[33]
- No to co. Widzimy się za 2 tygodnie, żeby powitać nowego aniołka na świecie. - doktor Oh szczegółowo zbadał Jimina, wykonując przy tym ostatnie USG, dopowiadając na końcu przywołaną sentencję.
Ciąża rozwijała się bardzo dobrze, wszystko szło tak, jak iść powinno. Dziecko też było zdrowe, a co za tym idzie spełniało wszystkie marzenia Parka. Zdrowie malucha było dla niego całkowitym priorytetem, szczególnie teraz, kiedy do porodu zostało tak niewiele.
Mimo tego chłopak nie emanował taką radością, jak w oczach lekarza powinien. Przecież już za tak niewiele miał pierwszy raz spotkać swojego malucha, a to winno napawać go niesamowitym szczęściem. Powinien wręcz skakać pod niebiosa z emocji. Tymczasem on siedział. Może i uśmiechnął się raz na jakiś czas, ale zdecydowanie częściej wyglądał na smutnego i to podczas całego pobytu w gabinecie.
- Panie Park, wszystko dobrze? - zacisnął brwi, obserwując, jak Jimin wyciera brzuch podanym mu papierem.
Taehyung tym razem nie wszedł do gabinetu, zajęty regulowaniem opłaty za usługę lekarską. I to na szczęście, bo gdyby tu był z ust różowowłosego pewnie wyszłoby jedno słowo, jakim jest zwyczajne 'tak'. A kiedy nie było go w środku chłopak mógł swobodnie wypowiedzieć się. I może lekarz nie był jakimś najlepszym zaraz słuchaczem do wylewania problemów, a już na pewno nie takich. Ale w tamtej chwili Jimin nie miał nikogo innego. Mówią, że tonący brzytwy się chwyta i to właśnie w ten sposób najlepiej można opisać jego ówczesną sytuację.
- Nie, nie jest dobrze. - oświadczył, ubierając się do końca. - Zniszczyłem sobie życie.
Sehun zacisnął brwi, czując wtedy lekkie nerwy, a już na pewno irytację.
- Przepraszam bardzo, ale nic mnie tak nie wkurza, jak porównywanie dziecka do błędu.
- To nie o to chodzi. Kocham swoje dziecko. - chłopak westchnął, siadając po jednej stronie leżanki, żeby zaraz po tym złączyć ręce i wpatrywać się w nie melancholijnie. - Nienawidzę jego ojca. Znaczy drugiego ojca. Chociaż... siebie też. - przymrużył na moment oczy, ale już po chwili otworzył je i spojrzał niepewnie na lekarza. - Zazwyczaj nie przeklinam i z góry przepraszam za wyrażenie, ale zjebałem. Zjebałem po całości. - zamachnął dłońmi. - Zostawiłem dla tego kretyna miłość mojego życia, dałem mu zrobić sobie dziecko, później wcisnąłem Jungkookowi, że to jego, a teraz nagle ta bezpłodność i jeszcze Taehyung i zaręczyny! I ja nie chcę żadnego ślubu na wiosnę! Mam uczulenie na pyłki i puchnę jak nie wiem! - złapał fartuch doktora, potrząsając nim z przejęciem.
Jedyną reakcją, która była wtedy odpowiednią pozostawało dość proste, ale wymagające wyjaśnienia pytanie. Takie, jakie zadał Oh.
- Co?
Jimin westchnął, uspokajając się. Logicznym było, że nieznający tematu Sehun nie miał pojęcia o czym to różowowłosy mówi. Szczególnie, że jego sposób wyjaśnienia sytuacji był bardziej chaotyczny, niż fryzura Parka z samego rana.
- Zacznę od początku... - znów złożył ze sobą dłonie. - Więc siedziałem sobie w pokoju i patrzyłem na okno, bo odcięli mi kablówkę. I wtedy zorientowałem się, że mam w domku jakoś tak pusto. I postanowiłem kupić jakieś kwiaty, żeby zrobiło się milej. I wtedy go poznałem... Jungkook. Moja pierwsza i jedyna miłość. Zakochałem się w nim od samego początku. - zaśmiał się, przypominając sobie ten moment kolejny już raz. A za każdym wzruszał się tak samo. - Byliśmy razem, nawet się do niego wprowadziłem i wszystko szło nam cudownie. Ale wtedy pojawił się Taehyung... poznaliśmy się na imprezie, a właściwie to przed nią. Jungkook musiał wyjechać na jeden dzień do rodziny, a ja zostałem sam, dlatego postanowiłem nie siedzieć w domu, jak ostatni przegryw, ale wyjść coś porobić. Mój przyjaciel miał wtedy w pracy zmianę na noc. I poszedłem sam. Do takiego prestiżowego klubu, ale nie chcieli mnie wpuścić, bo 'żeby wejść trzeba było być kimś'. W pewnym momencie poczułem na ramieniu czyjąś rękę, Taehyunga jak się okazało. Powiedział, że jestem z nim i tak dostałem się do środka. Później zabrał mnie do siebie i tak zaczęliśmy romansować. Niedługo potem, jakim ja byłem durniem, zostawiłem dla niego mojego Jungkooka. - mentalnie uderzył się w pierś za to wszystko. Gdyby tylko mógł tamtego wieczoru zostać w domu i czekać spokojnie na partnera. To wszystko wyglądałoby tak zupełnie inaczej. - Później wpadliśmy, bo tak, moje maleństwo było wpadką, mimo że teraz jest dla mnie sensem życia. Taehyung kazał mi je usunąć, a kiedy się nie zgodziłem wyrzucił mnie z domu. Wróciłem do Jungkooka, ale zamiast jakoś to wytłumaczyć i pogadać jak dojrzali ludzie ja wmówiłem mu, że to jego dziecko. Znowu z nim mieszkałem. Przez całą ciążę właściwie. Zajmował się nami i załatwił nawet lekarza. I też kupił łóżeczko, takie śliczne, malutkie. I wtedy okazało się, że Jungkook nie może mieć dzieci. Wyszło moje kłamstwo. A Taehyung zapragnął dziecka, żeby media oszalały. Podobno tylu propozycji różnych ról, reklam i innych bzdet jeszcze nigdy nie miał. - westchnął zrezygnowany tym wszystkim, zagryzając wargę. - Najbardziej w tym wszystkim żal mi Jungkooka. Zniszczyłem mu życie... A on teraz mnie nienawidzi...
Doktor dokładnie wysłuchał tego, co Jimin miał do powiedzenia. Sytuacja była naprawdę nieciekawa, to musiał przyznać sam przed sobą. Ale nie ma takich problemów, z których nie ma wyjścia, mężczyzna tak właśnie uważał. I widział, że w jakiś sposób istnieje też rozwiązanie sprawy Parka. Może i trudne, wymagające poświęceń, ale na pewno istniało.
- Możemy przejść na 'ty'? - zapytał wpierw, otrzymując od drugiego, ciche potwierdzenie. - A więc narobiłeś sobie niezłego bigosu, co nie? - westchnął, czując, że chyba powiedział coś nie na miejscu, kiedy pacjent spojrzał na niego z zaciśniętymi brwiami. - Ale zawsze jest jakieś rozwiązanie. Kiedyś, za dzieciaka jeszcze, miałem super piłkę. Pamiętam, że nie tylko była świetna, ale też i ważna, bo dostałem ją od ojca. Pracował dzień i noc, żeby jakoś utrzymać rodzinę, ale i tak nigdy nam się nie przelewało. Dlatego kiedy kupił mi tą piłkę, o której tak marzyłem, byłem wniebowzięty. I wiesz, pewnego dnia ją zgubiłem. Ot tak, zniknęła po prostu. Ojcu powiedziałem, że zostawiłem ją u kolegi. A on uwierzył. W końcu wyszło, że kolega nie ma piłki, oraz że skłamałem. Mój tato był tym zrozpaczony. Ale nie tym, że zgubiłem piłkę, chociaż trochę też, ale bardziej zraniło go moje kłamstwo. - westchnął, patrząc na Parka poważnie, ale delikatnie przy tym. - Wiesz, on nie jest zły dlatego, że jesteś w ciąży z innym mężczyzną. Może lekko, ale tak naprawdę znikomo. Tu chodzi o to kłamstwo. Ono boli najbardziej, bo zaufał osobie, którą kocha. I się na tym przejechał. I jeśli cierpi, to tylko pokazuje jak bardzo musi cię kochać. Inaczej to wszystko byłoby mu obojętne. - wstał z miejsca, biorąc do ręki kartę pacjenta. - Zrobisz co uważasz, Jimin. Ale może to jeszcze nic straconego?
- Drugi raz?
- Powiedziałem: 'może'. A wiesz, morze jest głębokie i szerokie. Z tym że czasem warto spróbować. - podał chłopakowi teczkę z dokumentami. - I odpoczywaj, teraz potrzebujesz tego najbardziej. Maluch też. - uśmiechnął się.
***
- Kochanie, widziałeś gdzieś moje kolczyki? - Seoyoon stała już cała wystrojona, szukając ostatniego elementu stroju, jakim były dwa zdobione kryształki.
- Może w łazience. - Jungkook kończył wiązać krawat, przeglądając się jeszcze ostatni raz w lustrze, żeby po chwili chwycić marynarkę i zarzucić na siebie.
Patrzył tak w zwierciadło, błądząc w nim oczyma i próbując uspokoić myśli. Od kiedy Jimin odszedł naprawdę nie był już tym samym człowiekiem. Nie umiał do siebie dojść i radził sobie chyba coraz gorzej. Bywały dni, w których nawet do pracy nie chodził, a jadł tyle co nic. Seoyoon od razu oczywiście zauważyła, że jej chłopak schudł, a te podkrążone oczy stały się nierozłącznym elementem jego wizerunku. Martwiło ją to. Ale nie tak bardzo jak to, że coraz częściej łapała się na świadomości o tym, że jest ona jedynie zastępstwem. I może po innych by to spłynęło, ale jako psycholożka nie mogła zostawić tego ot tak.
Stąd też ta kolacja, na którą właśnie mieli iść. Oderwać się od stresu i problemów, żeby skupić się tylko na sobie. Ale im dłużej siedzieli w restauracji i patrzyli sobie w oczy, niby wesoło i romantycznie, tym dłużej zdawała sobie sprawę z tego, że nie są sami, bo w myślach Jungkooka jest ktoś inny.
Jeon był dla niej ważny, to fakt. Ale wpierw musiała zatroszczyć się o siebie i swój stan psychiczny, który pogarszał się z każdą chwilą, kiedy mężczyzna nie odwzajemniał jej uczuć. I chyba to było tym przełomem, ten fakt, że związek z nim ją niszczy, żeby po niecałym miesiącu od propozycji zmiany miejsca pracy wreszcie się zdecydowała, kilka dni później zrywając z Jungkookiem, co usprawiedliwiła niczym innym, jak brakiem możliwości kontaktu. Może związek na odległość byłby rozwiązaniem, ale tylko, gdyby oboje lgnęli do siebie jak dwa bieguny magnesów. Seoyoon nie mogła utrzymać tej relacji samymi dobrymi chęciami.
Ostatni raz pożegnała go, zabierając rzeczy z mieszkania mężczyzny, a przytulając go dodała:
- Kocham cię.
Ale jedyną odpowiedzią, jaką dostała, była dłoń Jeona, która pogłaskała ją po głowie. Później były już tylko łzy, płynące z jej oczu.
Cdn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top