[21]
- Zapraszam, zapraszam. - blondyn otworzył szeroko drzwi od swojego apartamentu, witając kolejnych gości w swoim mieszkaniu. Od razu niemalże zamknął wrota, po czym podał przybyszom lampki wypełnione czerwonym winem starszym zapewne niż samo miasto, w którym przyszło im przebywać. - Proszę czujcie się jak u siebie. Mogę zabrać twój płaszcz, Hiyori? - spojrzał na kobietę z miłym uśmiechem, dopieszczając go jeszcze ciepłym wyrazem twarzy.
- Oczywiście. - odwzajemniła gest, odwracając się do mężczyzny tyłem i pozwalając mu ściągnąć z siebie odzienie. - Dziękuję bardzo.
- To drobiazg. Muszę dbać o swoich gości. - odwiesił przedmiot na miejsce, po czym klasnął w dłonie lekko, zwracając się już do dwójki, zarówno kobiety, jak i mężczyzny. - Jak będziecie czegoś potrzebowali, mówcie od razu, w salonie stoi jeszcze kilka butelek wina, więc częstujcie się śmiało. - wskazał na duże pomieszczenie, oddzielone łukiem w ścianie, w którym bytowała już spora grupa ludzi.
- Dziękujemy, Taehyung. - mężczyzna złapał partnerkę za talię, po czym we dwoje skinęli do gospodarza, udając się w stronę salonu.
Zaraz po tym do swoich gości dołączył i Kim, wchodząc do pomieszczenia niczym prawdziwy władca, a w każdym razie tak się czuł. Taehyung od zawsze widział siebie jako tego lepszego od innych. Po prostu nie potrafił zrozumieć co mogliby mieć w sobie takiego, żeby mu dorównać. On? Posiadał pieniądze od dziecka, wygląd, któremu chyba nikt by nie zaprzeczył, styl, drogie gadżety, wyjazdy kiedy i gdzie tylko mu się zamarzyło, a do tego sławę i to niemałą. Wręcz napawał się faktem, że mógł mieć każdego. Zarówno mężczyznę, jak i kobietę. Wszystkich powalał na kolana tylko jednym spojrzeniem i seksownym wyrazem twarzy.
I może to właśnie pociągało innych najbardziej. Te czarne, głębokie oczy, wypełnione niczym innym jak pustką. Taehyung nie lubił uczuć. Wiedział, że przywiązywanie się boli i to nawet nie ze swojego życia, a tego należącego do wielu osób z jego otoczenia. Po co miał więc angażować się emocjonalnie w coś, co miałoby go zranić?
Czuł się dobrze sam ze sobą, mając przy boku osoby, z którymi mógł spełniać się seksualnie i tyle mu wystarczyło. Jak Jimin, którego w myślach często porównywał do zwierzaka. Kupował mu ładne ubranka, dbał o jego wygląd i samopoczucie, karmił smacznym jedzeniem, pielęgnował go zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Ale to była tylko relacja na zasadzie piesek-właściciel. Taehyung był zwykłym sponsorem, do którego jego wierny zwierzak Jimin mknął ślepo kiedy tylko Kim pstryknął palcami. Z tego był nie tylko zadowolony, ale wręcz dumny.
- Jak się bawicie, kochani? - uniósł swoją lampkę, co poczynili po nim goście. Podszedł do stołu, dolewając sobie napoju, po czym jeszcze raz wywyższył swój napój. - Pragnę wznieść toast za piękną jak zawsze Suhyo, za jej cudownego narzeczonego, mojego serdecznego przyjaciela Sungmina i ich przyszłe dziecko. Wasze zdrowie, moi drodzy! - wypił swój alkohol, zarówno jak reszta osób, prócz ciężarnej kobiety.
Kameralne przyjęcie trwało nadal, ciesząc gości zarówno przysmakami, zamówionymi przez gospodarza specjalnie na tę okazję, jak i rozmowami w poszczególnych grupach. Każdy bawił się świetnie i z takich właśnie posiadówek znany był Kim w gronie znajomych.
- A jak w ogóle się czujesz, Suhyo? - Taehyung podszedł w pewnym momencie do młodej pary narzeczonych, mając na celu oczywiście samopoczucie kobiety pod wpływem ciąży.
- Wiesz, że świetnie? Naprawdę, nawet te mdłości, o których tak ciągle mówią jakoś specjalnie mi nie doskwierają. - zaśmiała się.
- Doskwiera natomiast prasa. - wtrącił jej partner, kładąc kobiecie rękę na ramieniu.
- Interesują się tym? - Taehyung uniósł brew.
- A daj spokój... od kiedy wyszło, że spodziewamy się dziecka nie dają nam odetchnąć. - przewrócił oczyma zażenowany. - Nie potrafią zrozumieć, że teraz chcemy prywatności zarówno dla siebie, jak i naszego dziecka. A to nie wszystko. Cały czas dostajemy zaproszenia na jakieś wywiady, nie wywiady, a jakby tego było mało, zaproponowano mi już udział gościnny w dwóch serialach i jedną z czołowych ról w jakimś powstającym filmie.
- Co ty mówisz? - Kim zacisnął rękę na lampce, którą wciąż trzymał. - Ciąża ich tak ciekawi?
- Wiesz, niby ciąża to coś normalnego. - odparła kobieta. - Ale paparazzi dostają fioła, jak tylko okazuje się, że ktoś sławny będzie miał dziecko. Śledzą każdy krok.
- Nie czytasz gazet? Co druga okładka jest z nami i jakoś wcale nam się to nie podoba.
- Coś takiego. - zagryzł policzki od środka.
Bo wtedy właśnie Taehyung przypomniał sobie coś, co nagle stało się dla niego bardzo istotnym faktem. Przecież też miał zostać ojcem.
A skoro zwykła ciąża tak bardzo podniosła parze popularność, jak bardzo jego sława poszłaby w górę, gdyby świat dowiedział się, że Kim Taehyung oczekuje dziecka, które nosi inny mężczyzna?
***
- Kiedy wreszcie? - Jimin zasłaniał oczy, gdy Jungkook prowadził go chyba w nieskończoność do tajemniczego miejsca, o którym wiedział tylko tyle, że czeka go tam niespodzianka.
- Już prawie jesteśmy, kochanie. - odparł Jeon, zatrzymując się po dosłownie paru krokach później. - Teraz poczekaj tu, puszczę cię, ale nie otwieraj oczu.
- Idziesz sobie? - Park wystraszył się, bojąc się zostania sam w nieznanym mu miejscu. Znaczy może je znał, inna sprawa to ta, że nie mógł tego nawet stwierdzić, bo jego oczy wciąż pozostawały zakryte.
- Jestem tu cały czas. - młodszy dał mu buziaka w głowę, po czym ściągnął ręce z ramion drugiego i odszedł na niedużą odległość. Jimin wzruszył się cały, wydając przy tym wystraszony dźwięk, kiedy przestał czuć na skórze dłonie Jungkooka. - Spokojnie, zaufaj mi.
Ta chwila czekania była dla Parka najgorsza. Nie dość, że nie mógł użyć teraz tego najważniejszego poniekąd zmysłu, żeby zbadać teren, to jeszcze poczuł się pozostawiony samemu sobie, kiedy Jeon i jego obecność zniknęły w tej ciemności.
- Już otwórz. - polecenie wykonał natychmiast, przecierając jeszcze oczy, przez ból spowodowany światłem, żeby ostatecznie ujrzeć widok, na który opłacało się czekać.
Jungkook bytował jakieś trzy metry dalej, stojąc obok drewnianej konstrukcji, o którą się opierał. A oni obaj znajdowali się w sklepie meblowym, na który Park nie zwrócił zbytniej uwagi, skupiony na ów przedmiocie.
- Tadam! - Jeon uśmiechnął się szeroko, widząc jak na twarzy Jimina zamiast oczekiwanej przez niego radości, wciąż gościł niesamowity szok. - Co, nieładne?
Zamiast odpowiedzieć, starszy podszedł do tych kilku kawałków drewna, połączonych ze sobą w tak cudowny sposób. Najlepiej chyba jak się tylko dało, bo Jimin patrząc na całą rzecz poczuł jak w oczach zaczynają zbierać mu się łzy. I już widział, jak ich maleństwo śpi sobie smacznie w tym łóżeczku.
- Przepiękne. - przejechał dłonią po jasnym lakierowanym meblu. - Chcesz je kupić?
- Już kupiłem. - brunet wzruszył ramionami, zakładając ręce na krzyż. - Pięć miesięcy to wcale nie tak dużo czasu, a nasz dzidziuś musi mieć wygodne i śliczne łóżeczko. - podszedł kilka kroków bliżej do swojego partnera, przy którym stanął, obejmując go w talii, po czym odwrócił do siebie i pogłaskał po brzuchu. - Będziesz z nami zanim się obejrzymy, co nie maluchu?
- Jungkook... - Jimin złapał jedną jego dłoń i przyciągnął do siebie, kładąc na swoim policzku. - Dziękuję ci. Że jesteś. - uronił jedną łzę.
- Przecież cię kocham. - otarł kciukiem kropelkę na policzku Parka, po czym przyciągnął go do siebie delikatnie, zamykając w szczelnym uścisku. - Poza tym jesteśmy teraz rodziną. Mamy siebie, i maleństwo, i naszą miłość. A teraz nawet piękne, drewniane łóżeczko, wybrane dzięki mojemu niezastąpionemu gustowi!
Jimin zaśmiał się, wycierając raz jeszcze oczy, żeby doszczętnie pozbyć się łez, które powoli zaczynały przysłaniać mu obraz.
- Postawimy je przy łóżku. - kontynuował Jeon. - Ale nie za blisko, żeby dzidziuś nie słyszał jak robimy mu rodzeństwo.
- Jungkook! - starszy szturchnął go palcem w brzuch, zaciskając przy tym brwi, po czym obaj zaśmiali się, wracając niedługo później do spokojnych min i wpatrujących się w ten pozornie zwykły mebel oczu.
Jimin oparł młodszemu głowę na klatce piersiowej, wzdychając dosadnie, po czym zacisnął ręce wokół jego talii.
- Ja też cię kocham. - zmrużył oczy, wdychając zapach partnera, który właśnie głaskał go po plecach.
Cdn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top