Zemsta nadeszła.
Rezydencja Wane-ów godzina 21.50
Jason siedział przy łóżku szpitalnym i trzymał bladą dłoń brata. Cały czas zastanawiał się czy gdyby nie jego głupota to to by się nie wydarzyło? Pewnie tak. Oczywiście Bruce dalej go kochał a cała reszta przyjęła go całkiem zadowalająco lecz chłopaki byli dalej na niego źli i nie chcieli z nim gadać najbardziej Damian. Bo Tim gdy tylko go zobaczył jak przekracza próg domu to od razu do niego podbiegł i go przytulił mówiąc że za nim tęsknił. Jason też go przytulił. Damian jedynie zmroził go wzrokiem i poszedł do Dicka. Teraz pewnie jest u siebie a Tim śpi. Delikatnie zaczoł gładzić kciukiem rękę chłopaka. Mając nadzieję że się obudzi. W końcu jak to mówią nadzieja matką głupich. Nigdy sobie nie wybaczy tego co się stało. Dick jego ukochany brat, jedyny najbardziej chciał go znaleźć. Nawet podczas walki nie uderzał go mocno. Nie chciał go skrzywdzić.
Jason przytulił się do niego i pozwolił by samotna łza spłonęła mu po policzku.
-Trzymaj się braciszku, niedługo do Ciebie wrócę.
Mówiąc to pocałował go we włosy i opuścił sale szpitalną. Poszedł do swojego pokoju. Ubrał się w kurtkę oraz spakował broń, wzioł też swój nóż i poszedł po motor.
Tymczasem Damian.
Siedziałem tak i siedziałem. Jednak 3 godzinny trening daje w kość. To i tak jedyny sposób abym nie zabił Jasona.
.U Dicka byłem jakoś pół godziny temu i niestety żadnej poprawy. Oby tylko mu się nic nie stało. Tak czy siak pójdę sprawdzić co u Tima. Po tym wszystkim nie wyglądał i on najlepiej. Udałem się od razu do jego pokoju. Zapukałem ale nie uzyskałem odpowiedzi więc od razu weszłem do środka. Na łóżku leżał skulony Tim. Podbiegłem do niego. Chłopak najwyraźniej nie spał bo zdążyłem usłyszeć cichy szloch. Nie dziwię się. Z Dickiem był bardzo zżyty tak jak każdy z nas w tym domu. Podeszłem do niego i go przytuliłem również płacząc. Bo co mogłem zrobić. Każdy przeżywa to co się wydarzyło Dickowi nawet Barbara. Dziewczyna przyjechała niedawno i już można było usłyszeć jej płacz. Mój ojciec ją uspojajał. Przytuliłem się bardziej do Tima i starałem się przespać.
Jason.
Jechał bardz szybko. Nie zważał na sygnalizacjie czy przechodniów. Dla niego liczył się tylko cel. Cel który w każdej chwili mógł mu zwiać więc jak najszybciej musiał tam dojechać. Cel który za raz będzie MARTWY.
Dojechał na miejsce. Otworzył dżwi fabryki i spojrzał na zakrwawione krzesło. Wszystko wróciło, wszystkie wspomnienia. Uśmiechnął się widząc GO.
-Zemsta nadeszła psycholu!!
Mówiłem Ci że Cię zabije.!!!
Potem rzucił się na niego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top