam po raz kolejny. Jednak była zbyt stęskniona czyjejś bliskości, a nawet zwyczajnej rozmowy. I to pchnęło ją w ryzyko, którego tak bardzo - i słusznie - się obwawiała.

- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, możemy porozmawiać - odparła znużonym głosem.

~♣~

Blair nie szczędziła chłopakowi atrakcji. Od razu po wejściu do domu zaprowadziła go do piwnicy, zostawiając jedynie lekko uchylone drzwi w razie gdyby straciła kontrolę. On i tak nie zrozumie - powtarzała sobie w myślach.

- To jest... - na chwilę jakby odebrało jej mowę. Spojrzała w niebieskie oczy blondyna. Nie dostrzegła w nich przerażenia, więc kontynuowała przedstawianie portretu - moja matka. - Dokończyła. Bacznie obserwowała mimikę twarzy Niall'a, lustrującego obraz.

- Dlaczego ona ma... że tak powiem... poderżnięte gardło? - Wiele ryzykował tym pytaniem. Ale nie bał się go zadać. Jeśli chciał jej pomóc, musiał ryzykować.

Dziewczyna spuściła głowę na betonową podłogę. Tutaj zaczynała się ta trudniejsza droga. Mógł zrozumieć- tak jak to on zapewniał - albo uciec, jak pozostali.

- Cóż, wyrządziła mi wiele złego. Nienawidzę jej. Jeśli kiedyś ją spotkam, to zabiję. - Niall chłonął każde słowo dziewczyny. Miał świadomość, że ta rozmowa wiele ją kosztowała, dlatego też pozwalał jej na mamrotanie do siebie co jakiś czas lub długie, mozolne zastanawianie się.

- Co dokładnie ci zrobiła? - Blair wzdrygnęła się na to pytanie.

- Jak śmiesz o to pytać?! - krzyknęła nagle. Wybuch musiał kiedyś nastąpić.- To moja sprawa i nic ci do tego!

Nienawidziła powrotów do przeszłości, a już na napewno nie do wspomnień związanych z rodzicami. Od razu w głowie dziewczyny pojawił się obraz dwóch strażników, ciągnących ją za ramiona i matkę z ojcem wsiadających do samochodu.

- Może nie powinienem o to pytać. - Oczywiście, że nie powinien. Jednak Blair była już zbyt zmęczona na przeprowadzanie awantury. - Płaczesz?

Dotknęła policzka. Był mokry. A przecież ona nigdy nie płakała. Nie musiała - a przynajmniej tak uważała. Płacz był oznaką słabości - według niej - a ona nie mogła sobie pozwolić na to, by traktowano ją jak słabą. Szybko wytarła łzy i powiedziała oschle:

- Idź już. I tak mnie nie zrozumiesz - widząc, że chłopak chce jeszcze coś powiedzieć dodała: - Ja nie jestem osobą taką jak ty, czy twoi znajomi. Lepiej będzie, jeśli odpuścisz.

Będąc już przy drzwiach, jedynie zapytał sam siebie:

- Dlaczego jesteś taka skryta? - Był przekonany, że rzeczy gorszych niż ten jeden portret już nie zobaczy. Nie mógł się bardziej mylić. Zawsze znajdzie się coś, co będzie się nam wydawać najgorsze, dopóki nie spotkamy czegoś jeszcze okropniejszego. I tak naprawdę w końcu nie będzie wiadomo, co jest co.

Tymczasem Blair pociągnęła palcem po twarzy swojej matki. Wydała jej się taka realna, taka prawdziwa. Jakby to nie ona to malowała. Już co prawda dawno tego nie robiła. Skończyła po namalowaniu portretu Makayli. To już było dla niej za wiele. Przerosło ją to, co tliło się wewnątrz niej. Wtedy właśnie po raz pierwszy wystraszyła się samej siebie.

Sierpniowe słońce chyliło się ku zachodowi, gdy rozstawiła swoją sztalugę w ogrodzie pod drzewem. Siadła na krześle i zanużyła pędzel w farbie. Nawet nie patrzyła jakiej. Spojrzała w dal i zobaczyła ją, swoją kuzynkę. Ta jak zwykle rozpoczęła gadkę na temat Blair, jednak dziewczyna jej nie słuchała. Miała ochotę oszpecić twarz Makayli. Postanowiła więc to zrealizować w bardzo prosty sposób. Patrząc na jej oblicze, nanosiła powoli farby na płótno. Mieszała je ze sobą z ogromną dokładnością i skupieniem. Co jakiś czas marszczyła brwi, albo zaciskała wargi.

- ...na czym to ja... - nawet niezauważyła, kiedy znienawidzona osoba znalazła się za jej plecami. - Co ty mi zrobiłaś?! - krzyknęła. Twarz Blir wykrzywiła się w grymasie, gdyż słyszalny przez nią głos omal nie rozwalił jej głowy. Jednak, gdy otworzyła oczy, nie zobaczyła już za sobą repliki nieżyjącej blondynki. Odwróciła się więc w stronę płótna i zamarła. Wypuściła pędzel z ręki. Na tym właśnie skończyło się jej malowanie.

Obraz ukryła w piwnicy, ponieważ wewnętrznie bała się go wyrzucić. Tak więc przez rok stał sobie szczelnie okryty bordową tkaniną. Aż do teraz. Blair była gotowa zmierzyć się z tym, co było dawno. Nawet już dokładnie nie pamiętała tego, co stworzyła za pomocą pędzla. Jednak mimo to obawiała się widoku swojego szaleństwa. Cóż, od tamtej pory wiele się w niej zmieniło. Głównie to, że ograniczyła swoje chore zajęcia do dwóch: maltretowania ludzi i gry na fortepianie.

Jak poparzona oderwała palec od płótna. Tego wszystkiego było dla niej zbyt wiele. Dopiero teraz zorientowała się, że dotykała zakazanego portretu. Jednak z nie narzuciła na niego tkaniny. Dokładnie zmierzyła wzrokiem twarz Makayli.

Cała twarz była praktycznie zbliźniona. Ledwie widać było usta i oczy. Od rozczochranych blond włosów przez środek czoła do końca nosa ciągnęła się strużka krwi. Energia tego dzieła była noepowtarzalna. Blair przy żadnym innym takiej nie czuła. Inspirowała ją, ale też przerażała zarazem. Dla niej jej kuzynka jeszcze żyła i być może to było jej zgubą. To, że widziała postać tej dziewczyny, stworzoną przez umysł.

Spojrzała za siebie. Czyli Niall jednak wyszedł. Została sama ze swoimi myślami i obrazami. Teraz żałowała, że go wygoniła. Ale przecież gdyby dowiedział się, co tak naprawdę kryła jej dusza, sam by uciekł i nie pomogłyby żadne wyjaśnienia. Po raz kolejny nadzieja w niej zgasła, a po policzku spłynęła łza. Jednak tak samo jak szybko się pojawiła, tak samo szybko zniknęła.

Mówiłem ci, żebyś mu nie ufała. Ale ty jak zwykle naiwna...

- Przestań - powiedziała cicho. Nie miała już siły na nic. Ani na rozmowę z głosem, ani nawet na życie - co właściwie nie było nowością.

Trzasnęła drzwiami, opuszczając pomieszczenie. Na swoje nieszczęście w salonie spotkała blondyna siedzącego na kanapie.Ten gdy ją zauważył, spuścił głowę. Blair stanęła w miejscu - choć jej plany wcześniej były zupełnie inne. Przeszyła go wzrokiem. Poczuła jak traci kontrolę. Musiała szybko coś zrobić, by go ratować. Nie zdążyła. Za jego plecami zobaczyła swoją kuzynkę, która śmiała się złowieszczo. W ręce trzymała nóż, który przystawiła chłopakowi do gardła.

- Zostaw go - powiedziała przez zęby. Postać zaśmiała się do niej, a Niall posłał jej zdziwione spojrzenie. Patrzyła raz na chłopaka, raz na Makaylę.

Wiedział, że coś było nie tak. Patrzyła na pustą przestrzeń za nim - jak już dążył sprawdzić - z niepokojem wymalowanym na twarzy. Zwidy - podpowiedziało mu coś w głowie. W pierwszej chwili zignorował to, ale gdy dziewczyna się na niego rzuciła, zaczął mieć mieszane uczucia.

- Zostaw go! - krzyczała na całe gardło, wymachując rękami gdzieś za jego głową. Wtedy zainterweniował:

- Blair, spokojnie. Tu nikogo nie ma - złapał ją za ramiona i lekko nią potrząsną. Nie pomogło. Nadal rzucała się jak opętana. Widziała ją i była tego pewna. Pogrążona w transie jak przez mgłę rozumiała, co do niej mówiono. - Zaufaj mi - szepnął jej do ucha. I wtedy zastygła w miejscu. Jego słowa odbijały się w jej głowie niczym echo, aż całkowicie do niej nie dotarły. Gdyby była w pełni świadoma, co on powiedział, pewnie nadal szarpałaby się i wrzeszczała. A jednak magiczne słowo zadziałało kojąco. Nie ważne co oznaczało. Ważne, że ją wybawiło i pozwoliło się uwolnić.

Wbiła wzrok w niebieskie oczy chłopaka. Cały lęk, który się w niej kłębił, zniknął. Nagle, zupełnie niespodziewanie. Zeszła z niego i bezceremonialnie powiedziała chłodno:

- Możesz zapomnieć o tym, co miało miejsce - gdy wypowiadała te słowa, jej ton głosu był tak zimny, że w mgnieniu oka zamroził całą atmosferę panującą w pomieszczeniu.

Patrzyła na niego kątem oka, bacznie obserwując jego poczynania. Może i wyglądało to dość niecodziennie, ale kto by się tym przejmował? Przecież oboje już tak przyzwyczajili się do swojej obecności, że nic im nie przeszkadzało. Dziwne spojrzenia, zachowania, potrzeby. To wszystko stało na porządku dziennym.

Niall przestał już rozumieć cokolwiek. Chciał zapytać, ale ugryzł się w język. Wiedział, że być może dla niej takie zwierzanie się mogło być czymś zbyt trudnym. Poczekam, postanowił sobie.

- Dusisz w sobie zbyt wiele emocji - powiedział bezwiednie na głos. Jednak mimo to odpowiedzi nie otrzymał. Został jedynie zpiorunowany zimnym spojrzeniem brunetki, która chwilę później zniknęła za drzwiami frontowymi.

***

Stukał palcami o stół, wpatrując się w nocne niebo znajdujące się za oknem. Zwęził powieki i wstał. Był przekonany, że z domu naprzeciwko wychodzi Blair. Właśnie, Blair. To imię z czymś mu się kojarzyło. I musiał koniecznie to sprawdzić. W tym celu pospiesznie opuścił swoje miejsce zamieszkania i pod wpływem impulsu ruszył za dziewczyną. Ta nawet się nie odwróciła, a Harry szedł dość blisko niej. Naciągnęła na głowę kaptur. Jednak w tym geście było coś, co poruszyło serce bruneta.

Włożył ciemne okulary przeciwsłoneczne i wsadził ręce w kieszenie. Z daleka wyglądał jak cień niczego nieświadomej Blair.

Przedzierali się przez ciemność, usilnie próbując zagłuszyć głosy w głowach. Weszli do lasu, co dla Harry'ego było bardzo niekorzystne. Przez ciemne szkła prawie nic nie widział, ale nie przestawał iść. Poczuł, jak jego serce przyspieszyło bicia, gdy na moment znalazł się dosłownie metr za nią. Było to dość niebezpieczne posunięcie, ale czy dla niego granice istniały? Brnął do celu i nie przejmował się trupami, jakie za sobą zostawiał. Najważniejszy był cel, który w zasadzie również w końcu stawał się martwy.

Chłopak wstrzymał powietrze, gdy zatrzymał się przed drzewem, na którym widniał wyryty napis ,,Blair". To było dla niego jak solidne uderzenie młotem. Teraz już wiedział. Doskonale pamiętał dzień, w którym po raz pierwszy go znalazł. Wtedy wydał mu się śmieszny. Podobnie jak litera na ramieniu Niall'a. To ,,B". Musiało być inicjałem jej imienia.

- Blair - wyrwało mu się zupełnie niespodziewanie. Osoba przed nim przestała jeździć palcami po napisie.

Na dźwięk niskiego głosu odwróciła się do tyłu. I wtedy na myśl przyszło jej tylko jedno: Śledził mnie.

Pierwsze jesienne liście zaszeleściły pod nogami chłopaka, gdy ten zbliżył się do Blair. Blisko, zdecydowanie za blisko. A w jego głowie odezwał się głos:

Teraz możesz nareszcie zasmakować swojej nagrody.

Dziewczyna nie poruszyła się. Opierała się plecami o pień drzewa i wpatrywała się w zielone oczy bruneta. Te nespokojne, zielone i zagubione oczy. Niespodziewanie przy jej szyi znalazł się nóż. Ale czy ona się bała? Absolutnie. Badała wzrokiem całą twarz Harry'ego. Wydawała jej się naprawdę idealna. Nawet przez chwilę pomyślała: Nigdy nie widziałam kogoś piękniejszego. Jednak to była tylko ulotna chwila. Nawet nie zauważyła, gdy ostrze delikatnie nacięło skórę jej szyi. Nadal pozostała niewzruszona. Nie czuła bólu. Ten był niczym w porównaniu z tym, którego zaznała w przeszłości. Czuła zaintrygowanie, kiedy to w jego umyśle toczyła się zacięta walka.

Milion głosów na minutę. Totalny chaos, który on z całej swojej siły próbował zagłuszyć. Czuł się, jakby błądził we mgle, nie mogąc znaleźć odpowiedniej drogi. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że robił krzywdę Blair. To był odruch.

Ręce chłopaka z minuty na minutę coraz bardziej się trzęsły, a na czole pojawiły się kropelki potu. Tylko ona mogła go uratować. Wyzwolić z tego bagna, do którego go wepchnięto.

Ciszę przerwał jej cichy głos.

- Harry - to było jedyne, co mogła z siebie wydobyć, lecz dzięki temu w jednej chwili cała burza w umyśle bruneta ucichła. Zamrugał kilkarkotnie powiekami i odsunął narzędzie od szyi dziewczyny. W uszach nadal słyszał ten charakterystyczny alt. W mgnieniu oka opętał jego duszę, lecząc ją przy tym.

Trwali w bezruchu, spoglądając głęboko w swoje oczy. Tak nagle cały świat jakby odpłynął. Byli tylko oni. Saszyfrowani milionami kodów i przerażający w swych własnych naturach. Niespodziewanie drżąca dłoń Harry'ego znalazła się na policzku Blair. Wtedy coś w niej zapłonęło. A gdy chłopak przybliżył swoją twarz do jej, już oboje dygotali. Nie wiedzieli dlaczego, ale żadne z nich nie ośmieliło się zapytać. Nie potrzebowali słów, by wyrazić to, co czuli. Połączyli ze sobą dwa podobnie zawikłane światy. I czuli się z tym tak jak nigdy wcześniej. Czuli się jakby przywrócono im coś, co dawno już utracili. Coś niezmiernie ważnego. Tak z pozoru błachego i niby niepotrzebnego.

Spojrzał na wcześniej wykonane przez niego rany. I wtedy po raz pierwszy poczuł, że zrobił coś źle. Był zły na samego siebie za to, co wyrządziła tej dziewczynie jego druga osobowość. Z tego żalu i goryczy utworzyła się pojedyncza łza, która opuściła jego oko. Ale nie zwrócił na nią nawet uwagi. Wypuścił nóż z ręki, którą następnie przeniósł na poranioną szyję dziewczyny. Zdjął bluzę i otarł nią krwawiące miejsce. Ona natomiast nic nie mówiła. Nadal była zahipnotyzowana jego wzrokiem.

Kiedy skończył, rzucił materiał na ziemię i ponownie wbił swój wzrok w Blair. Bezwiedznie znów połączył ich światy w jeden. Całkowicie zatopił się w jej szaro - niebieskich oczach.

Ta sama dłoń dotknęła jej policzka, ta sama twarz zbliżyła się do jej twarzy. Tylko tym razem Harry zrobił coś więcej. Delikatnie musnął usta brunetki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top