Chapter 11
W jego głowie jak zwykle panował chaos. Jak zwykle działo się w niej najgorsze. Miliony nieposkładanych myśli, tworzących nielogiczną, niewymiarową całość. Nie panował nad sobą, już dawno utracił świadomość. Teraz tylko nieświadomie i tępo wpatrywał się w oczy Blair, która robiło dokładnie to samo względem niego.
Walczył ze swoim umysłem, żeby tylko nie przegrać, żeby uratować choć tę małą cząsteczkę świadomości, która jeszcze w nim była.
- To ty - wypowiedziała w końcu dziewczyna, wybudzając się z transu. Potrząsnęła głową, bardziej naciągając na głowę kaptur. Czuła się nieswojo w towarzystwie chłopaka stojącego naprzeciwko niej. Spuściła głowę, lecz z całej siły walczyła, by nie spojrzeć ponownie w intensywnie zielone oczy bruneta. Może i nie chciała się przyznać do tego przed samą sobą, ale unikalne tęczówki bardzo ją zaintrygowały. Było w nich coś z niej samej. Po godzinach spędzonych przed lustrem i patrzeniem na siebie z obrzydzeniem, zdążyła zapamiętać swój dość nietypowy kolor oczu. Mieli takie same, z tym samym wyjątkowym błyskiem. Była tego pewna.
- To ty - zawtórował jej Harry, gdyż nie wiedział, co ma powiedzieć. Był tak samo, a może nawet bardziej zdezorientowany niż ona. W każdym razie, oboje nie byli świadomi tego, co się działo. W ich umysłach z każdą kolejną minutą rosła czarna dziura niepoczytalności i szaleństwa. Zajmowała coraz to nowsze zakątki ich dusz, nie pozwalając myśleć choć trochę racjonalnie.
- Widziałam cię tam - zwróciła uwagę, nadal patrząc w podłogę.
- Ja ciebie też - ich tony były tak obojętne, jakby widzieli się ten jeden raz i mieli już nigdy nie zobaczyć. A może to było spowodowane zagubieniem Harry'ego i Blair?
Harry myślami wrócił do tamtej nocy, podczas której spotkał tajemniczą brunetkę w jego miejscu spokoju. Zaraz potem szybko przypomniało mu się, że to ona właśnie mu go zakłóciła. Jego mina momentalnie z obojętnej zmieniła się we wściekłą, Blair tak samo. Dosłownie jakby czytali sobie w myślach.
- Jeszcze raz cię tam zobaczę, a zginiesz - wysyczał przez zęby.
- Nie będziesz mi rozkazywać - prychnęła, chcąc w ten sposób pokazać swoją wyższość - jeśli myślisz, że grożenie nożem zrobi na mnie jakiekolwiek wrażenie, to jesteś w błędzie, widziałam gorsze rzeczy. Poza tym, wychodzę - oznajmiła, po czym ruszyła w stronę drzwi. Brunet, nie czekając ani chwili, podążył za nią.
Kiedy Blair już miała nacisnąć klamkę, została złapana za ramiona i zaciągnięta z powrotem do piwnicy, przez Harry'ego.
- Puść mnie! - krzyknęła, próbując się wyrwać.
- Zapomnij - odburknął brunet, brutalnie wrzucając dziewczynę do pomieszczenia, w którym wcześniej przebywała. Zanim zdążyła się wysłowić lub cokolwiek zrobić, drzwi zostały zatrzaśnięte.
Czasami twoja bezmyślność mnie przeraża Blair, miałaś taką dobrą okazję do ucieczki, jednak ty, tępa jak zwykle nie wykorzystałaś jej.
- Daj mi spokój - niemal błagała. Leżąc na twardej powierzchni, podciągnęła nogi pod klatkę piersiową i zaczęła płakać z bezsilności. Czasem trudno jej było kochać swoje szaleństwo. Nienawidziła w sobie tego, że była słaba i bezsilna, że nie umiała się bronić. Aczkolwiek nic nie mogła na to poradzić, tak samo jak na irytujący głos w głowie, który doprowadzał ją do stanu ogłupienia.
Tymczasem Niall przyglądał się jej uważnie, próbując zrozumieć, dlaczego mówiła do siebie. Jednak żadnego sensownego wyjaśnienia nie wymyślił. Na początku wydało mu się to normalne, lecz bardzo szybko zaczął mieć wątpliwości, kiedy dziewczyna zaczęła szlochać. Niepewnie podszedł do niej, przykucnął i ściągnął jej z głowy kaptur. Teraz dopiero był w stanie zobaczyć, jak rozstrzęsiona była dziewczyna.
- Wszystko w porządku? - spytał z lekką nutą obawy. Blair spojrzała na niego przez szparę między palcami. Warknęła, po czym przekręciła sie na drugi bok.
- Nie muszę ci się z niczego spowiadać. - powiedziała opryskliwie. Nie rozmawiała z ludźmi od bardzo dawna i raczej nie zamierzała tego robić. Wolała żyć sama, bez nikogo. Niestety przypadek chciał, że Harry ją porwał.
- Myślałem, że może chciałabyś porozmawiać z kimś normalnym - Niall stąpał po cienkim lodzie, nawet o tym nie wiedząc. Już chwilę później pożałował swoich słów.
Brunetka poderwała się z podłogi, co zrobił i zdezorientowany blondyn. Ona, pełna złości i nienawiści do stojącego przed nią człowieka, pchnęła go na ścianę i chwyciła jego szyję. Została uderzona w jej najczulszy punkt, szaleństwo. Miała świadomość, że nigdy nie była normalna i nigdy nie będzie, co wywoływało u niej chęć mordowania.
- Zapamiętaj sobie - wysyczała, nie przestając przebijać jego duszy swoim spojrzeniem - nigdy, przenigdy nie wymawiaj przy mnie tego słowa, inaczej skończysz w grobie, a o ile się nie mylę, dla was, normalnych życie jest takie cenne - ostatnie słowa wypowiedziała z wyraźnym politowaniem.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi - dziewczyna nieznacznie wzmocniła uścisk na szyi chłopaka, na co ten syknął.
- I tak mnie nie zrozumiesz - stwierdziła, puszczając chłopkaka. Odwróciła się i zniknęła ciemności tak, że Niall był w stanie dostrzec tylo jej kontury.
Korzystając z okazji, zaczął rozmasowywać bolącą szyję, zastanawiając się nad powodem zachowania dziewczyny.
Tymczasem wzrok Blair padł na małe okno w piwnicy. Dziewczyna szybko przeanalizowała jego rozmiar i stwierdziła, że da się przez nie uciec. Nie zastanawiając się dłużej, stanęła na palcach i otworzyła okno. Jednak pojawiła się mała, lecz bardzo istotna przeszkoda, była za niska, żeby od tak wyjść.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, a gdy zauważyła coś w stylu drabiny, rzuciła się w stronę wypatrzonego przedmiotu. Postawiła go pod ścianą i już zaczęła wchodzić po szczeblach, kiedy głosy w jej głowie jak zwykle ją zatrzymały.
Oj, Blair. Myślałem, że jesteś mądrzejsza. Nie widzisz, że ten cały Niall jest tobą zainteresowany?
- Co to ma do rzeczy?
Naprawdę nie chcesz zdobyć jego zaufania, a potem.... no wiesz, popatrzeć sobie na jego śmierć. Te martwe oczy...
Blair zacisnęła powieki.
Nóż wbity w serce...
Zacisnęła pięści, czując jak traci kontrolę.
Ostatnie słowa... błaganie o litość.
Warknęła, złapała swoje włosy i mocno za nie pociągneła.
Mówiłem to już tysiące razy, ale powtórzę; to nie mnie robisz krzywdę, skarbie, tylko sobie.
Spojrzała na Niall'a, który siedział w kącie i myślał nad czymś. Przez myśl jej przeszło, że propozycja głosu była bardzo kusząca. Bez zastanowienia podeszła do niego i usiadła przed nim po turecku. Schowana między kolanami głowa blondyna, uniosła się. Niebieskie oczy, spojrzały z przerażeniem na postać dziewczyny.
Blair spojrzała w bok, usiłując przypomnieć sobie życie "normalnego" człowieka. W końcu przez naprawdę długi okres właśnie takiego udawała. Jednak czuła pewnego rodzaju obawę. Nie chciała znów być kimś, kim nie była, lecz wiedziała, że jeżeli chce wcielić w życie swój plan, nie ma wyboru.
Zebrała w sobie niewielką resztkę poczytalności, jaką znalazła i zaczęła rozmowę:
- Nie musisz się mnie bać - to było idiotyczne zdanie i nawet ona, jako osoba niepoczytalna, zdawała sobie z tego sprawę.
- Próbowałaś mnie udusić, jak mam się nie bać? - dziewczyna spuściła głowę, zastanawiając się chwilę nad wypowiedzią, a z chaosem w głowie wcale nie było to proste.
- Pomogę ci się stąd wydostać - zaoferowała, starając się, żeby ton jej głosu był jak najmniej obojętny.
W oczach blondyna pojawiła się iskierka nadziei, natomiast w żyłach Blair gotowało się małe, słodkie zwycięstwo. Nie powstrzymała się nawet od psychicznego uśmiechu na twarzy.
Wstała, co zrobił i Niall. Oboje podeszli do drabiny, kolejno się na nią wspinając i wychodząc przez okno. Blair rozejrzała się dookoła i wstrzymała oddech, gdyż świetnie rozpoznawała okolicę. Przecież mieszkała naprzeciwko. Jednak mimo to złapała Niall'a za rękę i pociągnęła go za sobą, idąc w kierunku swojego domu, kompletnie nie dbając o to, że mogą zostać zauważeni.
Tak jak to na Harry'ego przystało, stał w oknie i przyglądał się tajemniczej dziewczynie oraz swojemu kumplowi. Był wściekły i to bardzo. Jego szczęka zacisnęła się, a oczy zwęziły.
Zostaw ich, Harry - odezwał się głos - ta dziewczyna mieszka naprzeciwko, jak widzisz. Jeszcze będziesz miał okazję, żeby się popisać.
Chłopak jak zwykle przemilczał tę wypowiedź głosu, jednak jej nie zignorował. Tym razem przyswoił ją i przeanalizował. Niechętnie zgodził się z tym czymś, co siedziało w jego głowie. Postanowił poczekać na odpowiedni moment, żeby jego nagroda była bardziej zasłużona.
Zasłonił czarne zasłony i ruszył do piwnicy. Zapalił światło, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Jedyne, co rzuciło się w jego oczy, to drabina ustawiona pod ścianą. Jak to na niego przystało, wzruszył ramionami, a następnie podszedł do jednego ze swoich obrazów. Przedstawiał on chaos w głowie Harry'ego, jedno z ulubionych dzieł chłopaka. Jednak długo na niego nie patrzył, gdyż jego uwagę przyciągnął inny portret. Ten z kolei przedstawiał scenkę z dnia, w którym Harry zabił swoją siostrę.
Na twarzy chłopaka pojawił się psychiczny uśmiech. Patrzenie na swoje dzieła ładowało go pewnego rodzaju pozytywną energią, ale nie taką zwykłą, tą psychiczną.
Poczuł nagły przypływ adrenaliny i potrzeby mordowania. Nic nie mógł na to poradzić, w końcu był jaki był, aczkolwiek nie przeszkadzało mu to, że dziennie zabijał od dwóch do czterech ludzi. Po prostu tego potrzebował. To było jego szczęściem. Wyjątkowym jak on sam, ale też przerażającym. I właśnie za to siebie kochał. Nie chciał być jak inni, nie mógł. To, kim był, było dla niego czymś permanentnym, nieodwracalnym.
Ninawidził ludzi, kochał siebie. Był samowystarczalny i jedyny w swoim rodzaju. Jednego dnia mógł mieć wszystko, a drugiego nic. Losy wielu ludzi zależały od niego. Czas nie miał znaczenia w tym wszystkim, co się działo. Był tylko on, stał na samym środku pokoju, a jego twarz zatonęła w panującym półmroku.
Zamknął oczy, by poczuć płynącą w jego żyłach krew oraz mocno bijące serce. Był zdolny to tego, by je zatrzymać, by zniknąć, lecz nie chciał. Nie przeszkadzał mu fakt, że nikt nie przejmował się jego losem. Twierdził, że dzięki temu pewnego dnia odbierze sobie życie bez żadnych skrupułów.
Odwinął swoją koszulkę, a następnie pociągnął opuszkami palców po głębokich cięciach na brzuchu, a było ich wiele. Jego usta bardzo powoli rozciągnęły się w uśmiechu, po czym w głuchym pomieszczeniu rozległ się odgłos chorego śmiechu. Był dumny ze swoich nowych blizn, które sprawiły, że poczuł się lepiej. Wmawiał sobie, że siebie kocha, jednak mimo to karał swoje ciało. Nie szukajcie w tym logiki, bo nje znajdziecie. Życie Harry'ego było filozofią, którą nie sposób w jakikolwiek sposób pojąc.
✖✖✖
Blair siedziała zakapturzona przy stole i przyglądała się siedzącemu w kącie Niall'owi. Głowiła się nad sposobem, który pomógłby jej zdobyć zaufanie chłopaka. Prawdą było, że nawet nie znała jego imienia, ale na pierwszym miejscu stał jej chory plan. Wiedziała, że to wszystko i tak sprowadza się do jednego punktu; do śmierci blondyna.
Nie myśl tyle, bo nic nie wymyślisz. Raz, że jesteś zbyt głupia, dwa; jesteś psychiczna, a trzy; w twojej głowie panuje totalny bajzel. Dlatego będę wyjątkowo miły i pomogę ci.
- Nie potrzebuję twojej łaski - powiedziała głośno, ignorując fakt, że zwróciła na siebie uwagę swojej ofiary.
Nie oszukuj siebie. Dobrze wiesz, że beze mnie jesteś niczym, Blair. Pamiętasz może te czasy, kiedy mnie jeszcze nie było?
Dziewczyna zacisnęła powieki i wargi. Nie cierpiła, gdy głos w jej głowie wypominał jej przeszłość.
Ty, taka bezwartościowa ofiara, która nie potrafiła zrobić niczego, prócz walenia głową w ścianę?
- Przestań - wysyczała cicho, chcąc zachować zimną krew.
A pamiętasz może swoją pierwszą noc w psychiatryku? - ciągnął dalej głos - ja pamiętam doskonale. Twój strach, dreszcze i reakcja na każdy, nawet najmniejszy szmer.
- Daj mi spokój! - wrzasnęła, ciągnąc mocno za końcówki swoich włosów.
Nie widzisz, jakiego szaleńca z siebie robisz? Jeszcze ci mało? W ten sposób na pewno nie zdobędziesz jego zaufania.
Z oczu Blair wypłynęły łzy. To był ten moment, znów chciała się zabić, jednak czuła blokadę. Nie mogła.
- Wszystko... w porządku? - spytał niepewnie Niall. Dziewczyna spojrzała na niego, a ich spojrzenia spotkały się. Nieskazitelny błękit oczu chłopaka sprawił, ża Blair zaniemówiła. Co prawda miała już okazję patrzeć w jego oczy, jednak dopiero teraz zauważyła ile blasku posiadają.
Spuściła głowę spoglądając na stół. Była nieco zmieszana i nie za bardzo wiedziała, co powiedzieć.
- Tak - odpowiedziała obojętnie, tak jak na nią przystało.
W pomieszczeniu znów zapanowała cisza, słychać było tylko tykanie zegarka. Za oknem zerwała się straszna dla wielu ludzi wichura, która zwiastowała najgorsze. Jednak Blair jak siedziała, tak siedziała na krześle, tępo wpatrując się w krajobraz za oknem. Na rwarzy Niall'a natomiast malowała się niezręczność. On również nie wiedział, co powiedzieć, choć pytań miał wiele, aczkolwiek bał się zapytać, bo tajemnicza dziewczyna budziła w nim strach.
- Czy... - Blair zaalarmowana, szybko odwróciła głowę w jego stronę, co trochę przeraziło blondyna. Jednak kontynuował - mógłbym mieć pytanie? - dziewczyna uciekła wzrokiem na ścianę, zastanawiając się nad słowami chłopaka. Nie miała pojęcia, jak zachowywać się w stosunku do ludzi, bo tyle, co wychodziła z domu żeby zrobić zakupy to chyba nie zaliczało się do kontaktów międzyludzkich.
- Zależy jakie - odpowiedziała w końcu.
- Dlaczego wzięłaś mnie ze sobą? - u dziewczyny znów pojawiła się ta trudność z odpowiedzią. Jednak postanowiła zabrnąć dalej z tą rozmową. Przecież musiała jakoś zdobyć jego zaufanie.
- To długa historia... - powiedziała, usilnie próbując sobie przypomnieć, jak wygląda rozmowa z ludźmi - zapytaj o coś innego.
- Jak się nazywasz i dlaczego ciągle masz na sobie kaptur?
- Nie rozpędzaj się tak - zkarciła go - na pierwsze pytanie odpowiem, na drugie nie.
- Dlaczego?
- Bo będę musiała cię zabić, a chyba byś tego nie chciał - dopiero po dłuższej chwili zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała - w każdym razie nieważne. Nazywam się... - i tutaj się zawahała - nazywaj mnie jak chcesz. Mogę być nocą, księżycem. Wszystkim, tylko nie światłem.
- W porządku - skinął powoli głową, przyswajając informacje - ja jestem Niall - teraz już znała imię chłopaka, co jakoś nie za bardzo ją obchodziło. Zdobywała jego zaufanie i to było najważniejsze.
Od autorki: jeśli czegoś nie rozumiecie, to śmiało pisać. To ff jest naprawdę zawikłane. Sama jak to czytam, to czasem mam problem ze zrozumieniem XD.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top