[35]
- Proszę, proszę, kogóż tu przywiało. - Seokjin zacisnął brwi, zakładając ręce na krzyż i wydymając usta. Nie można wtedy stwierdzić, że wizyta Jimina go zdenerwowała, ale zły był na samego chłopaka, który kolejny raz ponawiał swoje błędy, nic się na nich nie ucząc.
Bowiem znów stał przed domem starszego. Z walizkami, smutnym wzrokiem i, jak się Kim domyślał, bez miejsca, do którego mógłby teraz pójść.
- Cześć Jin... - Park spuścił głowę, nie mając teraz nawet odwagi, żeby spojrzeć w oczy przyjaciela. Nie tylko czuł się głupio, ale i było mu zwyczajnie wstyd. Za siebie, za swoje zachowanie, za całokształt tej sytuacji.
Starszy westchnął, zmieniając wyraz twarzy na bardziej potulny. Wciąż surowy w jakimś stopniu, ale już nie tak bardzo jak wcześniej.
- Cześć Jimin. - dodał, rozkładając ręce. Nie musiał już nawet pytać co się stało, bo domyślał się, że znowu się nim zabawiano. A chłopak kolejny raz został bez dachu nad głową. Nie mniej jednak tym razem w zachowaniu różowowłosego było coś innego. Kiedy ostatnim razem przyszedł prosić Seokjina o pomoc był dumny i pewny siebie. Teraz aż ociekał strachem, zagubieniem i ogólnie negatywnością. Nie podobało mu się to, dlatego bez dłuższego zastanowienia podjął decyzję, podchodząc jeszcze w tym samym momencie do przyjaciela. - Daj mi to, nie możesz teraz dźwigać. - wziął do ręki walizkę, którą to trzymał drugi chłopak. - I wejdź do środka, jest zimno.
Seokjin dokładnie wysłuchał całej historii Jimina. Nie tylko tej po powrocie do apartamentu Taehyunga, ale całej. Od momentu, kiedy poznał gwiazdora. W tym czasie zaparzył im nie 2, ale 3 herbaty malinowe i zdążył wyłożyć na stolik 4 opakowania ciastek. Park popłakał się niezliczoną ilość razy, ale w końcu dobrnął do momentu, kiedy obaj znów siedzieli na kanapie, właśnie w tamtym momencie.
Kim westchnął jedynie, przytulając do siebie przyjaciela i pozwalając mu się wypłakać już ostatecznie. Głaskał go po plecach, uspokajając młodszego, a kiedy ten wreszcie zdawał się wrócić do siebie, Seokjin zaczął nowy temat, wiedząc, że tak może rozgonić złe myśli Parka.
- To kiedy ujrzymy Jin Juniora? - uśmiechnął się wesoło, co zaraz po nim powtórzył i Jimin, śmiejąc się jeszcze przy tym w głos.
- Za tydzień. - oparł się o kanapę, głaszcząc się po brzuchu i wpatrując weń. W tamtym momencie młodszy odczuwał tak niesamowite szczęście, że nawet imię, jakim kolejny raz Jin ochrzcił jego dziecko nie miało znaczenia. Starszemu faktycznie udało się zmienić omawianą kwestię, bo na jakiś ułamek sekundy Jimin zapomniał o problemach, z jakimi obecnie się borykał.
Jednak po chwili wszystko wróciło. Przed oczyma zobaczył salę szpitalną, w jakiej przyjdzie mu leżeć. To znaczy zwizualizował ją tak, jak sam sobie to wszystko wyobrażał. Faktyczny stan wyglądu miejsca podlegał dyskusji. Jedna rzecz mimo to nie podlegała dyskusji, a mianowicie to, że jedyne ręce, na których znajdzie się dziecko to te Parka. No ewentualnie Seokjina, biorąc pod uwagę jego zapał. Ale Jimin nie potrafił przyswoić sobie informacji o tym, że zostanie samotnym rodzicem.
- Jungkook wie? Albo ojciec? - westchnął, widząc, jak twarz przyjaciela wraca grymasem do poprzedniego stanu.
- Taehyung wie. - wzruszył ramionami, zdejmując nogi z kanapy i ogólnie jakoś tak sztywniejąc, podczas wypowiadania tego. - Jungkook nie miał jak się dowiedzieć. - i tego chłopak żałował najbardziej. Nawet sam chyba nie pojmował tego, jak bardzo w tamtym czasie potrzebował obecności Jeona. Nie ma nawet słów, które opisałyby jego tęsknotę i chęć znalezienia się przy nim. - Ale wątpię, że go to interesuje.
- Jungkook, on...
- Jungkook mnie nienawidzi. - Kim próbował w jakiś sposób zareagować na słowa drugiego, ale jedyne co zrobił to otworzył usta, bo zaraz po tym Park przyćmił jego zapał, kontynuując swoją wypowiedź. - Nie Jin, mam rację. Widziałem jak na mnie wtedy patrzył. Jakby chciał mnie zamordować wzrokiem, rozumiesz... Widziałem to w jego oczach.
Jimin zagryzł dłoń, odwracając się w stronę okna. Spojrzał na widok za nim, prezentując przed sobą teraz popołudniowy obraz osiedla. Wszystko tam było takie spokojne i idealne na pozór. Wtedy wiedział, że to w domach dzieją się dramaty, a na zewnątrz widać tylko pustkę. Tak jak w jego przypadku. Tak, jak w przypadku Jungkooka.
- Mylisz się Jimin. On cię wcale nie nienawidzi. Za bardzo cię kocha. Ale nie wiem, czy to nie jest nawet gorsze. - westchnął, czekając jeszcze chwilę na jakiekolwiek słowo od młodszego, ale kiedy przez dłuższą chwilę żadne nie padało, Kim wstał, wzdychając po raz kolejny. - Zrobię coś dobrego na kolację. Włącz sobie coś w telewizji, zaraz przyjdę to obejrzymy razem, okej? - uśmiechnął się delikatnie, patrząc na przyjaciela z nadzieją. - Mam maseczki. - dodał weselej, starając się choć trochę ocieplić atmosferę.
Różowowłosy rozumiejąc starania przyjaciela był mu za to wszystko niezmiernie wdzięczny. Seokjin od zawsze był dla niego jedną z najważniejszych osób w życiu i dziękował mu za samą obecność, jak i cierpliwość co do swojej osoby. Kochał go naprawdę bardzo, z wzajemnością zresztą.
- Okej. - wysilił się na uśmiech, patrząc w oczy przyjaciela.
***
Taehyung zarzucił na siebie jasny szlafrok, wchodząc powoli do kuchni. Nie bytował tam jednak długo, tyle tylko, aby wcisnąć odpowiedni guzik na ekspresie do kawy, jako że już chwilę później stał przed salonowym oknem, przeciągając się.
Zagryzł ze sobą zęby, patrząc na pejzaż miasta krótko. Po czym zbliżył się do stołu w części jadalnianej, z której to podniósł nową gazetę, dostarczoną mu przez służbę z rana.
Przyjęcie poprzedniego dnia nie zakończyło się wyjściem Parka, a w każdym razie nie oficjalnie. Bo prawdą jest, że umarło ono w chwili, gdy ten powiedział całą prawdę o Taehyungu. I mimo, że niektórzy w to nie do końca uwierzyli, tak było kilka osób, które dokładnie wzięło sobie słowa Jimina do serca.
Chłopak przeczytał nagłówek, znajdujący się na pierwszej stronie czasopisma, od razu zaciskając ze sobą brwi, czując jak niesamowita wściekłość wstępuje w jego ciało i odbiera mu zmysły.
- Kurwa mać! - zwinął czasopismem w ścianę, zwijając je uprzednio w kulkę. - Kurwa kurwa kurwa! - kilkakrotnie uderzył dłonią w stół, żeby zaraz po tym nachylić się nad nim i podeprzeć, uspokajając oddech. Kolejny raz podszedł do okna, jeszcze raz spoglądając na widok zanim, tym razem z zaciśniętymi oczyma i furią na twarzy. - Pożałujesz Park.
"KŁAMSTWA KIM TAEHYUNGA!
Co jeszcze skrywa uwielbiany idol?"
Cdn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top