5

W łóżku leżałam parę dni. W między czasie pocztę sprawdzałam na tablecie, a papiery uzupełniał Gabriel. Oczywiście, mówiłam mu, że nie ma takiej potrzeby, że czuje się lepiej i nic mi nie bedzie jak się nimi zajme, to on twierdził inaczej. Wciąż uważam za slodkie to, jak się o mnie martwił i troszczył przez te wszytskie chwile. W zasadzie, gdy tylko go potrzebowałam czy coś to mogłam kaszlnąć, a on już zjawiał się w progu drzwi z zatroskanymi oczami. Czy to samo widziala Emilie gdy było z nią gorzej? Czy troszczył się o nią podobnie, a jednak może i bardziej? Z reszta to co za porownania, ona była jego żoną, a ja asystentką.

Wstałam z łóżka, odkładając tablet na szafke. Udalam się prosto do kuchni, gdzie Gabriel rozmawial przez telefon. Od kiedy on wykonuje połączenia? Przerwał je gdy tylko weszłam, odkładając telefon na blat.

- miałaś lezec i odpoczywać - Poinformował mnie, jakbym o tym nie wiedziała. Potrafił mówić mi to pare razy w ciagu dnia czy godziny, gdy jeszcze w okropnym stanie leżałam dosłownie czekając na śmierć, która odebrałaby odemnie wszystkie zmartwienia.

- Gabrielu, czuje się dobrze. Z reszta, mam w końcu ochotę coś porobić, a nie całe dnie leżeć na tym łożu śmierci - powiedzialam zaczynając robić sobie herbaty. Nie pilam jej za dużo, prawie wcale, ale gdy Gabriel stwierdził, że nie moge pić kawy podczas choroby to było to jedyne wyjście na ciepły napój.

Gdy długo nie odpowiadal spojrzalam na niego kątem oka. Wyglądał na smutnego, jakby z moimi słowami życie z niego wyleciało.

- przepraszam, nie powinnam była tak mówić - Mruknelam pod nosem. To było skrajnie nieodpowiednie ze wzgledu na emilie. Przecież ona też leżała czekając na śmierć.

- nie, nie ma potrzeby bys przepraszała. Jednak jednego możesz być pewna, nie umierasz. Znajdę lekarstwo, a ty już miraculum pawia nie użyjesz, nie widzę sensu dalszego narażania twojego kruchego zdrowia - rzekl podając mi z góry kubek. Mój ulubiony. Widział jak z niego piję, czy to zbieg okoliczności? Uśmiechnelam się wsypując do niego herbatę.

- nie ma co się oszukiwać, umieram a ty dobrze o tym wiesz. Im prędzej każdy się z tym pogodzi tym mniej będzie bolała kolejna strata. Z resztą, jak chcesz zdobyć to lekarstwo? Nie mamy do niego dostępu, a tym bardziej nawet nie wiemy gdzie się może znajdować - O miraculum pawia nawet nie wspomnialam. Dobrze wiedział, że wciąż bede chciala mu pomagać i zrobie to za wszelką cene.

- jeszcze nie wiem, ale je zdobędę, a ty będziesz zdrowa i nie umrzesz - Odparł wychodząc z kuchni. Jasne, konwersacja stawała się dla niego komplikacyjna i musiał wyjść. Ale to jego słowo zawsze musiało byc ostatnie, argument, czy nawet przekonanie.

Udalam się do biura, gdzie zastałam go wpatrujacego sie w obraz Emilie. Znów z nia rozmawia, a przynajmniej do niej. Kiedyś mówił na głos, a przynajmniej o miraculach, jednak w ostatnim czasie tylko się na niego patrzył. Mówił coś, czego nie mogłam usłyszeć? Położyłam swój kubek na blacie, wydając tym delikatny brzdęk. Nawet się nie obrócił, nie drgnął. Mimo, że taki widok łamie mi serce to jednocześnie je buduje na nowo. Chciałabym, żeby kiedyś spojrzal na mnie tak jak na nią, albo przynajmniej jak na jej obraz. Chciałabym, by niewidzial we mnie wad, których bylo tak wiele. Zwyczajnie chce by mnie pokochał. Jednak ta miłość nie może zostać odwzajemniona, a ja dobrze o tym wiem.

Zaczęłam uderzać opuszkami palców o klawisze na klawiaturze. Wciąż żadnej reakcji, jednak tym razem nawet się jej nie spodziewalam.
Oderwalam wzrok od ekranu, patrząc jak obiekt moich westchnień zjechał na dół. Do Emilie, czy do motylów?
Jak się w krótce okazało, do motylków. Obserwowałam wszytsko z wiadomości. Gdy Władca ciem już był w tak tragicznym stanie, że musiałam go ratować, ani chwili się nie zawahałam. Chwycilam za miraculum, wypowiedzialam slowa przemiany, czując ten nieznośny ból. I to na całe ciało, bolało jak nie wiem... Syknęłam cicho, skaczac po budynkach. Biedronka była praktycznie przy odebraniu Gabrielowi miraculum, jeszcze chwila i każdy by się dowiedział kim jest.

Chwycilam od tyłu czarnego kota, przykładając mu ostre końce wachlarzu do szyji. Drugą ręką natomiast przytrzymałam go by nie uciekł.

- Mayuro! - Krzyknął władca ciem, co spowodowało, ze biedronka cofnęła reke od miraculum.

- Puść go - Powiedziala, na co tylko się zaśmialam. Myśli, że od tak jej posłucham?

- Jesteś strasznie naiwna, najpierw ty puść władcę ciem - Odparłam patrząc na to jak się zastanawia. Ja natomiast tylko się uśmiechnęłam. Jestem ciekawa co rozważy za słuszne.

Gdy do puściła wladca ciem razem z kiciusiem bezwładnie opadli na kolana. Podbiegłam do niego, co było błędem. Kolejny wysiłek oznaczał kolejną fale kaszlu i to na oczach dzieciarni.

- mayuro... - Wyszeptal mój szef, biorąc mnie na rece. Dalej tez coś mówił, jednak każde slowo słyszałam jak przez wode, a oczy mialam zamknięte.
Sama nie wiem kiedy, ale obudzilam się w swoim łóżku u boku Gabriela. Prawdopodobnie zemdalam, co zdarzalo mi się czesto od uszkodzonego miraculum pawia.
Spojrzałam na mężczyzne, który uważnie mi się przyglądał. Siedzial tu cały czas i czekał aż się obudzę? kochane...

- Dziękuję ci bardzo... jednak nie powinnaś się tak narażać, szczególnie swojego zdrowia - Szepnął biorąc moją dlon w swoją. Nie mialam siły na nic. Czułam się okropnie, a do tego starsznie osłabiona i obolała. Tak, jakby wysysano ze mne resztki zycia.

- i pozwolić, żeby odkryli twoją tożsamość? nigdy... - Powiedziałam równie cicho.

Mogłam umierać, dusić się, tonac, płonąć czy inne rzeczy,  nawet gdy mój stan był fatalny, to uczucie do gabriela ogromne. Taka mala rzecz, jak gładzenie kciukiem mojej dloni wywolywalo u mnie motylki. Dla takich małych rzeczy mogłabym się narażać codziennie, aż do śmierci. Przyjemna odmiana, bo do tej pory czulam jedynie ból, a teraz proszę, czuje jego bliskość przy mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top