Jesteś moim synem.

Gotham godzina 22.30.
Batman siedział na jednym z największych budynków. Patrolował miasto.  Bruca wiedział że czeka go kolejny samotny patrol. Alfred pomagał mu z komunikatora. Jason gdzieś zniknął po ich kłótni a Damian opiekuje się Timem. Natomiast Dick musi leżeć w łóżku i zregenerować siły. Nagle usłyszał kroki. Wiedział kto przyszedł.
-Powinieneś odpoczywać. Odpowiedział swoim typowym głosem jednak z troską.
-Już czuję się lepiej a pozatym brakowało mi tego. Odpowiedział Dick i stanął koło Bruca wpatrując się w oświetlone miasto. Bruca spojrzał na niego i przyjrzał mu się
Chłopak delikatnie się uśmiechał, jego niebieskie oczy skierowane były teraz na niego a kruczoczarne włosy rozwiewał wiatr.
-I tak uważam że powinieneś jeszcze się nie przemęczać. Wyjaśnił.
-Nie martw się, wszystko jest dobrze. Zapewnił go ciepło Nightwing. Na twarzy Mrocznego rycerza zagościł uśmiech. Kochał Dicka właśnie za to ciepło i radość którą miał w sobie. Jeszcze obaj wparywali się w oświetlone Gotham a następnie zeskoczyli na kolejny budynek. Bruce przejął wezwanie o napadzie na bank lecz powiadomił służby. One się tym zajmą. Batman usiadł koło Dicka i objął go ramieniem. Tak ja to robi ojciec z synem. Dick po pewnym czasie przekręcił głowę na jego ramię. Czuł się senny. Bruca widząc to okrył go swoją peleryną. Jest coś ważniejsze od misji :rodzina. Po kolejnych 15 minutach zaniósł Dicka do batmobilu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top