2. Wariatkowo.

- Cześć to znowu my ! Cieszycie się, nie ?

- Pewnie, że się cieszą.

- Teraz pewnie się zastanawiacie co tam u naszych uczestników. 

- Tak dla waszej informacji, to dwóch siedzi na kanapie, a reszta nadal nie potrafi wyleźć.

- No bo przecież znalezienie klucza jest takie trudne.

- Zobaczmy, jak idzie co najmniej jednej parze uczestników.


Para nr. 1

Po krótkiej chwili, gdy obaj zawodnicy uporali się ze swoimi problemami, jeden z krótkotrwałym zawałem serca, a drugi z zapaleniem spojówek, mogli zacząć planować, jak się stąd wydostać.

A raczej mogliby, gdyby doszli do porozumienia. 

- ʻO waiʻoe? (Kim jesteś ?) - spytał ten z mieczem.

- Czy ty mówisz językami ?- spytał spider man, niezbyt rozumiejąc.

- ʻAʻole mākou eʻae. (Tak to chyba się nie dogadamy.)

Pająk po chwili zastanowienia wpadł na "genialny" pomysł.

- Ja-pająk. - po czym próbował pokazać pająka. 

Czyli najprościej mówiąc, chciał wykorzystać tzw. kalambury. Ale najwyraźniej ten drugi, uznał go za głupka.

- Ua maikaʻi aneiʻoe? (Czy ty się dobrze czujesz ?)

- Chyba nie załapał.

W następnej chwili chłopak podszedł do drzwi i szybkim cięciem przepołowił drzwi. Następnie ruchem ręki pokazał, aby Spider szedł za nim.

Bohater powoli podszedł do niego i powiedział.

- Można było po prostu użyć klucza.- po tych słowach pokazał mu przedmiot.

Chłopak tylko wzruszył ramionami i wyszedł z pomieszczenia.

Para nr. 4

Szczęśliwym trafem, Batman wpadając na ścianę natrafił na włącznik do światła, które się włączyło.

- He mea noʻoe? (Coś ty za jeden?)

- Coś nie wygląda na przyjaznego.- stwierdził sam do siebie Batman.

W ostatniej chwili zdążył uchylić się przed kolejnym strzałem wymierzonym w niego. 

- W takim razie chyba zrezygnuję z negocjacji.- mówiąc to rzucił w jego broń batarangiem, ale tamten zestrzelił pocisk i znów zaczął w niego celować, ze stwierdzeniem:

- ʻO kēlā lūlū aʻu iʻikeʻole ai. (Takiego dziwaka jeszcze nie widziałem).

Batman odskoczył do przeciwległej ściany i ze zdziwieniem stwierdził, że jest ona pokryta lodem. Podłożył mini batbombę, która po kilku sekundach wybuchła, tworząc tym samym wyjście z pokoju, z którego szybko wybiegł. 

Nagle zatrzymał się, bo tuż przed nim przebiegły kolejne dwie osoby: lodowy chłopiec i gość, któremu paliła się dłoń.

- Coraz dziwniej. I znów gadam sam do siebie.

Potem zobaczył, jak pod chłopakiem z ogniem, który zaliczył przez to glebę, zamarznęła podłoga, ale nie dzięki uciekającemu. Chłopak w czerwonym kostiumie już chciał się podnieść, ale przebiegł po nim lis w zielonej koszuli i z krawatem. A jakby tego było mało, to w pobliskich drzwiach zobaczył chłopaka, który gadał sam do siebie.

- Normalnie gorzej niż w Arkham.

Zaś na drugim końcu korytarza stał ktoś w białym kostiumie i patrzył się na to wszystko z politowaniem, dodatkowo myśląc sobie "Dzieci".

Nietoperz usłyszał za sobą głos swojego niedawnego przeciwnika:

- E haʻalele aneiʻoe? (Odsuniesz się wreszcie?)

Domyślił się, że ma zejść mu z drogi i tak też zrobił. Następnie podszedł do leżącego chłopaka i pomógł mu wstać.

- Jeżeli ty też zaczniesz gadać językami, to niewytrzymam.

- スルー (Dzięki)

Batman po usłyszynie tego wykonał *facepalm*.

- 何?(No co ?)- po tych słowach rozłożył ręce, bo zorientował się, że rozmówca go nie rozumie.

Batman już nic nie powiedział, tylko machnął ręką na znak, żeby dołączyli do reszty, która kierowała się w stronę schodów. A gdyby ta dwójka wiedziała kto jeszcze za nimi idzie, to doszłaby do wniosku, że katastrofa jest nie unikniona. Ale nie wiedziała.

Szybko dogonili pozostałych i po chwili stali już na szczycie schodów. Nastolatek w czerwonym stroju ninja groźnie łypnął w stronę chłopaka, którego wcześniej gonił. Zaś ten chcąc się od niego oddalić zbiegł po schodach, a reszta nie mając co robić ruszyła za nim. 

Nagle schody pokryła warstwa śliskiego lodu, ale nie było już odwrotu. Batman, jako pierwszy stracił równowagę, lecz nie zdążył jej w porę odzyskać i poleciał do przodu. Oczywiście pech chciał, że stał akurat za całą grupą i gdy wpadł na jedną osobę to wszyscy pokolei zaliczyli zjeźdżalnię w dół. 

Za to białowłosy chłopak, którego nikt nie widział i jako jedyny wyszedł z tej sytuacji z honorem, miał naprawdę świetny ubaw.

No, może nie jako jedyny. 

Batman, który leżał pod wszystkimi, usłyszał nad sobą teatralne klaskanie i gdy spojrzał w górę, zobaczył nad sobą gościa w czerwonym hełmie. Za to w drzwiach prowadzących do salonu stał chłopak w czarno-białych włosach, który również miał niezły ubaw z zaistniałej sytuacji. 

- Nie chciałbym was zbytnio poganiać, ale moglibyście ze mnie zejść ?

Ktoś był na tyle miły i wykonał życzenie Batmana. Szkoda, że zrobił to akurat w taki sposób. A konkretniej mówiąc, przeszedł po jego głowie. A był to ten sam gość, z którym siedział w pokoju.

Nagle w pomieszczeniu rozległ się głos należący do prowadzących.

- Fajnie, że się do siebie zbliżyliście, ale niestety musimy wam przerwać tą miłą scenę.

- Bo połamiecie Batmanowi kręgosłup, a tego byśmy nie chcieli...

- Za szybko.

- Dzięki, od razu mi lepiej.- wtrącił Batman.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top