[38] 1/2
Może i stwierdzenie, że kiedy imię doktora Oh pojawiło się na ekranie telefonu Taehyung się ucieszył, nie było do końca prawdziwe. Przeciwnie wręcz, bo zirytował go fakt, że ten dzwoni ot tak sobie i to jeszcze kiedy aktor jest właśnie w trakcie stosunku nie z jedną, ale z dwiema bardzo urodziwymi paniami.
Mimo to wiedział, że lekarz nie dzwoniłby do niego w błahej sprawie, dlatego postanowił zignorować obecność kobiet i zwyczajnie odebrać, żeby dowiedzieć się o co może chodzić. W duchu jeszcze przed poznaniem odpowiedzi liczył na to, że telefon od doktora oznaczać będzie, że otrzyma jakieś wieści o Jiminie, którego i tak planował w najbliższym czasie odwiedzić i sprawić mu przy tym jakąś mniej miłą niespodziankę. Bo Park może i nie miał zamiaru wrócić, ale o dziecko mógł walczyć i mając do dyspozycji takich prawników, jakich miał, miał pełne prawo liczyć na to, że zatrzyma malucha przy sobie. A Jimin nie zostawiłby go samego, stąd też takim sposobem piekł dwie pieczenie na jednym ogniu.
I nie był zawiedzony ani trochę, dowiadując się, że jego dziecko za chwilę właściwie będzie już na świecie.
***
- Nie stresuj się tak. Wszystko będzie dobrze, jest w świetnych rękach. - Seokjin głaskał plecy Jungkooka, starając się go jakoś uspokoić, ale to graniczyło z cudem, bo w tamtej chwili Jeon był istnym kłębkiem nerwów.
- A co jeśli coś pójdzie nie tak? Nawet nie chcę o tym myśleć, ale co jeśli? - poruszył się cały, zagryzając wargi od środka.
- Gadasz głupoty, przecież nic się nie stanie. - westchnął, gładząc ramię bruneta. - Znaczy no co ja mówię... oczywiście, że się stanie, bo powiększy nam się nasza mała rodzinka.
- To trwa zdecydowanie za długo. Siedzimy tu już godzinę, a dużo o tym czytałem i wszędzie było, że zazwyczaj zabieg trwa jakieś pół godziny. - oświadczył pełnym troski i zdenerwowania tonem.
- Tylko że wiesz, Jungkook, to raczej nie jest statystyczna cesarka. - wtrącił Namjoon lekko żartobliwie z wesołym uśmiechem na twarzy, mając zamiar pocieszyć tą wypowiedzią Jeona.
I faktycznie trochę mu się udało, bo najmłodszy przestał zadawać natłok pytań co do operacji, której nawet nie do końca znali przebieg. Jungkook delikatnie uspokoił się i nawet ucieszył, wyobrażając sobie już widok tego malucha. Ale nic nie zadziało na niego tak bardzo, jak głośny dźwięk płaczu, przez który chłopak momentalnie spiął się i wstał. A potem było już tylko nadejście pielęgniarki, która stanęła przed nim i wyraźnym tonem oświadczyła:
- Może pan już wejść. Sala numer 312.
Wtedy dopiero poczuł presję. Jak całe ciało mu sztywnieje, a on po prostu zamiera w miejscu, nie mogąc się ruszyć. Nie był na to przygotowany, na pewno nie. Ręce zaczęły mu się pocić, a on sam odczuł chłód. I stał tylko, wpatrując się w drzwi prowadzące na oddział położniczy.
- Jungkook? - Namjoon klepnął go w bark lekko, zatrzymując się zaraz obok. - Chcesz iść zobaczyć dziecko? - zadając to pytanie zawahał się na moment, dostał nawet wtedy nie do końca zadowolone spojrzenie od Seokjina, ale nie widział tego, jako że nie patrzył na partnera.
Może i faktycznie takie słowa były lekko nie na miejscu, ale za to jak bardzo Jungkook potrzebował je usłyszeć. Ta cicha sugestia mężczyzny, którą przestawił w formie pytania właśnie dała Jeonowi coś w rodzaju odwagi. Bo tak, chciał zobaczyć dziecko. Okropnie chciał. Ale dopisywało mu wtedy jeszcze jedno, niemalże tak samo silne uczucie. Strach.
Jungkook bał się jednej i prostej rzeczy, która mimo to paraliżowała go od środka, powodując u niego taki nastrój, jakby miał zaraz rozpłakać się na środku szpitala. Bał się, że maleństwo będzie podobne do Taehyunga. Nic nie przerażało go wtedy bardziej niż taka możliwość. Że dziecko jego ukochanego będzie wyglądać jak ten potwór, który mimo to przekazał maluchowi swoje geny.
- Jungkook? - tym razem to Jin zabrał głos, zwracając na siebie uwagę przyjaciela. Uśmiechnął się znikomo, chcąc chociaż trochę przelać swoje dobre nastawienie na młodszego. - Jeśli nie chcesz to nie musisz tam wchodzić. Ale osobiście uważam, że jeśli tego nie zrobisz to będziesz tego żałował do końca życia. - rzucił spojrzenie Namjoonowi, wzdychając jeszcze. - Chodź Nam, pójdziemy przodem. Zostań tu ile potrzebujesz, Jungkook, nikt cię nie pospiesza.
Weszli we dwoje. Najmłodszy został na korytarzu sam, przyćmiony myślami. Zastanawiał się głównie nad tym, co teraz. Czy wejście tam będzie oznaczało powrót do Parka? Że teraz będą już rodziną naprawdę, że wszystko już będzie dobrze i to na stałe? Głęboko w to wierzył. I cholera, jakim głupkiem musiałby być, żeby sterczeć tam jeszcze chociaż chwilę dłużej. Wszedł pewnie na oddział, kierując się od razu pod wskazane miejsce. I wtedy zamarł kolejny raz. Kiedy przez szybę, oddzielającą go od pomieszczenia zobaczył ten widok.
Jimin leżał na łóżku. Był to typowy obraz szpitalnego pacjenta, który widocznie odpoczywa po przebytym zabiegu. Ale to nie to zapierało mu dech w piersiach. Poczuł jak serce przyspiesza mu tempa niesamowicie bardzo, gdy tylko pierwszy raz zobaczył tą małą kuleczkę, zawiniętą w chusteczkę na rękach Jina akurat wtedy. Wszyscy uśmiechali się, patrząc na nowego człowieczka, który spokojnie leżał sobie, śpiąc teraz niewinnie.
I Jungkook właśnie wtedy miał wejść. Przytulić Jimina, pocałować i sam wziąć w ramiona tego maluszka, żeby zobaczyć go, poczuć te leciutkie ciałko należące do dziecka i nareszcie dowiedzieć się, czy to chłopiec, czy dziewczynka.
- Jeon Jungkook. - wspomniany spojrzał w bok, zaciskając od razu brwi. - Mam do ciebie sprawę.
Cdn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top