Rozdział 1

W życiu różnie się układa. I na to nie ma reguły, czy to ludziom czy nawet zwierzętą. Zdarza się, że gdy nagle niebo spada nam na głowę, pojawia się uczucie bezradności i braku pomocy, jakby ktoś wyrwał pióra ze skrzydeł naszego anioła stróża i kazał mu latać. I wtedy, w najmniej oczekiwanym momencie pojawia się iskierka w tunelu, promyk nadziei, jak jedna gwiazda na czarnym firmamencie.

I niestety te dwie rzeczy działają w dwie strony, lub w ogóle lądują poza schematem.

~~

Izabelowata klacz z łysiną po raz kolejny szarpnęła głową, ale siła mężczyzny, który trzymał jej uwiąz, sprawiła, że nie czuła się jakby nagle ten kawałek sznurka się skończył i gwałtownie ją zatrzymał, lecz jakby uderzyła głową o ściane i odbiła się od niej.

Posłała dwudziestopięcioletniemu brunetowi mściwe spojrzenie swoich brązowych oczu i prychnęła z frustracją.

Zacmokał i szarpnął za uwiąz. Song niechętnie postawiła kopyto poza stajnią, po czym cała z niej wyszła.

Dom zmieniała w swoim życiu więcej niż miała lat- a na ten czas było to siedem wiosen. Pierwsza została sprzedana z powodu likwidacji stajni, która była i pozostanie w jej sercu najwspanialszym domem i bezpieczną ostoją, do której już nie wróci. Za trzecim razem została odkupiona, gdy znudziła się po trzech miesiącach dwunastoletniej córeczke typowego biznesmana. Przez pół roku pracowała w zarobkowej rekreacji, gdzie stała się narowista, a po niedługim czasie została sprzedana bo nie nadawała się dla dzieci. Potem trafiała tylko z rąk do rąk, zdziczała, więc nikt nie chciał na niej jeździć, czy chociażby poświęcić jej chwilę by odkryć w czym tkwi problem

Gdy myślała, że wreszcie znalazła dom, którym będzie mogła się cieczyć do końca dni, jej właściciel zdradził ją i wystawił na aukcje. Izabelka przestała wierzyć, że na tym świecie są jeszcze dobrzy ludzie.

Całą drogę, prowadzącą na specjalny, wydzielony teren aukcji prychała wściekle. Na miejscu było pełno ludzi, co jeszcze bardziej pogłębiło jej irytację i stres.

Brunet odblokował bramkę i wprowadził klacz, po czym zaczął ją prowadzic stępem tuż przy barierce.

Song szła z lekko opuszczoną głową, nawet nie zwracając uwagi na ludzi. Jednak ci nie odrywali od niej wzroku, możliwe, że przez umaszczenie.

Mężczyzna przyśpieszył i sam pogonił klacz cmokaniem. Ta niechętnie poderwała się do kłusa, a z głośników popłynął głos- jeszcze- właściciela Song.

- Beauty Song, izabelowata, siedmioletnia klacz po i Koh- I- Noor! Wspaniałe pochodzenie! Cena wywoławcza czterdzieści tysięcy euro!

Song prychnęła. Zataił, że nie należała do najspokojniejszych koni oraz jej dawną kontuzję w prawej, zadniej nodze.

Cmokanie. Klacz przeszła w wyższy chód stopniowo przyśpieszając. Gdy chłopak przestał za nią nadążać, sprawnie odpiał karabińczyk uwiązu od kantara, a sam stanął na środku.

Izabelowata chciała pędzić jeszcze bardziej, ale czuła niemoc przez środki uspokajające które dostała kilka godzin przed aukcją. Zdobyła się jedynie na niewinne, ale przepełnione wściekłością, bryknięcie.

- Sto pięćdziesiąt tysięcy po raz pierwszy! Po raz drugi... po raz trzeci... sprzedana!

Song zastrzygła uszami na dźwięk stukania młotkiem. Czyli to koniec. Znowu zmienia "dom". Nawet niw zdążyła się z nikim pożegnać.

Przeszła do powolnego kłusa, po czym zmieniła kierunek. W końcu zatrzymała się z nosem przy ziemi.

Mężczyzna, ten sam co wcześniej, podpiął uwiąz do jej kantara i wyprowadził, a tuż po niej wszedł jej dobrym przyjaciel.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top