[14]

Jungkook wszedł do mieszkania, już na wejściu zrzucając buty i spoglądając potajemnie do salonu. Westchnął, czując jak pochłaniają go nerwy, a po rękach spływa pot.

Od jakiegoś czasu Jimin chodził z nim do pracy coraz rzadziej. Częściej zaś zostawał w domu, przez co spędzali razem jakby mniej czasu. Niby widzieli się codziennie. Razem chodzili spać i budzili się również we dwóch, ale czuć było, że oddalili się od siebie. A w każdym razie Jeon to czuł. Park nie był już tak uczuciowy jak kiedyś. Nie zachowywał się tak, jak na początku.

Mimo to Jungkook wiedział, że Jimin go kocha. Zdawał sobie sprawę, że starszy może po prostu mieć w ostatnim czasie gorszy nastrój. Cokolwiek, co mogłoby pogorszyć jego samopoczucie. Dlatego młodszy czuł, że musi go wspierać. Byli razem już tak długo, że znał go jak własną kieszeń. I wiedział, co poprawi mu humor.

Jeon już tak dawno się nad tym zastanawiał. Aż do czasu, kiedy zorientował się, że nie ma tak naprawdę nad czym myśleć. Kochał Jimina najbardziej na świecie. Kochał go do szaleństwa. Kochał na niego patrzeć, czuć go, dotykać, całować, przytulać. Kochał kiedy Jimin był przy nim. Kochał kiedy Jimin się uśmiechał, śmiał się. Kochał jego beztroskę i dobroć. Kochał Park Jimina całym swoim sercem.

Ostatni raz [dwudziesty trzeci tak dokładnie] włożył dłoń do kieszeni, upewniając się, że na pewno zabrał z kwiaciarni leżące tam już od dwóch tygodni granatowe pudełeczko. Zabrał je.

Powoli wszedł do salonu, rozglądając się dokładnie, po czym cicho przemierzył kilka kroków, w kierunku sypialni, w której jak przypuszczał - znajdował się Jimin.

Jednak wchodząc do pokoju nie zastał leżącego na łóżku chłopaka, zajmującego się telefonem, laptopem, czy czymkolwiek innym. Rudowłosy pakował walizkę, wyciągając z szafy swoje rzeczy. Momentalnie, ale równie powoli wyciągnął rękę z kieszeni, zapominając jakby o jej zawartości.

- Hej skarbie. - uśmiechnął się, mimo niepokoju, jaki się w nim budował.

- Jungkook? - Jimin cofnął się lekko, wypuszczając z dłoni koszulkę, którą akurat trzymał. - Ty nie powinieneś być w pracy?

Jeon przystanął w miejscu, jeszcze raz lustrując pomieszczenie, oraz stojącego na samym jego środku, zbitego z tropu Parka.

- Zamknąłem wcześniej, bo za tobą tęskniłem. - uśmiechnął się, albo raczej wymusił uśmiech na swoich ustach. - Jiminnie? Dlaczego pakujesz swoje rzeczy?

Starszy spojrzał tylko na niego niewyraźnie, zagryzając wargę od środka. Jungkook wyglądał tak, jakby miał się zaraz rozpłakać, albo roztrzaskać na kawałki. Wszystko przyozdobione tym bezradnym uśmiechem. Nie był głupi.

- Jungkook... poznałem kogoś.

- Ale... co to znaczy, że 'poznałeś kogoś'? - parsknął ze śmiechem.

- Naprawdę cię kochałem, ale ja... on daje mi szczęście. Z nim mogę mieć wszystko Jungkook. - odetchnął. - Jeśli mnie kochasz to powinieneś chcieć dla mnie jak najlepiej. A z nim będzie mi najlepiej.

Jungkook przekręcił się na drugi bok już chyba setny raz tej nocy. Sny o tym dniu przyprawiały go o dreszcze non stop od kiedy Jimin znów zabrał miejsce w jego życiu. Bynajmniej perspektywa spania na kanapie przestawała być problemem każdego dnia coraz bardziej, gdy koszmary nasilały się wraz z kolejnymi momentami, kiedy Park był na wyciągnięcie dłoni, ale Jeon nie mógł go dotknąć. To już nigdy nie byłoby to samo.

Chłopak usiadł na sofie, układając stopy na panelach salonowych, i westchnął głęboko, zwieszając głowę.

Całość ów zdarzenia była dla niego kompletną pustką. Jungkook nie pamiętał już zupełnie jak przebiegła wtedy tamta rozmowa. Każdy sen prezentował coś innego i w zupełnie odmienny sposób wdrażał go w koszmar życia codziennego, jakim stała się jego rzeczywistość bez Jimina. Z tamtego dnia pamiętał tylko dwie rzeczy. Imię 'Taehyung', które nienawidził tak bardzo jak tylko się dało, oraz to, że wszedł do jakiegoś baru po drugiej stronie miasta.

Pierścionek wciąż leżał w mieszkaniu. Ale schowany tak, że nawet on sam czasem zapominał gdzie.

***

- Dotknij jak chcesz. - chłopak wypowiedział dumnie, próbując, mimo wszechobecnej ciemności, dostrzec chociaż zarys grymasu niższego.

Seokjin wyciągnął dłoń, łapiąc za ramię drugiego mężczyzny i zaciskając ją na jego bicepsie.

- Twardy. - Jin zagryzł usta, spoglądając na te Namjoona, w które właśnie zamierzał się wpić. Widział ciemne kontury jego malinowych warg, ponętnych na tyle, że samo patrzenie nań napawało go jak niejeden film dla dorosłych. - A wiesz co jeszcze jest twarde?

- Bilblia. - oświadczył stanowczo Jimin, siedzący obok i patrzący na nich jak na kompletną anomalię. - Dla takich bezbożnych zboków jak wy. To kino, nie burdel. - włożył do buzi kolejną porcję popcornu i pogryzł z odgłosem burzy [co bynajmniej nie było przypadkowe].

Najstarszy zacisnął brwi, zakładając ręce na krzyż i spoglądając przy tym na zajętego seansem Parka.

- I kto to mówi?!

- Jin, znamy się już nie pierwszy rok. Nie udawaj, że nie wiesz jak się nazywam. - odparł Park, w rzeczy samej, gdyby ktokolwiek miał mieć jeszcze wątpliwości co do jego godności.

Oczywiście, że Seokjin znał Jimina i to tak jak ten wspomniał - nie od wczoraj. Nie mniej jednak jego wypowiedź sama w sobie nakreślić miała dość nietuzinkowy charakter młodszego oraz jego zachowania, które też nie zawsze owy dobierał do okazji.

- Jimin, po prostu zamilcz. - starszy powrócił do flirtowania z mężczyzną, z którym pierwotnie umówił się do kina. Jednak przez obecną sytuacją musiał wziąć ze sobą pakunek w postaci jeszcze jednego chłopaka.

I tymi oto słowami sam sobie grób wykopał, jako iż wielce urażony Park nie zamierzał pozostać mu dłużny.

- O MÓJ BOŻE! - wykrzyknął, zakładając ręce na krzyż. - Ten pan publicznie obnaża się przed swoim partnerem! - rozejrzał się. - TU SĄ DZIECI!

W tamtym też momencie cała uwaga osób obecnych na sali skupiła się nie na animowanej bajce od lat 7miu, a na trzech mężczyznach, siedzących teraz każdy z zupełnie innym kolażem emocji na twarzy. Jimin zbulwersowany i dumny, Seokjin gotowy zamordować swojego najlepszego przyjaciela i na deser Namjoon, który już wiedział, że przy następnym pobraniu krwi Park straci więcej płynów ustrojowych niż zakłada badanie.

- Co to za krzyki na sali? - jasna latarka przysłoniła Jiminowi widok na twarz pracownika kina, mówiącego takim głosem, jakby zaraz miał umrzeć. - Przeszkadza pan innym w oglądaniu.

- Ci dwaj uprawiają seks. - rzeczony wskazał na dwóch mężczyzn obok, wydymając usta.

Zajmujący w kinie staż chłopak spojrzał jedynie na wspomnianych, rozszerzając oczy.

***

- Dzięki Jimin. - Seokjin założył ręce na krzyż, kiedy samochód zatrzymał się, po czym spojrzał w okno z naburmuszoną miną.

- Już dość. - wtrącił Namjoon, kładąc ręce na kierownicy. - Obaj powinniście się uspokoić. Było, minęło. - poprawił lusterko, nad sobą, tak, żeby zyskać widok na Parka, który siedział równie obrażony co Jin.

Jimin wysiadł, trzaskając drzwiami, po czym też z założonymi rękami, odszedł w kierunku domu Jungkooka, który tam miał się z Jiminem spotkać, aby na resztę dnia zabrać go do pracy.

Namjoon spojrzał na swojego [można powiedzieć] partnera i westchnął, po czym położył mu dłoń na nodze. Starszy popatrzył na niego, nie oczekując zupełnie tego, co Namjoon zrobił, przez co spłoszył się lekko. Ale tylko lekko. Bądź co bądź, podobało mu się.

- Jin, pamiętasz, mówiłeś mi trochę o Jiminie i Jungkooku. - zacisnął dłoń. - Powiedziałeś, że Jimin coś dalej do niego czuje. Poza tym ten drugi facet wyrzucił go z domu. I jeszcze ciąża. A na dobrą sprawę został sam. - zagryzł usta. - Ja wiem, że Jungkook mu pomaga i w ogóle. Ale on to robi z obowiązku.

- Jimin wciąż ma mnie i nie rozumiem dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Znaczy rozumiem... znam go długo, ale teraz lubię ciebie i...

- On się boi, że i ty go zostawisz. - Namjoon wwiercił wzrok w oczy Seokjina, uśmiechając się smutno. - Ja wiem, że tego nie zrobisz, ale często mam styczność z ciążami i wiem, że kobiety... - zatrzymał się, zastanawiając. 'Kobiety' to chyba nie było określenie pasujące do Jimina. - ...osoby w ciąży mają swoje nastroje.

Jin zacisnął brwi, spoglądając na pozór przez okno. Na pozór, gdyż tak właściwie on zwyczajnie zawiesił wzrok gdziekolwiek, byle by tylko nie musieć lustrować ekspresji drugiego.

Oczywiście, że ciąża Jimina wpływała na jego zachowanie. Seokjin teoretycznie zdawał sobie z tego sprawę. Co więcej, ba! Grzech nie nazwać go hipokrytą, patrząc na to, że upominał Jungkooka co do jego postępowań, ale sam nie zważał na stan Jimina w ów sytuacji, gdy nagle był zły. Poczuł się przez to niemiło.

- Chyba znowu masz rację, Namjoon. - zaśmiał się lekko, ale i jakby smutno wpatrując w oczy drugiego.

Dawno nie zobaczył takiego wzroku. Wypełnionego nie tylko żarem, ale i emocją.

W ułamku sekundy odepchnął się od fotela, podczas gdy młodszy Kim zrobił to samo. Obaj złączyli usta w pocałunku. Namiętnym i wypełnionym pożądaniem, które budowało się w nich od chwili, w której się spotkali.

Jin położył swoje ręce na ramionach drugiego, podczas gdy ów Namjoon złapał go jedną z dłoni za talię, zaciskając.

- Pojedźmy do mnie. - młodszy odsunął się, oddychając zachłannie, kiedy zszedł z pocałunkami na szyję Jina.

- Jedź, tygrysie. - zagryzł usta, odchylając głowę na bok.

Cdn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top