kłótnia z Batmanem
Obudziłem się z lekkim bólem głowy. Spojrzałem zaspany na zegarek. Była godzina 7.30. Wstałem i udałem się do kuchni. Zastałem tam Alfreda.
-Cześć Alfredzie!
-Witaj paniczu Dick, jak się spało?
-Nie najlepiej
-Batman chce Cie widzieć w swoim gabinecie. Natychmiast!!
Domyślałem się o co może chodzić i nie miałem ochoty na kłótnie z Brucem. Ale mus to mus. Poszedłem prosto do gabinetu. Bruce stał przy oknie.
-Musimy pogadać.
Jego ton był stanowczy i zimny jak zawsze.
-O co chodzi? Spytałem jakbym nie wiedział.
-O to! Powiedział i pokazał nagranie z monitoringu z biura. Widać tam 2 postacie a dokładnie mnie i Wallego.
-Po coś Cię tam poszli?! No słucham!!
-Chcieliśmy się tylko rozejrzeć.
Tłumaczyłem. Na nic się to nie zdało. Bruce był wściekły.
-zlamaliście przepisy, weszliście do mojego biura, szperaliście w moich dokumentach i w dodatku..
-Nie zrobiliśmy nic złego!
Przerwałem mu
-A już na pewno nie Walle!.
-Obaj jesteście winni! Zawiodłem się na Tobie Dick! Myślałeś że tak poprostu wejdziecie sobie do MOJEGO BIURA poszperacie i wyjdziecie??!! O nie tak dobrze TO NIE MA!! Krzyczał coraz głośniej.
-Chcieliśmy się tylko rozejrzeć a Ty jak zwykle mnie zostawiłeś!! Krzyknąłem
-Niby jak Cie zostawiłem co?!?!
-Normalnie! Byłem ranny i źle się czułem i nie mogłem spać powiedziałeś że się mną zajmiesz a ty co?!?! Wolałeś iść sobie do jakieś pieprzonej kancelarii niż zająć się własnym synem!!. Wykrzyczałem mu to prosto w twarz i wyszedłem trzaskając dżwiami. Przed całą rozmową włączyłem na głośno mówiący z Wallem. Po kilku minutach West był u mnie w domu. Przytulił mnie i obaj poszliśmy się przejść. Dotarliśmy do pobliskiej kawiarni. Walle zamówił szarlotke i lemoniade dla nas dwóch. Potem jedząc długo rozmawialiśmy.
-Na pewno chcesz wracać do domu? Spytał West
-Muszę
-Zapowiada się niezła ulewa. Dodał Walle spoglądając na niebo.
-Lepiej już pójdę .powiedziałem.
-Ja też będę się zbierał, może Cię podrzucić? Spytał.
-Nie, nie trzeba przejdę się. Dzięki za wsparcie Walle
-Zawsze do usług. Dobra to pa bo rodzice mnie zabiją jak się spóźnię.
-Pa ja też idę.
Zanim się obejrzałem West pobiegł w stronę swojego domu a ja musiałem iść w deszcz. Droga zajęła mi 15 minut gdy dotarłem do celu byłem przemoczony do suchej nitki. Alfred otworzył mi dżwi.
-Och Paniczu Dick co Pan robił na dworzu w taką pogodę?wszyscy się martwimy.
-Nawet Batman?
-Tak a raczej Bruce Wane. Odpowiedział.
Ja tylko prychnołem lekko i udałem się do swojego pokoju. Żuciłem się na łóżko i zasnąłem.
Pow. Batman \Bruce Wane
Wszedłem do pokoju Dicka. Zastałem go całego mokrego i śpiącego. Przykryłem go kocem. Byłem dla niego za ostry.
-Przepraszam
Powiedziałem i wyszedłem z pokoju.
23. 00 czas udać się do łóżka pomyślałem i od razu położyłem się spać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top