Nadopiekuńczość jest zła
Jason jak i reszta chłopaków przygotowywał się na patrol. Tim zaszył się w bat jaskini z Damianem. Drake siedział przy komputerze i zajął się sprawdzaniem monitoringu itp. Damian natomiast jedynie przyglądał mu się lub poprostu chcąc nie tracić czasu ćwiczył z kataną którą wcześniej naostrzył. Jason natomiast szykował pistolety i naboje. Po chwili usłyszał Dicka.
-Nie lepiej by Ci było gdybyś miał specjalną poszewkę na broń? Zapytał.
Nadopiekuńczość ze strony chłopaka nie była niczym nowym.
-Nie, bo jej nie potrzebuje. Odparł.
-Wiesz że powinieneś odpoczywać? Miałeś wysoką gorączkę. Weź lepiej cieplejszą kurtkę bo ta jest rozpruta w wielu miejscach. Zauważył chłopak. Jasona to trochę zaczęło irytować.
-Czuje się już lepiej. Odparł słabo.
Kłamał, czuł się fatalnie.
-Nie wyglądasz najlepiej.
-Jadę i koniec! Powiedział trochę podnosząc głos.
-Okej tylko pamiętaj żeby wziąć kask bo poprzednim razem prawie robiłeś sobie głowę. Zauważył Dick.
-Dick, serio doceniam troskę ale czasami naprawdę przesadzasz!! Dawałem sobie radę wcześniej to dam sobie radę teraz Nie jesteś moim bratem i nie muszę się ciebie słuchać! Odparł poważnie Jay. Dopiero później zdał sobie sprawę z tego co powiedział. Nastała głucha cisza.
-Może i nie jestem. Lecz chciałbym nim być. Odparł jedynie cicho Dick i wyszedł. Jason jeszcze chwilę patrzył na zamykające się dżwi a następnie westchnoł. Już miał iść lecz zatrzymał go Damian
-Może i przesadza ale miał rację. Odparł spokojnie Dami.
-Pozatym czy tego chcesz czy nie jest twoim bratem. Jest naszym bratem. Odpowiedział a następnie też wyszedł a za nim ruszył Tim. Jason Jednak na patrol nie poszedł. Źle się poczuł więc gdy zgłosił to Brucowi poszedł się położyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top