十四
kolejny rok minął...
― hyeri! idziesz? ― jaebom pyta, teraz już poważnie zirytowany jej niezdecydowaniem.
hyeri krąży wokół wejścia na cmentarz. bukiet wielkich, białych chryzantem również cierpi przez jej niezdecydowanie. białe płatki kwiatów leżą, wdeptywane w ziemię.
― jeszcze chwila ― prosi. sama myśl, że miałaby przekroczyć próg cmentarza sprawia, że serce jej przyspiesza.
― już dałem ci chwilę. teraz i pół godziny temu. albo idziesz, albo nie ― cedzi, wskazując na prostą ścieżkę prowadzącą do grobów.
hyeri unosi kwiaty i wyrywa płatek, gniotąc go między palcami.
― możesz iść. zaraz do ciebie przyjdę. ― uśmiecha się przepraszająco, unikając jego wzroku.
jaebom wzdycha, zupełnie zrezygnowany i do niej podchodzi. delikatnie odciąga jej nadgarstek od bukietu, żeby nie mogła jeszcze bardziej zniszczyć kwiatów.
― nie, to nic. poczekam na ciebie ― zapewnia, ściskając jej dłoń.
➖
2...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top