epilog

- Myślę, że to całkiem realne do zrobienia - powiedział Yoongi uśmiechając się złośliwie, co wywołało jeszcze większe zdziwienie.

- Co masz na myśli hyung? - Namjoon zmarszczył brwi nic z tego nie rozumiejąc.

- Ja jestem tym inwestorem.

Na sali zapadła głucha cisza. Wszyscy patrzyli na najstarszego przyjaciela, nie mając pojęcia, o czym on mówi.

- JF - powiedział w końcu Jimin. - Jeon Family. Hyung, ty kupowałeś wtedy ich akcje! - zawołał, przypominając sobie, jak razem z Min'em siedział przy komputerze i ekscytowali się tym, że być może uda im się zarobić dzięki tym transakcją tyle, by można było zamknąć klub i zacząć normalne życie, spełniając swoje marzenia.

- To po to ci była pożyczka. - Teraz także Hoseok załapał, co starszemu chodziło po głowie.

- Gra pan na giełdzie? - zapytał Seungho, marszcząc brwi.

- Tak, nie chciałem, by moi przyjaciele spędzili całe życie w klubie, opiekując się obcymi kobietami. Są naprawdę miłe i chętnie spędzam z nimi czas, ale zawsze miałem nieco inne aspiracje. - Yoongi uśmiechnął się do przyjaciół. - Nie sądziłem, że ta inwestycja może być dla nas dużo cenniejsza.

- Czyli mogę wybrać kogoś innego na swoje miejsce, a ty hyung mnie poprzesz? I to możesz być nawet ty? - zapytał niepewnie Jeongguk, nadal nie do końca wszystko to rozumiejąc.

- Tak. W sumie tak.

- Ta stara prukwa pożałuje, że zadarła z Bangtan Club - powiedział z satysfakcją Jimin, zaraz przepraszając maknae za obrażanie jego babci.

- I oby szybko zdechła - szepnął Taehyung tak, że tylko do uszu Jung'a doleciała ta cicho nadzieja. Objął swojego ukochanego i pocałował jego włosy, starając się nie rozważać tych słów.

Na salę wszedł Min Yoongi, zachowując powagę i poprawiając nowiutki garnitur, który pan Jeon zafundował mu specjalnie na tę okazję. W żaden sposób nie dał po sobie poznać, że zna mężczyznę i jego syna, nawet nie spoglądając w ich stronę. Ukłonił się CEO, a następnie całemu zarządowi, przedstawiając cicho, po czym zajął wolne miejsce. Starsi wymienili się spojrzeniami, widocznie zaskoczeni tak młodym osobnikiem w swoim gronie, jednak nikt nic głośno nie powiedział.

Pani Jeon z zadowoleniem patrzyła na Min'a. Dzisiaj rano dał jej potwierdzenie przyjęcia oferty, za co dostał niemałą sumę na swoje konto. Pieniądze zostały już jednak przelane na inny rachunek, trafiając do pana Jeon'a, który obiecał za nie spełnić marzenia każdego Bangtana. Ale teraz najważniejsze było to, by zagrać na nosie kobiecie, przez którą ich przyjaciel zginął, a dwóch było torturowanych.

Zebranie trwało wyjątkowo krótko, gdyż jego główny punkt miał mieć miejsce na końcu. A ponieważ pani Jeon nie lubiła czekać, kazała wszystko skracać do maksimum, byle jej syn mógł już ogłosić swoje odejście, a wnuk zrzekł się praw do stołka. Seungho wstał, a kobieta ledwo siedziała na miejscu, nie mogąc ukryć uśmiechu zadowolenia. Krótkie wyjaśnienie, przeprosiny i już wszystko mogło się powoli rozwiązać.

- Oczywiste jest to, że mój wnuk jest teraz twoim następcą - powiedziała, gdy pan Jeon zajął znów swój fotel. - Jeongguk, czy mógłbyś wstać i przedstawić się?

Chłopak podniósł się powoli z miejsca. Jego przefarbowane na brąz włosy przylizane żelem prezentowały się równie nienagannie co cały strój. Jimin miał z niego niezły ubaw, gdy się ubierał.

- Dzień dobry panowie - zaczął niepewnie, ale wystarczyło, że skupił wzrok na znudzonym Yoongi'm, by zaraz nabrał pewności siebie. Tak, jak mu podpowiedział starszy, wyobraził sobie, że mówi tylko do niego i jak zawsze chce go wkurzyć. Podziałało. - Zgodnie z wolą mojego przodka, który zapisał zasady dziedziczenia pozycji CEO w naszej rodzinnej firmie, stawiłem się w tym miejscu, aby ogłosić moją decyzję w tej sprawie. Otóż nie mam najmniejszego zamiaru dziedziczyć tej przeklętej firmy, przez którą moja rodzina stała się podłym, gotowym odebrać życie dla władzy stadem dzikich, nieludzkich stworzeń.

Przez salę przebiegł szmer, gdy siedzący obok siebie mężczyźni wymieniali uwagi odnośnie tego, co usłyszeli. To jednak nie zraziło pani Jeon, której uśmiech ociekał wręcz jadem.

- Jednakże - kontynuował Jeongguk, nie zrażając się niczym. - Mimo wszystkich nieszczęść, które mnie spotkały ze strony tej rodziny, chciałbym ją uratować od tego zatrutego losu. Uważam, że przekazanie JF w ręce osoby spoza rodu będzie najodpowiedniejszym krokiem. Ja sam nie nadaję się do tego, by prowadzić jakąkolwiek działalność. Potrafię nawet wodę na herbatę przypalić. Ale znam kogoś, kto poradzi sobie znakomicie na tym stanowisku.

Młodszy odsunął krzesło, podszedł do drzwi, przez które wcześniej wszedł Yoongi i otworzył je, zapraszając do środka pozostałych Bangtanów, tak samo jak on ubranych w eleganckie marynarki. Na ich czele szedł dumie Namjoon, nie bojąc się niczego. Czuł się w tym otoczeniu jak ryba w wodzie. To właśnie było jego środowisko naturalne.

- Oto mój kandydat na stanowisko nowego CEO. Kim Namjoon.

- To doprawdy wspaniały teatrzyk Jeongguk. Aż się wzruszyłam. - Pani Jeon wstała ze swojego miejsca i zatrzymała się tuż przed swoim wnukiem, patrząc na niego z dołu. Był od niej sporo wyższy, a mimo tego od kobiety wręcz emanowała niezachwiana potęga, wybudowana na jej pewności siebie. - Jednak by zgodzić się na twoją propozycję, panowie muszą oddać głos na twojego przyjaciela. A pragnę przypomnieć, że jeśli tego nie zrobią, twoje miejsce zajmie Jeon Hakyeon, który od lat pracuje w naszej firmie. Ma doświadczenie, wie, w jakim kierunku zmierza JF. Natomiast pan Kim nie ma pojęcia o niczym.

- Być może. Ale to najzdolniejszy młody mężczyzna, jakiego spotkałem.

Wszyscy zebrani spojrzeli na jednego z udziałowców, który uśmiechnął się dobrodusznie do przybyłego.

- Profesor Cha - powiedział Namjoon, uśmiechając się do sędziwego staruszka. - Miło pana ponownie spotkać.

- Ciebie również chłopcze. Widzę, że nie poddałeś się.

Cha Wonsik, profesor, który uczył szefa Bangtanów wszystkiego, co sam wiedział o biznesie, od zawsze czuł, że Kim wiele osiągnie. Wiedział także o tym, w jaki sposób go załatwiono w firmie, gdzie pracował. Bardzo go wtedy bronił, jednak nie chciano słuchać starca, który miał już tyle pieniędzy, że uważano, iż wszystko mu jedno. Dlatego cieszył się, że jego ulubieniec mimo wszystko spadł na cztery łapy.

- Nie znajdziecie żadnego kandydata lepszego od tego tutaj. I jeśli ktoś ma uratować tę firmę to tylko i wyłącznie on. Głosuję za tym, by Kim Namjoon został następnym CEO JF.

Zebrani popatrzyli po sobie i kilkoro z nich niepewnie podniosło rękę do góry, co wprawiło panią Jeon w niemałe osłupienie. Już doskonale wiedziała, kto poleci ze stołka, gdy tylko zebranie się skończy. Zrobi wszystko, by wyrzucić stąd tych starych zdrajców. Jednak ich głosy były niczym w porównaniu do jednego słowa Min'a, który sam jeden był więcej znaczący niż oni wszyscy razem wzięci. Kobieta widząc jego pasywne zachowanie już miała się odezwać zadowolona, ale Yoongi był szybszy, przerywając jej nabieranie powietrza.

- Uważam, że Kim Namjoon to najodpowiedniejsza osoba na to stanowisko.

Babka Jeongguk'a zaniemówiła. Patrzyła z niedowierzaniem na inwestora, który nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem, uśmiechając się do swoich przyjaciół.

To, co działo się później było porównywalne do chaosu. Na salę weszli policjanci, aresztując CEO pod zarzutem zlecenia porwania, zabierając kobietę z sali. Zebranie zakończyło się natychmiast, choć wszyscy jeszcze zostali, by przedyskutować to, co się stało. Pan Jeon, który mimo wszystko miał duży szacunek w firmie, opowiedział pozostałym udziałowcom, co miało miejsce w ostatnim czasie. Pan Cha poświadczył o zdolnościach swojego studenta, uspakajając wszystkich zainteresowanych dalszą współpracą z firmą. Tylko jedna osoba wycofała się z nowych układów, co natychmiast wykorzystał Yoongi, wykupując od niego kilka procent udziałów. Namjoon obiecał w ciągu tygodnia zapoznać się ze szczegółami i stworzyć sensowny plan na dalszą działalność, oczywiście korzystając z pomocy dużo bardziej doświadczonych ludzi.

Jednak teraz chłopcy mieli inny problem na głowie.

Gdy wszystko się już uspokoiło, a policja podjęła kroki, które umożliwiły ukaranie winnych, Bangtani musieli zmierzyć się z pogrzebem swojego przyjaciela, brata, rodzica. Tak ważnej w ich życiu osoby która odeszła tylko dlatego, że tak bardzo kochała i troszczyła się o nich.

To było najtrudniejsze popołudnie w całym ich życiu. Taehyung siedział w prowizorycznej kaplicy, w której postawili zdjęcie Seokjin'a, płacząc prawie całą noc. W kącie pomieszczenia cały czas czuwał Namjoon, który również patrzył na oblicze zmarłego ukochanego, jednak nie mógł uronić ani  jednej łzy. Rozmowa z Yoongi'm pozwoliła mu na pogodzenie się z tą sytuacją, dlatego przez długie godziny prowadził wewnętrzny monolog skierowany do duszy Jin'a, w którym przysięgał mu opiekę nad jego bratem oraz pozostałymi Bangtanami, a także spełnienie marzeń, które razem dzielili. Pozostali chłopcy zajmowali się innymi sprawami związanymi z pogrzebem, nie chcąc tym obarczać dwóch, najbardziej cierpiących.

Ogromnym zaskoczeniem było dla nich to, ile osób się zjawiło w tej kaplicy. Wieść o tej tragicznej śmierci szybko rozeszła się po ludziach za sprawą mediów, które nagłośniły sprawę porwania, podając Seokjin'a jako jedną z ofiar. Nikt tego nie prostował, uważając takie działania za zbędne. Jednak sprawiło to, że wszystkie klientki zjawiły się, by pożegnać mężczyznę. Każda z nich rozumiała, że jest to koniec działalności kluby, jednak żadna nie miała o to pretensji. Same doskonale rozumiały, że bez tej jednej osoby to miejsce nie byłoby już takie samo. Nie zmieniło to jednak faktu, iż dzięki ich obecności, grób Jin'a został zalany morzem kwiatów i pożegnano go naprawdę uroczyście.

- Hej, Taehyung, dokąd idziesz? - Hoseok podbiegł do ukochanego, łapiąc go niepewnie za rękę.

- Chciałem tylko się przejść.

- Pójdę z tobą, dobrze?

- Jasne hyungie.

Chłopcy ruszyli razem, ubrani w grube płaszcze. Zima w końcu przyszła i nie miała ani trochę litości. Dlatego spacerowanie nie było zbyt przyjemne. Jednak żaden z nich się tym nie zrażał, pozwalając, by nogi po prostu niosły ich po chodniku.

- Hyung, czym jest miłość? - zapytał cicho Tae, zaciskając dłonie, które miał ukryte w kieszeniach.

- Taehyungie, mógłbym to określić wieloma pięknymi słowami, które przychodzą mi na myśl, gdy słyszę to słowo. Mogę ci powiedzieć, że miłość to moment, w którym patrzę ci w oczy i widzę w nich wszystko, co definiuje mój świat. Ale mogę też stwierdzić, że miłość to to, co twój brat dla ciebie zrobił. Nie wiem jednak, o jaką miłość ci chodzi.

- A czy miłość jest wtedy, gdy robisz coś wbrew sobie, by uszczęśliwić tę drugą osobę?

- Na przykład?

- Na przykład rozstajesz się z nią, by tamta osoba była szczęśliwa?

Hobi zatrzymał się, patrząc na swojego ukochanego, który dwa kroki dalej również zaprzestał dalszej drogi, jednak nie spojrzał na niego.

- Dlaczego uważasz, że nasze rozstanie miałoby mnie uszczęśliwić?

- Bo jestem zepsuty hyung - szepnął chłopak, a w jego oczach zaczęły się gromadzić łzy. - Tamto porwanie. Tamten gwałt...

Hoseok natychmiast znalazł się przy nim. Jeongguk opowiedział starszemu, przez co jego chłopak przeszedł. Sam Tae nie był w wstanie o tym mówić, ale uważał, że Jung'owi należy się prawda. Dlatego teraz, gdy się rozpłakał na wspomnienie tego przeżycia, chętnie ukrył się w ramionach osoby, której ufał najbardziej na świecie.

- Ja już nie mogę myśleć tak jak kiedyś hyung. To wszystko do mnie wróciło. Pamiętam, jak tata mnie bił. Pamiętam każdą ranę, którą mi zadał. Pamiętam, jak hyung był bity tylko dlatego, że nie potrafiłem przestać płakać. A teraz jeszcze ten facet... Jestem brudny hyung. Nie zasługujesz na to, by męczyć się z kimś takim jak ja. Ty jesteś taki dobry hyung. A ja... Ja jestem tylko kupą gówna, którą każdy pomiatał od małego.

- To wszystko nie prawda kochanie - szepnął Hosoek, przytulając go jak najmocniej. - Nie jesteś brudny. Po prostu niesprawiedliwie spotkało cię wiele złych rzeczy. Ale to już nie jest ważne. Jesteś już bezpieczny i nikt nigdy więcej cię nie skrzywdzi.

- Ale hyung...

- Nie ma żadnego ,,ale" kochanie. Jeśli naprawdę mnie kochasz, obiecaj mi, że już zawsze będziemy razem. Nie ważne co się stanie, będę trwał u twojego boku i obronię cię, nie pozwalając już na to, by spadł ci z głowy choćby jeden włos mój aniołku.

Bangtani powoli ułożyli sobie życie na nowo. Choć nadal trzymali się razem, każdy z nich ruszył swoją drogą, spełniając marzenia, które tyle lat odkładali. 

Namjoon został nowym CEO Jeon Family, a z pomocą Hoseok'a, którego zatrudnił jako nowego dyrektora do spraw marketingu oraz Yoongi'ego i profesora Cha, udało im się wyprowadzić firmę z kryzysu. Mało tego, odzyskała ona swoją czołową pozycję na rynku, dzięki wprowadzeniu usługi zamawiania osób, które mogą samotnym gościom w hotelach potowarzyszyć, a także za sprawą stworzenia wyjątkowego hotelu, w którym każde z siedmiu pięter miało swoją tematykę, związaną z grzechami głównymi.

Jeongguk postanowił pójść w ślady swojej zmarłej mamy i dołączył w szeregi policji, by móc oczyścić społeczeństwo z ludzi podobnych swojej babci. Wierzył, że sprawiedliwość w końcu każdego dosięgnie. Jimin mieszkał razem z nim, zajmując się ich wspólnym mieszkaniem oraz szczeniakiem, którego adoptowali, zakładając w ten sposób swoją własną rodzinę.

Taehyung postanowił zrezygnować ze swojego marzenia o stadninie na rzecz spełnienia pragnienia brata, śniącego o zostaniu lekarzem. Niestety już po pierwszym roku zrezygnował, stwierdzając, że ludzie za często działają autodestrukcyjnie, by im pomóc. Zamiast tego podjął studia na kierunku weterynarii, a następnie dostał pracę w stadninie pod miastem, gdzie mógł opiekować się końmi, śmiejąc często, że ma teraz całą masę Hoseoków pod swoimi skrzydłami.

I choć ich życie jeszcze wiele razy natrafiało na różnego rodzaju zakręty, zawsze pokonywali je, mając oparcie najbliższych sobie osób, którymi byli ich przyjaciele. Bo tak naprawdę człowiek właśnie przyjaciołom zawdzięcza wszystkie swoje powodzenia, mając w nich oparcie, które pozwala nam dotykać palcami nieba.

the end

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top