1
Per.baku
Był poniedziałek szłem powolnym krokiem przez jakąś ulicę warszawy dużo ludzi sie tendy przewijało dzieci matki dziadki i inni poszedłem w uliczkę którą bardzo dobrze znam prowadziła ona do lasu i praktycznie nikt tendy nie chodził
Poszedłem do starego pnia na którym zawsze siedze
Usiadłem na nim i się rozglądałem jedne kszaki poruszyły sie ewidentnie ktoś lub coś musi tam być
Poszedłem do nich i rostąpiłem go rekami był tam chłopak nieprzytomny o zielonych włosach potarganej szarej za dużej na niego koszulce na rękach i nogach miał nie liczne rany zadrapania blizny jak i malinki
-co ty tu robisz młody?- zapytałem sam siebie
Time skip
Zabrałem chłopaka do mojej willi
Leżał na kanapie w salonie
Wykąpałem go jak spał...
Zaczął się budzić potarł oko piąstką i otworzył oczy zielone jak trawa przeraził się gdy zrozumiał że nie wie gdzie jest skulił sie w kłębek
-hej już sie obudziłeś?- powiedziałem do niego
Odpowiedziała mi tylko cisza
-hej nie bój się mnie nic ci nie zrobie jesteś głodny?- spytałem
-myh- odpowiedział bełkotem
Poszedłem zrobić mu jedzienie kanapki z szynką
Jak wruciłem już siedział ale z zaciśniętymi rekami na nogach
-masz- powiedziałem dając mu jedną kanapkę wziął i kawałek ugryzł gdy już stwierdził że niema tam trucizny zjadł całą i popatrzał sie na mnie pytająco jagby by nie mógł wiecej niż kawałek podałem mu kolejną kiedy jadł postanowiłem spytać sie chociaż o jego imię
-jak masz na imię?- zapytałem
-i-izuku- odpowiedział jego głos słodki poczekaj o czym ty myślisz katsuki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top