4

O ostatnich wydarzeniach nikt nic nie wspominał. Bez wiekszego na myślenia, mogę stwierdzić, że cieszy mnie ten fakt. Wraz z Gabrielem, dosłownie tak jakbyśmy byli połączeni telepatycznie, nabraliśmy wiekszego dystansu.
Jakby ten był mały.
Tak czy siak, moje dni wróciły do normy, już nawet moja "nowa" fryzura nie dawała mi za wielkego odstepu od zwykłych, rozczarowujacych szarości. Tak ma wyglądać moje życie? Takie samo, bez wiekszych zmian. Gdy w ukryciu przyglądam się szefowi. Gdy nabieram z nim wiekszego dystansu? Wszystko wskazuje na to, że tak.
Och losie! dlaczego?...

Jedyna ciekawa rzeczą było to, co zdarzyło się przed chwila.

- Nathalio, mogłabyś proszę, towarzyszyć mi w dzisiejszej misji? - Zapytal mężczyzna. Nie musiałam za długo myśleć o jaką misję mu chodziło, praktycznie wcale. Gabriel byl typem dążącym do celu nawet po trupach. Może i to wydaje się okrutne, lecz dla mnie takie nie jest. No może trochę. Kocham Gabrysia i zrobie wszystko, by był szczęśliwy. Nawet jeśli ma to oznaczać moje nieszczęście. Jestem do niego przyzwyczajona, jednak nie mogę stać bezczynnie i obserwować jak najbliższe mi osoby są w stanie rozpaczy. Serce mi się po prostu rozpada na ten widok.

- oczywiście. Co mam robić? - Spytałam przestając na chwilę uzupelniac papiery, które godzine temu dal mi szef. Była ich cała masa...

- zejdźmy na dół, tam ci wytłumaczę - Oznajmił podchodząc do obrazu.

Ja również odeszlam od biurka i stanelam w obrebie dobrze znanego mi koła. Znow blisko niego, znów czuje jego perfumy. Nathalie, opanuj się. Wzięłam gleboki oddech, wypuszczając powoli powietrze. Zatrzymaliśmy się już na dole, gdzie stanęliśmy w obszernej kopule, twarza w twarz.
Masz cudowne oczy Gabrielu.
Wzięłam od niego miraculum pawia, przypinając je do marynarki. W międzyczasie słuchałam jego planu. Idealny on nie był, ale jednak zgodziłam się na każdy szczegół. Nie mam zamiaru znów zawieść swojego szefa. Po raz kolejny zasłabnąć na misji, by musiał mnie ratować. Nie jesteś dzieckiem Nath, poradziłaś sobie z bólem duszy to poradzisz i z bólem fizycznym. W końcu ten psychiczny boli o wiele bardziej, nieprawdaż? Nie tak łatwo jest się go pozbyć. A do tego nie ma na niego tabletek.

- jakby coś było nie tak, od razu mi powiedz, nie wahaj się. Dobrze wiemy, że twoje zdrowie nie jest najlepsze - Dodał na koniec, gdy ja się przemienialam.

Moje ciało znów pokrył foletowy lateks, który przy kazdym otworze, na rece, szyje oraz nogi, miał cudowny, fioletowy puch. Siegnelam po wachlarz nieco drżącymi rękami. Boje się, boje się, że to pieklo znów się zacznie. A to, ze się zacznie jest całkowicie pewne, tak samo jak to, ze Gabriel znów jutro włoży rurki.

- będę pamiętać, a teraz możemy rozpoczynać Gabrielu, idę przyjąć pozycję startową -

Tłumaczył mi chyba pięć razy jak mam się ustawić, za czym, kiedy, jak się zachowywać. Durny perfekcjonista. Wyszłam przez okno, obserwujac jak się przemienia. W stroju władcy ciem wyglądał o wiele przystojniej niż w swoim stroju pracodawczym. Mimo, że pasuje on do niego to z chęcią spaliłabym te jego czerwone rureczki. Pasują mu, ale osobiście wole go w odcieniach czerni lub bieli. Stanęłam na jednym z dachów, centymetr w centymetr tak jak kazał mi Gabriel. Tak, ten idiota zmierzyl caly dach, dopasował go pod rozmiar mojej stopy i jeszcze wyliczył w jakim odstepie mam je ustawić. Obejrzałam się ostatni raz na tak odległa rezydencje Agrestow. Pamietaj, to dla Adriena, Gabriela i oczywiście Emilie, chcesz przecież, by byli znowu szczęśliwi.
Zaczęłam tworzyć emopotwora, umieszczając amok w jakimś losowym kamyczku. Gdy tylko rozpoczęłam robienie go poczulam jak pali mnie w plucach. Brałam plytkie, nierówne oddechy. Tylko na to było mnie stać. Utworzyłam biedronke oraz czarnego kota.

- och, Mayuro, wygladaja zjawiskowo - Odezwał się władca ciem.

Nic mu nie odpowiedzialam, balam się, że jak skupie sie na czymś innym niż oddychanie to zaczne kaszleć. Tak więc, z emopotworami porozumiewalam się telepatycznie, przez emocje które włożyłam do amoka. Pracowalam nad tą umiejętnością bardzo długo, przydawala się szczególnie podczas walk, gdy te dzieciaki mogły usłyszeć każde nasze słowo. Emopotwory zaczęły atakować miasto, jednak później zaczęły same toczyć bitwę ze sobą. Miało to rozwścieczyć Paryżan, chociaż generalnie chodziło nam o Czarnego Kota. Korzystając z tego, że bohaterowie się jeszcze nie zjawili postanowiłam trochę przyspieszyć plan. Głównie z powodu moich objawów, pare razy tłumiłam napady kaszlu, jednak ból głowy znacznie bardziej dawał o sobie znać niż żar w płucach. Złapałam się za czoło, udając, że robie cos bardzo ważnego. Oczywiście w sensie przekazywania czegos emopotworom czy rozmyslaniem nad dalszymi ich losami. Gabriel usadowił mnie tak, że ciągle mógł mieć mnie na oku. Niezwykle mnie to irytowało.
anty-Czarny kot posłużył się kotaklizmem na anty-biedronce, która rozpadla się w udawany pyl, przyleciał on oczywiście do mnie, a biedronka wróciła do swojej wczesniejszej postaci. Natomiast emopotwor atakował miasto aż do przyjścia bohaterów.

- no proszę, kolejny mój zdesperowany fan czy emopotwor? - Zapytał czarny kot, na co biedronka się zaśmiala.

Dziękuję stonko, tylko upraszczasz mi robotę.

- czarny kocie, ty nie masz fanów. Tylko fajne osoby je mają, na przykład biedronka? komu paryżanie zawsze dziękują, tobie, czy biedroneczce? -
Wypowiedzialam, a każde moje słowo zostalo wypowiadane przez anty-kota.

Chwilę później zaczęłam kaszlec, nie mogac juz wytrzymać swojego pieczenia w plucach, które przechodzilo do gardła. Nie zastanawiając się więcej nakazalam emopotworowi zabrac miraculum kotowi, którego te słowa chyba bardzo dotknęły, bo nie był w stanie nawet nic nie odpowiedział. Uznam to za postep w swoich walkach słownych jako partnerka Władcy Mroku.

- Mayuro, odwołaj amok - Zarządał mój szef, który nie wiem kiedy zjawił się obok mnie. Nie byłam nawet w stanie tego zarejestrować, bo kleczalam spluwajac krwią na dachówki. Kurde, jest nie dobrze.

- nie, doprowadzimy to do końca, dobrze nam idzie - Odpowiedziałam między przerwami w kaszlu.

Nie miałam zamiaru go słuchać, nie mam zamiaru znów go zawieść. Nie teraz, gdy jesteśmy tak blisko dostania pierścienia.
Postarałam sie szybko ogarnąć, więc gdy tylko kaszel ustał stanęłam na nogi, które mialam jak z waty. Zaczynalam miec mroczki przed oczami, jedyne co widziałam to jakies zarysy tego, co było przedemna. Czuje się fatalnie, ale nie teraz jest czas na przyznanie tego. Skorzystalam z pomocy partnera w zbrodni, który podał mi swoją rękę. Z nią o wiele latwiej było mi utrzymać równowagę. A przynajmniej tak myślałam, bo po chwili i tak padlam na ziemie. Jednak nie zemdalam, nie mialam zamiaru tak szybko sie poddawać.

- dość tego mayuro, zaraz znów się wykonczysz. O ile już tego nie zrobiłaś - Rzekł złoczyńca.

"O ile już tego nie zrobiłaś"
Nie mialam siły na sprzeciwianie się mu, gdy niszczył amok, gdy wziął mnie na rece, co pomimo mojego stanu bylo jednocześnie niezręczne oraz przyjemne, nie sprzeciwilam mu się nawet gdy zabrał mi broszkę i zchorowana, bez sił położył na łóżku. Jego slowo ciągle chodziły mi po glowie. Rzeczywiście już się wykończyłam? Wypaliłam się w pracy mayury? Nie, przecież to nie możliwe. Nie mogę go zawieść. Nie teraz, gdy już tak niewiele zostało.

- Gabrielu... byliśmy już tak blisko, mogłeś już wysyłać akume... - wyszeptałam zaciskając rece na pościeli, gdy on mierzył mi temperaturę elektornicznym termometrem, ponieważ według niego byłam cala rozpalona.

No jasne, przecież jestem hot.

- uda się następnym razem. Nie zawracaj sobie tym głowy Nathalie - powiedzial, by następnie spojrzeć na termometr. Nie musiał mi mówić ile mam stopni, głowa mi pękała, a jego brwi praktycznie się zlaczyly gdy tylko odczytał wynik. Nie musze zgadywać, by wiedzieć, że jest źle.

Jednak, ja nie umialam nie zawracac sobie tym głowy, chcialam być dla niego najlepsza, być dla niego osobą, która zdobędzie mu te głupie miracula i odda mu je. Chce być osobą, która bedzie w stanie go uszczęśliwić za wszelką cene. Nie interesuje mnie cena tego, dla mnie liczy się tylko on. Nie mam mu nic za złe, wszystko to chciałam ja. Mogłam się przecież na nic nie zgodzić, zgłosić go czy nawet zabrać miracula. Jednak tego nie zrobilam, przecież to jest jedyna szansa na uszczęśliwienie go i Adriena. Nastolatek po stracie matki wyjątkowo się w sobie zamknął, mimo, że czesto rozmawiamy i staram sie dla niego również robić wszystko, to czuje, że to nie wystarcza. On potrzebuje matki, a nie asystentki ojca, która "z litości" się nim zajmuje. Jednak to nie prawda, Adrien jest dla mnie jak syn, mimo, że nic nas nie łączy. Wiele razy zapewnialam go, ze może mi mówić o wszystkim, może przyjść nawet w środku nocy. Rzeczywiście, było tak, do czasu, gdy Gabriel zaczął nakładać na mnie więcej obowiązków. Nie miałam czasu na tak częste przychodzenie do Adriena, rozmawianie o jego szkole, przyjacielach czy nawet relacjach o jego tajemniczej wybrance. Ciesze się, że chociaż w szkole może wieść normalne życie.

Moje rozmyślenia przerwał dopiero Gabriel, który wszedł do mojego pokoju z tabletkami i szklanką wody. Domyślam się, że przeciw bólową, a ta druga zapewne na zbicie goraczki. Trzecia? nie mam pojecia, jednak tak mu ufam, ze mam to gdzieś.

Wzięłam je od niego drżącymi rękami, by następnie włożyć je na jezyk i popić wodą. Mimo, że potrafiłam robić to bez niej to w tym wypadku było to chyba konieczne. Gardło mnie piekło tak bardzo, że chyba nawet nie zlicze ile razy powstrzymywalam sie od kaszlu, by zaraz nie ujrzec w drzwiach wystraszonego Gabriela. Taki widok był naprawdę słodki, ale jednak wyrywanie go z pracy nie było najlepszym wyjściem, czulam przez to wyrzuty sumienia. Wiem, jak bardzo ceni sobie skupienie oraz cisze. Zawsze staram mu się ją okazać, rzadko kiedy podczas jego pracy podejmuje rozmowę samodzielnie, robie to tylko w wypadkach wyjątkowych.

- Dziękuję ci bardzo - dosłownie zmusiałam się na delikatne uniesienie kacikow ust, jak to mieliśmy w zwyczaju robić. Cóż, nie najlepiej widziało mi się to podczas choroby. Kazdy ruch sprawiał mi ogromny ból oraz był bardzo wycieczający.

- nie masz za co, w plątałem cie w to gowno i ciekawe z niego wyciągnę - Oznajmił będąc już przy wyjściu z pokoju.

- nie wciagnales mnie w to, jakbym nie chciala ci pomóc to nie zrobiła bym tego... - Powiedzialam, każde słowo dosłownie wypalało w moich plucach dziure, a w gardle rozpalało ogień. Położyłam rece wzdłuż ciała, leżałam jakbym przygotowywala się do trumny. Jednak w umyśle wciąż nie bylam na nią gotowa. Nie, dopóki nie odzyskamy Emilie.

- przespij się nathalie, widze, że jesteś wykonczona - Wyszedł.

Cóż, przynajmniej nie kłócił się ze mną już więcej na temat "w platania w to gowno" Tak, miał rację to było gowno, ale sama się na nie zgodziłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top