[19]

Cisza w pokoju przerywana była zarówno tykaniem zegara, jak i uderzaniem łyżek o talerz z zupą. Obaj mężczyźni siedzieli naprzeciw siebie, ze skupieniem wpatrując się w swoje posiłki. Z tym że zupa Jungkooka cały czas trafiała do jego jamy ustnej. Zupy Jimina nie ubywało ani trochę.

- Czemu nie jesz? - Jeon zwrócił w końcu uwagę na rzekomy brak apetytu starszego, cmokając jeszcze przy tym. - Dziecko musi mieć energię, Jimin. Chyba nie chcesz, żeby naszemu maleństwu burczało w brzuchu. - zaśmiał się.

- A co to za różnica. - wzruszył ramionami, spoglądając na wciąż wiszący na lodówce numer telefonu, po czym na nowo rzucił wzrok w kierunku drugiego chłopaka. - Zrobisz sobie z nią nowe dziecko.

- Jimin! - brunet uderzył dłonią o blat, rozszerzając oczy. - Nie będę wdawał się z tobą w takie niedorzeczne rozmowy! Masz jeść i koniec! Bo zabiorę cię do szpitala i podepną ci kroplówkę!

- To proszę bardzo! I tak masz mnie gdzieś! Wszyscy mają mnie gdzieś, nie mam nikogo! - podniósł gwałtownie łyżkę, wymachując nią. - Jedyne co mam to jakaś głupia zupa! - zaczął toczyć łzy z oczu. - A na koniec i tak zostanę sam z dzieckiem! Bo robisz to wszystko z przymusu! - i na tym mógł zakończyć, ale brnął dalej. Nawet jeśli to dalej było zwykłą głupotą, która nie miała żadnego odzwierciedlenia. - Nie jesteś lepszy niż Taehyung!

Wtedy obaj poczuli jak to było za dużo. Jimin chciał złapać się za usta i przeprosić. Wtedy naprawdę chciał przeprosić, ale zamiast tego wściekłym wzrokiem patrzył w oczy bruneta.

Jungkook wstał nagle, odsuwając krzesło na tyle mocno i szybko, że upadło ono na podłogę, powodując huk. Podszedł czym prędzej do lodówki i ściągnął z niej karteczkę, pokazując w stronę niższego.

- O to ci chodzi? - porwał papier kilka razy, a urywki wyrzucił gdzieś obok. - Nie miałem zamiaru do niej dzwonić. - zatrzymał jeszcze oczy na Parku, dłuższą chwilę wpatrując się w niego rozczarowanym wzrokiem. Po czym wyszedł z pomieszczenia. Nic już nie dodając.

***

- Dzisiaj poćwiczymy na piłkach! - kobieta klasnęła w dłonie. - Niech każdy przyszły tato weźmie jedną i przyniesie.

- Ten 'przyszły tato' to chyba o tobie. - Jimin wzruszył ramionami, zakładając ręce na krzyż. Odwrócił wzrok, przegryzając usta.

Tego ranka chyba godzinę spędził na samym nakładaniu fluidu pod oczy, żeby zamaskować jakoś ten krwisto czerwony od płaczu kolor.

Kiedy młodszy opuścił kuchnię Jimin siedział tam jeszcze przez jakiś czas. I to, że zawartość jego talerza nie malała było faktem. Wręcz przeciwnie, bo łzy różowowłosego tylko wypełniały naczynie coraz bardziej.

- Tak, wiem. - Jungkook machnął głową, po czym wstał z krzesła i udał się po sporej wielkości dmuchany, gumowy element, przedstawiony w postaci kuli. - Jest. - położył przedmiot obok starszego od siebie chłopaka, a westchnąwszy wrócił na miejsce, do siadu.

- Teraz niech każda... - kobieta zacząwszy wywód spojrzała pobieżnie po każdym w sali, zawieszając na chwilę wzrok na Parku. - ...osoba w ciąży usiądzie na piłce, przy pomocy partnera.

Jimin spojrzał na Jungkooka, zasłuchanego jeszcze w słowa kobiety, która dokładnie tłumaczyła teraz, jak ma wyglądać ćwiczenie i na co wpływać. Mógł oczywiście też dowiedzieć się co też instruktorka mówi, ale bardziej zajęło go teraz to jedno słowo. Partnera.

Kursy przygotowawcze do porodu nie są obowiązkiem rodziców. Ba! Są jakimś rodzajem sposobu na zacieśnienie więzów, można rzec. Dlatego w tej prowizorycznej klasie, w jakiej mężczyźni byli, prócz nich znajdowały się same pary. W większości po ślubie zresztą. Zazdrość jaką czuł Jimin przez cały ten czas trwania zajęć była niczym w porównaniu do tego, co uderzyło do niego w tamtym momencie. Znowu zachciało mu się płakać. I znowu był na siebie wściekły.

- Okej... to czekaj, daj ręce i powoli usiądź. - brunet wydał suche polecenie, odzywając się obojętnym tonem. Bądź co bądź ich poranna kłótnia nie była ani budująca, ani przyjemna w konsekwencjach. Również dla niego. Przykrość sprawiona mu przez starszego blokowała go przed pewnego rodzaju życzliwością. Po prostu wywoływała niechęć. Ponownie.

Wyciągnął obie dłonie, patrząc na nie i czekając, aż Park położy nań swoje. I tak też się stało, bo po chwili Jimin niepewnie wykonał nakazaną mu czynność, łapiąc ręce Jeona. Ale zamiast chwycić się go mocno, tak jak powinien, żeby móc swobodnie usiąść, on trwał w tym stanie, kiedy ich skóra delikatnie przywierała do siebie. Jungkook zawsze mimo budowy swojego ciała miał nieproporcjonalnie gładkie ręce. Pachnące tym jednym kremem, którego używał każdego ranka. Pomarańczowym z miętą. Tym, którego Jin zawsze nienawidził. Ale Jimin uwielbiał tę woń.
Kochał jak właśnie te ręce, te delikatne, pachnące pomarańczą z miętą dotykały jego ciała.

- Mocno się złap i siadaj. - pospieszył go młodszy, odchrząkając wpierw. Prawdą jest, że dla Jungkooka taki kontakt też nie był taki wcale obojętny. Bynajmniej. Sam teraz najchętniej przyciągnąłby Parka do siebie.

Mimo tych wszystkich sprzeczności, Jimin przytrzymując się intensywniej teraz usiadł na piłce, chwiejąc się przy tym na każde strony. Ćwiczenia tego typu nigdy nie były jego mocną stroną.

- Moje drogie, teraz poćwiczymy mięśnie kegla. - kobieta klasnęła w dłonie, rozglądając się po sali, po czym wzięła jeszcze jedną piłkę, aby sama wskazywać czynności, jakie mają wykonywać inne panie.

- Emm, przepraszam? - Jungkook zacisnął brwi, spoglądając na nią jeszcze z zapytaniem. - Jestem prawie pewien, że Jimin nie ma mięśni łonowych.

- Ah, no tak tak. - zawahała się. - W takim razie niech pan Park poćwiczy... jakieś inne mięśnie. - jeszcze raz klasnęła w dłonie, po czym przeniosła uwagę na resztę sali. - A my zajmiemy się właśnie mięśniami kegla. Nie tylko pomogą w szybszym i sprawniejszym porodzie, ale tak między nami, moje panie, mogą one także mogą przyczynić się do poprawienia jakości doznań seksualnych.

- Jungkook, ja chcę ćwiczyć mięśnie kręgla. - odpowiedź Jimina była natychmiastowa.

- To są mięśnie kegla. I faceci ich nie mają. - mężczyzna zacisnął usta w wąską linię, kiedy jedna z jego brwi uniosła się do góry. - Po prostu posiedzisz chwilę na tej piłce, aż panie nie skończą ćwiczyć.

- Ta... - niechęć w głosie Parka tylko przekonywała Jungkooka o tym, że dzisiejsze przyjście na zajęcia było błędem. Ich kłótnia sprawiała, że samo przebywanie w obecności byłego partnera szarpała jego nerwy, czego oczywiście wolałby uniknąć.

Kurs zajął się wykonywaniem poleconych przez instruktorkę zadań, podczas gdy Jimin wpatrywał się w podłogę, trzymając wciąż ramion bruneta, który był teraz jego oparciem, ażeby nie spaść z piłki, na której balansowanie nigdy nie szło mu jakoś specjalnie dobrze. I pewnie jakoś by to przeczekał, ale widząc niezadowolony wyraz twarzy drugiego i czując w tym swoją winę nie mógł pozostać bierny. 

- Niepotrzebnie tak na ciebie naskoczyłem. - zagryzł usta, znowu przenosząc wzrok pomiędzy nogi.

Awantura jaką Jeonowi urządził już po kilku chwilach od jej zakończenia wydała się różowowłosemu idiotyczna. I to nawet nie sama jej intensywność wydawała mu się przesadzona, co sam jej powód. Bo czy Jimin miał prawo mówić Jungkookowi z kim ten ma się umawiać, a z kim nie? Przecież dziecko nie gwarantowało ani jednemu, ani drugiemu, że żaden z nich nie znajdzie sobie innego partnera lub partnerki. Ba! Jeon miał pełne prawo ułożyć sobie życie na nowo, z kimś innym. Miał prawo do szczęścia, jak każdy inny. Szczęścia, które widocznie dwóm razem nie było pisane.

- I... może powinieneś do niej zadzwonić. - wzruszył ramionami, zagryzając usta, kiedy czuł jak jego oczy przestają wytrzymywanie napieranie łez. Nie płakał, ale był na tego skraju. - Wydawała się miła.

Ale uczucia smutku i rozczarowania Jimina były niczym, w porównaniu z tym co w tamtym momencie poczuł Jungkook. Bo czy Park naprawdę właśnie powiedział to, co powiedział? Uznał, że dla młodszego będzie lepiej umówić się z dziewczyną i zacząć nowy związek? Czy naprawdę stał się dla niższego tak bardzo obojętny, że ten teraz wysnuwał takie poglądy?

Bo miał wrażenie, naprawdę wydawało mu się, że w ostatnim czasie zbliżyli się do siebie. I wiedział jak bardzo zaczynanie nowej relacji z kimś kto zranił go tak okrutnie było czystym głupstwem, ale kim był, żeby dyskutować ze swoimi uczuciami? Kochał Jimina jak szalony i to mimo tego wszystkiego co owy mu sprezentował. Widocznie przeliczył się w przekonaniu o tym, że między nimi znowu zaczyna rodzić się coś więcej.

- Seoyoon. - parsknął, poważniejąc od razu. - Tak, to bardzo miła dziewczyna. - zagryzł usta, spoglądając na moment na bok, żeby choć trochę się uspokoić. Po czym znowu spojrzał na Parka, żeby zadać to ostatnie pytanie, mające utwierdzić go w tym, czego przed momentem się dowiedział. - Naprawdę uważasz, że powinienem się z nią umówić?

Jimin widział te puste oczy bruneta. Te, które kiedyś wypełniała miłość, a teraz czysta obojętność. Przecież to nie było życie różowowłosego. To nie były jego decyzje i nie miał na nie wpływu, a co dopiero prawa, żeby je podejmować.

- Uważam, że zasługujesz na to, żeby znaleźć sobie kogoś i być szczęśliwy. - uśmiechnął się, z wielkim zaprawdę trudem powstrzymując wtedy płacz.

Jungkook rozszerzył usta, na wskutek czego jego dolna warga zaczęła drżeć, a on sam poczuł napływ kolejnej fali bólu, jaką sprawiał mu Park Jimin.

- Możecie odłożyć piłki. - rozległ się głos instruktorki.

Cdn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top