EPILOG
3 LATA PÓŹNIEJ
- Dziękuję bardzo. - Jeon przyjął od klientki zapłatę za bukiet, po czym odłożył należność do kasy. - Do widzenia. - dodał, słysząc zaraz taką samą odpowiedź.
I miał właśnie podlać resztę kwiatów, w czym przeszkodziła mu wizyta kobiety, ale zanim zdążył w ogóle się ruszyć poczuł jak niezidentyfikowany obiekt atakuje mu nogi.
- A co to za stworek? - spojrzał w dół, mierząc wzrok ze smoliście czarną czupryną, rozburzoną niczym sierść jakiegoś zwierzaka podwórkowego.
- Głodny. - dziewczynka spojrzała w górę, robiąc groźny wyraz twarzy, a zaraz potem gryząc zaczepnie spodnie mężczyzny.
- O nie! Zjada mnie potwór! - zaczął gestykulować, udając okropny strach, ale kiedy tylko mała zaczęła się śmiać zmienił wyraz twarzy na sprytny. - Ale ale, mam asa w rekawie. - powiedział dość tajemniczo, przymrużając przy tym oczy. I nie minęła sekunda, a porwał dziewczynkę na ręce, odwracając ją zaraz do góry nogami, gdy ułożył ją sobie na ramieniu.
Śmiech znowu rozniósł się po całym przybytku, zastępując tym ciche rozmowy i stukot łyżeczek o kubki z kawą, czy też szklanki z herbatą.
Kolega Jungkooka ostatecznie wycofał się z interesu, jaki chcieli wspólnie otworzyć, ale Jeon przeciwnie. Pomysł został i mężczyzna miał zamiar go kontynuować. Dlatego niedługo po tym, jak Jimin urodził, brunet zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i dobudować do swojej kwiaciarni kawiarnię, która okazała się strzałem w dziesiątkę.
- Jesteś głodna, Noomu? - złapał córkę normalnie już, patrząc na nią z uśmiechem.
- Chcę babeczkę. - uśmiechnęła się szeroko, robiąc przy tym proszące oczy.
- Babeczkę?! - Jungkook wykrzyknął, podrzucając dziecko. Ta tylko ochoczo pokiwała głową, pokazując tym jak bardzo ma teraz chęć na słodycz. Jak zawsze zresztą. - No nie wiem, nie wiem... - zastanowił się na chwilę, próbując sobie przypomnieć co mała jadła tego dnia i czy przypadkiem pokarmy bogate w cukry proste nie przewijały się zbyt często. - No dobrze, ale jedną. - westchnął, nie mogąc przecież zabraniać córce pysznych babeczek waniliowych. Sam nigdy nie mógł im się oprzeć, a co dopiero taka mała istotka. - I ani słowa tacie. Umowa?
- O czym ani słowa tacie? - brunet spojrzał w bok, natykając się na rozbawioną i na pozór zdenerwowaną twarz Jimina. Przełknął ślinę, czując jak ich mały przekręt właśnie został nakryty.
- O niczym takim, skarbie. - zaśmiał się nerwowo, odkładając córkę na ziemię.
- Tatuś chciał mi dać babeczkę w tajemnicy. - dziewczynka zaśmiała się, pokazując Jungkookowi język, a potem uciekając pod nogi drugiego rodzica.
- Ale zdrajczyni! Ciuś ciuś! Wstyd! - też wystawił język do małej. Ale ta jakoś specjalnie się tym nie przejęła, jako że jedyne co zrobiła to zaśmiała się ponownie.
- No ładnie. - Jimin schylił się, podnosząc Noomu na swoje ręce. - To ja tutaj siedzę na uczelni i zaliczam egzaminy, a wy w tajemnicy wyjadacie babeczki.
- Zdałeś?! - Jungkook zignorował resztę wypowiedzi szarowłosego, skupiając się jedynie na tym jego aspekcie. - Widzisz, mówiłem ci! - przytulił niższego chłopaka, po czym dał mu szybkiego buziaka. - To super, kochanie. Noomu, twój najmądrzejszy na całym świecie tato właśnie zaliczył drugi rok studiów.
- To tylko filologia angielska. - dodał, chowając zarumieniony wzrok.
Prawdą jest, że angielski jakoś tak od zawsze wychodził mężczyźnie najlepiej ze wszystkich przedmiotów szkolnych. I nie tylko to, bo Jimin zarówno umiał uczyć się języków obcych, jak i lubił to niesamowicie. Dlatego, kiedy postanowił, że nie będzie siedział w domu, czekając tylko aż Jungkook przyniesie pieniądze, właśnie na takie studia się zdecydował. Sam nadrobił braki, jakie miał przez swój wybiórczy sposób prowadzenia edukacji za młodu, a następnie dostał się na uczelnię, na której radził sobie świetnie. Wyśmienicie wręcz, bo trzeba nieskromnie przyznać, że był jednym z najlepszych studentów na roku. Bowiem okazało się, że Jimin od zawsze był zdolny. Ale leniwy.
- Studia to studia, zawsze są wymagające. - dał chłopakowi kolejnego całusa. - A ty radzisz sobie jak nikt inny, kotku.
- Fuuuu! - Noomu zamknęła oczy, nie patrząc teraz na te ohydne czułość rodziców, których tak nie lubiła.
Starszy mężczyzna zaśmiał się tylko, odkładając ją na podłogę, po czym pogłaskał po włosach.
- Idź sobie po tą babeczkę. - dał jej buziaka w głowę. Tymczasem dziewczynce nie trzeba było drugi raz powtarzać, bo od razu pomknęła do lady w drugiej części lokalu, tej kawiarnianej, żeby wybrać sobie najdorodniejszą z obecnych babeczek.
- Ale ty się ładnie dzisiaj ubrałeś. - Jungkook objął szarowłosego, ciągnąc go na bok i wymierzając kolejnego buziaka w szyję partnera tym razem.
- Dla wykładowcy, żeby zdać. - Jimin zaśmiał się, układając dłonie na barkach bruneta.
- Dla wykładowcy, tak? - młodszy zaniemówił niemalże, odsuwając twarz od drugiego, żeby rzucić mu smutne spojrzenie. - A myślałem, że dla swojego najukochańszego i najcudowniejszego męża.
- Mój mąż woli mnie bez ubrań. - zagryzł usta, spoglądając spragnionym wzrokiem na Jungkooka. - I na szczęście dla niego, ten dzisiejszy egzamin trzeba będzie jakoś uczcić. - stwierdził uwodzicielskim tonem.
- Babeczkę jeszcze. - obaj momentalnie spojrzeli w bok, natykając się na dziewczynkę, usmarowaną całą lukrem, którym oblana była babeczka. I zaśmiali się, z czego Jimin zaczął na dodatek wycierać twarz córki chusteczką, wyciągniętą z torebki.
- Może już na razie dość słodyczy. - westchnął starszy, głaszcząc córkę po głowie. A kiedy ta wydała widocznie niezadowolny odgłos mężczyzna dodał: - Ale za to zrobię ci zaraz twoją ulubioną herbatkę. Co ty na to? - uśmiechnął się ślicznie.
- Okej. - Noomu wzruszyła ramionami, ciesząc się. Nie można stwierdzić, że wolała herbatę od słodkości, ale dziewczynka była naprawdę grzeczna. Szczególnie kiedy przychodziło do słuchania Jimina. Każde jego słowo było dla niej święte. Co innego z Jungkookiem, przy którym mogła sobie folgować, jako że ten nie był aż tak uparty jak starszy. Z nim Noomu mogła sobie 'dyskutować'.
- Albo! Tato zrobi herbatkę każdemu, a ty pójdziesz z tatusiem do stolika pograć w łapki, co ty na to, księżniczko? - brunet nachylił się, pykając dziewczynkę w policzek.
- TAK! - wyskoczyła niemalże pod niebo, słysząc słowo 'łapki'. Kochała, kiedy wraz z Jungkookiem w nie grali, bo ten zawsze pozwalał jej wygrać, ale nie tylko z tego powodu. Zawsze mieli przy tym sporo śmiechu, jak i dobrej zabawy. Dlatego zdarzały się sytuacje, że mężczyzna był budzony przez córkę o 5tej rano, kiedy ta nie mogła już spać, bo chciała 'grać w łapki z tatusiem'.
Jungkook zaśmiał się znowu, biorąc Noomu na ręce, po czym przeniósł ją do wolnego akurat stolika, sadzając naprzeciw.
A Jimin w tym czasie udał się za ladę, witając jeszcze z ich pracownicą, która wtedy pełniła dyżur. Chłopak sięgnął po ich osobiste kubki, stojące pod ladą, po czym położył na blacie, kątem oka natykając się na Jungkooka i Noomu, pochłoniętych rozgrywką. Nie mógł nie przystanąć na moment, żeby im się przypatrzeć. Po prostu nie umiałby ominąć takiej okazji, bo kochał patrzeć na swojego męża i swoją córkę, gdy ci przebywali razem.
Jungkook i Noomu dogadywali się niesamowicie dobrze. Byli wręcz przykładem idealnej relacji ojca i córki. I brunetowi w ogóle nie przeszkadzało to, że dziewczynka miała oczy Taehyunga. Nie przeszkadzał mu kształt szczęki, który ta odziedziczyła po Kimie. Podbródek. Nawet rzęsy. Bo Noomu była jego córką. To Jungkooka nazywała 'tatą'. To on wstawał do niej w nocy, usypiał ją, karmił, opiekował się od jej narodzin. Chociaż tak właściwie to ostatnie nie do końca jest prawdziwe, bo Jungkook zajmował się nią o wiele dłużej.
Jimin wzruszał się tym wszystkim za każdym razem. Zawsze, kiedy widział jak bezwarunkowa i piękna jest miłość, którą brunet darzy zarówno ich córkę, jak i jego. Poruszały go wszystkie ich drobne gesty w codziennym życiu. Kiedy budzili się razem [najczęściej w ten sposób, że Noomu wskakiwała któremuś z nich na brzuch], leżeli wspólnie w łóżku, jedli śniadanie, obiad, kolację, gdy oglądali z dziewczynką programy edukacyjne dla dzieci... po prostu robili razem wszystko to, co robi się w rodzinie.
Nie można też oczywiście pominąć spotkań z przyjaciółmi, co zdarzało się naprawdę bardzo często. Razem z Namjoonem i Seokjinem tworzyli taką małą rodzinę, w której wszyscy o siebie dbali i kochali się. Szczególnie blisko byli od jakiegoś czasu, kiedy to doszła ich wesoła wieść o tym, że Kimowie zaręczyli się, a z weselem nie warto czekać, dlatego wszyscy czekali na to z niecierpliwością i rękoma pełnymi pracy. Bo angażowali się razem.
Relacja z doktorem Minem i doktorem Jungiem nie zakończyła się na oddziale szpitalnym. To znaczy pewnie by tak było, gdyby któregoś dnia Hoseok znowu nie wszedł do kwiaciarni - jeszcze wtedy - Jeona i nie ujrzał ślicznego, białego wózeczka, na którym spoczywały ręce Jimina. Od razu podszedł do dziewczynki, którą własnymi rękami przyjął na świat i jakoś tak już został, dając mężczyznom swój prywatny numer i proponując jakieś spotkanie, na jakie ostatecznie zabrał ze sobą Yoongiego, z którym to od około roku rezydował w pięknej willi na obrzeżach miasta.
Taehyung odezwał się tylko raz. Ale nie dlatego, że sam nie chciał, tylko z szacunku. Do Jungkooka, Jimina, do małej dziewczynki, o której płci dowiedział się właśnie podczas tej jednej, jedynej próby kontaktu. Jakiś miesiąc po porodzie Parka zjawił się pod ich starym mieszkaniem, z którego z czasem przenieśli się do większego, prosząc o chwilę rozmowy. Oświadczył wtedy, że nie zamierza uzyskiwać żadnych praw do dziecka, ale bardzo chce pomóc finansowo w wychowaniu dziewczynki, może nawet spotkać się z nią raz na jakiś czas, jako taki dobry wujek. Jungkook definitywnie tego zabronił, niemalże wyrzucając wtedy Kima z domu, a na koniec dodał, że jego kolejna wizyta może skończyć się podbitym okiem. Jimin nie czuł do Taehyunga żadnego przywiązania. Nie myślał nawet o tym, że to on jest biologicznym ojcem dziecka, bo nigdy jakoś nie lubił biologii. Teraz nawet o wiele bardziej niż kiedyś. A o samym Kimie po tamtym spotkaniu słyszeli tylko tyle, co z telewizji, czasem z gazet. Taehyung kilkakrotnie wchodził w związki małżeńskie, ale każdy z nich kończył się fiaskiem. Nigdy już nawet nie śmiał pomyśleć chociaż o tym, żeby mieć dziecko i naprawdę starał się temu zapobiegać jak tylko mógł. Poza tym przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, co chyba najbardziej uszczęśliwiło młode małżeństwo, jakim w tamtym czasie byli Jimin i Jungkook.
Ślub był przepiękny. I to nie tylko z wyglądu, bo trzeba przyznać, że ich finanse trochę przez to ucierpiały, ale były to pieniądze wydawane z uśmiechem na ustach. W każdym razie mowa jest tu o emocjach, jakie wszystkim towarzyszyły. Jungkook upierał się wtedy przy tradycyjnych czarnych garniturach, które pasowałyby do siebie. I pomysł bardzo podobał się Jiminowi, ale na ich nieszczęście zakup zlecili Seokjinowi, który miał inny plan, jakiego Namjoon mu odradzał. Ale to przecież Kim Seokjin, a nie jakiś pierwszy lepszy gość. Wiedział lepiej co będzie robić wrażenie, dlatego patrząc na to, jak rozkładają się role Jimina i Jungkooka w ich związku, wybrał czarny garnitur dla Jeona, a Parkowi tymczasem zamówił biały. A efekt powalił na kolana wszystkich, szczególnie bruneta, który patrząc na swojego narzeczonego przed ołtarzem przysięgał sobie w myślach, że nie mógł być szczęśliwszy niż w tamtym momencie. Jimin zresztą czuł dokładnie to samo.
- Kanciara! - z rozmyśleń wyrwał go głos Jungkooka, śmiejącego się z oburzeniem jakby.
- Nieeeeeee! - dołączył do tego głos dziewczynki.
- Jiminnie! No chodź powiedz, że mam rację! - spojrzał bezradnie na męża.
- TATA!
Szarowłosy westchnął, uśmiechając się. Po czym zostawił za sobą robienie herbaty, żeby zająć się rozstrzyganiem 'konfliktu'.
No tak, nie można nie wspomnieć o tym, że do ich codzienności zaliczały się również takie bezsensowne i żartobliwe sprzeczki.
A po nocach, kiedy już Noomu spała w swoim pokoju Jimin i Jungkook mieli nareszcie trochę czasu dla siebie. I korzystali z niego. Oj korzystali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top