#2 Zabiję szmaciarza

Starałem się złapać Marysię jednak ta uciekła zbyt szybko. Zrezygnowany i trochę smutny ruszyłem do szatni i zacząłem przebierać buty. Po chwili ktoś oparł się o szafki obok mnie i  bacznie mi się przyglądał.
-Hej, Maks.- powiedział do mnie Maciek.
-Witaj Maciek. Jeżeli przyszłeś znowu w tej samej  sprawie od razu ci mówię żebyś dał sobie spokój.- warknąłem. Maciek jest homo i od dwóch miesięcy wyraźnie daje mi znak że się mną interesuje. Raz czy dwa nawet próbował mnie pocałować. Nie to że coś, sam jestem biseksualny ale błagam! Ile można mówić jednemu człowiekowi 'Nie'? Ten gość nigdy nie zrozumie.
-Po prostu widzę że jesteś sam, bez Marysi i postanowiłem że ci potoważyszę. - przygwoździł mnie do szafek i uśmiechnął się. Postanowiłem wykiwać go w najlepszy możliwy sposób.  Odwzajemniłem uśmiech i popatrzyłem na niego uwodzicielsko. Nachyliłem się do jego ucha i wyszeptałem:
-Odwal się, koleś.- po czym odepchnąłem go, zatrzasnąłem swoją szafkę i ruszyłem w stronę sali zostawiając za sobą Maćka. Byłem dumny. Może to było trochę okrutne ale...nie oszukujmy się. Niech nie robi sobie nadziei. Weszłem do sali biologicznej i rzuciłem plecak na ławkę. Gdy zobaczyłem że jeszcze w sali nie ma Marysi, postanowiłem jej poszukać. Udałem się w stronę toalet, bo to miejsce wydawało mi się najbliżej. Mimo to, że łazienka była podzielona na "dziewczyny - chłopcy" nikt się nie trzymał zasad. Wszedłem do damskiej łazienki i napotkałem swoim wzrokiem Marysię siedzącą na podłodze. Miała czerwone oczy i pociągała noskiem.
-Marysiuuu! -mruknąłem przytulając ją- Nie przejmuj się rankiem. Przepraszam za mój wybuch, ale nie mogę pozwolić aby ktoś cię krzywdził, rozumiesz?- poczułem jak kiwa głową.
-No. A teraz idziemy na biologię, a później kupię ci ciasto w sklepiku, dobrze?- zapytałem. Po raz kolejny poczułem, że pokiwała głową. Wstała z podłogi, złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę sali.

                                          ***

Gdy lekcje się skończyły, zaproponowałem Marysi, że odprowadzę ją do domu. Zgodziła się i już około 16 byliśmy przed jej domem. Do mojego domu było jakieś 15 minut drogi. Gdy już miałem odchodzić usłyszałem krzyki. Zanim Marysia zdążyła wejść do domu ze środka wypadł jej ojciec. Złapał ją za ręce i zaczął się na nią wydzierać. 
-Gdzie byłaś tyle czasu!?- ryczał. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, pociągnął ją za włosy. Okulary spadły jej z nosa na betonowy chodnik.  Krew się we mnie zagotowała. Zabiję szmaciarza. Ruszyłem prędko w ich stronę. Wyrwałem dziewczynę od jej ojca i popchnąłem go. Zachwiał się ale nie upadł. Otworzył oczy ze zdumienia. Zamachnął się i dostałem z pięści w twarz. Z mojego nosa pociekła krew. Złapałem Marysię i uciekłem z  posesji do mojego domu.

                                            ***

-Oh Maks! Co ci odbiło?!- zapytała mama przemywając mój nos.
-Mamo.  On bił Marysię. Musiałem coś zrobić.- powiedziałem stanowczo.
-Dobrze, ale są inne sposoby. -
-Jakie niby?-
-Trzeba wezwać prokuratora.- na te słowa złapałem moją mamę.
-Mamo, nie możemy tego zrobić. A co jak trafi do opieki społecznej albo do domu dziecka?! Będzie jej tam źle. Tak ma przynajmniej nas.-
-Oh Maks. Dobry z ciebie chłopak ale...-
-Żadnych 'Ale'. Dziś o tym nie gadamy. -
-No dobrze. A teraz marsz na górę i spać!- powiedziała pokazując palcem mój pokój na poddaszu.

Po przeczytaniu dwa razy tego rozdziału stwierdziłem że brzmi tak nierealnie, ale uwierzcie mi. To prawdziwa historia.  Pozdrowienia od Maćka, maluchy!!!! Następny rozdział pojawi się o 16 i będzie to ostatni rozdział na dziś.

LegolasForrestPrince ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: