9

Rankiem nie było go już u mnie, najwidoczniej musiał wyjść gdy ja już spałam. Włączyłam budzik, by następnie na szybko się ogarnąć i wyjść ze swojej sypialni. W kuchni zaczęłam robić na tablecie plan dnia, który następnie wysłałam do Gabriela, a plan jego syna w wiadomości do Adriena. Wzięłam gotowe już kawy i zaniosłam je do biura w którym zwykle czekał już na mnie Agreste. Jednak, tym razem tam nie było, pomieszczenie było puste. Nie zmieniło się nic od wczoraj, długopisy leżały rozwalone, a papiery, które sobie przygotowałam leżały w tym samym miejscu, w którym je pozostawiłam. Położyłam kubek na biurku szefa, a swój odstawiłam na szklany blat obok sterty dokumentów, które mam na dziś do zrobienia. Szczerze mówiąc, nie mialam zamiaru sprawdzać tego gdzie jest mężczyzna. Zapewne, albo zaspał, albo siedzi w swojej kryjówce i wygłasza swoje monologi coś do ciała Emilie. Wciąż go nie pochowaliśmy, co trochę mnie dezorientowało. Nie wiedzialam jak długo pozostanie ona w dobrym stanie, a tym bardziej, że martwe ciało w temperaturze pokojowej nie jest dobrym pomysłem.
Zasiadłam za biurkiem odpisujac na e-maile, które skierowane były do Gabriela. Jedynie jeden był do mnie, Yves prosił o spotkanie, ale to zignorowałam. Nie miałam zamiaru się z nim spotykać ani więcej widzieć go gdzieś w zasięgu mojego wzroku. Mimo, że było to niemożliwe z uwagi na popularność jego oraz mojego szefa w świecie mody, pozostało mi jedynie usilne olewanie jego szanowanej osoby.

- Nathalie! - Usłyszałam krzyk Gabriela, który wlasnie wparował do biura. Nie mam pojęcia czego sie teraz spodziewać, nie brzmi on tak jakby był zły, ani nawet smutny. Jego głos znów przypomina normalność, nieformalość, zupełnie jak przed balem. Obserwowałam jak podchodzi i opiera się dłońmi o moje biurko. Automatycznie zabrałam rece od klawiatury oraz myszki i spojrzalam na niego niezrozumiale.

- tak? - Zapytałam łapiac z nim kontakt wzrokowy. W te oczy moglabym się patrzeć godzinami. Jednak on po chwili go przerwał, ponieważ sięgnął po krzesło i postawił je po drugiej strone biurka. Teraz oboje siedzieliśmy, a dzieliło nas jedynie szkło.

- jest jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Pamiętasz co mówiłaś gdy byłaś za mnie wściekła o życzenie dla ciebie? - Spytał mówiąc to na praktycznie jednym wdechu. Wtedy odbyły się dwie rozmowy, ciężko by było ustalić o jaki moment dokładnie mu chodzi.

- o japonii? mam ci argumentować swoj wybór? - zadałam kolejne ironiczne pytanie, unoszac jedną brew do góry. Cicho westchnął. Chyba nie o to mu chodzilo, a co za tym idzie, szczęście. Jakby chciał mi zrobić na złość była bym w dupie. Nie umiem nic tak szybko z argumentować na tak wrażliwy temat jakim jest Pani Agreste.

- nie nathalie, o fragment w którym mówiłaś, że mnie kochasz - Nastała cisza. Glucha cisza, która przerywały jedynie nasze oddechy. W mojej głowie klebiło sie tysiące mysli. Zwolni mnie za moje uczucia do niego? Błagam niech to okaże się nieprawda.

- zapomnij o tym - Odparłam dość cicho, by odwrócić się do niego bokiem z zamierem wrócenia do pracy. Jednak Agreste mi na to nie pozwolił. Chwycił moje rece, a nogą obkrecil moje krzeslo, bym znów była w takiej samej pozycji jak wcześniej. Wyrwalam swoje nadgarstki z jego uścisku.
- czego chcesz Agreste? Nie możesz o tym po prostu zapomniec? - zrobiłam malą przerwe - wiem, że nie potrzebnie ci to powiedzialam, ale co to ma do rzeczy? Możemy udawać, ze tego nie było i żyć tak jak wcześniej? - Zapytalam ze złością.

- nie, może nie chce o tym zapominać i żyć jak wczesniej - odpowiedział, a ja tym bardziej go nie rozumialam. Spóźnił się, zachowuje się dziwnie a do tego dąży temat o moich uczuciach do niego.

- słucham? to co ty niby chcesz zrobić? zwolnić mnie? droga wolna, zrob to - Powiedzialam, na co on potarł dłonią skroń.

- musisz taka być? - za dużo pytań jak na ciebie Agreste.

- jaka? - Zapytałam krzyżując rece na piersiach.

Okrutna? Wredna? Idiotyczna? Głupia? Naiwna?

- niedostępna. Mimo tego, ze przecież mnie kochasz - Wyjaśnił, a moje brwi z każdym jego słowem były coraz bliżej ciebie. Naprawdę cie nie rozumiem Gabrielu...

Spojrzałam na to jak wstaje z krzesła i zabiera je spowrotem do swojego biurka. Tak bardzo chcialabym zrozumieć sens jego słów. Jestem niedostępna? Z której strony? Jakby mi pokazał choć trochę romantycznego zainteresowania była bym w pełni jego. Co prawda już w sumie jestem, bo nie umiem się uwolnić od tej miłości, a jedynie ją ignorować i ukrywać. Odwróciłam wzrok od mniejsca w którym jeszcze niedawno byl, by podążyć nim do już skupionego na swoim projekcje mężczyzne. Dlaczego mu tak łatwo wszystko przychodzi? Każde słowo, żart, ironia, gracja, a nawet idotyczne przemyślenie wszystkiego. Jest chodzącą perfekcja której nie mogę pojąć. Z jakiego powodu mi to wszystko mówi? Czemu nie chce by było jak dawniej? Do tego jeszcze te życzenie. Równie dobrze, jakby też coś do mnie czuł to przecież było by to wielkie ryzyko, swoje uczucia wyznałam mu dopiero po tym incydencie. Oparłam głowę o rękę i spojrzałam na ekran komputera. Dlaczego nie mogę znaleźć każdej odpowiedzi na moje pytanie tak jak znajduje każdego e-maila? Życie jest za trudne by to pojąć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top