Rozdział 4
- Często tak robi? - Pyta Louis ze swojego miejsca na fotelu przy oknie, z brwiami uniesionymi z zaciekawieniem.
Wprowadził się zaledwie kilka tygodni temu, ale już podążył za większością rutyn. Harry wie teraz, że Louis jest niesamowitym obserwatorem, więc oczywiście szybko zauważa, kiedy zdarza się coś dziwnego.
- Nie, to w ogóle nie jest powszechne. - Harry wzdycha.
Nick wrócił dzisiaj wcześniej do domu, ku niespodziance omeg, ale jedynie po to, by ogłosić, że musi tego popołudnia pojechać do innego stada i wróci za trzy albo cztery dni. Harry niewiele mógł z tym zrobić, poza tym, że pomógł alfie szybko się spakować, życzył mu powodzenia w negocjacjach i pocałował go na pożegnanie. Nie lubił takich sytuacji, ale starał się nie robić awantur.
- Chcesz żebym pozmieniał swoje zmiany w pracy, żebyś nie musiał być tak długo sam? - Proponuje ostrożnie Louis.
Harry patrzy na niego i ku jego rozdrażnieniu, znajduje współczucie w oczach Louisa. Dlaczego ono tam jest? Jego alfa ma ważną pracę, nie ma w tym nic złego.
- Nie, oczywiście, że nie - odpowiada szybko, może ostrzej niż powinien.
Louis unosi dłonie w pokojowym geście. - Tylko proponowałem.
Harry jęczy. Wie, że Louis nie miał niczego złego na myśli, więc decyduje się uprzejmie odpowiedzieć. - Gdyby Nick był w mieście i tak bym go nie widział w ciągu dnia. I mam kilka zmian w tym tygodniu. Będę także miał twoje towarzystwo w nocy.
Wzrok Louisa znowu znajduje się na nim, Harry nie może dokładnie odczytać wyrazu jego twarzy. Harry chciałby żeby szatyn nie był tak dobry w powstrzymywaniu odczuwania jego emocji w jego zapachu. To zdecydowanie uprościłoby niektóre rzeczy. Jednak cokolwiek Louis myśli to znika, nim Harry może spróbować to odczytać. Louis szybko przestaje się w niego wpatrywać. - Dobrze, jeśli jesteś pewny.
- Jestem - mówi, mając nadzieję, że brzmi na przekonanego i zakończy ten temat. Na szczęście Louis wydaje się załapać wiadomość, bez słowa odwracając się do swojej książki.
Harry przewraca oczami, wciąż nieco poirytowany, ale decyduje się rozproszyć poprzez zrobienie kolacji. Nie chce pozwolić, by negatywne uczucia wzięły nad nim górę. Myśli o zupie dyniowej, ale zauważa, że brakuje mu kilku składników, kiedy zagląda do lodówki.
Harry rozgląda się wokół i zdaje sobie sprawę z tego, że brakuje dużej ilości rzeczy: mleka do płatków Louisa, sera, by mógł zrobić tosty. Harry zaczyna tworzyć mentalną listę, kiedy zagląda do szafek. Kiedy jest usatysfakcjonowany, odwraca się i bierze swój portfel oraz kluczyki z stolika w korytarzu.
- Louis, muszę się wybrać na zakupy spożywcze, chcesz jechać ze mną? - Pyta głośno Harry, aby Louis usłyszał go w salonie.
- Nie! - Odkrzykuje Louis. - Chyba, że potrzebujesz pomocy?
- Poradzę sobie! Wrócę za jakąś godzinę!
Harry zakłada parę butów i zaczyna wychodzić, kiedy Louis krzyczy, przypominając brunetowi żeby wziął mu coco pops. Harry śmieje się, kręcąc głowa na dziecięce smaki omegi.
Myśli jeszcze raz o liście zakupów i zdaje sobie sprawę z tego, że została głównie sporządzona pod niego i Louisa. Nicka ostatnio często nie ma w domu, więc Harry nie czuje potrzeby uzupełnienia zapasów jego ulubionych produktów. Harry marszczy brwi, musi sobie przypomnieć, że to tymczasowy stan rzeczy. To dobrze, Nick jest szczęśliwy i niedługo ich szczenię tutaj będzie i sprawi, że znowu będą cali. Pozbywając się zmartwienia ze swojego umysłu, Harry zaczyna iść w stronę najbliższego sklepu spożywczego.
~*~
Tygodniowe wycieczki stały się niemal rutyną. Nick wyjaśnia mu, że zaangażował się w pewną dyplomatyczną rzecz i zdecydował się na to zanim dziecko przyjdzie na świat, mając nadzieję, że wtedy będzie mógł wziąć nieco wolnego, by móc cieszyć się nowym członkiem rodziny.
To brzmi logicznie, więc Harry odpuszcza. Nawet jeśli czuje się samotny, spędzając połowę swoich nocy bez swojego alfy w łóżku albo kiedy czuje, że zapach Nicka z niego schodzi. Harry radzi sobie z samotnością dzięki towarzystwu Louisa. Jego obecność jest błogosławieństwem w tym domu i Harry uważa, że zagubił się w ciąży szatyna.
Cieszą go wszystkie nowości. Pierwszy raz, kiedy sądzą, że Louis się pokazuje, nawet jeśli tylko odrobinkę. Fakt, że musieli iść kupić stanik dla Louisa, ponieważ zgubił ten, którego używał podczas swojej ostatniej surogacji. Albo nawet wybieranie rzeczy do pokoiku z wkładem Louisa co do opinii i rzeczy.
Jeśli Harry pozwala sobie za dużo myśleć o okolicznościach to zdaje sobie sprawę z tego, że jest bardziej tak, jakby to on i Louis spodziewali się dziecka. Nick jest bardziej zdystansowany niż kiedykolwiek, a Harry nie pamięta ostatniego razu, kiedy Nick sprawdzał co u Louisa i u ich szczenięcia. Nie pozwala jednak na to żeby ból w jego sercu rósł, więc spycha temat na koniec swojego umysłu.
Nick jest po prostu zajęty, chce dokończyć pracę, żeby mogli cieszyć się swoim czasem jako nowa rodzina z ich szczenięciem.
Harry zastanawia się czy Louis będzie chciał z nim posiedzieć, kiedy będzie gotował, aby rozproszyć go od myśli. Jego zajęty robienie pieczonego mięsa z warzywami, odkąd to ulubione danie alfy, czekając aż przyjdzie, ponieważ muszą porozmawiać. Następna wizyta Louisa u lekarza przypadająca w dwudziestym tygodniu jest w następnym tygodniu. Wtedy najprawdopodobniej poznają płeć swojego szczeniaka, Harry chce się upewnić, że Nickowi pasuje data i godzina.
Nim może opuścić kuchnię, by poszukać Louisa, słyszy jego głos krzyczący imię Harry'ego.
- Tak, Lou? - Odpowiada głośno.
- Chodź, szybko!
Harry nie marnuje czasu i biegnie do pokoju Louisa, bojąc się, że coś się stało mu albo szczenięciu.
- Co? Co się stało? - Pyta zmartwiony, jego serce wali w jego klatce piersiowej, kiedy próbuje odnaleźć co się dzieje po zapachu Louisa. Jednak ten jedynie jasno się do niego uśmiecha.
- To nic złego - klepie materac łóżka. - Usiądź tutaj.
Harry'emu wciąż trochę brakuje tchu, jest zmieszany, nie wie co mogło spowodować taki pośpiech, jeśli nie wypadek. Louis bierze dłoń Harry'ego i kładzie ją na swoim brzuchu. Oczy Harry'ego wybałuszają się, kiedy zdaje sobie sprawę z sytuacji i zamiera, nie wiedząc jak się zachować.
- Nie wyglądaj na tak przerażonego. - Louis brzmi na rozbawionego, patrząc jak Harry się napina.
Harry powoli wydycha powietrze i zmusza się do zrelaksowania. Kiedy wstępna obawa znika, zaczyna robić się podekscytowany możliwością poczucia swojego szczenięcia wewnątrz Louisa.
- Czy ty... - jego zdanie zostaje przerwane przez ruch pod jego dłonią. - O mój Boże! - Harry może poczuć łzy pojawiające się w jego oczach i zerka w górę na Louisa, desperacko szukając zapewnienia.
Louis kiwa głową. - Tak.
Harry opada na podłogę przy nogach łóżka, więc jego twarz jest dokładnie przed małym brzuszkiem Louisa, obejmuje go z miłością. - Cześć kochanie, tu mama.
Harry zostaje nagrodzony przez kolejne silne kopnięcie pod swoją dłonią i jego serce robi 10 fikołków, nim wybucha. Może poczuć ból w policzkach od tego jak szeroko się uśmiecha do brzucha oraz niedającą się opisać miłość, która wypełnia go od stóp do głów.
Jego szczenię reaguje na niego. Rozpoznaje Harry'ego.
Harry zostaje w ten sposób, nieświadomie mówi do brzucha i reaguje podekscytowaniem za każdym razem, kiedy otrzymuje fizyczną odpowiedź, jest tak aż jego kolana i plecy bolą od jego pozycji na podłodze.
Harry całuje brzuszek Louisa i wstaje, nie wiedząc jak wyrazić swoją wdzięczność Louisowi. Jednak nim może złożyć swoje uczucia w zdania, drzwi frontowe się otwierają, sygnalizując że Nick jest w domu.
- Dasz nam znać, jeśli jeszcze będzie kopać? Jestem pewien, że Nick sam z chęcią by to poczuł. - Pyta Harry, podekscytowany myślą, że jego alfa również dostanie interakcję od ich nienarodzonego szczenięcia.
- Zrobię to Haz, nie martw się. Jednak dzisiaj już sporo się poruszała, wątpię żeby dzisiaj więcej kopało. Może jutro?
Harry czuje się trochę przygnębiony, ale to szybko znika, gdyż najprawdopodobniej od teraz codziennie będzie mógł czuć interakcję ze swoim szczenięciem.
- Dziękuję, Lou. - Harry przytula Louisa i udaje się do kuchni. Nick na pewno tam jest, alfa zawsze wraca z pracy głodny.
Harry ma rację i nie marnuje czasu i nie marnuje czasu, aby opowiedzieć Nickowi o doświadczeniu, którego właśnie był świadkiem. Jest w tym tak zagubiony, że nie zauważa braku entuzjazmu alfy, dopóki ten nie ucina jego monologu.
- Harry, musimy porozmawiać.
- Och, tak, musimy. Louis ma wizytę u lekarza w następnym tygodniu i...
- Harry. - Nick mu przerywa, głowa alfy rozbrzmiewa w pokoju. - Nie o to chodzi.
Harry zamiera, ale przestaje mówić, czekając aż jego partner doprecyzuje co ma na myśli.
- Chcę przeprosić. Myliłem się decydując się na surogację.
- Co masz na myśli? Teraz to nie może być dobre lub złe. To... już się dzieje.
- Wiem. I przepraszam. Jednak nie mogę już tego robić.
Zrozumienie pojawia się na twarzy Harry'ego i zaczyna płakać po raz drugi tego wieczora, ale tym razem jednak powód jest całkowicie inny. - Nick, o czym ty mówisz?
- Mówię, że chcę przerwać nasze połączenie i chcę żebyś zatrzymał szczenię Louisa. Nie zaakceptuje go jako swojego miotu, ale upewnię się, że obydwoje macie należytą opiekę.
Harry czuje jak cały jego świat wiruje, ale nie może tego powstrzymać. Jego oddech robi się przerwany, jego klatka piersiowa zaciska się i instynktownie chce uciec. Wzdryga się, kiedy kątem swojego oka widzi ruch i to sprawia, że Nick się zatrzymuje, zamiast tego siadając naprzeciwko niego.
- Przepraszam, Harry. Naprawdę - mówi spokojnie alfa, ostrożnie dobierając słowa. - W moim biurze jest kilka dokumentów, które już podpisałem, zostawiam ci dom i połowę majątku, więc będziesz miał bezpieczną przyszłość. Dzisiaj przeprowadzam się do północnego stada. Muszę jedynie spakować swoje ubrania i rzeczy osobiste.
Harry czka. - Dlaczego?
Nick wzdycha głęboko, patrząc smutno na Harry'ego. - Nie mogę sobie z tym poradzić, Harry. Myślałem, że mogę, ale nie. To nie tego chcę od życia. Chcę nowego początku, z dala od tego wszystkiego. Chcę prawdziwej rodziny.
- Co ze mną? - Zapytał Harry. - Jesteśmy prawdziwą rodziną.
- Wiesz co mam na myśli.
Ukłucie przechodzi przez serce Harry'ego. Cała zgromadzona nienawiść do samego siebie i smutek przychodzą i go miażdżą. Wie, że to nie jego wina, ale nic nie może na to poradzić, że czuje się winny.
- Nie mam nic do powiedzenia? Wyboru?
- Pewnie, że masz. Nie powiem ci co masz ze sobą zrobić, kiedy odejdę, ale ja podjąłem swoją decyzję - mówi mu Nick, praktycznie kończąc rozmowę.
Kiedy Harry jedynie patrzy i nie oferuje odpowiedzi, alfa wzdycha i powoli wstaje.
- To nie zajmie długo - wychodzi z kuchni, ale Harry przytrzymuje jego ramię.
- Ale ja cię kocham. A ty kochasz mnie. Możemy to rozpracować - mówi Nickowi, próbując ukryć czystą desperację w swoim głosie. Chce upaść na kolana i błagać Nicka, by go nie opuszczał, jedynie krzta godności go od tego powstrzymuje.
Nick wszystko to sobie poukładał. Musiał planować opuszczenie Harry'ego od miesięcy. Jak mógł być taki ślepy i naiwny?
- Przykro mi, Harry. - Nick ponownie przeprasza, nim obejmuje Harry'ego ramieniem i wychodzi w pośpiechu z kuchni. Harry może usłyszeć jak krząta się po ich sypialni i jest rozdarty pomiędzy pójściem za mężczyzną i próbą porozmawiania z nim a ucieczką.
W końcu jego stopy zaprowadzają go do pokoju Louisa. Opada obok omegi i łapie go aż jego twarz znajduje się przed brzuszkiem Louisa. Nim może dwa razy o tym pomyśleć, zaczyna go wąchać. Czucie swojego szczenięcia pod swoimi palcami i jego zapach zmieszany z jego własnym sprawia, że czuje się o wiele lepiej.
Louis ustawia się bardziej komfortowo i pozwala Harry'emu robić swoją rzecz, więc również poprawia swoją pozycję. Prawie się przytulają, z nosem Harry'ego na wysokości talii Louisa.
Oddech bruneta wciąż jest urywany, ale próbuje go kontrolować, używając miłości do swojego szczenięcia jako kotwicy. Wie, że to będzie go trzymało.
Kiedy jest wystarczająco spokojny, skupia się na ostrożnym słuchaniu jakichkolwiek dźwięków świadczących o tym, że Nick idzie po niego żeby cofnąć to co powiedział. Czas wydaje się zatrzymać, a Harry czuje jedynie ból. Może stwierdzić, że się trzęsie, ale nie może za wiele z tym zrobić, więc po prostu zostaje w takiej pozycji.
Czekając.
Nie ma pojęcia ile czasu mija, ale w końcu słyszą zamykanie frontowych drzwi, co oznacza, że Nick naprawdę odszedł. Harry jęczy na ten dźwięk, zakopując się mocniej pod kocem, który Louis w pewnym momencie musiał na niego narzucić.
Nick opuszcza Harry'ego.
Chce zerwać ich połączenie.
Porzuca ich szczenię.
Przeprowadza się do stada, w którym pracuje zaledwie od kilku miesięcy.
Harry nie może kontrolować szlochu, który się z niego wydostaje i łzy zaczynają spływać z jego oczu, a jego ciało zaczyna się trząść pod wpływem intensywności płaczu. Zdrada boli bardziej niż jakikolwiek fizyczny ból, którego Harry doświadczył. To tak jakby serce zostało wyrwane z jego ciała. A nawet więcej, istnieje nieopisana złość na samego siebie, za to, że nie widział, że to nadchodzi, chociaż miał wszystkie oznaki przed sobą. Szczerze wierzył, że przeszli przez kryzys.
Jest świadomy tego, że Louis do niego mówi, ale nie może rozróżnić słów. Może jedynie poczuć uspokajające i kochające feromony. Louis zostaje tu, uspokajając Harry'ego i pozwalając mu płakać, aż ten już po prostu nie jest w stanie. Silny ból głowy powstaje za jego oczami i Harry jest zmuszony do oddychania przez usta, jego nos jest zbyt zapchany. Czuje się całkowicie wypompowany.
Louis delikatnie go uspokaja, trzymając go jeszcze bliżej. - Będzie dobrze, Haz.
- Musi być - odpowiada Harry, jednak to prawie nie wychodzi, dając znać jak bardzo zachrypione ma gardło.
Louis sięga do swojego stolika nocnego po butelkę wody i wręcza ją Harry'emu, który wdzięcznie bierze kilka łyków. Louis siada, tworząc między nimi dystans, ale sięga do włosów Harry'ego, by się nimi pobawić, kiedy omega tworzy nieusatysfakcjonowany dźwięk.
- Przepraszam - mówi Louis w powietrze, nie patrząc na Harry'ego.
- Za co? - Pyta Harry, mając nadzieję, że Louis nie doda bólu do jego cierpienia.
- Czułem, że coś jest nie tak. Nie powinienem się zgadzać na surogację.
- Nie bądź głupie - mowi Harry, rozdrażniony. - Jeśli jest jedna dobra rzecz w całej tej sytuacji to jest to to szczenię.
I... Louis. Jednak to nie czas, by o tym wspominać.
Louis nie odpowiada na to, więc Harry zamyka oczy, emocjonalne wyczerpanie mocno w niego uderza. Ziewa, ukrywając swoją twarz w poduszce, która pachnie jak Louis. To nieco pomaga uspokoić bicie jego serca.
Louis wciąż musi mu się z bliska przyglądać, ponieważ wstaje, by zgasić światło, nim kładzie się pod kocami razem z Harrym.
Harry przysuwa się niemal instynktownie, więc prawidłowo się dotykają. Komfort jest dodatkową warstwą, której potrzebuje, aby zasnąć. Jutro może zacząć sobie radzić z bałaganem w swoim życiu.
~*~
Harry budzi się zdezorientowany. Poduszka pod jego nosem nie pachnie jak Nick, w ogóle w pokoju nie ma śladu mężczyznu. Kiedy się porusza, zdaje sobie sprawę z tego, że pościel jest z delikatnej bawełny, nie z jedwabiu, który Nick preferuje w ich łóżku. Światło dochodzi z lewej strony łóżka, a nie z balkonu na przeciwko nóg łóżka jak to powinno być. Harry myśli, że musi jeszcze spać.
Jednak potem jego mózg rozpoznaje zapach wokół niego. Louis.
Wydarzenia z poprzedniej nocy uderzają w Harry'ego i trochę chciałby być dłużej nieświadomy świata.
Bierze głęboki wdech i prostuje się na łóżku, pozbywając się resztek snu ze swojego ciała. Z odrobiną chęci, Harry wstaje i idzie do łazienki.
Odbicie w lustrze, które zastaje wygląda w miarę normalnie, nawet jeśli Harry czuje się inaczej niż wcześniej. Jego włosy są przyklepane, a na jego policzku znajduje się ślad poduszki, wygląda tak jak zazwyczaj, kiedy wstanie. Lekko opuchnięte oczy też by do tego pasowały. Dla każdego patrzącego z zewnątrz, Harry wciąż jest tą samą osobą co 12 godzin temu.
To prawie rozczarowujące. Harry chciałby żeby był jakiś fizyczny znak, że coś się zmieniło, więc byłby problem, z którym musiałby się zmierzyć.
Myje twarz zimną wodą i wzdycha, nim skupia się na dźwiękach dochodzących z domu. Telewizor delikatnie gra w salonie, więc Harry zgaduje, że tam znajduje się Louis. Oprócz tego panuje nieznośna cisza.
Harry automatycznie idzie do Louisa, który odwraca się od razu, kiedy słyszy kroki Harry'ego z progu.
- Cześć, Haz. - Wita się z nim delikatnie Louis. - Jak się czujesz?
Harry wzrusza ramionami, nie wiedząc jak zidentyfikować to co się dzieje w jego wnętrzu. - Dobrze.
- Zrobiłem nam lunch, talerz dla ciebie jest w mikrofalówce - oferuje, wciąż patrząc na Harry'ego z delikatnym uśmiechem. Harry sądzi, że jego mama patrzyła na niego tak samo, gdy miał osiem lat i jego rybka umarła. Przechodzi przez stratę tak samo, nawet jeśli okoliczności bardzo się różnią.
Chciałby przechodzić żałobę po zmarłej rybce.
Nagle słowa Louisa do niego dochodzą. Lunch?
- Która godzina?
- Uch. - Louis sięga po swój telefon, który znajduje pod poduszką. - Prawie pierwsza.
Oczy Harry'ego desperacko się rozszerzają. - Przegapiłem swoją poranną zmianę w sklepie.
Nigdy wcześniej nie przegapił zmiany, kochał swoją pracę za bardzo, aby zaryzykować jej utratę.
- Nie, jest dobrze. - Louis wstaje i idzie w kierunku Harry'ego, kładąc dłoń na jego ramieniu. - Nie panikuj, zadzwoniłem do nich rano i powiedziałem, że masz jelitówkę.
Louis prowadzi Harry'ego do kuchni i sadza go na stołku, nim włącza mikrofalówkę i podgrzewa jedzenie dla Harry'ego. Brunet patrzy jak Louis bierze jakieś sztućce i kładzie talerz przed nim, następnie siada na przeciwko niego na ladzie, wciąż mając współczujący uśmiech na swojej twarzy.
- Dziękuję, Louis - mówi szczerze Harry i emocje za nim prawie sprawiają, że ponownie zaczyna płakać. Ma nadzieję, że Louis słyszy, że to nie tylko za to, że zadzwonił do jego pracy i powiedział, że jest chory ani za jedzenie. To za trzymanie Harry'ego w najgorszym momencie jego życia i za to, że został wtedy, kiedy nawet jego alfa odszedł. Kiedy Harry trzymał Louisa, a Louis Harry'ego.
- Harry. - Louis bierze dwa talerze w swoje dłonie i patrzy brunetowi prosto w oczy. - Nie odchodzę. Życie, które we mnie rośnie jest twoje. Nic tego nie zmieni. Wszystko inne się ułoży. Dobrze?
Harry kiwa głową, ale jego usta się trzęsą i nim zdaje sobie z tego sprawę, łzy ponownie wypływają z jego oczu. Jest taki emocjonalny i wdzięczny za obecność Louisa.
- Och, Haz. - Louis obchodzi ladę, by podejść do niego i przyciąga go do ciepłego uścisku aż ten się uspokaja. - Weźmy jedzenie na kanapę, więc będziesz mógł jeść i się przytulać w tym samym czasie, dobra?
Harry wciąż nie jest w stanie cokolwiek powiedzieć, więc kiwa głową przy ramieniu Louisa i odchodzi do salonu.
Louis sadza Harry'ego tak, że jego plecy opierają się o podłokietnik, a jego nogi znajdują się na udach Louisa. Brunet w ciszy je, kiedy szatyn pociera jego łydki w górę i w dół, w uspokajającym rytmie. Nie rozpoznaje programu, który Louis ogląda i nie bardzo zwraca na niego uwagę, więc próbuje skupić się na jedzeniu i spokojnym oddychaniu.
To działa aż nie kończy jeść, a potem zmywa naczynia. Wciąż jest dobrze, kiedy się kładzie na plecach z głową na udzie Louisa, gdy kończy oglądać program. Wzięcie prysznica jest problemem.
Jest mnóstwo rzeczy, które Nick zostawił w szafkach. Zużyte ręczniki wciąż mają na sobie jego zapach. Harry ponownie płacze pod strumieniem gorącej wody. Płacze nad swoim niesprawiedliwym życiem i o tym jak bardzo mylił się na temat swoich oczekiwań względem przyszłości. Jego plany i marzenia spłynęły tak jak resztki mydła po jego ciele. Kiedy wychodzi i się wysusza, ściera również łzy, nawet jeśli w tym momencie nie da się ukryć jego zaczerwienionych oczu.
Louis znajduje go pół godziny później wpatrującego się w połowie pustą szafkę, gdzie były wcześniej ubrania Nicka. Przynajmniej ponownie nie płakał, ale obraz zabierał z niego kolejny kawałek. Zastanawia się ile jeszcze zostało.
- No dalej, kochanie, ubierz się i zabieramy cię stąd. - Louis delikatnie wręcza mu parę dresów i delikatną koszulkę. - Wezmę twoje ubrania i przybory toaletowe do jednej z dodatkowych sypialni.
Harry robi tak go poinstruowano i zdaje sobie sprawę z tego, że ubrania mają na sobie tylko jego zapach. Nie ma pojęcia jak Louis je tak szybko znalazł, ale zdecydowanie należy to dodać do listy błogosławieństw, które udało się szatynowi zrobić w ciągu ostatnich 24 godzin.
Kiedy jest ubrany, podąża za dźwiękiem, który słyszy i znajduje Louisa zabierającego parę ubrań z szafy z głównej sypialni do najdalszego pokoju.
- Możesz dla mnie zrobić łóżko, kochanie? - Pyta Louis, rzucając czystą pościel na łóżko, nim Harry w ogóle odpowiada.
Robi tak. Utrzymuje się zajętym, tak jest łatwiej spędzać czas ze swoimi myślami.
Harry może zobaczyć jak Louis jest zajęty wycieczkami pomiędzy jednym a drugim pokoju, zabierając rzeczy bruneta. Kiedy kończą, Harry kuli się na nowo pościelonym łóżku i ponownie uderza w niego emocjonalne wyczerpanie, nawet jeśli był na nogach jedynie przez kilka godzin i słońce jeszcze nie zaszło. Nie może powstrzymać długiego ziewnięcia, więc próbuje zasłonić się przedramieniem.
- Zmęczony, Haz? - Pyta Louis, siadając przy boku łóżka i delikatnie mierzwiąc jego włosy.
Harry kiwa głową.
- W takim razie pozwolę ci trochę się przespać. Gdybyś mnie potrzebował to będę na dole, dobrze?
Harry kiwa głową, zakopując swoją twarz w neutralnym zapachu poduszki i zamykając swoje oczy, mając nadzieję, że zmęczenie szybko go zabierze, zanim jego umysł zacznie pracować. Louis ostatni raz go głaszcze i wstaje, wyłączając światła i zamykając drzwi z delikatnym kliknięciem.
Harry wita ciemność i pozwala swojemu ciału odpłynąć na chwilę dłużej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top