11

Gdy wreszcie zmęczona wróciłam do podpierania ściany spostrzegłam Gabriela. Bez najmniejszego zawahania, nawet pomijając jego słowa, ruszyłam w jego stronę. Akurat rozmawiał z jakimś mężczyzna, kojarzyłam go jedynie z wyglądu, zjawiał sie często na mało ważnych uroczystościach, przez co nie spodziewałam się, że Agreste będzie chciał z kimś takim gadać. Gdy mnie zobaczył od razu przerwał rozmowe z nim i ruszyl w moją stronę. Podał mi jeden z kieliszkow, który przyjęłam z uśmiechem na twarzy.

-mam rozumiec, że szykujesz nowe współprace? - Zapytałam zerkając katem oka na mężczyzne, który dopiero co odszedł z miejsca w ktorym zostawił go Gabriel.

- nie robie umów pod wpływem alkoholu Nathalie, to skrajnie nie odpowiedzialne - Powiedział udajac rozzloszczonego. Jednak i tak się uśmiechnal. Po chwili znów przybrał wrażenie zamyslonego, ale smutnego. Zupełnie tak, jakby stał przed obrazem Emilie po kolejnej nieudanej misji. Jestem pewna, że zawsze wtedy wyzywa biedronke oraz kota, przy okazji po stokroć ją przepraszając.

- coś się stało, Gabrielu? - zadalam kolejne pytanie, błądząc wzrokiem po jego cudownych oczach. Za niedługo chyba trzeba bedzie mu to powiedzieć, są prześliczne jak na osobe bez serca.

- tak - Odparł krótko. Sądziłam, że od razu powie o tym co go trapi, jednak tak się nie stało. Jakby szukał inicjatywy z mojej strony.

- a więc słucham cie uważnie - ściszyłam głos, przykładając przy tym szkło do ust. Przechyliłam dokładnie kieliszek, delektując się smatkiem alkoholu, ten byl o wiele lepszy niż poprzedni, a do tego chyba go jeszcze nie próbowałam.

- chce cie pocałować, a wiem, ze nie moge - wypalił, a ja o mało co nie wyplułam na niego napoju w swojej buzi. Połknęłam go dość głośno, jakby było tu zupelnie cicho to chyba każdy tu obecny by to usłyszał. Teraz nie błądziłam w jego oczach, a już po całej twarzy.

Gabriel Agreste chce mnie pocałować...

- Nie możesz? Co ci stoi na przeszkodzie? - Mój głos wahał się bardziej niż w momencie najtrudniejszych chwil w moim życiu. Gdy od moich słów zalezalo tak wiele, a teraz? Zależy mi tylko na nim.

- Yves. Stoi za toba i ewidentnie chce mnie zabić - wyznał, a gdy chciałam się obrócić by to sprawdzić chwycił mój policzek w swoją dlon.
- nie obracaj się, bo się domyśli, że o nim wspomniałem - Wyszeptal ostrzegawczo. Ja jedynie czułam jak moje policzki płoną, to wszystko przez jeden głupi dotyk.

- myślałam, że chcesz zrobić mu na złość - szepnęłam, znów zatracając sie w jego tęczówkach. Ile ja bym dala by te oczy patrzyły tak na mnie godzinami.

- bo chce - jego ton był jeszcze cichszy, jakby bał się tego przyznać.

Gabriel potwierdził swoją zazdrość? Co za cudowne uczucie.

- to dlaczego nie korzystasz? - zapytalam.

Długo nie musiałam czekać. Już chwile później z motylkami w brzuchu czułam jego ciepłe wargi na swoich. To była ta chwila, na którą czekałam już od tak dawna. Którą się delektowałam, pragnąc zapamiętać każdy drobny jego ruch. Gdzieś za mną usłyszałam dźwięk tluczonego szkła, ale nawet i to mialam w dupie. A przynajmniej do czasu, ponieważ gdy nasze usta się rozłączyły spojrzałam najpierw na Gabriela, a później za siebie. Organizator tego cyrku wpatrywał się w nas z taka nienawiścią jak chyba jeszcze nigdy. Poważnie? Ledwo co mnie znal, nigdy nie zwracał na mnie wiekszej uwagi, a teraz? Nagle odwala sceny jak z jakiegoś filmu akcji. Ścisnelam dłoń projektanta, który stał teraz za moimi plecami.

- razem z panna Sancoeur będziemy się już zbierać, dziekujemy za zaproszenie Laurencie - Powiedział chłodno mój szef, przerywając tym samym glucha cisze. Nawet muzyka od czasu tego tluczonego szlka umilkła.

W porównaniu do jego czułego pocałunku wydawało się, jakby jego ciało przedstawiało dwie inne osoby. Jedna zatroskana, opiekuńcza, kochana, miła. Natomiast ta druga, to ta w której zaczynalam się podkochiwać. Poważna, oschla, sarkastyczna, stanowcza, obojętna.

- mam nadzieję... nie mam zamiaru więcej was tu widzieć. Jesteście odrażający... - Rzekł z wyrzutem Yves, na co ja zaczęłam się śmiać.

- nie musisz się o to martwić, nie pojawimy się w progu tego domu nawet jakbyś oferował darmowe biliony - zapewniłam go, by następnie pociągnąć za sobą do wyjścia. Gdy byliśmy już na zewnątrz poczułam chłodny wiatr. Ewidentnie była już późna noc, najwidoczniej straciłam poczucie czasu. Zanim zdążyłam w ogóle zrobic jakiś krok w stronę domu poczulam jak gabriel kładzie na moje ramiona swoją czerwona marynarkę. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

- bedzie ci zimno Gabrielu - Powiedzialam przenosząc na niego swoj wzrok.

- to nic, to nie ja tu mam zaniżoną odporność - przyciągnął mnie do siebie, delikatnie obejmując mnie ramieniem, by następnie dość szybkim krokiem kierować sie do rezydencji.

- poważnie? Chwila na zimnie nie zrobi ze mnie chorej - Wywróciłam oczami. Naprawdę uwielbialam jak był taki opiekuńczy, ale jego nadopiekuńczośc mnie irytowała.

- a skąd wiesz? - Zapytał, a ja zamilklam. Rzeczywiście, nie wiedzialam, czy na pewno się nje rozchoruje. Równie dobrze jutro mogę siedziec juz pod grubym kocem z temperaturą oraz obserwować jak Adrien robi mi herbaty, a Gabriel podaje co chwile jakieś leki.
- nie chce, żebyś znów była chora Nathalie - Wyszeptal, a ja się do niego uśmiechnęłam.

Reszte drogi spędziliśmy na obgadywaniu tego idioty. Wkurzal on go chyba bardziej niż mnie. W sumie śmieszy mnie to trochę... Tak więc postanowione - Gabriel zazdrosnik jest zabawnym i niespotykanym zjawiskiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top