4. choices

Namjoon siedział w swoim biurze, zawalony stosem papierów. Koniec roku zbliżał się nieubłaganie, a co za tym szło, miał coraz więcej pracy. Nie dość, że do zorganizowania był cały grudzień i te cholerne mikołajkowe wydarzenia, których szczerze nie lubił, to jeszcze przez pękniętą rurę została zalana garderoba Jeongguk'a. Problem mokrych rzeczy i potrzeba dzielenia pomieszczenia z Jimin'em były niczym w porównaniu z tym, ile będzie kosztowała wymiana i odnowienie pomieszczenia. A spłata zaciągniętych przed laty kredytów nie może być odwlekana, inaczej nieproszone osoby mogłyby się zainteresować działalnością Bangtan Club. Mężczyzna doskonale to rozumiał, dlatego musiał wykombinować, jak na nowo podzielić budżet, który takiej awarii nie przewidział. W myślach przeklinał złośliwość rzeczy martwych, które zawsze psuły się w najmniej odpowiednim momencie. Nie dość, że mieli więcej wydatków przez święta, podwójne urodziny braci Kim, bo początek grudnia oznaczał rocznicę narodzin Seokjin'a, a koniec - Taehyung'a, to teraz jeszcze dochodził do tego remont. Wyglądało na to, że nici ze świątecznej premii, którą wszyscy mieli dostać. Nam miał tylko nadzieję, że jego przyjaciele to zrozumieją i nie będą mu mieli tego za złe. W końcu każdy pilnował swoich pieniędzy. No, teoretycznie. Praktycznie pieczę nad kontem każdego sprawował Yoongi, który dzielnie pomnażał zarobki, wrzucając pieniądze na różne lokaty i konta oszczędnościowe. Szef klubu cieszył się, że ma w swoich szeregach takiego geniusza finansów. Dwie osoby mu pomagały, samemu nigdy by nie dał rady ze wszystkim zdążyć, chyba że przestałby sypiać.

- Dobra, to występy mamy już z głowy - stwierdził Hoseok, odkładając na biurko okulary.

Jak co miesiąc spędzał czas razem ze swoim przyjacielem, próbując doprowadzić wszystko do względnego porządku. Nauczeni dzięki doświadczeniu zdobytemu w firmie oraz studiom, które przerwali, wiedzieli, jak mają prowadzić swoją działalność. Nie odwlekali obowiązków, ale mimo to comiesięczne rozliczenia sprawiały im nie mały kłopot. Co prawda wiele ułatwiał im Yoongi, robiący za księgowego, ale i tak to do nich należał obowiązek ustalenia kolejnych kroków klubu, zamówienia strojów, uzupełnienia zapasów w barze. I choć czasem ponosiła ich fantazja, chcąc zainwestować więcej niż powinni wiedząc, że na pewno nic nie stracą, a tylko zyskają, to limity narzucone przez Min'a hamowały ich od takich działań. W końcu nie mogli wszystkiego pakować w firmę, która i tak powinna być zamknięta w najbliższym czasie. Przynajmniej taką mieli nadzieję. W końcu każdy z nich chciał się wyrwać z tego miejsca i spełnić swoje marzenia. Nie mogli bez sensu tracić kasy na tym przystanku swojego życia.

- I co wymyśliłeś? - zapytał Namjoon, nie odrywając wzroku od tabelek pełnych liczb, na których widok normalny człowiek uciekłby z krzykiem.

- W zeszłym roku to była przesada. Jeongguk niedawno zadebiutował jako pracownik, więc nie powinniśmy byli pozwolić mu brać w tym udział. Zresztą, ten pomysł z zabawą w świętego Mikołaja i tak wydawał mi się zbyt denny jak na nasz klub. W tym roku proponuję przenieść stoły z komnat do sali głównej i tańczyć na nich.

- Dlaczego na nich, a nie na scenie?

- Bo na scenie jest granica między nami i klientkami. A wokół stołów mogą się zgromadzić i nas dotykać.

- Taki świąteczny prezent, jeśli dobrze rozumiem.

- Dokładnie. Poza tym, dzięki temu powinny się z chęcią pobawić we wkładanie nam banknotów za gumki bokserek. A one na pewno się przydadzą.

- Dasz sobie z tym radę Hoseok? - Nam w końcu podniósł głowę, by spojrzeć na swojego przyjaciela.

Jako jedna z dwóch osób, Namjoon wiedział o problemach Jung'a związanymi z kobietami. Dowiedział się o tym, gdy przez przypadek podsłuchał rozmowę Hobi'ego z Tae. Jung płakał wtedy w ramię młodszego, bo czuł, że przez chwilę praca w klubie go przerosła. Starszy Kim wcześniej naprawdę nie podejrzewał przyjaciela o żadne anomalie w jego zachowaniu. Dlatego by go chronić i już nie krzywdzić, pierwszym co zrobił było przeproszenie go i propozycja usunięcia z listy oficjalnych pracowników klubu, a zamiast tego pracowałby tylko nad sprawami związanymi z prowadzeniem biznesu. Mężczyzna uparł się jednak, że da sobie radę, za co Nam go szczerze podziwiał. Niby taka drobnostka, ale dla Hoseok'a praca wśród kobiet była jak opcja włożenia ręki do akwarium z pająkami dla osoby chorej na arachnofobię. A mimo wszystko robił to, bo wiedział, że przecież musi żyć normalnie w świecie, w którym mniej więcej połowa populacji to właśnie te przerażające stworzenia z gatunku ,,płeć piękna". Doceniał troskę swojego przyjaciela. Pomagał mu od czasu, gdy trafili do jednej ławki w liceum, dlatego czuł się zobowiązany, by własnie dla niego się nie poddawać i nadal walczyć.

- Oczywiście, że tak. Tyle lat się udaje, to ten jeden raz nie dam? - Uśmiech młodego mężczyzny jak zawsze promieniał. Nawet jeśli był zmęczony, nie pozwalał sobie na pesymistyczne podejście do życia, wierząc, że zawsze się wszystko ułoży.

Namjoon już chciał coś dodać, gdy nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia niczym burza wpadł Yoongi. Obaj mężczyźni podskoczyli, wystraszeni głośnym uderzeniem klamki o ścianę. Ich hyung nie zachowywał się tak gwałtownie. Takie wejścia mogli robić młodsi, ale nie poważna osoba w postaci Min'a. Dlatego w ich głowach od razu pojawiły się różne czarne scenariusze tego, co mogło się stać, że starszy jest tak bardzo zdenerwowany. O dziwo, Suga nie był ani trochę zły. Bardziej można się pokusić o przyrównanie go do dziecka, które pierwszy raz słyszy o zębowej wróżce - nie do końca ogarnia, o co chodzi, ale podoba mu się to.

- Coś się stało hyung? - zapytał niepewnie Namjoon. Miał tylko nadzieję, że przyjaciel nie oświadczy mu za chwilę, iż właśnie zorientował się w jakimś błędzie w ich bilansie, przez co ostatnie godziny pracy poszłyby na marne.

- Potrzebuję pieniędzy.

Mężczyźni spojrzeli na siebie, otwierając szeroko oczy. Takich słów na pewno się nie spodziewali. Jung zaczął wręcz podejrzewać, że może wypił rano o jedną kawę za dużo i ma omamy. Ewentualnie to, czym słodził napój, niekoniecznie było cukrem.

-  Przepraszam hyung, że wtykam nos w twoją prywatność, ale po co ci one? Przecież to ty zarządzasz funduszami. Wiesz, w jakiej jesteśmy obecnie sytuacji. Co jest tak ważnego, że ich potrzebujesz?

- Nie mogę wam powiedzieć. Po prostu potrzebuję.

- Hyung, jeśli masz jakieś problemy, to wiesz, że możesz nam powiedzieć...

- Nie chodzi o problemy, tylko o inwestycje.

- Obawiam się hyung, że nie mogę spełnić twojej prośby - powiedział Namjoon powoli, starając się całą tę sytuację rozwiązać na spokojnie. - Właśnie zastanawiałem się nad tym, czy w ogóle dostaniemy premie świąteczne. Wiem, że chcieliśmy kupić za nie prezenty, ale ta cholerna rura... I tak powinniśmy się cieszyć, bo przez nią nie mamy tylko wody w kuchni, a łazienki nadal funkcjonują. Przepraszam, ale musimy te pieniądze przeznaczyć na remont. Jeśli chcesz, możesz pożyczyć trochę z mojego konta, a potem mi oddasz. Ile potrzebujesz hyung?

- Półtora miliona*.

Szef przygryzł wargę, nie bardzo wiedząc, co ma odpowiedzieć. Dużo i nie dużo. Martwiło go jednak, co się stanie, jeśli znowu przyjdą problemy. Znów nie będzie miał, skąd wziąć pieniędzy. Jego prywatne oszczędności zawsze stanowiły ostatnią deską ratunku.

- Połowę z tego. O resztę musisz prosić innych - zadecydował w końcu.

- Na mnie nie patrz, idą święta, a Taehyungie ma jeszcze urodziny. Nie stać mnie na pożyczki - zapowiedział od razu Jung.

- Jasne. Jimin mi na pewno pomoże. Dzięki Nam. - Min wzruszył ramionami, opuszczając już pomieszczenie.

Dwójka przedstawicieli rocznika 94 została sama, ale jeszcze przez chwilę przyglądali się pustej przestrzeni, którą zostawił po sobie Yoongi.

- Jakie plany na święta z Tae? - zagadał w końcu Kim, szczerze nie mając ochoty na powrót do obowiązków. A skoro ich hyung wybił go z pracy, to krótka przerwa nie zaszkodzi.

- Chciałem go zabrać gdzieś za miasto. Najlepiej w góry. Ale zobaczę jeszcze, jak to będzie. Jeongguk obiecał, że wypyta Tae o zdanie na temat takiej niespodzianki.

- Nie łatwiej ci było zapytać Seokjin'a? Przecież wiesz, że nasz dzieciak nie ma cierpliwości i zrobi to pewnie słowami ,,Hobi chce cię zabrać na wycieczkę, co ty na to?".

Obawy Namjoon'a choć miały swoje podstawy, to na szczęście dla Hoseok'a się nie sprawdziły. Jeon bywał wredny, a w dodatku nie lubił się bawić w podchody, starając się zawsze konkretnie i wprost mówić, czego oczekuje. Jednak tym razem był nawet grzeczny. Głównie za sprawą Park'a, z którym musiał teraz dzielić garderobę.

To, co pozostali określali pechem, dla maknae było prawdziwym gwiazdkowym prezentem. W końcu mógł bezkarnie przebywać z Jimin'em w garderobie sam na sam, często wykorzystując to chociażby do szybkich pieszczot. Zwłaszcza, że Yoongi nie miał zamiaru wchodzić tam, gdzie był Jeon, a gdy potrzebował coś od Chim'a, wzywał go telefonicznie. Młodsi mieli więc dużo czasu dla siebie, wykorzystując to do granic możliwości.

Jeongguk zgodził się na wyjście do sklepu z braćmi Kim tylko dlatego, że Yoongi potrzebował Jimin'a przy sobie. Zawsze go zabierał do siebie, gdy robił coś związanego z finansami, a Park chętnie mu towarzyszył. Nie chodziło tu o żadne relacje ich jako przyjaciół, czy kochanków. Min po prostu chciał nauczyć w ten sposób Chim'a zasad ekonomii. Tak na wszelki wypadek, gdyby miało mu się coś stać. Kiedyś delikatnie pokłócili się o to, bo Jimin nie chciał słuchać, gdy starszy zaczynał wypowiedź słowami w stylu ,,gdyby coś było nie tak". Jednak przekonany tym, że Yoongi mógłby zapaść w śpiączkę cukrzycową, uczył się dzielnie, co powinien robić, by nadal mieć pieniądze.

Dlatego maknae, nie chcąc spędzić popołudnia w samotności, przyjął propozycją towarzyszenia Tae i Jin'owi w zakupach. Była dopiero końcówka listopada, ale bracia uwielbiali chodzić po sklepach, by móc kupić zapasy na święta, więc już teraz wybrali się po nie. Co prawda było to bezcelowe, gdyż większość z zakupów i tak lądowała szybko w brzuchach najmłodszych, którzy uwielbiali słodycze. O przechowaniu pudełka ciastek dłużej niż trzy dni nie było mowy. A skoro Jeon i tak musiał dowiedzieć się dla Hoseok'a o pragnieniu Taehyung'a, stwierdził, że upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu. 

Sam był trochę zły z powodu zbliżającej się Gwiazdki. W zeszłym roku, dzień przed nią pracowali w klubie, odstawiając istne cyrki. Namjoon robił wtedy za świętego Mikołaja, a pozostali za jego elfy. Bardzo niegrzeczne elfy. Najmłodsze klientki dały im wtedy nieźle popalić, gdy dowiedziały się, że mają prawo do jednego życzenia świątecznego. Aż się wzdrygnął na samo wspomnienie tego, gdy jedna z nich wymyśliła, że Jimin ma zębami zdjąć jej bieliznę spod spódniczki. Miał nadzieję, że w tym roku jego hyungowie wymyślą coś innego, bo choć jeszcze wtedy nie był drugim chłopakiem czerwonowłosego, to i tak krew się w nim gotowała z nerwów.

Sprawa świąt dręczyła Jeon'a jeszcze z jednego powodu. Park, jako partner Yoongi'ego, powinien spędzić święta właśnie z nim. Nie było w tym obrazku miejsca dla Jeongguk'a, jako ,,tego drugiego". A bardzo mu zależało, by choć raz mogli spędzić taki czas sam na sam.

Najmłodszy, z pozoru agresywny i pewny siebie, skrywał w sobie naprawdę delikatną duszę, którą musiał dobrze maskować. Nauczył się tego w domu ojca, gdzie okazanie słabości przed kimkolwiek mogło być szybko wykorzystane. Jednak przy Jimin'ie cała jego brutalność przeradzała się w namiętność. I choć nie odnosił się do starszego w romantyczny sposób, w myślach zawsze obsypywał tysiącami komplementów jego ciemne oczy, które znikały, gdy się uśmiechał, pełne usta, dające tyle przyjemności przy pocałunku i głos, wyciągający najwyższe noty podczas ich seksu, gdy raz na pół wieku udało im się zostać samym w mieszkaniu. Jeon sam przed sobą musiał przyznać, że kochał Park'a całym sercem. I chyba tylko dlatego był w stanie wytrzymać w obecnej sytuacji wierząc, że jeszcze kiedyś z ich związku zniknie Yoongi.

Skupiony na tym, jak powinien rozegrać sprawę, by móc cieszyć się Jimin'em w tę jedną grudniową noc, nie słuchał za bardzo trajkotania braci Kim na temat kosmetyków. Tylko oni potrafili zachwycać się nowymi kolorami cieni do powiek i miękkością kredek, kompletnie zamykając się w swoim świecie. Jeongguk co najwyżej mógł zainteresować się tymi rzeczami, które pomagały dbać o jego włosy i skórę. Kosmetyki do makijażu wolał omijać i zostawić swoim przyjaciołom - ekspertom.

Obaj Kimowie byli gwiazdami klubu, uważani za najprzystojniejszych wśród Bangtanów. Seokjin został faworytem wśród starszych pań, które lubiły razem z nim zachwycać się jego urodą. W końcu nie bez powodu tytuł Pychy przypadł właśnie jemu. Co prawda na co dzień Jin taki nie był. Dbał o siebie, swój wygląd, tylko dlatego, że inaczej jego poturbowane w okresie nastoletnim ciało, wyglądałoby naprawdę dużo gorzej. Podobnie zresztą Taehyung, który stał się numerem jeden wśród najmłodszych klientek. Jego słodki wygląd i prezentowana osobowość bad boy'a, który przepełniony gniewem, był gotów zniszczyć każdą dziwkę, nie podobającą się ,,jego dziewczynkom", działały na głupie małolaty jak nic innego. Każda chciała iść do jego komnaty, by móc go wykorzystać, jednak taki przywilej miały tylko osoby posiadające oficjalną kartę członkowską Bangtan Club. A na nią nie było stać byle kogo. Istniało zaledwie dwadzieścia jeden kart, po trzy przypisane każdemu Bangtanowi oraz dodatkowo siedem VIP-ów. Dlatego nieliczne grono spośród setek klientek, które przewijały się przez klub, mogły spełnić swoje największe zachcianki. A Tae i tak zajmował się tylko czterema z wybranych.

- Omma, tak sobie myślę, że miło będzie spędzić te święta z naszą rodziną.

To jedno zdanie wystarczyło, by Jeon oderwał się od swoich przemyśleń i skupił na przyjacielu. Nawet nie musiał go o nic pytać, by wyciągnąć potrzebne informacje dla Jung'a, dlatego nie odzywał się, wysłuchując po prostu, co młodszy Kim ma do powiedzenia.

- Wspólne święta? Taehyungie, myślę, że Yoongi i Jimin będą woleli wyjść gdzieś sami. A Hoseok pewnie też planuje zabrać się gdzieś, tak, jak w zeszłym roku.

- Tak myślisz omma? - zapytał, robiąc przy tym minę smutnego szczeniaka. Naprawdę zachowywał się jak duże dziecko, przez co Jeongguk miał czasem ochotę walnąć go w łeb.

- Nie chcesz spędzić świąt z Hoseok'iem?

- Chcę! Ale chcę je też spędzić z tobą omma... W zeszłym roku zostałeś sam z Namjoon hyung'iem i Kookie'm. Nie chcę, by w tym roku znowu tak było.

- Ale mi to nie przeszkadzało, naprawdę. Miałem czas, by nadrobić kilka filmów, a Nam chętnie mi towarzyszył. Tylko nasze niedobre dziecko stwierdziło, że woli iść spać.

Seokjin w końcu sobie przypomniał, że nie są tutaj sami z bratem i objął swojego najmłodszego podopiecznego. Przez zabawę Tae w rodzinę, przyzwyczaił się do tego, że tak właśnie określa swoich przyjaciół, naprawdę opiekując się nimi, niczym najlepsza matka, której on sam nie miał.

- Uparciuszek nie chciał spędzać świąt ze swoimi rodzicami. Och, moje dziecko jest w okresie buntu! Jak ja mam sobie z nim poradzić? Osiwieję i będę musiał się farbować!

- Myślę omma, że powinieneś przefarbować się znów na blond. Zabawnie wtedy wyglądałeś. Niczym członek ruskiej mafii!

Taehyung roześmiał się na wspomnienie ich sesji zdjęciowej, którą wykonali specjalnie po to, by przygotować karty VIP dla klientek klubu. Namjoon wymyślił, by trochę przy tym poeksperymentować z włosami, przez co ostatecznie wyszło na to, że trójka Kimów robiła za sygnalizację świetlną, gdy szef pokazał im się w zieleni, a Tae zadowolony z efektu, szczycił się czerwienią na głowie. Musiał jednak przyznać, że jego rówieśnik wyglądał w tym kolorze dużo lepiej, niż on, dlatego bez zbędnych słów oddał mu tytuł ,,czerwonowłosego". Incydent z wyrabianiem kart i tak wspominał z uśmiechem. Dzięki temu mógł się poczuć jak prawdziwy model, jednocześnie dobrze bawiąc w gronie przyjaciół.

- Omma, myślisz, że chłopaki zgodzą się, by w tym roku spędzić gwiazdkę w siódemkę?

- Powinieneś ich o to zapytać. Ja bardzo chętnie przygotuję kolację.

Podekscytowany Taehyung nadal nawijał na temat pomysłów na święta. Oczywiście, jak to on, w jego wypowiedzi było dużo przerywników w postaci zachwycania się jakąś wystawą lub osobą, ubraną w coś ładnego. Jeon wyłączył się już na te bzdety, jednak zaczął rozmyślać, czy takie rozwiązanie nie byłoby najlepsze dla niego i Jimin'a. Nawet jeśli nie będą mogli spędzić czasu sam na sam, to zawsze pocieszeniem było to, że Min też nie będzie miał czerwonowłosego na wyłączność.

W tym samym czasie dwójka sierot, o których myślał Jeon, siedziała w pokoju starszego z nich i pilnie studiowała tabele, wykresy, kurs walut i giełdę. Park nie bardzo się w tym wszystkim orientował, skupiając tylko na zapamiętaniu, kiedy powinien cofnąć pieniądze z jakiejś lokaty, a kiedy je zainwestować. Wszystko inne było dla niego trochę zbyt skomplikowane. Ale dopóki Yoongi wszystko pojmował - wierzył, że będzie dobrze.

- Myślę, że inwestycja w Samsung'a nie będzie tak korzystna, jak w LG - powiedział w końcu, pokazując swojemu chłopakowi wykresy, które studiował przez ostatnich kilka minut. Min robił mu właśnie test na temat tego, w którą firmę opłacało się włożyć pieniądze. - Ich sytuacja jest obecnie niepewna, bo ostatni model, który puścili na rynek ma fabryczny defekt, więc wartość akcji będzie ciągle spadać. Natomiast te LG idą w górę, bo ludzie uciekają do konkurencji.

- Brawo Jiminnie - pochwalił starszy, posyłając mu zadowolony uśmiech.

- A w co będziesz teraz inwestował te półtora miliona hyung? - zapytał chłopak, przysuwając krzesło bliżej blondyna, by móc zerknąć na ekran monitora. - JF?

- Tak. Należą do Heaven Group. Wszystkie inwestycje tej grupy zawsze przynoszą miliardowe zyski, a skoro już rozumiem, jak działa giełda, chcę spróbować wykupić dwie akcje, a gdy zarobię, dokupię jeszcze kilka. Dlatego potrzebuję pożyczki od ciebie Jiminnie. Myślę, że to może być nasza szansa na zdobycie dużej ilości pieniędzy, a dzięki temu nie będziemy musieli już pracować w Bangtan Club.

- Nie lubisz naszej pracy, hyung?

- Nie lubię się tobą dzielić Jiminnie.

Mężczyzna westchnął, ale posłał Yoongi'emu uśmiech. Wiedział o tym doskonale. Jak więc miał mu powiedzieć, że już od ponad pół roku, większa część serca jest przeznaczona dla kogoś innego?

Ów osoba, będąca powodem zmartwień Park'a, stała obecnie przy kasie czekając, aż bracia Kim zapłacą za wszystko i będą mogli już wrócić do mieszkania. Nadal skupiał się na temacie świąt, a z przemyśleń wyrwał go dopiero dźwięk telefonu. W pierwszej chwili na niego nie zareagował, bo nie skojarzył krótkiej melodyjki ze swoim urządzeniem. Ale dobiegała z jego plecaka, więc odstawił na podłogę torby z zakupami i sięgnął do pakunku. Jednak to nie przy jego oficjalnym telefonie migała dioda, oznajmiająca przyjście nowej wiadomości. Aż się zapowietrzył, gdy zorientował się, że SMS dostał na drugą komórkę, którą zostawił mu tata. Natychmiast odblokował urządzenie, które z przyzwyczajenia nosił przy sobie, powoli przestając myśleć, że kiedykolwiek się odezwie. Bez wahania nacisnął kopertę i jego oczom ukazała się wiadomość.

,,Synu, musimy się spotkać. Bądź jutro o 20 pod Namsan Tower. Mam nadzieję, że wszystko z tobą w porządku."

Jeongguk z niedowierzaniem patrzył na ekran, kompletnie wytrącony z równowagi. Zapomniał już, jak to jest żyć z dala od Bangtan Club, bez przyjaciół, za to z rodziną, która na każdym kroku ma zamiar cię wykończyć. Ale ojciec obiecał mu, że skontaktuje się z nim, gdy wszystko będzie w porządku. Miał jednak wątpliwości, co do dobrych wieści. Bał się, że mogło to oznaczać jedno - pani prezes rodzinnej firmy, czyli jego babcia, znów go namierzyła. Obawiał się, że w takim wypadku w Korei już nie będzie bezpieczny.

Po głowie młodego mężczyzny zaczęły szaleć myśli. Czy da sobie radę? Czy znów będzie musiał uciekać i od początku układać wszystko? Czy... Będzie musiał zostawić Jimin'a?

- Kookie, idziesz?

Jeon podniósł głowę, spoglądając na braci Kim, którzy w końcu byli gotowi na powrót do domu.

- Tak, oczywiście. Już idę.




_____

* 1 500 000 won, to około 5200 zł

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top