Rozdział 3

Harry jest fizycznie zraniony.

Ból w jego klatce piersiowej jest głęboki i przejmuje nad nim kontrolę, sprawiając że jego kończyny są ciężkie.

Logicznie wie, że nie dzieje się z nim nic złego. Jego wilk po prostu manifestuje to emocjonalne zranienie, by zwrócić jego uwagę, odkąd stanowczo ignorował jego żądania. Jednak co miał zrobić? Zadzwonić do Nicka i poprosić, by wrócił? Powiedzieć, że nie czuje się dobrze z decyzją, którą podjęli teraz, kiedy Nick już spędza gorączkę Louisa z szatynem? Prawdopodobnie nie może tego zrobić.

Jego ochronna strona będzie musiała sobie z tym poradzić. A jeśli nie, wtedy Harry będzie musiał nauczyć się żyć z karą, którą wilk na niego zgotuje. W każdym razie to nierozsądne. To nie tak, że Harry nie jest zestresowany. Ponieważ jest. Po prostu walczy z tym, aby logiczna strona wzięła górę nad instynktem.

Po dziesiątym razie czytania tego samego zdania w swojej książce, poddaje się w próbowaniu rozproszenia się i idzie do łóżka. Jeśli ma cierpieć to niech chociaż będzie mu komfortowo.

Nicka nie było już od kilku dobrych godzin i Harry zastanawia się czy przeżyje następne trzy dni, skoro jego wilczy instynkt doprowadza go do szaleństwa. Straszne by było to gdyby Nick wrócił do domu do oszalałego partnera, więc musi się kontrolować. Musi walczyć z głosem, który jest wściekły na niego za to, że pozwolił swojemu partnerowi spędzić gorączkę z inną omegą. Lepszą omegą, która jest w stanie nosić szczeniaki, na które jego alfa zasługuje.

Desperacki jęk wydostaje się z gardła Harry'ego i zakopuje się głęboko w poduszkach, próbując pozbyć się tej swojej okropnej strony poprzez wdychanie zapachu Nicka, który został na pościeli.

Nie wie dlaczego jego podświadomość uważa, że wybiegnięcie za nim wszystko rozwiąże. Jednak znowu bycie omegą jest częścią jego i rozumie złość i oburzenie pochodzące od swojego wilka.

Harry jest rozdarty między żalem a samonienawiścią, kiedy piszczy na pościeli, ale zatrzymuje się, kiedy delikatna fala ciepła w niego uderza.

Na początku jest zdziwiony, ale potem dostaje olśnienia. Jęczy, jego ciało czuje desperację i pożądanie, które nie pochodzą od niego i zdecydowanie nie są skierowane w jego stronę. Nick wchodzi w drugą ruję. Jego alfa w końcu zaakceptował Louisa jako potencjalnego partnera, który będzie nosił jego szczenięta i robi wszystko co w swojej mocy, by sukcesywnie się sparować. Bez aktualnego połączenia miał nadzieję Harry.

Nic nie mógł na to poradzić, ale myślał, że to poniżające. To że czuje cień przyjemności, którą jego alfa uzyskuje od innego omegi. Jednak, kiedy to staje się silniejsze, poddaje się i akceptuje przechodzące przez niego pożądanie.

Harry ociera się o łóżku, kiedy gorąco wewnątrz niego rośnie, ale odmawia dotknięcia się. Nie upadnie tak nisko, jeszcze trochę godności w nim zostało.

Pozwala swojemu umysłowi dryfować, wyobrażając sobie, że to mokry sen albo może początek jego własnego cyklu. Nick wróci niedługo do domu. Zobaczy zdesperowanego Harry'ego na ich łóżku i dołączy do niego, w intymności będą umacniać swoją więź.

Pchnięcia Harry'ego stają się chaotyczne i dochodzi z jękiem wciśniętym w poduszkę. Ociera się delikatnie o łóżko, kiedy mniejsza fale jego orgazmu w niego uderzają, aż w końcu nie czuje się dobrze.

Pożądanie pochodzące od jego połączenia z Nickiem wciąż jest obecne, ale jego poorgazmowy stan wciąga go i desperacko pragnie kilku godzin snu bez ganiania jego myśli na temat tej sytuacji. Rozluźnia się więc, nie martwiąc się bałaganem w swoich majtkach ani śliną na poduszce obok swojej twarzy. Jutro może sobie z tym poradzić, kiedy będzie musiał stawić czoło emocjonalnym konsekwencjom tego co miało dzisiaj miejsce.

Harry spędza dwa dni w stanie ciągłego bólu, niepokoju i pożądania, nie będąc w stanie pełnoprawnie spać, ale nie mając również energii do bycia produktywnym, aż słyszy odgłos otwierania się frontowych drzwi.

Nick.

Zeskakuje ze swojego miejsca na fotelu w ich sypialni, nawet nie zatrzymuje filmu, który nieuważnie oglądał i pobiegł w dół schodów, chcąc od razu przytulić alfę.

Zapach, który w niego uderza powoduje że się cofa. Zapach gorączki, rui i seksu jest tak intensywny, że wydaje się jakby ktoś wylał kubeł zimnej wody na Harry'ego. Zamiera, wpatrując się szerokimi oczami w Nicka. Jednak nim mężczyzna mógł cokolwiek powiedzieć, wilk Harry'ego przejął kontrolę. Może poczuć desperackie dźwięki pochodzące z jego klatki piersiowej, kiedy przywiera do swojego partnera, pocierając swoją twarzą o szyję alfy i wysyłając feromony, aby pozbyć się jakichkolwiek śladów po Louisie.

- Och, misiu, wszystko w porządku. - Słyszy zapewnienia Nicka, kiedy mężczyzna obejmuje bruneta swoimi ramionami, wąchając jego plecy, gdy prowadzi ich do sypialni.

Serce Harry'ego bije szaleńczo w jego klatce piersiowej, głośny dźwięk pali w jego uszach i nie może utworzyć odpowiedzi. W końcu omega komunikuje się za pomocą jęknięcia.

Nick ostrożnie kładzie ich na łóżku i przykrywa ciało Harry'ego swoim własnym, próbując zadowolić omegę. Kiedy Harry'emu udaje się nieco uspokoić, słyszy jak Nick szepcze do niego kojące słowa. - Jestem tu. Kocham cię. Jestem twój, tylko twój.

Zapach Louisa wciąż tutaj jest, jednak nie jest tak silny z połączeniem zapachów Harry'ego i Nicka. To sprawia, że omega zaczyna być zadowolona pod zachowaniem swojego alfy, który wciąż wysyła fale uspokajających feromonów i całuje każdą część omegi jaką może sięgnąć bez tworzenia między nimi przerwy.

Skumulowane wyczerpanie z ostatnich dwóch dni uderza w Harry'ego i nagle ciężko mu utrzymać oczy otwartymi. Nick musi czuć zmianę jego postawy, ponieważ jego pocałunki stają się spokojniejsze i odsuwa się, by spojrzeć prawidłowo na omegę.

- Jest dobrze misiu, idź spać - mówi grzecznie, jego dotyk jest delikatny. - Będę tutaj, gdy się obudzisz.

Wilk Harry'ego jest emocjonalnie wykończony, akceptuje więc ofertę i pozwala Harry'ego na relaks. Nie mija dużo czasu nim zasypia.

Nawet jeśli też jest zmęczony Nick traktuje czule swojego partnera przez następny dzień.

Harry wie, że jest cichszy niż zwykle, giętki pod rękami Nicka, ale wciąż czuje jakby w jego głowie utkwiła bawełna.

Jest lepiej im godziny mijają. Sen, jedzenie i prawie ciągły zapach Nicka pomagają. Intensywność jego reakcji pozostawia jedynie wspomnienie Louisa na Nicka i tylko wtedy gdy Harry aktywnie się tego doszuka.

Kiedy w końcu całkowicie odrzuca swój instynkt, jego wilk jest usatysfakcjonowany jego partnerem, czuje się zażenowany. Tak się zagubił w swoich potrzebach, że nawet nie zauważył, że Nick wrócił do domu cały dzień wcześniej niż powinien. Woła Nicka znajdującego się w kuchni i robiącego herbatę ze swojego miejsca na kanapie, nie myśląc nad tym dwa razy. - Alfa, wróciłeś wcześniej do domu.

Nick pojawia się w progu z uśmiechem na swojej twarzy, jego oczy błyszczą z podekscytowania. - Tak, zrobiłem to!

- Och.

Krótka gorączka oznacza, że dość szybko doszło do zapłodnienia i ich ciała zareagowały na to, zatrzymując ich ciąg gorączek i rui. Ta wiedza dodaje jedynie ognia do wojny uczuć, którą czuje wewnątrz siebie, sprawiając że czuje zarówno ulgę, wiedząc że nie będzie musiał ponownie przez to przechodzić, jak i gorzkość, ponieważ tak łatwo to Louisowi poszło. Prawdopodobnie udało się w ciągu kilku pierwszych godzin, kiedy Harry starał się przez lata. To było niesprawiedliwe.

Harry jest głupi trzymając się tego. Wszyscy kandydaci zostali poddani testom na płodność jeszcze zanim zostali zaproszeni na rozmowę i wiedział, że testy Louisa pokazywały, że był niesamowicie płodny. Jednak część Harry'ego miała nadzieję, że nie, wtedy jego własny defekt nie byłby tak oczywisty w porównaniu.

- Nie jesteś zadowolony? - Pyta Nick, chłód pojawia się w jego tonie razem z gorzkością w jego zapachu.

- Jestem - zapewnia go Harry, zmuszając się do uśmiechu. - Nie mogę uwierzyć, że za 9 miesięcy będziemy mieli swoje sczenię.

Zapach alfy wraca do swojego zwyczajowego drewna, szczęście powoli wślizguję się na twarz Nicka. - Poczujesz to bardziej, kiedy Louis tu będzie. Można po nim wyczuć, że jest w ciąży z naszym szczenięciem.

Serce Harry'ego bije na myśl, że Louis pachnie jak szczeniak jego partnera, omega wewnątrz niego drapie pazurami, ale zmusza się do utrzymania uśmiechu i stara się utrzymać swój zapach jednolitym.

- Kiedy go ponownie zobaczę?

- W następną niedzielę. - Nick w końcu wchodzi do salonu i siada obok Harry'ego na kanapie, bawiąc się lokami przy jego szyi. - Póki co nie chciał jeszcze z nami zamieszkać, więc poszliśmy na kompromis. Wprowadzi się po pierwszej wizycie u lekarza, kiedy będzie w ósmym tygodniu ciąży, ale musi przychodzić na posiłek w każdą niedzielę, więc będziemy mogli sprawdzić samopoczucie naszego szczenięcia.

Harry kiwa głową w zrozumieniu. To musi być trudne dla Louisa, nie jedynie to, by oddać swoje ciało dla pracy, ale również, by utrzymać swoją wolność. Harry utożsamia się z nim i z jego chęcią życia jak najbardziej niezależnie.

W każdym razie to nie tak, że coś ominą: większość omeg dowiaduje się, że są w ciąży, kiedy pojawiają się poranne mdłości, czyli około drugiego miesiąca. Poza tym im minie więcej czasu zanim Harry będzie musiał dzielić dom z Louisem tym lepiej. Jest pewny, że jego omega próbowałby sabotować Louisa, było zbyt wcześnie od czasu, gdy omega spędził czas z jego partnerem.

- Brzmi sprawiedliwie - zgadza się Harry. - Zaplanuję dla nas miły lunch.

~*~

W niedzielę siedzą razem w jadali, jedząc lunch.

Zapach Louisa naprawdę się zmienił, tak jak Nick go ostrzegał. Jest coś nowego i Nickowatego pod tym, co dla każdego wyczulonego wilka oznacza, że Louis jest w ciąży. Własny wilk Harry'ego z łatwością identyfikuje szczenię wewnątrz szatyna jako swoje, nawet jeśli robi się nieco agresywny, kiedy Nick staje za blisko Louisa. Z wieloma rzeczami musi sobie poradzić i to trochę niezręczne, ale póki co Harry przez większość czasu dobrze się zachowuje.

Louis również wiele pomaga. Widać, że pracuje nad dynamiką jego twarzy i próbuje sprawić, by Harry'emu było jak najbardziej komfortowo. Teraz Louis i Nick siedzą po przeciwnych stronach stołu z Harrym między sobą. Jedzą w ciszy, a Harry czuje napięcie.

Jest świadomy, że Nick tak nie uważa, gdyż wygląda na bardzo spokojnego. Jego zapach jest stabilny i neutralny, kiedy je. Jednak aura Louisa nie jest tak rozluźniona, wygląda jakby chciał coś powiedzieć żeby wypełnić ciszę, ale nie wiedział jak. Harry utożsamia się z nim... bardzo.

Robi mu się go żal i próbuje ponownie zacząć rozmowę. - Louis, nigdy nie zapytałem cię gdzie pracujesz?

- Och. - Louis odkłada swój widelec i przełyka. - Jestem sekretarzem, ukośnik asystentem w Animal's Lives. To organizacja chroniąca zwierzęta.

- To fajnie! Musi być miło mieć udział w czymś co poprawia ich życie.

- Tak jest - zgadza się Louis, widać że jest szczęśliwy z tego, że Harry zainteresował się jego pracą. - I co kilka miesięcy prowadzimy adopcję dla ocalonych zwierząt, uwielbiam przy tym pomagać.

- Pracujesz w organizacji przy Town Hall? - Pyta Harry ze zbyt dużym podekscytowaniem, jeśli śmiech Louisa może być jakąś wskazówką. Może poczuć rumieniec i zerka na Nicka, by zobaczyć jego reakcję. Alfa patrzy prosto na niego, widocznie rozbawiony, więc Harry pozwala się poszerzyć swojemu uśmiechowi. - Nick i ja przechodzili kilka razy obok wystaw adopcyjnych, byłem zakochany we wszystkich kociakach.

Odwraca się, by spojrzeć na Louisa i znajduje go patrzącego na Nicka i jego z czułym wyrazem twarzy oraz co dziwne, zaskoczony. To zmieszało Harry'ego, ale próbował tego nie pokazywać, więc po prostu poprawił się na krześle i wziął łyka swojego napoju.

- Tak, zazwyczaj są główną atrakcją. A co z tobą?

- Pracuję w kwiaciarni na przedmieściach. Właściwie to od czasu szkoły średniej - mówi dumnie Louisowi. To nie ratowanie zwierząt, ale tak samo to kocha.

- Całkowicie to widzę - drażni się z nim Louis. - Wyglądasz na typa, który wykorzystuje swój czas na aranżację.

- Tak jest - odzywa się Nick po raz pierwszy od jakiegoś czasu. Bierze prawą dłoń Harry'ego i całuje ją delikatnie. - Właściwie to tak się poznaliśmy.

- Och? - Louis zachęca go do powiedzenia więcej.

Harry patrzy na niego, a alfa daje mu z powrotem swoją dłoń. Wysyła mu w powietrzu buziaka i nim może powiedzieć szatynowi więcej, Nick kontynuuje.

- Moja mama poprosiła mnie bym załatwił kwiaty dla mojej kuzynki, która urodziła wtedy syna i byłem całkowicie zagubiony. Harry zaoferował mi piękny, niebiesko-biały bukiet. Był komentowany w całej poczekalni w szpitalu!

- Wariowałem podczas całej interakcji, ponieważ musiałem rozmawiać z tak przystojnym alfą. Byłem zszokowany, kiedy Nick przed wyjściem poprosił mnie o numer.

- Oczywiście, że spróbowałem swojego szczęścia! - Mówi Nick. - Najśliczniejsza omega jaką kiedykolwiek widziałem, rumieniąca się pośród tych wszystkich kwiatów? Nie mogłem przegapić okazji.

Harry rozpromienia się pod wpływem komplementów i uwagi ze strony swojego alfy, poczucie szczęścia rozprzestrzenia się po jego klatce piersiowej.

Ich bańska zostaje przerwana przez głos Louisa. - Jesteście tacy słodcy, stworzycie piękną rodzinę. Cieszę się, że mogę wam w tym asystować.

Cóż... to przypomnienie jest ciosem dla powoli poprawiającego się nastroju Harry'ego. Utrzymuje jednak uśmiech na swojej twarzy, mając nadzieję, że jego zapach za bardzo go nie zdradza. - Dziękuję Louis.

Jeśli jego ton jest zbyt uprzejmy żeby być szczerym to nikt tego nie wypomina. Louis jedynie kiwa głową i wraca do jedzenia. Nick podąża za jego ruchami. Ponownie zastaje ich niekomfortowa cisza. Harry wzdycha ciężko w swojej głowie. Przynajmniej próbował. Może mieć jedynie nadzieję, że wraz z następnymi miesiącami będzie łatwiej.

Kiedy tygodnie mijają, niedzielne lunche robią się coraz bardziej komfortowe. Nick czasami zostawia dwie omegi same, zazwyczaj jeśli jest praca, którą musi wykonać i udaje im się utrzymać przyjemną rutynę poznania się nawzajem i planowania wprowadzenia się Louisa. Ta dziwna prawość, którą czuł, kiedy po raz pierwszy poznał Louisa powraca do niego za każdym razem, tworząc konflikt z wszystkim innym co działo się wewnątrz Harry'ego odkąd ten cały plan z surogacją stał się rzeczywistością. Jednak w ogólnym rozrachunku jest dobrze. Zaczął ponownie wierzyć, że podjęli dobrą decyzję, wybierając Louisa.

Harry zakupił już herbaty oraz różne marki płatków, które lubił Louis, a na ladzie leżały już buteleczki z witaminami dla szatyna obok dziennych tabletek Harry'ego. Wszystko wydawało się powoli układać, do miejsca gdzie Harry czekał aż przyjdzie czas na cotygodniową wizytę Louisa. Był dobrym towarzystwem.

W ostatnią niedzielę przed USG Louisa, Harry jest podekscytowany jego przyjazdem, będzie mógł mu pokazać puszysty koc, który kupił do jego pokoju. Harry zdaje sobie sprawę z tego, zaskoczony, że jego wilk całkowicie zaakceptował Louisa jako nosiciela jego i Nicka szczenięcia i teraz czuje się jako część ich paczki.

Takie życie już nie jest powszechne, odkąd wszyscy raczej żyją w monogamicznych związkach niż w grupach, ale to się zdarza, ich wilcze instynkty wciąż są silne. Jednak jest coś więcej, omega Harry'ego jest ukontentowana posiadaniem Louisa pod swoim dachem i możliwością opiekowania się nim. To trochę dziwne, zważając że Harry czuł to jedynie względem Nicka, ale to równie dobre. Harry... trochę to lubi.

Dzwonek dzwoni i podskakuje, aby tam dojść. Podekscytowany otwiera drzwi i spotyka wyglądającego na zmęczonego Louisa i oferuje mu uśmiech. - Cześć, Louis!

Louis od razu go przytula, więc Harry wykorzystuje okazję, by go powąchać, mając nadzieję, że robi to subtelnie. Oskarżcie go za to, że chce trochę uspokoić osobę, która nosi w sobie jego dziecko. Ludzie powinni wiedzieć, że nie mogą igrać z Louisem. Nie teraz.

- Hej, Harry. - Louis odsuwa się i wchodzi prawidłowo do domu, opadając na kanapę.

Harry patrzy jak Louis zamyka swoje oczy i pozwala swojej głowie opaść, wzdychając głęboko.

- Dlaczego jesteś taki zmęczony? - Pyta, kiedy siada obok Louisa, mając nadzieję, że ten nie przepracowywuje się.

Louis zerka na niego. - Ciąża robi to... nic się nie stało, przestań się stresować.

Harry rumieni się, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że wysyła zmartwione feromony. Naprawdę musi lepiej panować nad swoimi instynktami.

- Przepraszam - mówi nieśmiało. - Mogę ci jakoś pomóc?

Louis patrzy na niego czule. - Tak, może jakaś herbata rumiankowa, proszę?

- Pewnie! - Harry wraca do kuchni, ciesząc się z tego, że może pomóc. Włącza czajnik, a kiedy Louis siada przy blacie i patrzy jak ten kończy przygotowywać jedzenie.

Nie rozmawiają, cisza wokół nich jest komfortowa, kiedy Harry mruczy do samego siebie i sprawdza czy wszystkie warzywa są gotowe do zaserwowania. Stara się, aby jego dania zawierały wszystkie potrzebne składniki odżywcze dla Louisa A odkąd niekoniecznie przepada za sałatkami i warzywami, Harry musi być kreatywny. Nie ma jednak nic przeciwko. Właściwie to cieszy się, że ma inną osobę, o którą może się troszczyć, kogoś kogo musi uwzględnić w planowaniu posiłków. Kocha to, że może to robić dla Louisa i jest podekscytowany możliwością poznania większej ilości smaków omegi.

Kiedy woda się zagotowuje, wyłącza kuchenkę i podaje Louisowi jego herbatę, przesuwając kubek po ladzie.

- Dziękuję. - Louis uśmiecha się do Harry. Wygląda delikatnie i na wrażliwego, nawet jeszcze bardziej z workami pod oczami. Harry chce owinąć go kocami i trzymać aż zaśnie.

'To dość dziwne myśli'.

Harry kręci głową, by oczyścić swój umysł i decyduje się sprawdzić czy kurczak w piekarniku jest już gotowy. Jest, więc wyłącza go i zaczyna zabierać wszystko ze stołu. Louis wstaje, aby mu pomóc, ale Harry macha na niego ręką, mężczyzna wygląda jakby mógł zasnąć w każdej sekundzie. Może rumianek nie był najlepszym pomysłem.

Woła Nicka i siada z Louisem, czekając na alfę.

- Może się zdrzemniesz w swoim pokoju, zanim pojedziesz do domu? - Oferuje, mając nadzieję, że omega zaakceptuje propozycje. Nie wygląda, jakby w swoim stanie dał radę dojść do domu nawet teraz, a będzie jeszcze gorzej jak zjedzą.

- Nie, nie, nie chce...

- Proszę, Louis, ja...

- Cześć, Louis. - Nick wita się z nim z progu i wchodzi do środka. Mija Harry'ego, całując go w głowę nim siada przy jego boku. - O czym rozmawiacie?

- Harry zasugerował, żebym skorzystał z pokoju gościnnego i się zdrzemnął, nim udam się do domu, ale nie sądzę, że to konieczne - wyjaśnia Louis, kiedy Harry zaczyna nakładać Nickowi jedzenie.

- Tylko dla mojego spokoju - broni się Harry. - Ciąża sprawia, że jest bardzo zmęczony.

Harry odwraca się następnie, by nałożyć jedzenie Louisowi i patrzy kącikiem swojego oka jak Nick przygląda się twarzy szatyna.

- Wyglądasz jakbyś mógł zasnąć na stole, gdybyś położył na nim swoją głowę. - Nick patrzy między dwoma omegami, nim ponownie jego wzrok spoczywa na Louisie. - Byłoby dla ciebie bezpieczniej gdybyś został.

- Nie chcę wam przeszkadzać, to jeden z waszych ostatnich dni razem, nim się wprowadzę. - Louis nadal stawia na swoim. Harry chce się uśmiechnąć na upartość omegi, ale powstrzymuje się, bo jeszcze przypadkiem pozwoliłby Louisowi wygrać spór.

Kończy nakładać sobie jedzenie i siada, kiedy Louis wzdycha zrezygnowany i się zgadza. Harry wewnętrznie triumfuje, usatysfakcjonowany, że będzie w stanie zobaczyć odpoczynek swojej omegi i szczenięcia oraz zagwarantuje im dobre samopoczucie.

Jego omega.

O czym Harry myśli?

Ich sytuacja naprawdę miesza Harry'emu w głowie. Musi znaleźć sposób, by uporządkować swoją podświadomość.

Harry zastanawia się czy Nick ma taki sam problem jak on, ale niestosownym wydaje się zadanie takiego pytania. Jeśli nie, będzie to wyglądało tak, jakby Harry robił się romantycznie zainteresowany Louisem. A absolutnie tak nie jest. Nie. Jest bardzo lojalny Nickowi.

Prawdopodobnie jego matczyna strona po prostu się budzi, wiedząc że szczenię rosnące wewnątrz Louisa jest jego w każdym innym aspekcie niż biologiczinym. Szczenię będzie jego alfy, więc w domyśle jest za nie odpowiedzialny. Zmieszanie na temat myślenia, że Louis jest częścią ich połączenia jest niedorzeczne. Prawda?

Ma taką nadzieję.

Harry unosi wzrok i widzi jak Louis bierze z zadowoleniem gryz swojego kurczaka. Ciepło rozprowadza się po jego klatce piersiowej, wiedząc że jest zarówno zadowalający i troszczy się o ciężarną omegę.

Decyduje, więc że tak, to naturalny instynkt. Nie ma się czym martwić.

Kto o zdrowych zmysłach nie chciałby zrobić wszystkiego dla osoby noszącej ich szczenię?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top