[24]
Kolejny dzień nie stanowił żadnej różnicy, jeśli by porównać go do tych poprzednich. No może nie licząc faktu, że na telefon Parka z samego rana przyszła wiadomość dopieszczona milionem serduszek i wykrzykników, oznajmiająca, że Seokjin nie da rady dzisiaj wpaść, gdyż czeka go niesamowita randka z Namjoonem.
Po konsultacji z Jungkookiem na ten temat doszli do wniosków, że Jimin zostanie sam. Uprzedzony milion razy o tym, że ma dzwonić kiedy tylko coś by się działo, że w każdej chwili może wsiąść w taksówkę i przyjechać do kwiaciarni, czy też kazać Jeonowi zrobić odwrotnie to samo do domu, po czym wytulony i wycałowany różowowłosy stanął przed drzwiami, opierając się o nie. Ostatni raz pożegnał się buziakiem z partnerem, który takim samym buziakiem uraczył jeszcze brzuch starszego.
Park zamknął wrota na klucz, udając się od razu do kuchni, żeby zaspokoić burczący brzuch kanapkami z serem i pomidorkami koktajlowymi.
I właśnie siadał do stołu, żeby zjeść posiłek [przygotowywany tak starannie, że zajęło mu to dobre 20 minut], ale dzwonek do drzwi zmusił go do wędrówki w stronę przedpokoju i narażeniem na zawał, przez wytrzeszcz oczu Seokjina.
- Jimin! - wykrzyknął ten, wpychając Parkowi reklamówkę nieznanego pochodzenia i zawartości do rąk. - Jaja trzeba mieć! - i tak właściwie to tyle było z tej wizyty, bo Kim momentalnie odwrócił się i uciekł w popłochu.
Młodszy patrzył jeszcze przez chwilę na odbiegającego przyjaciela, ale kiedy brzuch znowu zaburczał mu groźnie, jedyne co mógł to zamknąć na nowo drzwi, odstawić torbę na komodę, zapominając o niej ostatecznie i nareszcie móc napełnić żołądek, który wciąż uświadamiał o swojej obecności.
- Już mama karmi. - pogłaskał jeszcze miejsce z dzidziusiem. - Znaczy tata. Już tata karmi.
***
- Wróciłem! - wyraźny ton Jungkooka kazał wstać niższemu z kanapy i podbiec do wyjścia, żeby móc powitać mężczyznę w domu.
Park nigdy nie lubił przebywać sam i za każdym razem nie tylko nudził się niesamowicie, ale i męczyło go to do kwadratu. Lubił otoczenie innych, bo w jego głowie gościła myśl 'im więcej tym lepiej'. Odnosząc to do liczby ludzi oczywiście. Dlatego kiedy dzień zbliżał się ku końcowi, a niebo pokrywało się ciemnością, mógł jedynie cieszyć się z faktu, że już niedługo spotka go obecność nie byle kogo, a Jungkooka, za którym po tych kilku ciężkich godzinach tęsknił potwornie.
- Jimin? - jednak zastając widok, jaki zastał jego optymizm co do powrotu bruneta opadł, a zastapił go szok. - Co to jest? - Jeon zaśmiał się, ale wciąż na jego twarzy gościła jednocześnie powaga i niepewność.
W dłoniach trzymał buteleczkę lubrykantu, którą tego samego dnia koniecznie musiał kupić Seokjin. Ale Jimin nie spodziewał się, że trafi ona w ręce Jungkooka i to jeszcze z dołączoną karteczką, którą teraz trzymał i czytał. Ba, Jimin pojęcia nie miał co było w tej torebeczce. Aż do teraz oczywiście.
- 'Miłej zabawy'. - zacisnął brwi, uśmiechając się powoli, kiedy do jego głowy zaczęły przychodzić kolejne myśli. - Jimin? Ty chcesz się...
- To do ciasta! - wyrwał wyższemu płyn, chowając go za plecami. - Jinnie znalazł jakiś przepis i ten...
- Z lubrykantem? - założył ręce na krzyż, spoglądając na drugiego sprytnie.
- Yyy... może? - Park zagryzł usta, modląc się, aby Jungkook odpuścił temat. Jakby zapomniał o tym, że w ogóle była jakaś rozmowa, udał się do salonu jak codzień i usiadł na kanapie, żeby odpocząć.
- Jimin... - Jeon złapał ręce drugiego, przejmując z nich płyn, który odstawił na komodę, skąd też go wziął. - ...myślisz o... o seksie? - z dłoni przejechał delikatnie w górę, zatrzymując się na łokciach i wpatrując w oczy chłopaka. - Chcesz się znowu kochać?
Różowowłosy przełknął ślinę, czując jak ciężki oddech przejmuje nad nim kontrolę. Dotyk Jungkooka i słowa, które wypowiadał z obniżonym nieznacznie głosem wprawiały go w zakłopotanie. Wątpliwości zaczynały znikać. A zastępowało je napięcie i uczucie.
- Ja... - oparł wyższemu głowę na barku. - ...nie ja... - na usta oczywiście cisnęły mu się słowa, potwierdzające pytanie drugiego. Był pewien tego, co chce robić i tego, że byłoby to idealnym dopełnieniem nie tylko tego dnia, ale i każdego innego. Z tym że jak już wielokrotnie powtarzał 'to nie było to samo'. Przez co jego usta zaciskały się, gdy tylko je otwierał, a ostatecznie mógł powiedzieć tylko, że - Nie wyglądam już tak samo i... - przechodząc do sedna problemu - Ugh... bo ja nie zasługuję na ciebie...
- Nie zasługujesz na mnie? - wzniósł dłonie jeszcze dalej, przejeżdżając po ramionach starszego, a ostatecznie łapiąc go za ramiona. - Bo pogubiłeś się? Bo dostrzegłeś swój błąd, przeprosiłeś i codziennie robisz wszystko, żeby to naprawić? - położył ręce na policzkach Parka, spinając mięśnie. - Bo nosisz nasze dziecko w swoim ciele? Bo dbasz o nie bardzo, przez co nie dietujesz się tak rygorystycznie jak kiedyś? Bo kochasz to maleństwo? Bo kochasz mnie? Bo chcesz tworzyć ze mną rodzinę? - parsknął śmiechem. - Jimin, jedyne co możesz sobie zarzucić to to, że cholernie nie dostrzegasz jak niesamowity jesteś. Bardzo dojrzałeś. Ale wciąż jesteś tym samym, uczuciowym, fantastycznym, zabawnym, niesamowitym, pięknym i zwyczajnie idealnym mężczyzną, którego tak kocham.
W oczach Parka zatliły się łzy, które ledwie widoczne gromadziły się między jego powiekami, świecąc teraz niczym kryształki rozświetlone przez nie jakiekolwiek żarówki, a miłość bruneta.
- Czego się wstydzisz? Tej cudownej buźki? - przejechał dłońmi po jego szyi. - Szyi, którą chciałbym całować? - włożył palce pod koszulkę różowowłosego, przez co ten cofnął się lekko, ale naprawdę lekko, nic tym nie sugerując. - Tego chudego brzuszka, w którym jest nasz dzidziuś? - przeniósł ręce na biodra, a potem pośladki chłopaka, nawet nie wiedząc w pierwszym momencie co rzec. Zwyczajnie pokręcił głową, zagryzając usta. - Jesteś perfekcyjny pod każdym względem. I ja... chciałbym... naprawdę chciałbym się kochać. Pokazać ci znowu jak mi na tobie zależy... też w ten sposób. - chwilę wpatrywał się w zagubienie drugiego, ale kiedy ta minęła, a on nie chciał pozostawać w bezczynności, zbliżył się do ucha niższego i oparł bok swojej głowy, o ten jego. - Jimin? Czy ty chciałbyś... ze mną? - Jungkook poczuł dumę i zawzięcie. Po ostatniej rozmowie z bratem zdał sobie sprawę, że tego tematu nie można ot tak zostawić. Może fakt przypadkowego znalezienia lubrykantu nie był najlepszym pretekstem do pogadanek o seksie, szczególnie w tak poważnej sytuacji, ale zainicjowało to jakiś krok naprzód, a to już coś.
Park nie mógł długo tak stać i zastanawiać się w nieskończoność. Odpowiedź na to pytanie była oczywista i był co do tego w pełni przekonany. On zwyczajnie bał się, że udzielenie jej będzie nieodpowiednie. Ale ciepło ciała Jungkooka i jego spokojny oddech, który lekko zaczynał drżeć z wiadomego powodu, pchnęły go tylko w stronę tej odwagi. I chyba głównie przez to mógł odpowiedzieć.
- Bardzo. - uśmiechnął się znikomo, kładąc dłonie na karku bruneta, przez co zahaczył o jego włosy, które muskał delikatnie. Odsunął się, pełen łez szczęścia, których nie mógł opanować. - Naprawdę bardzo.
Pocałowali się. Nie był to pocałunek podobny do żadnego słodkiego gestu, jakim to częstowali się wzajemnie od kiedy znów byli razem. Teraz przypominał on bardziej sytuację z pamiętnego dnia, kiedy to w kuchni pochłonęły ich emocje, ale tym razem nie było nic, co mogłoby przerwać tę pieszczotę. Mimo że cały pocałunek trwał kilkanaście sekund, oni mogliby przysiąc, że minęły wieki, jak nie millenia. Dlatego kiedy Jungkook odsunął głowę, pierwszym odruchem Jimina było ponowne złączenie warg, ale zrozumiał o co chodzi, kiedy młodszy złapał go pod udami i podniósł.
- Nic nie boli? Nie naciskam ci na brzuch? - Jeon zmartwił się jeszcze, chcąc zyskać pewność, że zarówno Parkowi, jak i dziecku nie dzieje się krzywda.
- Jest dobrze. - wplątał palce pomiędzy kosmyki drugiego, po czym znowu pocałował, zachłanniej jeszcze niż wcześniej.
Jimin od zawsze całował świetnie. Jungkook za każdym razem przekonywał się o tym na nowo. Bo kiedy delikatne usta jego kochanka, mokre od śliny obu zdawały się ustąpić miejsca językowi, którym różowowłosy przejechał mu po wardze i po podniebieniu jeszcze, nawet nie zauważył, gdy jego nogi zatrzymane zostały przez ramę łóżka, a on sam rozpłynął się w tej cudownej chwili.
Wtedy znowu odsunął się i położył Parka na materac, tak delikatnie i uważnie, jak tylko umiał. Ale Jimin nie pozostając bierny, uniósł się na jednej dłoni, żeby kolejny raz złączyć usta z tymi Jungkooka. Na krótko tym razem, jako że brunet pocałunkami sprowadził go do poziomu, zawisając nad chłopakiem i oddychając wprost w jego wargi, żeby po chwili wyprostować się, wpatrując w leżącego pod nim partnera, nie mówiąc przy tym ani słowa. Patrzył, tylko, ale i aż.
- Jungkook? - różowowłosy zacisnął brwi, dziwiąc się nieznacznie, że wspomniany zdawał się zatrzymać całkiem. - Coś się stało?
- Jesteś taki piękny, Jimin. - przejechał mu po policzku, kończąc na obojczyku. - Tylko mój.
- Zawsze byłem tylko twój. - starszy położył dłonie na przedramionach bruneta. Zagryzł usta, wpatrując się głęboko w oczy drugiego, zanim powiedział te ważne słowa. Bo czasem to, co się mówi nie jest tak istotne. Sentencje werbalne poprzedzone winny być czynami. Tymi mniejszymi, lub większymi, ale tak samo niezwykłymi. - Kocham cię.
- Ja też cię kocham. - pocałował czoło różowowłosego. Następnie nos, oba policzki, usta i podbródek.
Ale było to ograniczone jedynie do krótkich buziaków. Prawdziwy pocałunek złożył dopiero na szyi starszego, starając się powoli schodzić coraz niżej. I niżej, i niżej, aż nie przeszkodziła mu koszulka, opinająca się na ciele chłopaka.
Spojrzał z zapytaniem na twarz Jimina, widząc w jego oczach pełnię pożądania. I to samo w sobie było odpowiedzią. Zanim jednak zdjął ubranie Parka, ściągnął swoją bluzkę, żeby rozluźnić atmosferę. Widział jak szybko unosi się klatka piersiowa niższego. Wolał rozpocząć rozbieranie od samego siebie, żeby uspokoić nastawienie partnera, który widocznie stresował się ich bliskością.
- Nie denerwuj się, kotku. - złapał policzki drugiego. - Przecież nie zrobię ci krzywdy nigdy, wiesz o tym.
- Wiem, tylko... - Jimin położył dłonie na przedramionach młodszego, znowu łącząc ich wzrok w nieprzerwanym spojrzeniu, tak pewnym, a jednocześnie tak pełnym wątpliwości jak chyba nigdy wcześniej. - ...chcemy tego obaj, prawda?
- Ja chcę. - odparł po chwili, bez żadnego namysłu mimo to. Ale ten krótki moment ciszy, jaki przerwał im dyskusję był potrzebny i to bardzo. Obaj mogli wtedy złapać oddech. Dać przepłynąć tym kilku myślom, które i tak nie wnosiły nic więcej. Móc mentalnie zasnąć i obudzić się, z pełną już świadomością co do swojej decyzji. A pewni byli obaj. Z tym że bali się co do podejścia tego drugiego.
- Ja też.
Ale po tych słowach, tych dwóch niepozornych sentencjach tej nocy wszystko było już jasne. A rano, budząc się w swoich objęciach w głowach obu chłopaków widniał tylko ten jeden obraz i to jeszcze zanim w ogóle którykolwiek otworzył oczy. Że właśnie w tym momencie obok leży osoba, z którą każdy z nich chciał być już na zawsze. Dla Jimina był to Jungkook, dla Jungkooka Jimin.
Cdn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top