[5]
Kanapki z miodem nie było już dawno. Na stole został tylko pusty talerz po niej. I drugi, po łososiu z puszki. I miska po płatkach z mlekiem. I okruszki po herbatnikach. I ogólnie resztki po całej zawartości lodówki Seokjina, który siedział tylko i patrzył na to wszystko zszokowany.
- Jak. Można. Tyle. Wpieprzyć. - powtórzył kolejno, przenosząc wzrok na Parka.
- Nie jadłem od trzech godzin.
Starszy miał już wystosować jakąś ripostę w kierunku różowowłosego, ale powstrzymał się, zważając na jego ciąże. Co prawda nie był to niby powód, dla którego miał go nie obrażać, ale mógł tylko domyślać się, że chłopak nie potrzebuje teraz więcej stresu.
- Pokaż mi swojego dzidziusia! - szarpnął ramię niższego, zaczynając nim trząść.
- Nie mogę. - Jimin odsunął się do tyłu, patrząc na przyjaciela z niezrozumieniem.
- A to dlaczego?
- Jeszcze nie wyszedł. - zacisnął brwi.
Dzidziuś na razie miał się dobrze tam, gdzie był. I prędko się nigdzie nie wybierał.
- Jimin... zdjęcie... - starszy westchnął z niemocy. Cóż, Jimin naprawdę czasem potrafił być idiotą. Kochanym i słodkim, ale idiotą. Nie przeszkadzało to co prawda Kimowi w żadnym aspekcie. Kochał Parka jak własnego brata i takie też czuł do niego przywiązanie.
- No okej. - młodszy ścisnął ze sobą brwi, nie rozumiejąc nagłej prośby Jina. Ale czego się nie robi dla przyjaciół.
Sięgnął więc do kieszeni i wyciągnął z niej telefon, a następnie uruchomił przedni aparat, kierując go na siebie i przyjaciela, po czym uśmiechnął się i cyknął im fotkę.
- Patrz, to chyba pierwszy zdjęcie, na którym wyszedłem lepiej od ciebie! - uśmiechnął się ciesząc z przebiegu sytuacji.
Wskazał drugiemu ekran telefonu na którym on sam prezentował się ze ślicznym uśmiechem, a Kim wyglądał na zmęczonego życiem.
- Jimin... - wyższy położył Jiminowi dłonie na barkach, zaciskając je dość mocno. Rozszerzył oczy szeroko i uniósł brwi. - ...skup się.
- To będzie trudne.
- Jimin. - westchnął, uspokajając się w myślach. - Chciałbym zobaczyć zdjęcie USG twojego dziecka.
- Spoks. - chłopak sięgnął do podręcznej torby, tonąc w niej prawie w poszukiwaniu zdjęcia.
Chociaż był pewien, że jest ono na samej górze pakunku. Wychodząc z domu Taehyunga o mało co w ogóle nie zapomniał zabrać ów zdjęcia. Nie wspominając już o tym, że on ogólnie co chwilę zapominał, że jest w ciąży. Dopiero później, kiedy robiło mu się niedobrze, myślał sobie, że musiał zjeść jakiegoś pstrąga, bo od nich zawsze miał problemu żołądkowe, pstrąg był jedną z ryb, tak samo jak śledź, śledź prowadził do śledziony, a śledziona do nosa Taehyunga, na który Jimin lubił patrzeć. Nie ma to co prawda nic wspólnego z ciążą, ale za to z Taehyungiem kojarzyło mu się to, że ten wyrzucił go z mieszkania, bo miał dziecko.
Tak. Właśnie tak działa psychika Jimina.
W końcu znalazł obiekt docelowy, spojrzał na niego jeszcze przez chwilę i dał w ręce Jinowi.
- Tylko uważaj. - powiedział troskliwym głosem, przekazując mu kartkę. - To moja pamiątka po Taehyungu.
Kim wzruszył ramionami, widząc znów spuszczony wzrok Parka. Nienawidził kiedy ten znajdował się w takim stanie.
- Zapomnij o nim Jimin-ah. - położył mu dłoń na barku, przejeżdżając po nim miło. - Myśl teraz tylko o sobie i dziecku.
Westchnął smutno, gładząc w dalszym ciągu młodszego, przy czym rzucił wzrokiem na zdjęcie. Ale nie mógł nigdzie znaleźć maleństwa, którego jego oczy szukały.
- Tutaj jest. - z pomocą ruszył mu Jimin, który jak się okazało również przyglądał się fotografii. - Wygląda jak fasolka. Albo jak serowa chrupka.
- Albo jak twój bobasek. - Jin uśmiechnął się od ucha do ucha, szturchając młodszego bokiem, po czym przytulił go do siebie z całej siły. - Jiminnie! Będziesz mieć bobaska! Takiego mini ciebie! Aaa!
Jimin jedynie odsunął go od siebie, mierząc wyższego zdziwionym wzrokiem. Sam zacisnął brwi, otulając kolana rękoma. Nie odezwał się ani słowem, ale sama jego reakcja Kimowi wystarczyła. Odłożył momentalnie zdjęcie na bok, łapiąc Parka za przedramię i potrząsając lekko.
- Jimin... Jungkook na pewno ci pomoże. Razem dacie radę. Ja też cię samego nie zostawię. - uśmiechnął się lekko.
Najwolniej jak się chyba dało młodszy uniósł schowaną dotychczas głowę i spojrzał na drugiego. W jego oczach zebrały się już łzy, które powoli zaczynały spływać po policzkach.
- Nie chcę być w ciąży. Nie chcę pomocy Jungkooka. - zagryzł wargę. - Chcę do Taesia.
Jin zacisnął usta w wąską linię. Przytulił tylko Parka, zaczynając gładzić go po głowie. Zamknął oczy, słysząc tylko płacz młodszego.
***
- Ale co jak...
- Musisz to zrobić, Jimin! - Jin prawie że wypchnął różowowłosego ze swojego auta, patrząc na niego z determinacją. - Zepnij poślady i bądź mężczyzną!
- Jak mam być mężczyzną?! Jestem w ciąży! - machnął dłońmi.
- Pomińmy ten fakt. - ciąża nie sprawiała, że Jimin był mniej męski niż wcześniej. Bo zdaniem Seokjina, Jimin męski nie był nigdy. - Idź tam i zachowuj się jak dorosły! Weź się w garść!
Młodszy westchnął, zamykając oczy, po czym odwrócił się w drugim kierunku, spotykając się z niewielkim blokiem. Wszędzie były balkony, ale tylko jeden pływał w różnokolorowych kwiatach, nadających się na zajęcie pierwszego miejsca w jakimś konkursie ogrodniczym. Już miał stawiać pierwszy krok w przód, ale wtedy właśnie stchórzył.
- Nie ja nie dam... - odwrócił się naprędce do auta Kima, ale robiąc to zobaczył tylko jak ten odjeżdżał już dawno z piskiem opon.
Wsparcie przyjaciół w trudnych momentach jest bezcenne.
Jedynym co Jimin dostał na odchodne od starszego, był SMS, który przyszedł na jego komórkę chwilę później.
Jinnie:
przyjadę po ciebie za godzinę
muszę podjechać na zakupy, bo jakiś świniak wyżarł mi zapasy na miesiąc
Jimin nie był głupi. Dobrze wiedział, że to o nim mowa. Ale nie miał teraz ani siły, ani ochoty na kłótnie z przyjacielem. Miał obecnie trudniejsze wyzwanie przed sobą.
Z miejsca ruszył, wchodząc po chwili do budynku i zaczynając iść po schodach. Już na pierwszym z nich żałował, że nie ma tutaj windy, tak jak do apartamentu Taehyunga. Że też kiedyś codziennie musiał się tak wspinać ... Szczęście w nieszczęściu, że Jungkook mieszkał na parterze, bo po dłuższej podróży w górę chyba wyzionąłby ducha i tyle by po nim było. Złapał się ściany, dysząc jak maratończyk, kiedy już pokonał dystans całych ośmiu stopni, po czym wyprostował się, wypychając dumnie pierś i podszedł do jednych z drzwi tutaj.
I tak, jak przed wejściem do domu Seokjina zawahał się, tak teraz zamarł, nie mając pojęcia co robić dalej.
Podniósł dłoń, trzęsąc nią bardziej niż galaretą, i właśnie kiedy jego skóra miała dotknąć drewna wrót, odsunął się, o mało co nie odskakując wręcz i przeszedł ze trzy kółka po małym korytarzyku, oddychając spokojnie, a w każdym razie próbując.
- Boże Jimin... Jimin musisz to zrobić. Huh! Dasz radę! - na nowo podjął się próby dostania do mieszkania, ale ta tak samo jak poprzednia zakończyła się fiaskiem.
- Jimin! - złapał się za głowę, zdenerwowany za swoją niemoc i słabość wobec postawienia kroku na przód i ruszenia swojej sytuacji.
Trzecia próba zapowiadała się o wiele lepiej. Park pełen świeżego zapału i młodej werwy dotarł pewnie wprost pod drzwi docelowe i już właśnie miał zapukać ... ale coś poszło nie tak i zatrzymał się. Stał dobrą minutę w kompletnym bezruchu, aż z boku nie dobiegł go czyiś głos.
- No pukasz, czy nie?! - odwrócił głowę, natykając się na stojącego na schodach przy rurze hydraulicznej mężczyznę w ubraniu roboczym, trzymającym teraz jakiś klucz francuski.
- No pukam! - wykrzyknął równie natarczywym co drugi głosem, zaciskając przy tym brwi. - Dobra... raz kozie śmierć. - westchnął, szepcząc sam do siebie pod nosem.
Czując na sobie wzrok pracownika zaczęła przeć na niego większa presja. Emocje gotowały się w nim jak w garnku. To był moment. Jimin zamknął oczy, zaciskając je z całej siły, po czym błyskawicznie zapukał do drzwi.
W duszy liczył, że jednak nikogo nie będzie. Że wróci spokojnie do domu Seokjina, odwlekając to spotkanie. Cóż, odkładanie trudnych kwestii było o wiele łatwiejsze niż konfrontacja. Ale przeliczył się, bo nie więcej niż pół minuty później drzwi otworzył mu wyższy od niego brunet.
- Hej Jung... - drzwi na nowo zatrzasnęły się tuż przed jego nosem, zanim jeszcze zdążył w ogóle wypowiedzieć imię swojego byłego chłopaka. O nie. Nikt nie będzie traktował Park Jimina w ten sposób. - Jungkook! - przybrał groźny wyraz twarzy, zaczynając dobijać się do drzwi. - Jak możesz traktować tak swoje dziecko?!
- Nie pamiętam, żebym cię spłodził. - zza wciąż zamkniętych wrót dobiegł go beztroski głos.
- Ale chyba nie powiesz, że nie pamiętasz jak mnie zapładniałeś! - założył ręce na krzyż, kiedy drzwi uchyliły się przed nim, prezentując mu na nowo oblicze Jeona.
- Jak to 'zapładniałem'? - brunet opierał się o wrota, patrząc na Jimina jak na idiotę. Przychodzi mu do domu facet i wmawia, że Jungkook go zapłodnił. Wątpliwe, że znalazłaby się osoba zdolna ot tak w to uwierzyć.
- Tak to! Zrobiłeś mi dziecko! - Park zacisnął dłonie nerwowo, unosząc ramiona na góry.
- To jest lepsze niż drama. - obaj spojrzeli na pracującego mężczyznę, któremu widocznie do pełni szczęścia brakowało tylko popcornu.
- Nie będziemy tutaj rozmawiać. - Jungkook przesunął się, pozwalając niższemu wejść do środka. Nie podobało mu się to, że Jimin znów jest w jego domu, ale co innego miał zrobić. Wiedział jak wścibscy potrafią być ludzie. Szczególnie starsza pani z ósemki.
Jimin niepewnym krokiem wstąpił do mieszkania, przyglądając się uważnie każdemu jego elementowi. Wszystko wyglądało tak samo. Niby nie ma się co dziwić, bo od ich rozstania minęło mniej niż dwa miesiące, więc byłoby trochę dziwne, gdyby natrafił na całkiem inny wystrój wnętrza. A jednak nie czuł się tam tak samo. Miał wrażenie, jakby był teraz zupełnie gdzie indziej. Mimo, iż wszystko tam przywoływało w nim masę wspomnień. Mieszkał tam całe dwa lata. Tak dużo się w tym czasie wydarzyło.
Spojrzał na komodę, ustawioną naprzeciwko dużego lustra, pod którym zawsze gromadziły się buty. Zobaczył na niej coś, czego szukał wzrokiem, od momentu gdy tylko postanowił posłać jej spojrzenie. Mianowicie ich wspólne zdjęcie, którego autorem był nie kto inny jak Seokjin. Chłopacy siedzieli w swojej ulubionej kawiarni, trzymając się za dłonie i spoglądając sobie w oczy. Znaczy Jimin śmiał się na nim, ale Jungkook patrzył na niego jak na cud świata. Zawsze tak na niego patrzył. Mimo, iż ich związek nigdy do idealnych nie należał.
- Dalej masz to zdjęcie? - chciał złapać za nie i podnieść do siebie, aby przyjrzeć mu się dokładniej. Lecz wtedy Jeon zerwał się i przewrócił je ramką do góry, tak żeby zasłonić całą fotografię.
- Nie jesteś tu dla przyjemności, Jimin. Mów o co ci chodzi i wyjdź. - brunet założył ręce na krzyż, stając wprost przed starszym, przy czym uniemożliwił mu dalsze zgłębianie się do mieszkania.
Dla Jungkooka ta wizyta była o wiele trudniejsza niż dla Parka. Chłopak zostawił go z dnia na dzień, za powód biorąc pieniądze, jakie oferował mu Taehyung. Jeon niby zawsze wiedział jaki jest Jimin. A w każdym razie taki był na początku ich relacji. Potem naprawdę myślał, że ten się zmienił. Że już nie widzi go jako maszynki do kasy. Ale widocznie się mylił. I Park idealnie mu tę pomyłkę zobrazował. Pozostawił po sobie tylko pustkę i złamał Jungkookowi serce, które ten teraz próbował pozbierać. Ale nie szło mu to najlepiej, a nagle pojawienie się starszego wcale nic nie ułatwiało.
- Nie dasz nawet usiąść ciężarnemu? - położył dłoń na brzuchu, spoglądając na Jeona wyczekująco.
- Jimin co ty wygadujesz? Jaka znowu ciąża i zapłodnienie?
- No mam w sobie dziecko, które powstało z twojego mleczka! - chłopak porzucił ramiona do góry, mając już dość tłumaczenia na okrągło swojego stanu. Co prawda Jungkook to była dopiero druga osoba, ale i tak musiał się powtarzać. To było męczące.
- Dalej mówisz 'mleczko'? - Jeon westchnął tylko, pozostając przy tym słowie. Pamiętał jak seksowny i napalony Jimin potrafił zepsuć cały swój czar tym jednym 'mleczkiem', które miało oczywiście zastąpić wyraz 'sperma'. To było zawsze tak bardzo urocze i słodkie. Jungkook kochał to słyszeć. Bo to było coś, co słyszał jedynie z ust Parka.
- Jungkook to nie pora na żarty! Będę gruby! I to wszystko twoja wina! - lekko pchnął wyższego chłopaka dłońmi zwiniętymi w pięści. Nic mu tym co prawda nie zrobił, bo Jimin nigdy nie był za przemocą.
Zostawił ręce na klatce piersiowej młodszego, po czym rozwinął je z zacisku i zatrzymał otwarte wciąż na ciele bruneta. Jungkook zawsze był dla niego oazą spokoju. W trudnych momentach Jimin po prostu chował się w jego uścisku, który odgradzał go od całego świata. W rękach Jeona był najzwyczajniej bezpieczny. Nigdzie indziej nie czuł się tak błogo. Czasami łapał się na pretensji do samego siebie o to, że ot tak z tego zrezygnował.
- J-Jungkook... - przesunął się do przodu z zamiarem położenia głowy na barku bruneta, ale wyższy złapał jego nadgarstki i odsunął go od siebie stanowczo.
- Do rzeczy, Jimin. - cofnął się o krok, traktując różowowłosego zimnym wzrokiem. Już raz go skrzywdził. Nie mógł pozwolić na to, żeby to się powtórzyło.
- No ale mówię przecież! Jestem w ciąży!
Chyba dopiero teraz dopiero słowa Jimina w jakikolwiek sposób do Jungkooka dotarły. Szczególnie, kiedy zobaczył tę śmiertelną powagę na jego twarzy.
- Jak to jesteś w ciąży?! - chłopak nie tyle zdziwił się tą informacją co był zaskoczony głupotą Jimina, która ewidentnej weszła na nowy poziom.
- No kinder niespodzianka!
- Jest taki przedmiot, nazywa się biologia. Poczytaj coś może, bo widzę, że masz niemałe braki. - brunet położył sobie dłoń na czole, po czym westchnął. - Jeżeli to wszystko, to wyjdź, bo jakoś nie mam ochoty cię oglądać.
Jimin zamiast odpowiedzieć jakkolwiek, zaciskając brwi sięgnął do torby po czym wyciągnął z niej zdjęcie USG, to samo, które poprzedniego dnia oglądał Jin. Bez słowa podał je Jeonowi, zakładając ręce na krzyż.
- Co to jest?
- Twoje dziecko. - uniósł brwi wyżej, patrząc na reakcję Jungkooka.
Ten tylko skrzywił się, nie mając pojęcia co się właśnie dzieje. Widział właśnie czarną fotografię, przedstawiająca to jaśniejsze to ciemniejsze punkty, z których mało co mógł wyczytać.
- O tu. - palec Jimina powędrował na zdjęcie, wskazując mu konkretne miejsce ów, gdzie w obraz układała się niewielka przestrzeń, pośrodku której znajdował się mały, bardziej widoczny obiekt.
I ten właśnie mały obiekt miał być jego dzieckiem. Nie do końca wiedział co czuć, ale nie mógł powiedzieć, że jest zły, czy rozczarowany. Na pewno zaskoczony. Ale kiedy zdał sobie sprawę, że będzie miał własne dzieciątko, które dodatkowo rozwija się pod sercem jego ukochanego Jimina miał ochotę skakać z radości.
- A tu jest moja śledziona. - Jimin wskazał na inne miejsce na zdjęciu.
Jungkook uśmiechnął się, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, dlaczego Park nagle przeszedł do wycieczek turystycznych po jego przewodzie pokarmowym, ale nawet na to specjalnie nie zareagował. Wciąż przeżywał fakt tego, że będzie mieć dziecko. I to jeszcze z kimś, kogo wciąż kocha.
Nie mniej jednak, nienawidził Parka jeszcze bardziej.
Cdn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top