dodatki


Czego brakuje w świecie Bangtanów? Kobiety. I spokojnie, nie po to, by mieli z kim chodzić do łóżka, bo z tym sami sobie radzą. Raczej chodzi o to, że nikt tak nie ogarnie sytuacji jak płeć piękna. Nawet jeśli w tym gronie uchodził za takową Seokjin, to w końcu ta rola go przerosła. Dlatego Namjoon postanowił ułatwić życie swojemu ukochanemu i zatrudnił nowego pracownika. Oficjalnie - managera klubu. Nieoficjalnie - nianię. Te duże dzieci stanowczo jej potrzebowały.

Chłopcy siedzieli zniecierpliwieni na kanapie, chcąc już wrócić do swoich zajęć, jednak nie mogli, dopóki spóźniona pół godziny kobieta się nie zjawi. Takie było polecenie szefa, a jego mimo wszystko każdy się słuchał.

Już mieli zacząć marudzić, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wpadło mierzące metr sześćdziesiąt pięć tornado. Kobieta, a raczej dziewczyna, o oczach, w których można było zobaczyć bezkresny ocean, zatrzymała się przed nimi i zmierzyła wzrokiem. Pod wpływem tego spojrzenia Bangtani przełknęli ślinę czując powiew zimna. Po samej atmosferze każdy z nich stwierdził, że niepozorna nieznajoma jest ucieleśnieniem ich koszmarów.

- Rozumiem, że nie doczekam się przedstawienia. W takim razie jestem Avangeee, ale macie mi mówić KO.

Przez kilka sekund panowała cisza, na co przybyła uniosła brew pytająco.

- Nie macie zamiaru się przedstawić? - zapytała, posyłając im karcące spojrzenie.

- A tak, tak. - Seokjin kompletnie zbity z tropu, zerwał się na równe nogi i zerknął groźnie na Namjoon'a, który również skamieniał. Szef nie miał jeszcze okazji zobaczyć osoby, którą zatrudnił, gdyż rozmawiał z nią telefonicznie. Zaufał jej kwalifikacjom i musiał przyznać sam przed sobą, że skusił go również jej poziom języka angielskiego. W ich rozmowie podpytał ją trochę i dowiedział się, że KO wychowała się w Europie, gdzie studiowała filologię angielską. A umiejętność posługiwania się tym językiem bardzo się przyda Bangtanom, którzy w ostatnim czasie zauważyli, iż ich klientki zaczęły przyprowadzać swoje zagraniczne partnerki biznesowe w ramach chwili odpoczynku. Prestiż klubu nie może opaść przez taki brak z ich strony!

- Przepraszamy. Po prostu nas oczarowałaś i my... - zaczął Jin, ale dziewczyna uciszyła go podniesieniem ręki.

- Bez słodzenia. Nie jestem waszą klientką.

- Ja... Jasne. Oczywiście. Jestem Seokjin.

Chłopak przedstawił resztę, a po ogólnym zaprezentowaniu informacji personalnych oraz ustaleniu zakresu zadań KO, Namjoon stwierdził, iż czas wracać do pracy. Jimin i Taehyung natychmiast uciekli do klubu pod pretekstem posprzątania swoich sal, najstarszy Kim poszedł do kuchni szykować obiad, a Namjoon, Yoongi i Hoseok ruszyli do biura w celu omówienia najbliższych występów specjalnych. Tylko Jeongguk został na kanapie, rozwalając się na niej i sięgnął po leżący na stoliku pad do PlayStation. Dziewczyna widząc to uniosła brew.

- A ty synu?

- Co ja? - zapytał od niechcenia włączając telewizor.

- Może byś się ruszył i pomógł?

- A może nie?

- A ja myślę, że jednak tak. - KO pochyliła się i zaczęła tarmosić policzki chłopaka z uśmiechem.


Bangtani szybko przekonali się, że ta burza energii w postaci dwudziestokilkulatki wniosła do ich życia nie chaos, lecz porządek, a mieszkanie, które do tej pory przypominało męską jaskinię, stało się bardziej rodzinnym domem. KO była dla nich jak matka, której niemal każdemu z nich brakowało. Służyła dobrą radą, pomagała sprzątać, dzięki niej ubrania zawsze miały taki sam kolor, jak przed włożeniem ich do pralki. No i zgodnie z oczekiwaniami Namjoon'a pomagała im w nauce angielskiego.

Tylko Jeongguk nie cieszył się z tego wszystkiego. Jako jedyny był młodszy od Avangeee, która ciągle zwracała się do niego ,,synu", choć wiele razy jej tego zabraniał. Dał jednak w końcu za wygraną, godząc się ze swoim losem. Zwłaszcza, gdy zaczął dostrzegać zalety spędzania czasu z KO. Pamiętał, jak dawno temu pomagał swojej mamie w obowiązkach domowych i spędzał z nią miło czas. Choć wstyd było mu przyznać przed samym sobą, zaczął pomagać Avangeee właśnie z tego powodu - bo znów mógł poczuć się jakby był ze swoją rodzicielką. Otworzył się przed dziewczyną na tyle, by opowiedzieć jej, jak spędził czas nastoletni. Pominął wątki o babci, która próbuje się go pozbyć oraz przemilczał powód pojawienia się w Bangtan Club. Jednak ona o to nie dopytywała, słuchając z uśmiechem opowieści o szkolnych latach i pierwszej dziewczynie, której skradł pocałunek w klasie od sztuki. Karciła go za brak przyłożenia do nauki i piłowała z nim angielski, choć bardzo opornie mu szło. Zdarzało się nawet, że goniła go do łóżka przed dwudziestą drugą.


Ciężka rozmowa przyszła, gdy pewnego razu KO zmusiła Jeongguk'a do prasowania koszul. Chłopak lubił w nich chodzić raz na jakiś czas, ale niestety nie przyjaźnił się z żelazkiem. Dlatego w momencie, w którym niania zobaczyła go w pogniecionym ubraniu, natychmiast zaciągnęła za ucho do jego pokoju, przynosząc mu deskę do prasowania, żelazko oraz cały stos jego ubrań. Sama zajmowała się w tym czasie zszyciem kilku dziur w koszulkach Tae, które zrobił nożyczkami ,,bo to będzie jego nowy styl". Na szczęście dał się przekonać do naprawy zniszczeń, choć kosztowało to dziewczynę bawienie się z łatkami.

- Ty i Jimin jesteście razem, prawda? - zapytała, gdy już Jeon pokonał pierwszą koszulę, dumnie zawieszając ją na wieszak. Maknae na moment się zmieszał i rozkojarzył, przez co ubranie zsunęło się na podłogę.

- N... Nie. Co za bzdurne stwierdzenie.

- Nie chcę ci prawić morałów i mówić, że powinieneś sobie odpuścić, bo Jimin jest z Yoongi'm. Po pierwsze sam wiesz jakie to z twojej strony niemiłe, a po drugie sądzę, iż powinieneś walczyć o swoją miłość. Po prostu robisz to źle.

- To nie jest twoja sprawa. - Młodszy odpowiedział cicho, biorąc się za kolejną koszulę.

- Musisz być dla niego bardziej czuły. Jimin jest delikatny. Zamiast ciągle warczeć na niego, mógłbyś go przytulić.

- Przestań.

- Kilka komplementów i buziak zamiast seksu w magazynie też byłoby bardziej na miejscu.

Chłopak zostawił w połowie uprasowaną rzecz i wyłączył żelazko, a zaraz po tym stanął nad KO, gotując się ze złości.

- Jakim prawem mi to wszystko mówisz? To, co robię z Jimin'em to tylko i wyłącznie nasza sprawa! Nie jesteś moją matką, by prawić mi kazania, więc przestań ją udawać!

- Gdy miałeś pięć latek, pierwszy raz usiadłeś na rower - powiedziała spokojnie KO, przyszywając kolejną łatkę do koszulki Tae, kompletnie nie zwracając uwagi na stan Jeon'a. - Powiedziałeś, że zostaniesz najlepszym na świecie kierowcą i będziesz miał samochód, który poleci na księżyc.

Jeongguk'a zatkało. Faktycznie, miał w głowie wspomnienie, które potwierdzało słowa kobiety, ale skąd mogła o tym wiedzieć? I dlaczego je przywołuje?

- Gdy miałeś dziesięć lat, spędzaliśmy wakacje w Japonii. Zgubiłeś się i znalazłam cię w kociej kawiarni. Płakałeś, bo chciałeś zabrać ze sobą jednego zwierzaka, ale właścicielka się nie zgodziła. Zresztą zaraz po tym to urocze stworzonko obsikało ci spodenki, bo za mocno go tuliłeś i na tym twoje błagania się skończyły.

- Nie prawda. Byłem tam z mamą, nie z tobą - zaprzeczył drżącym głosem.

- W czwartej klasie złamałeś rękę i cieszyłeś się z tego, bo twój przyjaciel, Daesung, musiał pisać za ciebie notatki. Potem, gdy wyzdrowiałeś, graliście razem w piłkę i to on złamał rękę. Płakałeś, że musisz teraz pracować za dwoje, a ja śmiałam się, bo miałam rację, iż będziesz musiał się mu odwdzięczyć.

- Skąd...

- Każdej nocy przychodziłam do ciebie, by powiedzieć ci dobranoc. Miałeś lampkę w kształcie gwiazdki, którą zapalało się dotykiem, bo bałeś się ciemności. Ale i tak gdy byłeś mniejszy, najczęściej sypiałeś ze mną, a przed snem lubiłeś słuchać bajek. Pamiętasz jeszcze twoją ulubioną o kretach mieszkających na Merkurym?

- Były nieszczęśliwe, gdyż nie mogły schować się pod ziemią i oślepły, bo ciągle patrzyły na słońce...

- A potem zjawił się bohaterski króliczek Kookie w swoim latającym samochodzie i zabrał je na Ziemię, gdzie szczęśliwe jadły obślizgłe różowe robaki - dokończyła KO, odkładając robótkę na bok.

- Mamo? - szepnął maknae, klękając przed nią. Nie miał innego wytłumaczenia na to wszystko, co wiedziała. Tylko jego rodzicielka mogła znać takie szczegóły z jego życia. A skoro tak, ona musiała nią być. 

Dziewczyna pogładziła włosy Jeon'a z uśmiechem, a on natychmiast objął ją w pasie, wtulając się w jej ciepłe ciało. Nie mógł powstrzymać gorących łez, które popłynęły mu po policzkach.

- Mamo, wróciłaś - zaszlochał.

- Nie wróciłam synku. Ja zawsze jestem przy tobie.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Jak to się stało? Dlaczego...?

- Nie powinnam nic ci mówić synku. Ale widzę, jak bardzo potrzebowałeś tego czasu ze mną.

Bangtan pokiwał głową, patrząc w oczy dziewczyny. Znał ich kształt. Kolor mógł się nie zgadzać, ale patrzyły na niego z tą matczyną miłością, którą doświadczył tylko od niej.

- Zostaniesz już ze mną na zawsze?

- Nie mogę. Muszę wracać. Dusze nie powinny ingerować w świat żywych.

- Nie zostawiaj mnie mamusiu.

- Jeonggukie, ja cię nigdy nie zostawię. Zawsze jestem przy tobie. Kocham cię mój mały synku.

Kobieta pochyliła się całując czoło Jeon'a, który płakał, próbując ją ostatni raz przytulić, ale nagle poczuł się bardzo senny. Jego powieki robiły się coraz cięższe, powoli tracił kontakt z rzeczywistością.

- Mamusiu... - zdążył jeszcze szepnąć, nim zasnął na jej kolanach.

- Złamałaś zasady.

KO podniosła głowę i uśmiechnęła się do stojącego przy drzwiach mężczyzny. Biała tunika rozcięta i zszyta tak, by tworzyła nogawki nadal bawiła dziewczynę. Jednak anioł zdradził jej, że woli chodzić w ten sposób, niż ,,w jakiejś pedalskiej szacie".

- Cicho Maciek. Przecież już idę.

- Góra będzie mi suszyć za to głowę. Zobaczysz, że zabiorą mi harfę na kilka lat i będę musiał śpiewać bez niej.

- Czekam na dzień, w którym zabiorą ci język, byś przestał marudzić.

Avangeee wciągnęła Jeongguk'a na łóżko i otuliła kocem.

- No chooooodź - jęknął anioł, tupiąc nogą ze zniecierpliwieniem.

- Idę, idę. Ale jeszcze tylko jedna rzecz.


Gdy tylko Jeon się obudził, zerwał się ze swojego łóżka i zaczął biegać po całym mieszkaniu, szukając KO. Niestety nadaremnie. W końcu zniecierpliwiony poszedł do Namjoon'a, pytając czy może się z nią skontaktować, ale szef zdziwiony nie miał pojęcia, o kim młodszy mówi. Nie ważne kogo zapytał, każdy Bangtan upierał się, że żadnej kobiety w ich mieszkaniu nie było, a sam pomysł takiej niani został przyjęty z rozbawieniem. Zrzucili wszystko na senną marę, która wydawała się dla ich maknae zbyt rzeczywista.

Rozczarowany chłopak zamknął się w pokoju, a gdy opadł na łóżko czując tak samo źle, jak w dniu śmierci mamy, drzwi się otworzyły i do środka wszedł Jimin.

- Hej, Jeonggukie, wszystko w porządku? - zapytał cicho, siadając na skraju posłania.

- Nie. Idź sobie - mruknął młodszy w poduszkę.

- Do... Dobrze... Ale mam coś, co chyba należy do ciebie.

Jeon trochę zły na ukochanego, że nie pozwala mu cierpieć w samotności, uniósł głowę, by na niego warknąć, jednak powstrzymało go trzymane przez Park'a zdjęcie. Natychmiast się podniósł, biorąc je od niego.

- Skąd to masz?

- Leżało pod moją poduszką. Znalazłem je, gdy przebierałem pościel. Nie mam pojęcia, dlaczego tam było.

Jeongguk patrzył na fotografię przedstawiającą jego, gdy miał może ze dwa-trzy latka i śmiał się, przytulając do swojej mamy. Dopiero teraz zobaczył uderzające prawdopodobieństwo między nią, a KO. Zapamiętał kobietę bardziej zmęczoną i siwą przez stres, jaki przeżywała w pracy. Gdy odwrócił odbitkę, jego oczom ukazał się krótki napis: ,,Kocham cię mój mały synku."

- To twoja mama? - zapytał cicho Jimin, bojąc się, że zaraz oberwie za ciekawość i zostanie wywalony z pomieszczenia. Jednak Jeon przybliżył się i przytulił go mocno, czując się dużo lepiej.

- Tak Jimin.

- Piękna. I masz jej uśmiech.

Maknae kiwnął głową, pozwalając starszemu wtulić się w siebie. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie i uśmiechnął tak samo, jak widniejąca na nim kobieta.

Też cię kocham mamo. Dziękuję, że mnie odwiedziłaś.



Lubicie dzieci? Nie, to nie jest akcja pod tytułem ,,Namierzmy pedonoony", więc spokojnie, możecie być szczere. Dla tych co lubią - na pewno będziecie zadowolone, że się tu pojawią. Ci, którzy nie lubią - nie jesteście jedyne.


Namjoon nie miał nigdy w planach zostać ojcem, więc jego kontakt z maluchami był ograniczony, a w dodatku nienajlepszy. Z dorosłymi przyjaciółmi sobie radził, mógł się nimi opiekować, ale nie brzdącami, które nie rozumiały większości kierowanych do nich komunikatów. Dlatego to, z czym miał obecnie do czynienia, nie napawała go optymizmem.

- Dobrze, powiedz mi jeszcze raz, co to dziecko tu robi - zażądał, powoli już tracąc cierpliwość, co naprawdę nieczęsto mu się zdarzało.

- Namjoon appa, tłumaczyłem ci to już... - jęknął Taehyung, z niezadowoleniem tupiąc nogą.

- Będziesz mi to wyjaśniał tak długo, aż twoja odpowiedź będzie na tyle logiczna, bym zrozumiał, o czym do mnie mówisz.

Młodszy Kim wziął głęboki oddech i spokojnie próbował jeszcze raz powtórzyć całą historię, tym razem pomijając wątek o swoich przemyśleniach dotyczących tego, czy jednorożce kupkają czy siusiają tęczą.

- Przyszła do mnie klientka z kartą VIP i poprosiła, bym w ramach mojej jednodniowej usługi zaopiekował się jej siedmioletnią córką. Klientka ma dzisiaj wyjazd w podróż służbową, wróci jutro rano, a niania się rozchorowała i nie ma kto się nią zająć.

- I ty się na to zgodziłeś. - Szef Bangtanów bardziej stwierdził, niż zapytał.

- A co miałem zrobić appa... przecież ona nie może zostać sama w domu...

Namjoon westchnął, masując skronie. Była dopiero ósma rano, a on już miał dość tego dnia. Nie dość, że w nocy pokłócił się z Seokjin'em, bo zachciało mu się seksu bez gumki, to jeszcze musiał się martwić, że duże dziecko dostało pod opiekę mniejsze dziecko.

- Taehyung, zdajesz sobie sprawę, że to nie jest miejsce dla pięciolatki?

- Appa... ale to też kobieta. Mała, ale kobieta. A Bangtani opiekują się kobietami...

- Ale Bangtani mają dzisiaj inne problemy na głowie. Ja muszę posprzątać klub, Hoseok wczoraj poszedł na spotkanie z klientką i wróci dopiero wieczorem. Seokjin hyung wybył na całodniowe zakupy, a Jimin leży przeziębiony. Yoongi hyung prędzej mnie zje, niż zgodzi się odejść od jego łóżka. O Jeongguk'u nawet nie wspomnę, bo on kompletnie nie nadaje się do opieki nad dziećmi.

- Ale przecież mogę się nią sam zaopiekować.

- Jeśli Seokjin się dowie, że ci na to pozwoliłem... - zaczął, ale młodszy zaraz mu przerwał.

- Będziesz udawał appa, że mnie nie widziałeś. Posiedzę z nią w swoim pokoju.

- Genialny plan. Do toalety też jej nie puścisz?

- Noooo... pójdziemy, ale upewnię się, czy nikt nie idzie...

- A jedzenie?

Na to Tae już nie miał argumentu. Wszyscy musieli jeść przy stole, inaczej narażali się na gniew Seokjin'a.

- Dobra. Bez kombinowania. - Nam dał w końcu za wygraną, nie mając siły się z nim kłócić. Zresztą, co mieli zrobić? Kobieta na pewno teraz nie odbierze córki. W gruncie rzeczy nie zrobiła też nic niezgodnego z regulaminem karty, dlatego nie było powodów, by ją karać. Po prostu nie przewidzieli takiej usługi.

- Będę sprzątał, więc co jakiś czas zajrzę do twojego pokoju, czy sobie radzisz. Gdyby cokolwiek się działo, jestem na dole, więc masz przyjść z nią. I proszę cię, uważaj. Z dala od okna, ostrych oraz niebezpiecznych przedmiotów. Czy wyraziłem się jasno?

- Tak appa.

Mężczyzna kucnął i spojrzał niepewnie na małą dziewczynkę, która stała grzecznie obok nogi Tae, tuląc do siebie pluszowego lisa. Blond włosy związane w dwie urocze kitki sugerowały korzenie spoza Azji, jednak Namjoon nie miał zamiaru zastanawiać się nad jej pochodzeniem.

- Cześć - zaczął niepewnie. - Jak masz na imię?

- Viuminie - szepnęła zasłaniając się maskotką.

- Nie prawda, to jest Mimi - odpowiedział Taehyung.

- Viuminie, proszę bądź grzeczna i słuchaj się wujka Tae, dobrze?

Malutka kiwnęła głową, mocniej przytulając liska, a gdy Nam zniknął z pola widzenia, Tae natychmiast przy niej kucnął.

- Czemu kłamczysz kłamczucho?

- Nie jestem kłamczucha brzydalu - odpowiedziała, posyłając mu gniewne spojrzenie. Przełożyła maskotkę pod pachę i wyjęła z przedniej kieszeni swoich ogrodniczek lizaka, którego po odpakowaniu włożyła do ust. - Jestem księżniczka Viuminie i zaraz dam ci pstryczka w nosa gadziu.

Taehyung uniósł brew. Zdążył już się przekonać, że ten z pozoru niewinnie wyglądający aniołek ma diabła za skórą, kiedy tuż po odjechaniu jej mamy kopnęła go w piszczel pytając ,,I co się tak cieszysz gadziu?".

- Dobra szatanie, chodź do mojego pokoju. Tylko proszę, bez wzywania twoich pobratymców z piekła.

Dziewczynka poprawiła łapką grzywkę, która prawie przysłaniała jej oczy i ruszyła dumnie za swoim opiekunem.

Tuż po przekroczeniu progu jego sypialni rozejrzała się po nim, marszcząc nosek.

- Masz fatalny gust gadziu.

- Dzięki. To co chcesz robić?


Seokjin był naprawdę wkurzony po tym, co działo się w nocy. Oczywiście Namjoon jak zawsze nie rozumiał, o co dokładnie ma na niego focha, przez co cały czas przepraszał go nie za to co powinien. Według młodszego problem stanowił seks bez zabezpieczenia. A to wcale nie było tak. Przecież dziecka z tego nie będzie, więc co za problem? Zresztą był na tyle rozciągnięty, by mógł w niego wchodzić zawsze i wszędzie. Ale to nie znaczy, że można mu się spuszczać na plecy! I jeszcze bezczelnie myśleć, że słowa ,,wyglądasz teraz jeszcze seksowniej" cokolwiek pomogą!

Po zakupach, w czasie których najstarszy Bangtan mógł choć przez chwilę odetchnąć z dala od reszty przyjaciół, planował ugotować obiad, ale postanowił najpierw nastawić pranie. W tym celu chciał przejść się po pokojach i sprawdzić, czy wszyscy zanieśli brudy do kosza na bieliznę. Jakież było jego zdziwienie, gdy otworzył drzwi do pokoju swojego brata.

Taehyung siedział na podłodze po turecku z maksymalnym skupieniem wymalowanym na twarzy. W dodatku w samej bieliźnie. I może to byłoby jeszcze nic, gdyby po drugiej stronie niskiego stolika nie siedziała mała dziewczynka z podobnym wyrazem skoncentrowania. Ona na szczęście była całkowicie ubrana, a tuż przy niej leżał stos ciuchów należących do jej opiekuna. Oboje trzymali karty, w które usilnie spoglądali.

- Znowu wygrałam - stwierdziła nieznajoma, rozkładając przed sobą kartoniki. - Mam dwadzieścia pięć punktów.

- Nie prawda, jest remis. Też mam dwadzieścia pięć - odparł z satysfakcją mężczyzna, pokazując swoje karty.

Dziewczynka przejrzała je, po czym prychnęła.

- Moje dwadzieścia pięć jest ważniejsze niż twoje.

- A to niby dlaczego?

- Bo ja mam dwójkę!

- No i co z tego? Ja mam dziesiątkę! Dziesiątka ma więcej punktów niż dwójka!

- A medal się dostaje za drugie czy za dziesiąte miejsce gadziu? Dawaj majty, bo przegrałeś!

Taehyung westchnął i podniósł się, chcąc spełnić żądanie małej prowokatorki, ale Sekojin uznał, że to najlepszy czas na interwencję.

- Taehyung! Nie rozbieraj się! - powstrzymał go, wbiegając do środka.

- O, cześć eomma. Już wróciłeś?

- Taehyung, kto to jest? I co wy robicie?

- Córka klientki, Mimi. Gramy w rozbieranego pokera. Tylko nie znam zasad, a ona zna. Ale chyba mnie kantuje, bo z każdą rundą są inne reguły i tylko ja przegrywam...

Jin spojrzał na dziewczynkę, która przytuliła do siebie liska.

- Taehyung, opowiesz mi wszystko później, ale teraz ubieraj się natychmiast i zabraniam wam grać w takie rzeczy. Idziemy gotować obiad, pomożecie mi.


Tak jak najstarszy zarządził, tak też było. Mimi zachowywała się nad wyraz grzecznie w stosunku do Seokjin'a, ale jego brat nie mógł liczyć na ulgowe traktowanie. Gdy dostali zlecenie zrobienia ciasteczek, większość ciasta wylądowała nie w piekarniku, lecz uchu Tae. Podobnie zresztą jak obiad, bo jakimś dziwnym trafem ryż z posiłku znalazł się w butach najmłodszego Kim'a, co odkrył, gdy musiał na chwilę wyjść, by wyrzucić śmieci. Koziołek ofiarny znosił to dzielnie, choć miał ochotę otworzyć okno i kazać dziewczynce sprawdzić, czy chodnik nie jest przypadkiem zrobiony z trampoliny.

Jednak szczyt został osiągnięty w momencie, gdy do mieszkania wrócił Hoseok. Po wizycie u swojej klientki VIP zawsze wracał wesoły, gdyż kobieta wymagała od niego jedynie towarzystwa w pustym mieszkaniu, a czas spędzali wyłącznie na rozmowach.

- Hobi hyung! - ucieszył się Tae, zrywając z kanapy, by pobiec do ukochanego i się przytulić.

- Cześć Taehyungie - powiedział z uśmiechem, całując jego włosy. Wtedy jego wzrok skierował się na stojącą przed telewizorem dziewczynkę, która przerwała grę taneczną na konsoli, by sprawdzić, z kim ma do czynienia.

- A co to za młoda dama?

- To? Diabeł tasmański bez futra - odpowiedział młodszy, mając przy tym tak szczery wyraz twarzy, że starszy prawie mu uwierzył.

- Jestem twoją nową żoną oppa!

I tego było za wiele. Taehyung spojrzał na Mimi takim wzrokiem, jakby próbował strzelić do niej z oczu laserem.

- Hobi hyung jest mój i wara od niego - powiedział natychmiast, blokując jej przejście do przywitania się swojego chłopaka z gościem.

- Spokojnie Taehyungie. - Jung ucałował jego policzek i minął go, by przedstawić się małej.


Kolejne godziny były jeszcze większym sprawdzianem cierpliwości, bo Viuminie postanowiła zagarnąć Hoseok'a tylko dla siebie, jednocześnie nadal uprzykrzając dzień Taehyung'owi. I tak było aż do momentu, gdy zmęczona nie zasnęła na kanapie, tuląc do siebie pluszowego towarzysza.

- Urocza - powiedział z czułością Hobi, kucając przed nią i przeczesując włosy śpiącej.

- Nie jest urocza... - jęknął niezadowolony Kim, przytulając się do pleców Jung'a, przez co ten o mało nie stracił równowagi.

- Jest, jest. Ale ty jesteś bardziej - uściślił Hoseok podnosząc się, by objąć i pocałować delikatnie ukochanego. - Nie martw się. Widziałem, co robiła. Jutro ci wynagrodzę te męki.


- Mamusia! - zawołała dziewczynka radośnie, przytulając się do kobiety, która czekała przed drzwiami klubu, ubrana w elegancki czarny kombinezon. Dyrektorka banku właśnie wracała z podróży służbowej i chciała jak najszybciej zabrać córkę do domu. Było jej wstyd za wykorzystanie Bangtana jako niańki, ale nie miała wyboru. Ufała jednak, że mężczyzna dobrze się nią zaopiekuje.

- Cześć Mimi - przywitała córkę, gładząc ją po włosach. - Dużo problemów sprawiła? - zapytała patrząc niepewnie na Tae. Wiedziała o diabolicznym charakterze swojego dziecka, na co nie raz skarżyły się jej opiekunki.

- Nie, była naprawdę kochana. Prawda słonko?

- Tak wujku Taetae - odpowiedziała natychmiast uśmiechając się do niego.

- Prawdziwy cud. Dziękuję V. Naprawdę uratowałeś mi życie.

- Drobiazg. Proszę wróćcie bezpiecznie do domu.

- Mimi, pożegnaj się z panem.

- Pa wujku Taetae. - Mimi pomachała grzecznie i ruszyła za mamą, która po szybkim ukłonie poszła w stronę zaparkowanego przy krawężniku samochodu.

Taehyung odetchnął z ulgą, mając szczerze dość. Jednak nim zdążył zamknąć drzwi klubu, poczuł jeszcze niewielki cios w ramię. Natychmiast spojrzał na odjeżdżające auto, z którego mała rozrabiara machała mu procą i bardzo kulturalnie pokazywała język. Tae mimo wszystko uśmiechnął się wesoło. W końcu na co dzień to on był takim nieznośnym i dokuczliwym dzieckiem, więc ten jeden raz mógł dać odpocząć innym.

Oczywiście nie na długo, bo zaraz pobiegł do pokoju Hoseok'a, by wskoczyć mu na łóżko, budząc tym samym swojego ukochanego.

- Koniec zabawy w dom? - zapytał Jung posyłając mu zaspany uśmiech.

- Nie. Teraz ty się mną zaopiekuj hyung. Czekam na moją rekompensatę. Chcę iść do kina.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top