6
Spojrzalam na szefa, który wlasnie wychodził ze swojej nory. Jego mina mówiła wszystko. Kolejna porażka, przestałam nawet wierzyć w to, że kiedykolwiek się uda. Jednak, nie chciałam by tak samo myślał Gabe. Wiem, że odzyskanie Emilie było dla niego wszystkim co mial. Jedynie to go podtrzymywało przy i tak, ledwo zdrowych zmysłach.
- Nastepnym razem się uda - Kłamstwo dosłownie wypływało z moich ust. Mówiłam je tak czesto, że czasami sama w to wierzyłam, by następnie zaliczyć bolesny upadek na ziemie.
- Nie będzie nastepnego razu - Oznajmił zdejmując z siebie miraculum ćmy. Moje oczy az się rozszerzyły. Było to teraz dość niespotykanym zjawiskiem, od prawie czterech tygodni postanowilam ukrywać swoje uczucia za maska profesjonalizmu.
- slucham? Chcesz się poddać? Po tylu walkach? - Zapytałam obserwując jak chowa broszkę za obraz przedstawiający Emilie. Właśnie, Emilie. Pogodził się z tym, że jej nie odzyska?
- Tak Nathalie, chcę się poddać po tylu nieudanych walkach - Powiedział zamykając obraz z niemałym hukiem. Nienawidzę hałasu.
- jasne, porażek było wiele, ale przecież gdzieś czeka na was ta jedna wygrana! - Podniosłam trochę glos. Nie mogłam uwierzyć w to jak szybko się poddal. Jasne, jego walka trwala długo, ale jednak nie była doskonala. Bohaterowie mieli większy temat o miraculach i mocach, a my? mieliśmy jedynie pare ksiąg z calego zbioru.
- Przestań. Pogodziłem się już z przeszłością. Władca ciem nie wróci i zdania nie zmienie - obrócił się w stronę obrazu - a Emilie musi mi to wybaczyć - dodal ciszej. Nie musiałam widziec jego twarzy, oczu czy słyszeć emocji z jego glosu by wiedzieć, że jest rozpaczony.
Po biurze rozległo się moje ciche westchnienie, na które Gabriel się obrócił.
Uśmiechnął się do mnie. Pierwszy raz od praktycznie miesiąca. Ten miesiąc byl też tym, w którym dochodziłam do zdrowia. Wtedy Gabriel wysyłał coraz więcej akum, mieliśmy wiele wspólnych rozmów, o rozmaitych, praktycznie doskonalych planach na akume. Jednak, każdy z nich kończył się niepowodzeniem. Ledwo znosiłam ból mężczyzny po kolejnych porażkach. A teraz?nie bedzie więcej bitew, momentów w ktorym będę mogła go pocieszyć ani naszych rozmów o miraculach. Lecz, nie bedzie mi chyba tego brakować. Czy to ja teraz stalam sie tą bez serca? W końcu nazwisko zobowiązuje. San coeur - bez serca. Nathalie Sancoeur.
Jednak, czy bez miłości i serca można kochać? Nie. I to w tym był problem. Gabriel Agreste stał się dla mnie obojetny. Nie obchodziło mnie już to, czy będzie mnie przytulac przy kolejnych swoich rozterkach czy bedzie sięgać po moje rady. Jestem jego przyjaciółka, ale nie żoną, którą była Emilie. Nie zastąpię mu jej, jestem tu jedynie by dotrzymać mu towarzystwa i wypełnić swoją pracę asystentki.
Wszystko bylo tak jak mówił, zero akum. Już od paru dni Paryż stał się na nowo spokojnym miastem zakochanych. Natomiast w telewizji pojawiło się coraz więcej wywiadów z Biedronką i Czarnym kotem.
- nie wiemy co on planuje, ale wciąż bedziemy się mieć na baczności - Usłyszałam z telewizora. Wiecej niż Biedronka mówił czarny kot, byl nieźle wygadany i do tego dobrze prezentował się w telewizji.
- jezu, teraz mają w planach coś podejrzewać, bo nie ma akum? - Powiedział mój szef, który załamany projektował w szkicowniku. Ostatnio robił to częściej niż na pulpicie, co było dość dziwne.
- nie dziwie się im. Przecież nie powiedziałeś nic z tego, ze rezygnujesz. To było do przewidzenia - Mruknelam siadając niedaleko niego. Tak, dystans miedzy nami wciąż trzymałam. Chyba jako jedyna, ponieważ Gabriel zdawał się go mieć głeboko w dupie.
- to co, mam teraz iść i im to powiedzieć? - Zapytał, a ja strzeliłam sobie mentalnie ręką w czoło.
- nie wiem co z tym zrobisz, lecz raczej nie rób nic, co mogłoby narazic twoje miraculum. Najlepiej po prostu siedz bezczynnie, temat i tak im się znudzi - Odpowiedziałam przykładając kubek do swoich ust. Czułam jego spojrzenie na sobie, mimo, że ja sama wpatrywałam się w jego szkicownik. Kolejna rzecz, która robie a niepowinnam. Jednak, muszę przyznać, od kiedy przestał walczyć o kolczyki i pierścień jego projekty wychodzą coraz lepiej. Są tak jakby żywsze, nabieraja wiecej barw i do tego są kompletnie inne od siebie. Nie wiem skąd on bierze te wszystkie pomysły.
Podniosłam na niego wzrok, kiwał powoli głową, jakby przetwarzal w niej moje słowa. Albo i szukał kolejnego natchnienia do projektowania sukni? Cóż, wszystko jest możliwe.
Gdy wypiłam kawę przyszedł Adrien, tak więc zostawiłam ich samych w kuchni. Gabriel zaczął wiecej czasu spędzać z synem, widziałam, że im obu to służyło. Byli szczęśliwsi i bardziej uśmiechnięci. Czulam się tak jak gdy Emilie tu była, teraz też jest. Ale w naszej pamięci oraz sercach. Wyjrzałam ostatni raz do kuchni, obserwujac ich jak rozmawiają. Czułam dume, tyle kłótni z mężczyzna w końcu przyniosły efekty. Mogłam znów obserwować ich szczęście, podczas gdy ja coraz bardziej wpadałam w jego przeciwieństwo. Czułam się troche oddalona od nich. Zupełnie tak, jakby moje serce pokryła wielka warstwa lodu. Tak, w jego środku wciąż tkwi cząstka Gabriela, lecz z każdym dniem umiera coraz bardziej. Usycha jak moja róża na oknie, która dostałam od Adriena gdy byłam chora. To kochane, przychodzil wtedy do mnie gdy tylko miał czas wolny, z reszta jak Gabriel. Będąc chora Czułam się bardziej doceniona niż zdrowa.
Usiadłam na łóżku w swoim pokoju i wyjęłam z szafki leki. Faszerowanie się nimi trzy razy dziennie nie było najlepszym pomysłem, ale innego wyjścia nie miałam. Połknęłam dwie tabletki i schowałam je spowrotem. Dał mi je Gabriel podczas skutkow ostatniej bitwy. Pewnie nawet nie wie, że biore je do tej pory. Lecz działają niesamowicie, nie czuje nawet bólu glowy, który po tylu przeżyciach wciąż mnie nękał. Tak samo jak kaszel, potrafiłam obudzić sie w środku nocy i zacząć dusić. Wtedy zawsze przybiegal Gabriel. Jak na mężczyzne miał okropnie płytki sen i doskonały słuch.
Spojrzalam na notes, który dostałam od domowników na święta. Mały prezent, jednak i tak bardzo się ucieczylam, głównie z niego tak naprawdę. Znaczy, naszyjnik od Adriena noszę ciągle, zdejmuje go tylko na sen oraz by się umyć. Chwycilam za notes, pomijajac wzorki które sobie rysowalam w ciemności gdy nie mogłam zasnąć. Pomysł strasznie dziecinny, ale postanowiłam założyć pamiętnik. Dokładnie składał się on z zażaleń na gabriela oraz moich odczuciach dumy z tego, jak wiele udalo mi się w tej rodzinie zrobić. Czarnym tuszem zapisałam prawie trzy strony, rysując na końcu serduszko. Czuje się jak nastoletnia nath, która pisała sobie o chlopakach. Nigdy nie odwzajemniali moich uczuć, więc mogłam ich wyzywać na papierze robiac przy tym mase błędów.
Odłożyłam go pod poduszkę, mimo, że jest to mój pokój i mam prywatność to jednak czasem zastanawiam się w jej wiarygodność.
- Nathalie? Przyszłabyś i zjadla z nami kolację? - Usłyszałam od Adriena, który wczesniej krótko zapukal w moje drzwi. Był kochany, zawsze o mnie myślał...
- oczywiście! zaraz będę - Powiedziałam wstając z łóżka. Przejrzałam się jeszcze w lustrze. Wyglądałam normalnie, w sensie ubraniowym, normalnie nieco schudlam, a ubrania które zwykle były dopasowane teraz stały się lekko workowate. Jednak, do póki nikt nie zwrócił na to uwagi, a ja jakoś wyglądałam to postanowiłam to zignorować. Uśmiechnęłam się sama do siebie na parę sekund. Takie, małe dodanie otuchy?
Będąc już w kuchni zasiadłam na swoim ulubionym krześle. Kucharz podał nam talerze z jedzeniem, za co mu podziękowałam. Cisza przy kolacji była nieznośna. Czulam się jakby wypalała w moich uszach dziure, a w mózgu tylko klębiące się myśli. Jak zwykle mogłam je opanować to teraz wcale. Wzięłam głębszy oddech, wypuszczając cicho i powoli powietrze. W końcu obok są Gabriel oraz Adrien, nie wypada pokazywać, że chyba coś jest ze mna nie tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top