12

Gdy byliśmy już w domu udałam się prosto do łóżka, gdzie praktycznie natychmiastowo zasnęłam. Nie miałam siły na nic, a do tego pocałunek Gabriela odbierał mi logiczne myślenie.
Rankiem byłam w tych samych ubraniach, niewyspana i do tego z rozmazanym makijażem. Wstając z łóżka poczulam ogromny ból głowy, jednak postanowiłam to zignorować. Nie mam zamiaru przyznawać Gabrielowi racji. Przebrałam się w swój pracowniczy strój, zrobiłam nowy makijaż a włosy zostawiłam rozpuszczone. Totalnie nie mogłam ich ułożyć, więc to było jedyne sensowne wyjście, w którym nie wylądowałabym z szopą na głowie. Wyszłam ze swojej sypialni, kierując się prosto do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu był już w niej Gabriel, rozpromieniony, szczęśliwy i pełen życia. Ja natomiast byłam dziś jego totalnym przeciwieństwem.

- jejku... ty jesteś robotem? - zapytalam biorąc od niego kawę z uśmiechem na twarzy. Od razu się jej napiłam, pozwalając by jej ciepło rozeszło się po moim ciele.

- o nie, nakryłaś mnie - powiedzial rozbawiony, na co się uśmiechnęłam.

- lubie jak jesteś w dobrym humorze - wyznałam, by następnie pogładzić ręką jego ramie i wyjść. Jestem pewna, że pamiętał to co się wczoraj stało. Jednak, ja miałam wrażenie jakby to ignorował... Usiadlam za stolikiem w gabinecie, gdy poczułam ręce na ramionach które mnie od niego odciągnęły.

- dziś jest niedziela Nathalie, nie pracujemy - Odparł pokazując mi date na kalendarzu. Nie zmieniałam jej, co oznaczało, że to on to zrobił. Z resztą nie było dziś niedzieli, a wczoraj wszystkiego nie ogarnieliśmy.

- a ja myślałam, że jesteś mądry głupku - uśmiechnęłam się do niego delikatnie, odchylajac głowę do tyłu. Takim sposobem mogłam swobodnie na niego patrzeć.

- ależ oczywiście, ze jestem mądry. Nie widzisz? jest niedziela - Powiedział zdejmując mi okulary, by następnie położyć je na biurku, tam gdzie nie mam zasięgu reki z tej pozycji.

- teraz rzeczywiście nie zobaczę - wyznałam rozbawiona. Jak na swój wiek miałam naprawdę dużą wade wzroku. Jednak cieszyłam się, że to minusy, a nie plusy.

- nic nie stracisz, wszystko na spokojnie nadrobimy. Nie musisz się tym teraz martwić - wyszeptal, składając delikatny pocałunek na moich ustach.

K O N I E C

(cdn.?)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top