[11]
- Chętnie postawię ci drinka słodziaku. - Jimin przekręcił oczyma, słysząc kolejny tekst od podbijającego do niego napaleńca. Na pęczki ich było w lokalu. Ale czego miał się spodziewać. Tym bardziej, że wcale nie było to dla niego jakieś specjalnie nieprzyjemne. Wręcz przeciwne. Lubił się podobać. - Ale w zamian ty postawisz mi później coś innego.
Gdyby jeszcze ci mężczyźni byli przystojni. A tu albo same stare pryki, albo zdesperowani goście, szukający zabaw u randomowych chłopaków.
- Chyba ultimatum. - parsknął, odwracając wzrok w drugą stronę. - Nie jestem łatwy. - spojrzał przez chwilę na krocze mężczyzny. - Poza tym nie sypiam z facetami, którzy mają mniejszego penisa niż ja.
Mężczyzna sięgnął po dłoń Jimina, po czym przyłożył ją sobie do przyrodzenia i uśmiechnął się.
- Czujesz?
- Tego fistaszka? - przymrużył brwi. - Gościu, nie pogrążaj się. Mój tyłek zasługuje na coś lepszego niż to. - wyrwał dłoń czym prędzej, po czym zacisnął usta wokół rurki i zaczął sączyć mleko.
- Ej ty! - Jin, skończywszy nalewać drinka komuś innemu z miejsca podszedł do Parka i jego nowego 'kolegi'. - Słuchaj mnie pan! Ten facet jest mój i albo zostawisz go w tym momencie, albo będziesz do końca życia sikał przez rurkę!
- Ale po co te nerwy? - mężczyzna rozszerzył oczy, patrząc na Seokjina jak na wariata, którego wtedy zresztą przypominał.
- Właśnie po to! - powiedział nie otwierając prawie w ogóle ust, chcąc brzmieć jak jakiś pseudokibic. I właściwie to mu się nawet udało. - Żebyś się pytał! - szturchnął go palcem wskazującym.
- A weźcie... i tak nie miałem na ciebie ochoty. - stwierdził do Parka, wstając z miejsca, po czym odszedł.
- A właśnie, że miał, prawda Jinnie? - zapytał Jimin z nadzieją. Czyżby naprawdę wyglądał na tyle nieatrakcyjnie, że ktoś mógłby go nie pożądać?
Nie to, że zaraz chciał być obiektem fantazji każdego mężczyzny na tej ziemi. Aczkolwiek... byłoby to miłe.
Kim westchnął tylko beznadziejnie. No cóż. Czego miał się spodziewać? Ale nie mogli z Jungkookiem postąpić inaczej. Jimin sam w domu zostać nie mógł. No, nie z dzieckiem. A Seokjin nie miał wpływu na to, że miał zmienne godziny pracy co tydzień. Mianowicie wyglądało to tak, że 7 dni pracował od 8mej do 16tej, a kolejne 7 od 24tej do 8mej. Akurat teraz miał te bardziej 'ludzkie' godziny.
- Jimin, nie jesteś głodny? - zapytał, czyszcząc kufel na piwo jakimś ręcznikiem papierowym.
- Troszku. - wziął kolejnego łyka mleka przez słomkę. - I wyszło mi mleko. - dopowiedział, orientując się o obecności nieprzyjemnego odgłosu siorbania dna szklanki.
- Już. - Seokjin odstawił najpierw czyszczony przez siebie kawał szkła, po czym sięgnął po szklankę Parka. - Doleję ci mleka i zrobię jakiegoś tosta. Chcesz iść ze mną? - zatrzymał się, patrząc pytająco na różowowłosego.
Jimin spojrzał na bok, natykając się na widok, na który patrzył co jakiś czas. Umięśniony mężczyzna wypinał się akurat, trzymając dwiema dłońmi za rurę, o którą po chwili zaczął się ocierać.
- Nie, mi tutaj dobrze. - stwierdził młodszy, nie zwracając nawet uwagi, kiedy Kim go opuścił.
Tak, fakt, że miał tutaj przychodzić co dwa tygodnie codziennie, bardzo się Jiminowi podobał. Gejowski klub ze striptizem definitywnie był jednym z miejsc, w których chętnie się znajdował.
***
Po pracy Jina obaj udali się do mieszkania Jungkooka, który jeszcze przez jakieś 2 godziny i tak by nie wrócił. Co prawda kwiaciarnia była jego, więc mógł ją otwierać i zamykać kiedy chciał, ale mimo wszystko był on obowiązkowy i trzymał się ustalonych pór zarówno otwarcia, jak i zamknięcia. Dlatego gdy tylko dostali się do środka, Park dostał kocyk, oraz pilot od telewizora, na którym włączył jakieś programy o przemianach wizerunków ludzi, a Kim udał się do kuchni, żeby zrobić jakiś normalny, ciepły posiłek. Bądź co bądź, w pracy nie było szansy na ugotowanie młodszemu pożywnego obiadu.
- Co oglądasz? - zapytał, siadając obok niższego, po tym jak wstawił zapiekane z mięsem ziemniaki do piekarnika.
- Nie wiem, ale ta pani była brzydka, a już nie jest. - wskazał palcem na kobietę po prawej stronie. Ta po lewej [szafiarka] nie zmieniła się ani trochę.
Jin oczywiście znał ten program. Jak i wszystkie tego typu. Uwielbiał wszystko co miało związek z ubraniami, fryzurami, makijażom, aranżacją wnętrz czy ogrodów, oraz ogólnie jakimikolwiek dużymi zmianami stylistycznymi.
- Może ja też powinienem coś w sobie zmienić? - Park wydął usta, wzdychając donośnie.
Zacisnął brwi, zaczynając się teraz zastanawiać nad swoim wyglądem. Tak właściwie, swój kolor włosów miał już aż 3 tygodnie. Może faktycznie należało pomyśleć o tym, żeby coś z nim zrobić.
- Ty? Przecież wyglądasz świetnie! - dla starszego nagła postawa Jimina była nie tyle niezrozumiała co zupełnie bezpodstawna. Chłopak naprawdę był ładny. I, mimo orientacji, przyciągał do siebie przedstawicieli obu płci.
- Yhym... tak świetnie, że Taeś mnie wyrzucił. I Jungkook już mnie nie chce. - parsknął.
- Ale wiesz, że wszystko mylisz? - spojrzał na Parka oczywistym i trochę zbitym z tropu wzrokiem. - Czy ci się naprawdę wydaje, że to przez wygląd?
- Ja już sam nie wiem Jinnie... - różowowłosy zacisnął palce na kocu, którym wciąż się nakrywał.
- Oj Jimin... nie znam tego twojego Taehyunga i chyba nawet bym wolał nie poznawać, bo koleś dostałby ode mnie w ryj. Ale znam Jungkooka i w tym momencie to mnie Jimin rozczarowałeś. Ty naprawdę myślisz, że on mógłby decydować o poważnej relacji, patrząc na wygląd? - parsknął, rzucając zadziwione spojrzenie Parkowi. - No bo mi się nie wydaje.
Młodszy zacisnął brwi, odwracając twarz. Przecież to oczywiste, że Jeon nie patrzył na takie pierdoły. Ale mimo wszystko, nie dopuszczał do siebie myśli, że naprawdę nic już nie może zrobić. Że jest za późno, i że teraz naprawdę zostanie sam.
***
Jimin znów przewrócił się na drugi bok, męcząc się przy tym z przekładaniem kołdry. Mijała kolejna noc, a on kolejny raz nie mógł zasnąć.
Pewnie Park na pierwszy rzut oka, tudzież dotychczasowe wydarzenia, wydaje się być wyrachowanym i apatycznym człowiekiem. Ale prawda jest taka, że od zawsze był bardzo uczuciową osobą. Chłopak za każdym razem przeżywał sytuacje bardziej niż inni. Ba! Potrafił przez tydzień zamartwiać się tym, że zabił przez przypadek ślimaka. A raz nawet z jego oczu poleciały łzy, gdy pod podeszwą swojego gumowca usłyszał chrupnięcie.
Tak samo jak, podczas związku z Taehyungiem, sen odbierała mu tęsknota za ramionami Jungkooka. Ale to się działo tylko czasami. Chociaż prawda jest taka, że czasem przez takie właśnie rzeczy miał później podkrążone oczy.
Teraz też brakowało mu... tego czegoś. Nie do końca wiedział dokładnie, ale chciał poczuć, że otula go czyjeś ramię, w które może się wtulić. Usłyszeć cudzy oddech tuż przy swoim uchu. Zetknąć się z ciepłem skóry drugiej osoby. Ale nie byle jakiej osoby.
Jimin chciał wtedy być blisko Jungkooka.
Ale o tym co zrobił nie zdecydował ot tak. Z impulsu. O nie! Mieszkał z Jeonem już jakieś 1,5 tygodnia. Od tego czasu niemalże codziennie miał takie myśli. Jednak dopiero teraz stały się one na tyle silne, że nie mógł już nad nimi panować.
Niepewnie usiadł na krawędzi łóżka, przy czym westchnął, a potem podniósł się już na równe nogi. Przeszedł po cichutku kilka kroków, uważając dokładnie na skrzypiące panele, których rozmieszczenie znał lepiej niż własną kieszeń. Wychylił się zza drzwi sypialni, żeby spojrzeć do salonu. Sam nie wiedział, czemu starał się być tak cichy, skoro i tak jego zamiarem było obudzenie młodszego. Ale jakoś tak, chciał po prostu przedostać się do niego niezauważony.
Gdy już w końcu znalazł się [można rzec] u celu, jego oczy zetknęły się z jaśniejszym elementem, oświetlanym przez światło lamp ulicznych, padające z zewnątrz. I może też w jakimś stopniu księżyca, czy gwiazd. Ale tylko trochę. W każdym razie patrzył na twarz drugiego chłopaka. Ale szczegółów to za Chiny nie widział.
Uniósł trzęsąca się dłoń, po czym nakierował ją na ten właśnie element. Jednym palcem pyknął wyższego, orientując się, że dotknął jego policzka.
- Jungkook? - wyszeptał, bojąc się jakby, że tamten go usłyszy, co oczywiście było kompletnym paradoksem, ale Jimin lubił sam sobie przeczyć. - Jungkook? - powtórzył głośniej.
- Hmm? - brunet wzdrygnął się, nieprzytomnie wydając dźwięk, mający zastępować pytanie. Nie był jeszcze do końca świadomy tego co się dzieje. A na pewno nie tego, że właśnie prowadzi dialog.
- Jungkook... nie mogę spać. - chłopak ścisnął ze sobą ręce, wciąż próbując wychwycić jak najwięcej obecnego w pokoju świtała, żeby przyjrzeć się młodszemu. - Mogę z tobą? - podszedł odrobinę bliżej, czując po chwili jak styka piszczel z kanapą.
Jeon momentalnie otworzył oczy, napierając zdziwionym wzorkiem na starszego. Po chwili i mu dało się we znaki słabe oświetlenie, przez które niemalże nic nie widział. Mógł tylko wyobrażać sobie twarz Parka. Znał go dobrze i po jego głosie wiedział, że różowowłosy musiał mieć teraz grymas zbitego psa proszącego o wybaczenie. Po tym jeszcze bardziej zapragnął oderwać się od niego i wrócić do snu. Ale starszy zadał pytanie, na które oczekiwał odpowiedzi. I to rzeczownej.
- Jimin, tu nie ma miejsca. - westchnął, zamykając oczy, przy czym zaczął masować swoje czoło. - Dla mnie ledwie starcza. Wróć do sypialni i...
- Więc chodź ze mną do łóżka, Jungkook. - zacisnął dłonie na poduszce, którą trzymał. To zabrzmiało... dziwnie. Zarówno dla niego, jak i młodszego chłopaka.
- Jimin... - niechęć w głosie bruneta była aż nadto wyraźna.
- Nie musisz mnie przytulać ani nic. - zagryzł wargę, kiedy poczuł jak ta zaczyna mu drżeć. Sam nie do końca wiedział dlaczego. - Wystarczy jak będziesz leżeć obok.
Jungkook na moment przestał oddychać. Być znowu w jednym łóżku z Jiminem. Marzył o tym przez tak długi czas. Dalej o tym marzył, tak precyzując. Często przypominał sobie, gdy tak sam leżał już wieczorem w sypialni, jak to było mieć go obok. Cisza. Cisza, którą kiedyś zastępował śmiech Parka. Albo nawet nie śmiech. Sam jego oddech był dla Jungkooka najpiękniejszą melodią. A jego głos... nie ma słów, które by opisali coś tak cudownego.
Ale mimo tego wszystkiego, tej pokusy znalezienia się tak blisko swojego byłego, czego skrycie tak pragnął, to nie było to. To JUŻ nie było to. Bo Jungkook wiedział, że dla Jimina to nie będzie tym, czym dla niego samego. Starszy widział to jako 'o takie o leżenie sobie obok'. Brunet nie. Dla niego to było coś więcej.
- Dobrze Jimin... - westchnął. Jego uczucia były jednym, ale stan różowowłosego, i to, że musiał spać regularnie, było ważniejsze. - ...ale wezmę swoją kołdrę. I bynajmniej nie mam zamiaru cię przytulać.
Chłopak podniósł się z kanapy, stabilizując krótszy moment, ze względu na jego stan 'dopiero po przebudzeniu', po czym chwycił w dłoń koc, zamiast wspomnianej kołdry i rozejrzał się jeszcze pobieżnie, próbując ustalić gdzie co jest. No niespecjalnie mu to wyszło, gdyż jego oczy wciąż nie były przyzwyczajone jeszcze do pracy, nie mówiąc już i tak kiepskim naświetleniu. Dlatego postanowił zdać się na instynkt oraz obeznanie we własnym mieszkaniu i niepewnie postawił pierwszy krok do przodu. Niesłusznie, gdyż uderzył piszczelem w stolik do kawy.
- Oj Jungkook, ale z ciebie to jest czasem taka pierdoła. - Jimin przewrócił oczyma, widocznie wychwytując teraz więcej obrazu niż Jeon, bo, niedokładnie bądź co bądź, ale widział zarys sylwetki wyższego. - Chodź. - złapał go za rękę, zaczynając iść w stronę sypialni, pociągając bruneta za sobą.
- Dojdę sam. - młodszy wysunął dłoń z uścisku, kiedy zorientował się, że znajduje się już właściwie na miejscu, którym był docelowy pokój.
- Jejku, przepraszam, że cię dotknąłem. - różowowłosy parsknął tylko, wchodząc znowu na łóżko, po czym nakrył się szczelnie kołdrą. - Spokojnie, niczym cię nie zarażę.
To nie tak, że Jungkook nie chciał trzymania za ręce. Bynajmniej. Uwielbiał delikatną skórę starszego. I dlatego też zareagował tak, a nie inaczej. Gdyby dotyk Jimina był mu obojętny, nie miałby żadnych przeciwwskazań. Ale kiedy czuł, jak pod wpływem dłoni Parka w jego brzuchu zaczynają latać motyle, to nie było to.
Nie odpowiedział niczym na słowa drugiego. Ani werbalnie, ani jakimkolwiek ruchem skierowanym zamiarem na dalszą dyskusję.
Po prostu westchnął, stresując się tak, jak przed swoim pierwszym razem, po czym powoli postawił krok do przodu. A potem kolejny. I następny. Zwyczajnie szedł, ale nie robił tego zwyczajnie. Ale o tym, że to robił uświadomił sobie dopiero, kiedy zetknął się z łóżkiem.
Na początku położył nań koc, odchrząkając jeszcze, przy czym usiadł na krawędzi. Nie trwało to dłuższy moment, gdyż już po chwili ułożył się na jednej z poduszek, których Park miał tam dość sporo, po czym nakrył się kocem, odwracając do starszego plecami.
Tak bardzo go to bolało. Że nie mógł tak jak kiedyś, wtulić go w siebie i do woli zaciągać się delikatnym zapachem jego włosów, aż w końcu nie usnął, kołysany oddechem drugiego, drażniącym jego szyję.
Zagryzł usta, powstrzymując się od słów. Które i tak padły. Ale tak cicho, że nawet on ich nie słyszał.
- Dobranoc Jimin-ssi. - zacisnął ręce, pewien, że wspomniany i tak już śpi. Zawsze zasypiał niemalże błyskawicznie.
Podczas gdy Park leżąc po drugiej stronie łóżka, również zwrócony do Jungkooka tyłem, ściskał kołdrę w dłoniach tak mocno, że powoli zaczynał przestawać czuć krążenie.
Krążenia może nie czuł. Ale czuł łzy, spływające mu po twarzy, wprost na poduszkę.
Jungkook był tak blisko, a tak daleko.
Cdn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top