10 | Nie poddam się tak łatwo

*Adrien* (retrospekcja)

Gdy ujrzałem, jak Marinette powoli podchodzi do Mike'a, mimowolnie się uśmiechnąłem. To był duży błąd, bo chłopak zdążył zareagować i uderzyć Marinette. Krew się we mnie zagotowała, widząc nieprzytomną granatowowłosą zaatakowaną przez chłopaka. Rzuciłem się z pięściami na Mike'a, chcąc się zemścić.

- Dlaczego to robisz?!- wysyczałem wprost do jego ucha, powalając go na ziemię. - Mało masz wrażeń w życiu? Bar, pewnie prostytutki, imprezy, jeszcze za mało? - dodałem uderzając go w twarz.
- Teraz. - odparł Mike, a ja - nieświadomy niczego, zamiast uciec wraz z Marinette, zostałem tam, aby nadal bić chłopaka, co było wielką pomyłką.

Mike w ten sposób wezwał swoich kolegów-gangsterów, którzy od razu po wejściu do pokoju, zaczęli mnie w czwórkę kopać, uderzać i wykręcać kończyny. Cierpiałem, a z każdą chwilą ból był coraz mocniejszy. W  momencie, gdy ostatni kopniak od napakowanego gościa miał mnie zabić, Mike krzyknął:
- Dosyć! Mieliście go tylko trochę poobijać, a nie od razu zabić. Głupole z was, ale cóż... Są plusy, bynajmniej nie ucieknie.

W duchu dziękowałem za reakcję Mike'a. Gdyby nie on, pewnie bym już nie żył. Mimo, że miał złe zamiary, uratował mnie w jakiś piekielny sposób.
- Kto porwał dzieci? - spytałem starając się usiedzieć i utrzymać równowagę. Z prawdopodobnie złamanymi żebrami ciężko jest siedzieć, w dodatku na podłodze.

- Dziećmi zajęła się cudowna opiekunka - Alya Cesaire. Od dawna była moją wspólniczką. Jej przyjaźń z Marinette to zwykła bujda. A że jest świetnie wysportowana, nie zdołaliście nawet usłyszeć jej wejścia. Idioci z was, naprawdę. Wiedzieliście, jaka jest sytuacja, a i tak zostawiliście dzieci bez opieki. Powinniście już się nauczyć, że jesteśmy nieprzewidywalni. Lecz nie będę ci tyle mówił, bo twoja nieuwaga to korzyść dla mnie. - zaśmiał się Mike, a mnie zamurowało. Alya przestępcą? To nie może być prawda.

- Kłamiesz! - krzyknąłem, próbując wstać, jednak ból brzucha dał znak, że dla swojego dobra nie powinienem tego robić. Usiadłem więc w spokoju i czekałem na rozwój wydarzeń. Chłopak odwrócił się i podszedł do mnie.
- Czy ty sądzisz, że taki ktoś jak ja, mógłby cię okłamać? Mówię czystą prawdę, a ty masz mi wierzyć, zrozumiano? - powiedział i, wyjmując kieszeni spodni scyzoryk, naciął kreskę na moim czole.
- Co ty... - zacząłem, lecz on mnie uciszył.
- Jeżeli nadal będziesz nieposłuszny, będzie bardziej bolało. Lepiej zachowuj się, bo tracę cierpliwość. - to powiedział w moim kierunku, a następnie odwrócił się do swoich sługusów - Zwiążcie ich. - rzekł.

Dwójka gangsterów zaczęła mnie powoli otaczać. Tak samo działo się też z Marinette. Chciałem ją uratować, podbiec, wziąć na plecy i uciekać, krzycząc, że w domu są przestępcy, jednak... zostałem tak mocno pobity, że nie potrafiłem sam ustać na nogach, a co dopiero z noszeniem Marinette.

Gdy nas związano, zostaliśmy przeniesieni do pomieszczenia pod piekarnią. Myślę, że to piwnica. Przykuto mnie w kajdany, z moją żoną było podobnie. Usadowiliśmy się na krzesłach, jak nam kazano, a w sumie... Marinette robiła te czynności nieświadomie. Wyglądała jak bezbronna marionetka w rękach Mike'a i jego wspólników.

Nagle ujrzałem u swego boku Alyę, nie mogłem uwierzyć oczom.
- Co ty tu robisz, dlaczego? Alya, ja wiem, że w środku jesteś dobra. Pomóż mi i Marinette, przecież jesteś jej najle... - zacząłem spoglądając jej w oczy, a prędzej w miejsce, na którym powinny się znajdować, jednak mulatka szybko mnie uciszyła.
- Nie jestem Alya, nazywam się Hannah. Jestem siostrą bliźniaczką tej głupiej smarkuli Alyi. Jeżeli Mike ci powiedział, że jestem Alyą, to się grubo pomylił. Idiota. - mruknęła dziewczyna.

***

*Marinette*

Gdy usłyszałam cichy głos należący do Adriena, powoli otworzyłam oczy. W pokoju była tylko mulatka łudząco podobna do Alyi. Wiedziałam jednak, że to nie ona, bo nie miała biedronkowych kolczyków, które podarowałam jej na urodziny, a ową biżuterię nosiła bez przerwy.

Postanowiłam w jakiś sposób uwolnić chociaż jedną rękę z kajdanek. Gdy mi się to udało, zaczęłam szukać w kieszeni w spodniach jakieś wskazówki, pomocy. Poczułam nagle coś metalowego. Wyjęłam to i ujrzałam kluczyk. Przypomniałam sobie o człowieku z lasu, kiedy podarował mi dwie ważne rzeczy. Był to klucz do jego chatki i gwizdek, którego nie mogłam znaleźć w żadnej z kieszeń!

Póki Adrien zajmował dziewczynę rozmową, miałam trochę czasu na odszukanie gwizdka. Musiałam go użyć, natychmiast. W końcu, znalazłam go w kieszeni bluzy. Pamiętałam doskonale o czym mówił mi chłopak. Mogłam używać gwizdka tylko, gdy byłam w lesie. Nie zaszkodzi spróbować tutaj, może ktoś przyjdzie nam na pomoc.

Wzięłam głęboki wdech i gwizdnęłam przeciągle. Hałas rozniósł się po całym pomieszczeniu i pewnie po całym mieście też. Gwizdek był bardzo głośny. Zwróciło to też uwagę podobizny Alyi, która w mgnieniu oka znalazła się przy mnie i skonfiskowała jedyną nadzieję na ratunek.

- Dlaczego to robisz? Dlaczego przyłączasz się do Mike'a i niszczysz ludziom życie? To jest taka zabawa świetna, tak? Ach, jednego dnia zabiję sobie czwórkę ludzi, drugiego osiem, a za miesiąc wybiję całe miasto. - odparłam sarkastycznie.
- Zamknij swoją śliczną buźkę, bo inaczej porozmawiamy złotko. - wtem do pokoju wszedł nie kto inny, jak Mike.
- Ma wyczucie chwili. - mruknęłam pod nosem. Chłopak podszedł do mnie i powiedział:
- Mówiłaś coś?
- Nic... - odszepnęłam.

- Ręce do góry! - usłyszałam za sobą. Mike zaczął czym prędzej uciekać, jednak podobizna Alyi złapała go za kołnierz.
- Zrozumiałam, jaki popełniłam błąd. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżały gliny, ty zostawiałeś swoich wspólników, którzy trafiali za kratki. Dołączyłam do człowieka, który nie znosi i nigdy nie przyjął żadnej przegranej. Dzisiaj się to zmieni. - powiedziała do niego i uderzyła go z całej siły w twarz.

Po chwili jednak okazało się, że na miejsce nie przyjechała policja, tylko Nathaniel ze swoimi przyjaciółmi. Byli przebrani w mundury, więc nikt, prócz mnie ich nie rozpoznał. Cieszyło mnie to, że ktoś przyszedł nam na ratunek. Rudowłosy chłopak rozkazał swoim towarzyszom odwiązać Adriena i zająć się przestępcami, a najważniejsze - Mike'em, a sam podszedł do mnie, by mnie uwolnić.

- Cześć, Marinette. Znowu się widzimy. - powiedział, uwalniając drugą rękę z kajdanek.
- Tak...  i znowu w kryzysowej dla mnie sytuacji. - zaśmiałam się cicho.
- Dobrze, że użyłaś gwizdka. Prawidłowo wybrałem, dając ci te magiczne przedmioty. - rzekł chłopak i zajął się kajdankami krępującymi moje nogi.
- Nath, ja... dziękuję. - odparłam, kiedy Nathaniel odwiązał ostatni sznurek wokół moich bioder.
- Nie dziękuj Marinette. Są przyjaciele, którzy lubią nas tylko na pokaz, są przyjaciele, którzy nas lubią, ale tego nie pokazują, a są przyjaciele, którzy są bardzo oddani i są w stanie poświęcić swoje życie dla nas. - odpowiedział Nath i odszedł ode mnie, aby zająć się Mike'em.

***
Hejka!

Matilda czepiała się, że jestem za mało nieprzewidywalna, więc oto i macie - specjalny rozdział pod tytułem roboczym: ZRYTE MÓZGI MADAFAKA.

Myślę, że się podoba :3

Wgl zauważyłam, że mało osób czyta notki. :(

Mam dla was challenge:

Każdy kto przeczytał tą notkę, pisze w komentarzu: lubiem łatpada

Sprawdźmy, ile osób czyta notki!

Pozdrawiam, Ania :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top