rozdział 7

sobota, 3.12.2016 r. (dzień później)

Jungkook

Trasa po Ameryce dosłownie wycisnęła ze mnie całą energię. Jednak wracając do domu myślałem nie tylko o swoim łóżku, lecz także o rozmowie z dziewczyną, która spędzała mi ostatnio sen z powiek, ciągle dekoncentrowała, wpraszając się do moich myśli oraz zmuszała do przeglądania wykonanych jej zdjęć. O niej marzyłem najbardziej.

Nasz pierwszy pocałunek nie był najlepszy, oczywiście tylko przez jej reakcję. Domyślałem się, że przesadziłem, chociaż i na swoją korzyść potrafiłem to interpretować. Szok? Radość? Zwykłe zaskoczenie? Czy może jednak niechęć? Inny chłopak? Krzywus, którego nieraz miałem ochotę zaciągnąć na prywatny trening i niechcący na nim uszkodzić? Niestety po naszej pierwszej „randce", nie byłem w stanie wyrwać się z wiru, w który wrzuciła mnie wytwórnia. Treningi, treningi, treningi. „Przygotuj się do trasy, Jeongguk. Jesteś solistą, robisz za cały zespół. Nie będziesz miał czasu, będziesz po prostu pracował, a po wszystkim otrzymasz trochę wolnego i odpoczniesz". Tyle że mój odpoczynek wiązał się również z pracą, po której czeka mnie jeszcze więcej pracy, oczywiście z przerwami... na pracę.

Przez kilka dni, poza pięcioma godzinami w wytwórni, mogłem skupić się na życiu osobistym. Mama wyjechała w „delegację", zostawiając mnie ze wszystkimi sprawami samego. U ojca nigdy nie szukałem pomocy, dlatego to manager zastąpił mi chwilowo rodzica, znów ratując na niektórych płaszczyznach. Jimin'a po prostu ignorowałem, udając, że nie istnieje i mówiąc mu wprost, że gdy jestem w mieszkaniu ma mnie unikać, abym nie miał ochoty rozerwać zarówno jego, jak i tego drugiego geja. W takich momentach nie dziwiłem się, że to na mnie od zawsze skupiano całą uwagę. A jednak potrafiłem przy nim zostać, po tym wszystkim jakkolwiek wspierając i dopiero teraz nie będąc nawet w stanie normalnie na niego spojrzeć.

Powrót do brązu na moich włosach tylko podkreślił zakończenie promocji. A mój zły humor przekładał się na myśli, które często pojawiały się niechciane w głowie. I choć zazwyczaj wykorzystywałem je jako inspirację do piosenek, to przeglądając notatki, znów pozyskane od jednej ze studentek, zapragnąłem zmienić swój utarty schemat zabijania podobnych przemyśleń.

Wyciągnąłem swój prezent z okazji „pomyślnego" zakończenia trasy, na chwilę zawieszając na nim wzrok. Moje masterki idealnie trafiały w mój gust jeśli chodziło o telefony, jednak nie miały pojęcia, że oprócz tego jednego uszkodzenia nogi na scenie, przywiozłem ze sobą zdartą skórę na plecach, rozcięcie na stopie oraz kilka siniaków na udach. Oczywiście wszystko to było moją zasługą, czasami głupoty, a czasami intensywnych treningów. A nowy tatuaż, którym jeszcze nie zdążyłem pochwalić się Goldens, zdobił prawą stronę moich żeber i brzucha. Chińskie fanki na pewno oszaleją gdy dowiedzą się, że to właśnie w ich języku postanowiłem ozdobić swoje ciało. Jednak nie zrobiłem tego ze względu na nie, a idealne ułożenie i dopasowanie, którego w żadnym innym języku bym nie odnalazł.

Odłożyłem skrypt na jeden z przedmiotów na studiach, w pełni skupiając się na treści SMS-a, który miałem zamiar wysłać do dziewczyny wyniszczającej powoli mój umysł. Chwilę głowiłem się nad odpowiednim sformułowaniem jednego zdanie, analizując swoje przemyślenia i ostatecznie porywając się na pytanie, które wraz z wysłaniem tej wiadomości, przyspieszyło moje serce.

Nie głupiej, Jeongguk.

„To był twój pierwszy, Somi?"

„W końcu pan sobie o mnie przypomniał, panie Jeon?"

Przekręciłem głowę, krzywiąc się odrobinę. To prawda, mogłem napisać wcześniej, lecz wiedziałem, że to skończy się jeszcze większą katorgą podczas tej trasy.

„Pierwszy, Somi? Próbuję zrozumieć dlaczego po tym wszystkim uznałaś, że jednak mnie nie chcesz?"

„Skąd taki wniosek panie Jeon?"

„Nie robi się czegoś takiego facetom."

Tak samo jak ona, nie odpowiadałem na te pytania. Poprawiając nerwowo założoną czapkę, czego nie byłem świadomy dopóki nie zabrakło mi ręki do pisania.

- No naprawdę... - wymruczałem, odrywając tę rękę od nakrycia głowy i dziwnych zachowań, by zmusić ją do dalszej współpracy.

„Nie całuje się kogoś z zaskoczenia!"

„Mogłaś mnie uderzyć, miałbym przynajmniej jasną odpowiedź"

„Nie chciałam pana uderzyć"

„Jako trenera. W końcu jak się okazuje to nie była randka?"

„O co ci chodzi oppa? Miesiąc czasu się nie odzywałeś i nagle zadajesz mi z niczego wzięte pytania..."

„Nie mogłem już przyjechać do JYP, dlatego uznałem, że lepiej będzie porozmawiać kiedy wrócę z Ameryki. I odpowiedz mi chociaż na jedno pytanie"

Po zażartej wymianie zdań, zacząłem wpatrywać się w ekran, czekając na odpowiedź od dziewczyny, która nawet po minucie nie nadeszła.

Warknąłem cicho, zerkając na godzinę, uznając, że w Ameryce byłaby to pora obiadowa, dlatego zebrałem notatki i nadal wpatrując się w telefon, udałem do kuchni, w końcu nie wytrzymując i wystosowując do niej kolejnego SMS-a.

„SOMI! Mam przyjechać?!"

Nie sądziłem, abym o tej godzinie w ogóle został wpuszczony do jej dormu, jednak dziewczyna wiedziała, że byłem zdolny do wszystkiego, dlatego sprawnie to wykorzystywałem.

W oczekiwaniu na odpowiedź, zająłem się przygotowywaniem lekkiego posiłku, mając zamiar jakoś po północy wyciągnąć któregoś z idoli na miasto, aby zjeść porządnie przed nocną siłownią. Strefy czasowe od zawsze zmuszały mnie do przestawiania na normalne funkcjonowanie dobre kilka dni, do czego byłem już przyzwyczajony, nawet na to nie zwracając uwagi.

Odłożyłem już ostatni produkt do lodówki, siadając z jedzeniem przy stole i dopiero teraz zerkając na telefon, który wprawił mnie początkowo w szok, później niedowierzanie, a następnie czystą radość.

„Ale co mam napisać? Że mi się podobało? Że mnie zaskoczyłeś? Że serce mi mało nie stanęło? Że nie mogę zapomnieć tego pocałunku i ciągle dotykam palcami ust?"

Chyba... trochę przesadziłem? Trzeba się przyznać.

Z uśmiechem pozwalałem pozbawić się męskiej dumy, nie chcąc, aby Somi pomyślała, że powodem tego nieodzywania był nasz pocałunek.

„Przepraszam, że nie napisałem wcześniej. Tęskniłbym nawet bardziej"

„Bardzo tęskniłam oppa. Ale oglądałam twoje występy. Jak zawsze świetnie ci poszło"

Znów się uśmiechnąłem, porzucając na razie jedzenie i ciesząc każdym pojedynczym słowem, które wyświetlało się na ekranie. Miałem ochotę mimo wszystko do niej pojechać, jednak nie po to, by na nią nakrzyczeć o nieoddanie pocałunku, a po zwykłe przytulenie, złączenie naszych rąk lub chociaż ujrzenie tych ślicznych rumieńców, z których niedawno starałem się znaleźć jakieś gify, jednak sceniczna Somi nie pozwala się tak łatwo zawstydzać.

„Widziałaś/słyszałaś moją przemowę w Chicago? Była dla ciebie"

To właśnie takie wspomnienia zostaną w mojej pamięci na długo. Już zdążyłem prześledzić całe Fancafé, czytając opinie o moich słowach na temat tęsknoty za „słoneczkami z Korei" i wyjątkowymi dla mnie osobami oraz o wykrzyczeniu nazwy ulicy, na której pocałowałem Somi po raz pierwszy. A szybkie podanie tuż po tym krótkiego: „I miss that a lot", zmusiło fanki do szukania powiązań, których naprawdę nie były w stanie odnaleźć.

„Oczywiście, że słyszałam. Cały fandom o tym huczy..."

„Trzymamy się wersji pijanego Jeon'a :) najlepsza!"

Zaśmiałem się, dzieląc z nią jedną z teorii, które brzmiały chyba najbardziej logicznie, chociaż nie miałem okazji i czasu, by napić się tam choćby jednego piwa.

„No jak tak można... Upić się przed koncertem... Wstyd panie Jeon"

„Pani Somi! To jeden z podpunktów w moim image'u. Zmuszają mnieee. Ale ja nie chcę, naprawdęęę"

„Chyba muszę przemyśleć moje członkostwo w fandomie..."

„Dostała pani zakazane rzeczy, nie może pani odejść :)"

Nagle zamiast zwykłej odpowiedzi, otrzymałem selkę, niezwykle uroczą, zrobioną w łóżeczku z wręczonym przeze mnie, nielegalnym lightstickiem oraz moją podobizną w postaci pluszaka. Krótkie: „Kocham tę lampkę" nie przykuło mojej uwagi na tyle, abym odszedł od pewnej dziwnej myśli, którą mimo wszystko postanowiłem się z nią podzielić, oczywiście tuż po zapisaniu nowego zdjęcia.

„Pani ze mną sypia? :)"

„Z panem? Nie przypominam sobie"

Aby uratować sytuację zaraz powróciłem do tego zdjęcia, edytując je, by dodać niewielki pytajnik nad miśkiem i urocze, kocie wąsy samej dziewczynie, dopisując u góry „cute <3".

„To nie jest pan, panie Jeon. To jest mój Kookie. I proszę nie dorabiać mi wąsów!"

Kolejna dołączona selka z widocznie naburmuszoną miną, również wylądowała w odpowiednim folderze. Przyłapałem się na tym, że przez kilka sekund całkowicie odciąłem się od świata, uśmiechając do telefonu. Dopiero po szybkim wyłączeniu zdjęcia i przekonaniu samego siebie, że to nie miało miejsca, postanowiłem jakoś odpowiedzieć na tę sesję. Złożyłem dwa palce w serduszko, przykładając je do twarzy i wykonując w ten sposób swoje standardowe: „I'm teasing you, Goldens" zdjęcie, na którym niewiele było widać.

Somi najwyraźniej była do tego przyzwyczajona, dlatego nie skomentowała mojej selki, zapewne chcąc pójść już spać.

„Czy zna już pan odpowiedzi na swoje pytania panie Jeon?"

O nie, nie, nie, Somi. Tak się nie bawimy.

„Nadal nie odpowiedziała pani na moje pierwsze pytanie :)"

„Czyli już pan wszystko wie. No to idę spać, dobranoc :)"

„Tak. Teraz wiem już wszystko. Dobranoc."

Chwilowa poprawa humoru, znów została zastąpiona zdenerwowaniem, którego postanowiłem się wyzbyć na siłowni.

Szybkie dokończenie posiłku i zebranie swoich rzeczy wraz ze skryptem, wysłało mnie w podziemia, w których siedziałem całe trzy godziny, ciesząc się spokojem i ciszą, przerywaną tylko odgrywaniem roli jakiegoś zakochanego grajka. Nadal nie wierzyłem, że wpakowali mnie w całowanie innej studentki, jednak nie dam jej tej satysfakcji, używając scenicznych sztuczek, by jedynie udawać, że się całujemy.

Mogłem teraz skupić się na studiach, Somi oraz treningach, na razie nie przyjmując żadnych ról w dramach, chcąc naprawdę odpocząć. Dzisiejszą wolną noc wykorzystałem również na odwiedzenie JYP, jednak tym razem wyciągając stamtąd chłopaka.

Zjedliśmy coś z Yu, dzieląc się wrażeniami z ostatniego miesiąca oraz rozmawiając o moim nowym związku. Nie mogłem tego przed nim ukrywać, nieraz napotykając go na korytarzach wytwórni oraz udostępniając zdjęcia Somi na moim prywatnym Instagramie, na którym miałem Yugyeom'a. Chłopak oprócz przypomnienia mi rocznika Jeon, nie miał żadnych zastrzeżeń, życząc nam wytrwałości, bo przy takich charakterach wiedział, że będzie to potrzebne.

Niestety po powrocie do domu, zorientowałem się, że skoro mama wyjechała na cały miesiąc, nie zdążę załatwić najważniejszej sprawy, naprawdę potrzebującej szybkiego rozwiązania.

Nie patrzyłem na godzinę, wiedząc, że Somi śpi i odpisze mi zapewne koło siódmej, dlatego postanowiłem zasypać ją wiadomościami, związanymi z moją największą obawą.

„Somi, bo tak już prawie oficjalnie jesteśmy razem, prawda?"

„I jako twój oppa cię potrzebuję"

„Wiem, że jest późno/wcześnie, ale męczy mnie to trochę"

„Na razie będę udawał, że o tym „nie pierwszym pocałunku" nic nie wiem... później do tego wrócę :)"

„Mam już te dwadzieścia lat jak wiesz, Somi"

„A jak ludzie mają dwadzieścia lat to zachodzą w nich pewne zmiany"

„I we mnie niestety taka zaszła"

„nienawidzętegonaprawdę"

„Somiiii, pójdź ze mną do dentysty!"

Nie byłem pewien czy przyzwanie się do swoich największych lęków na tym etapie „znajomości" było dobrym pomysłem, jednak postanowiłem zaryzykować, potrzebując do tego wsparcia najbliższych mi kobiet.

Nawet nie zdążyłem zająć miejsca na łóżku, gdy otrzymałem SMS zwrotny, do tego z zaspaną twarzyczką ślicznej Somi.

Uśmiechnąłem się, kładąc na swoim posłaniu i obserwując jak przebudzona dziewczyna postanawia na mnie okrzyczeć w wiadomościach.

„Oppa"

„Jest czwarta rano"

„NORMALNI LUDZIE ŚPIĄ"

„Proszę mnie nie budzić"

„I nie pójdę"

„Ostatnio nie dostałam naklejki dzielnego pacjenta"

„Dobra, pójdę, jeśli nie będę miała treningu"

„Powiedz o której"

„Albo jak bardzo boli to już możemy jechać, idę się ubrać"

„I nie przypominam sobie, byśmy byli razem oppa"

„Proszę sobie nie wmawiać, tylko mnie zapytać <3"

Zaśmiałem się przez te urocze SMS-y, trochę dziwiąc tą natychmiastową zgodą, jednak zrzucając to po prostu na zaspany umysł dziewczyny.

„Spokojnie, zostań w łóżku, śliczna, zaspana myszko. Nie sądziłem, że cię obudzę, przepraszam. To nie jest pilne, to tylko ósemka, ale i tak cię potrzebuję. Mogę zadzwonić?"

Nie chciałem niczego wyjaśniać w wiadomościach, wiedząc, że później może to wykorzystywać. Somi należała do psotnych dzieciaków, dlatego musiałem być ostrożny, na szczęście zaraz widząc jej inicjały na ekranie i połączenie przychodzące, które bez zastanowienia odebrałem.

- Oppa, bardzo cię boli? – Jej zaspany głosik wyzwolił we mnie tę uroczą stronę, której powoli wyzbywałem się w życiu osobistym, teraz głupio się uśmiechając i mrucząc jej cicho do słuchawki, oczywiście zaraz odchrząkując, pamiętając, że to naprawdę nieodpowiednie.

- Przepraszam – powiedziałem na wstępie, zaraz zabierając się za wyjaśnienia. – To nie boli, to przeszkadza. Mam teraz trochę „wolnego" i chciałem to wykorzystać na „Cierpienia młodego Jeongguk'a". Bo podczas promocji nie mogłem sobie pozwolić na opatrunki i opuchliznę. – Przerwałem swoje tłumaczenia, zbierając myśli, by w końcu nawiązać do tematu z SMS-ów. – Ogólnie... Somii? To będziesz moja?

Wiedziałem, że musiałem uważać na słowa, bo Jeon była naprawdę delikatna, jednak inaczej tego pytania nie potrafiłem ująć, wpatrując się w sufit i licząc, że mimo wszystko niczego w ten sposób nie zepsuję.

- Nie. – Jednak odpowiedź, którą uzyskałem na moment pozbawiła mnie wszelkiej nadziei. Było się odezwać tuż po tym pocałunku?! Było! – Ty będziesz mój oppa, a ja będę twoja. Na taki układ się godzę – dodała, sprawiając mi ogromną ulgę i mówiąc to ze słyszalnym uśmiechem na ustach.

- Ty będziesz moja, a ja twój, dobrze. – Ułożyłem to w swojej kolejności, śmiejąc się cicho i ścierając z czoła niewidzialny pot. – Masz Instagrama? To przypieczętuje naszą obietnicę – powiedziałem nieco podstępnie, wiedząc, że dziewczyna ma tam prywatne konto, a im więcej zdjęć Somi, tym szczęśliwszy Jeonggukie.

- Instagrama? Mam, ale co to ma do rzeczy?

- Żadna Golden nie ma dostępu do mojego konta – wyszeptałem, przypominając jej i licząc, że tym sposobem pozyskam dostęp do jej profilu.

W końcu zaśmiała się, chyba rozumiejąc co mam na myśli.

- Będę mogła zobaczyć wszystkie prywatne zdjęcia mojego oppy. Cudownie.

- Żadnych komentarzy proszę. Nawet słownych... Jeszcze tylko usunę zdjęcia, które ostatnio wstawiłem z tobą, bo coś czuję, że oberwę... i już wysyłam nazwę – obiecałem ze śmiechem, nie chcąc ryzykować, że rozszyfruje moje skróty.

- Wrzucałeś zdjęcia ze mną, oppa? Jak je podpisałeś? Chcę zobaczyć! Nie usuwaj i nie edytuj nic! Nie wolno!

Nie sądziłem, że podziała to na nią równie mocno jak cztery kawy. A ze względu na inne dziewczyny, z którymi na pewno dzieliła pokój lub chociaż mieszkanie, postanowiłem ją uspokoić, odchodząc całkowicie od tego tematu.

- Obudzisz cały dorm, Somi. I chyba... już powinnaś wrócić do spania, bo żadnej kawy nie pozwolę ci dzisiaj wypić.

- Już się obudziłam. Możemy jechać do dentysty – oznajmiła, znów sprawiając, że moje oczy odrobinę się rozszerzyły.

- Dzisiaj? Nie, nie, nie, nie, nieee. To nie jest najlepszy pomysł.

Nie będę mógł śpiewać, tańczyć, grać, uczyć się... ŻYĆ!

- A jeśli dostaniesz jakąś nagrodę za to, że pójdziesz? – zaproponowała, od razu odciągając mnie od takich myśli całkowicie.

- Jaką? – Zainteresowałem się, czekając na jakieś miłe propozycje.

Selki co minutę przez cały dzień? Wideorozmowa? Relacja z treningu?

- A jaką byś chciał? – odpowiedziała dopiero po chwili zastanowienia, ze słyszalnym wahaniem w głosie.

Nic ci nie zrobię, Somi. Jesteś jeszcze malutka i ja to rozumiem.

- Ciebie. Na cały... miesiąc – wypaliłem zadowolony, zanim w ogóle przemyślałem tę odpowiedź.

- Ale... Jak mnie? – zapytała zaniepokojona, co od razu postanowiłem sprecyzować, aby jak zwykle nie dawać jej powodów do zmartwień. Mogłem udawać niegrzecznego chłopaka, może przez większość czasu nim być, jednak przy Jeon Somi stawałem się głupio zauroczonym gówniarzem, który zrobiłby dla niej wszystko.

- Mieć cię ciągle przy sobie, Somi – sprostowałem w końcu, uśmiechając się.

- Ale przecież to niemożliwe... Co z treningami oppa? Co z twoim grafikiem?

- Dlatego nigdzie dziś nie pojedziemy – stwierdziłem, a moje zadowolenie znów powróciło.

- A jeśli... jeśli dałabym ci oppa... buziaka? – Niepewne pytanie sprawiło, że przez chwilę przymknąłem oczy, wiedząc, że z taką propozycją nie wygram.

- Buziak i kolacja wieczorem. – Rozpocząłem negocjacje.

- Buziak, kolacja i film?

- Buziak, kolacja, film i całus ode mnie.

- Przyjedziesz oppa? Idę się ubierać. – Mój scenariusz chyba został zaakceptowany. Z jednej strony się cieszyłem, mogąc ją dzięki temu zobaczyć, a z drugiej...

Dentysta...

Jęknąłem cicho, przypominając sobie poprzednie zabiegi, które wymagały użycia tych okropnych igieł. Nie miałem nic przeciwko, kiedy używano ich do tatuowania mojego ciała, jednak mając świadomość, że znów mogłaby uszkodzić moje gardło, panikowałem, potrzebując wsparcia najbliższych.

Umówiliśmy się na piątą pod jej dormem, abyśmy oboje zdążyli się wyszykować. Nie mogłem wypuścić jej bez śniadania, układając sobie trasę po drodze, by zakupić jakąś kanapkę. Dodatkowo przygotowałem dla niej napój, od niedawna zastępujący mi kawę. Oczywiście nie działał w taki sam sposób, jednak jako zamiennik był najlepszy ze wszystkich możliwych, nie wpływając przy tym na moje zdrowie.

Po ukryciu swoich włosów pod czapką, obudzeniu pana Yang'a i powiadomieniu go, że czeka nas nocno-poranny zabieg, zabrałem wszystko, wraz z prezentem dla Somi, udając się do GT, mając tylko nadzieję, że przyjmie go ode mnie. Nie musiała znać ceny tych wszystkich kosmetyków i perfum. Kazałem noonom na to nie patrzeć, wybierając to, co pasuje do Somi najlepiej. W końcu zasługuje na to, jak każda kobieta.


Somi

Nie powinnam się zgadzać na związek z Jeon Jeongguk'iem. To był na pewno wielki błąd, który racjonalny mózg wytykał mi głośno, każąc jak najszybciej zaprzestać tego całego flirtu. Ale nie chciałam. Naprawdę mocno tęskniłam przez cały czas za tym chłopakiem, który nie wiadomo czemu przewrócił mi świat do góry nogami. Codziennie wieczorem patrzyłam pilnie na telefon, licząc na choćby krótkie ,,cześć", a on nic. I ledwo się zjawił ponownie, a ja powiedziałam, co mi leży na sercu. Uznałam, że to może być moja ostatnia szansa na spełnienie marzenia o księciu z bajki. Czy Jeongguk jest naprawdę dobrą osobą, z którą chciałabym czuć się bezpiecznie? Muszę to sprawdzić.

Po odłożeniu telefonu zabrałam się za poranną toaletę. Nie miałam za dużo czasu do jego przyjazdu, dlatego zamiast zrobić sobie śniadanie, skupiłam się na umyciu i pomalowaniu. Wzięłam moją torbę z rzeczami na trening, mając nadzieję, że nie spóźnię się i ruszyłam do drzwi, zerkając przez okno, kiedy się zjawi gwiazda z bólem zęba.

Nie czekałam za długo, a gdy zobaczyłam znane mi już auto, wyszłam szybko, wsiadając na miejsce pasażera. Nie znam się na samochodach, ale ten był naprawdę ładny i wygodny. Stanowczo pasował do Jeon'a.

- Cześć oppa - przywitałam się cicho, rumieniąc trochę. Rozmawianie z nim przez telefon jest prostsze. Ale muszę się postarać także w prawdziwym świecie, przełamując moją nieśmiałość tak, jak na scenie.

- Cześć, śliczna myszko. - Chłopak od razu przysunął się bliżej na swoim siedzeniu, przytulając mnie delikatnie, na co zareagowałam objęciem go. To naprawdę miłe uczucie być tak blisko niego.

- Jedźmy, bo muszę zdążyć na trening oppa - poprosiłam cicho, choć najchętniej zostałabym w tej pozycji jeszcze na kilka minut. No, ewentualnie godzin.

Jeongguk posłuchał się, choć widziałam, że niechętnie, ale zaraz wskazał na plastikowy kubeczek i kanapkę, prosząc, bym się nimi poczęstowała, a następnie sięgnął za siedzenie, biorąc stamtąd spory pakunek.

- Mikołaj w tym roku przybył trochę wcześniej - wyjaśnił z uśmiechem, podając mi paczkę. - A to jest naturalna energia, Somi. Wyślę ci później przepis - dodał, wskazując na napój.

- Dziękuję. - Zaskoczona sięgnęłam po kubeczek, który ciekawił mnie chyba najbardziej. Powąchałam jego zawartość i upiłam łyk, ufając, że mnie nie otruje. - Dziwnie pachnie. Ale nie jest aż tak złe. A co tu jest? - zapytałam, wskazując na paczkę.

- Prezent z Ameryki - odparł wesoło.

Otworzyłam zdziwiona, nie wiedząc, czego się spodziewać. Wielkiego modelu Statuy Wolności?

- Oppa... - jęknęłam, widząc kosmetyki i perfumy. Nie musiałam być ekspertem, by wiedzieć, że takie rzeczy tanie nie są, a znając rozrzutnego Jeon'a, na pewno stracił niemałą sumkę. - Nie możesz tyle na mnie wydawać...

- To od Mikołaja, do niego proszę zgłaszać skargi - bronił się ze śmiechem.

Pokręciłam głową wahając się przez chwilę, ale chłopak zasługiwał na to, by dostać podziękowanie, dlatego przyłożyłam dwa palce do ust, składając na nich buziaka, a następnie dotknęłam nimi jego policzka.

- Dziękuję.

- Również dziękuję - powiedział, uśmiechając się i przyglądając mi. - Tęskniłem za tobą, moja myszko. Ale teraz proszę grzecznie zjeść.

Chłopak sięgnął po mój pas, zapinając mnie, a następnie wręczył kanapkę, prosząc, bym już zjadła, co chętnie zrobiłam. Ruszyliśmy do dentysty, ale po jego minie i tempie poruszania samochodu widziałam, że niezbyt się spieszymy. Postanowiłam więc trochę się z nim podroczyć.

- Dałabym ci trochę oppa, ale musisz mieć czyste zęby do dentysty - powiedziałam, podkreślając dobitnie ostatnie słowo.

- Spokojnie, jadłem już nocny obiad po siłowni. Teraz przez kilka dni będę żył jak nietoperz - odpowiedział, ale jego szczęka zacisnęła się. - Zresztą, nie poruszamy tematu dentysty, Somiii. Ewentualnie robisz to specjalnie i mnie torturujesz.

Skubany szybko mnie rozgryzł.

- Nic już nie mówię. Ale mogę trzymać cię za rękę jeśli chcesz. Mnie mama zawsze trzyma. Też się boję dentysty - powiedziałam mu szczerze, chcąc w ten sposób pokazać, że to nic złego i nie powinien się z tego powodu denerwować.

- Tak, jesteś mi do tego potrzebna, bo niestety moja mama postanowiła sobie pojechać do Europy, kiedy jej potrzebuję... - Ten wyjazd widocznie niezbyt go cieszył. - Ale teraz mam ważniejszą kobietę w swoim życiu, która na pewno mnie nie zawiedzie, kiedy będę jej potrzebował - dodał, łapiąc moją dłoń, na której złożył delikatny pocałunek, posyłając mi zaraz swój uroczy uśmiech. - Przepraszam, że wyciągnąłem cię tak wcześnie z łóżka.

- Nic nie szkodzi - mruknęłam, cofając dłoń. Moje policzki znowu ogrzewały twarz lepiej niż szalik. - Będę mogła patrzeć, jak cierpisz. To chyba będzie odpowiednia kara za to, że przez miesiąc się do mnie nie odzywałeś oppa - wyjaśniłam, posyłając mu najsłodszy uśmiech, na jaki było mnie stać.

- Spokojnie, to tylko kilka sekund. Nie będę długo cierpiał.

- Poproszę dentystę, by dla pewności sprawdził ci wszystkie zęby i zalepił ewentualne dziury.

- Dwóch znieczuleń raczej nie dostanę.

- Znieczulenia? Ależ oppa, prawdziwy facet naprawia zęby bez znieczulenia... - Oj, chyba wjechałam mu na dumę. Tak, zacisnął zęby, więc na pewno przesadziłam.

- Nie naprawiam, a wyrywam, Somi - mruknął ponuro. - Goldens raczej dobrze wiedzą, że moje uzębienie jest w idealnym stanie, prawda?

- Nie widziałam jeszcze w internecie zdjęcie rentgenowskie twojej szczęki oppa. - Nie miałam zamiaru psuć sobie zabawy. Zwłaszcza, że naprawdę zamierzałam sobie jakoś odbić olewanie mnie przez miesiąc. - Spokojnie, żartuję tylko. Będzie dobrze - dodała, głaszcząc przez chwilę jego dłoń, która pewnie trzymała kierownicę.

Jeon zrobił grymas mający chyba imitować uśmiech, ale niezbyt mu on wyszedł.

- Możemy poruszyć jeszcze jeden temat, myszko? - zapytał, widocznie nie chcąc już się dołować czekającą go wizytą.

- Tak oppa?

- A kiss, Somi.

Od razu uciekłam wzrokiem na boczną szybę. Czy on musi o to ciągle pytać...?

- T... Tak?

- Myślałem, że będę pierwszy.

Jego spokój na pewno mi się nie udzielał. Od razu spięłam ramiona, wspominając mój pierwszy i nie licząc tego z Jeon'em, jedyny pocałunek. Moje policzki znowu pociemniały.

Milczałam przez resztę drogi, co trwało może z dwie minuty, a gdy Jeongguk zaparkował, chciałam jak najszybciej uciec z pojazdu. Niestety on miał inne plany, szybciej radząc sobie z pasem i odwrócił się do mnie.

- Kto mnie uprzedził? I kiedy? Przecież nie będę zły na ciebie - wyjaśnił.

Nie będzie zły na mnie? A na kogoś w ogóle ma być zły?! Z jakiej racji przypisał sobie prawo do mojego pierwszego pocałunku?

- Myślę, że to moja sprawa oppa... - mruknęłam trochę niezadowolona, otwierając drzwi, by móc wysiąść.

Chłopak w milczeniu zrobił to samo co ja i po zamknięciu samochodu ruszyliśmy do wejścia. Czy on specjalnie zaparkował jak najdalej od niego?

- Staram się nie być zły, tylko boli mnie fakt, że odkrywam przed tobą wszystkie swoje tajemnice, Somi... - powiedział, siadając na moim sumieniu. Teraz jeszcze stosuje moje sztuczki... Co za człowiek...

- Czy to ważne oppa? Ja cię nie pytam o twoje związki z innymi dziewczynami - zauważyłam, chcąc zakończyć temat.

- Nie mam nic przeciwko takim pytaniom. Jednak chciałbym wiedzieć tylko tę jedną rzecz.

Speszyłam się tym. Szłam obok niego i zastanawiałam się, co mi szkodzi powiedzieć mu prawdę. On przecież całował się ze swoimi poprzednimi dziewczynami, przez co płakał cały fandom. I ja też mogłam!

- Seungho - powiedziałam, gdy byliśmy już przy drzwiach wejściowych do przychodni.

Jeon aż warknął, ale nic więcej nie powiedział. Chyba mogłam jednak milczeć...

Po szybkim sprawdzeniu godziny, udaliśmy się pod odpowiedni gabinet, pukając cicho w drzwi i weszliśmy do środka.

- Hyung, wypiłeś kawę, prawda? Nie przyśniesz i nie wbijesz mi tego w gardło? - Mój idol zamiast się przywitać jak na cywilizowanego człowieka przystało, zaczął od razu panikować.

Nieco starszy mężczyzna z delikatnym zarostem i w okularach podniósł głowę znad papierów.

- Dzień dobry, Jeongguk. Jestem przyzwyczajony do twoich terminów - oznajmił, zaraz po tym spoglądając na mnie. - Siostra?

- Dziewczyna. I podpisze co trzeba - powiedział, kierując się do fotela. Myślałam, że na nim usiądzie, ale on po prostu skorzystał z lusterka, by sprawdzić swoje uzębienie.

Pokręciłam na to głową i ukłoniłam się szybko doktorowi, podpisując dokumenty które mi podsunął, sprawdzając wcześniej, czy nie jest to deklaracja oddania mojej szczęki chłopakowi. I tak by mu się nie przydała, moje królicze ząbki aż się prosiły o korektę.

- Pan doktor na pewno będzie delikatny - zapewniłam, podchodząc już do spanikowanego Jeon'a, by wziąć go za rękę. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie dodała jeszcze komentarza w stronę lekarza. - Proszę mu dać znieczulenie najgrubszą igłą panie doktorze.

Mina gwiazdy szybko zrzedła, odrywając się od sprawdzania uzębienia.

- Siostra, hyung, siostra - stwierdził, przenosząc wzrok na wiertła.

Starszy pan zaśmiał się, zakładając rękawiczki, a Jeon w tym czasie wziął jedno z narzędzi i zaczął nim wymachiwać niby groźnie w moją stronę z zabawną miną. W końcu usiadł na fotelu, a ja przeszłam na bok, by móc go wspierać, ale też nie przeszkadzać lekarzowi.

- Jak umrę Somi, to zajmiesz się Spider'em, dobrze? - powiedział, łapiąc moją dłoń i patrzył mi w oczy, jakby leżał na łożu śmierci.

Spider? ON MA PAJĄKA?! TEGO NAWET GOLDENS NIE WIEDZIAŁY!

Dla odmiany moja twarz zrobiła się blada, ale kiwnęłam głową, by go trochę uspokoić. Jeśli jednak coś się stanie chłopakowi, to jego pupilek jak nic zostanie potraktowany miotaczem płomieni.

- Nie martw się oppa - dodałam, chcąc go uspokoić. Wiedziałam, jak to jest być na jego miejscu i słuchać tych niby pocieszających słów. Ale miałam nadzieję, że moja obecność naprawdę cokolwiek mu daje.

Pan doktor podszedł do nas z zestawem czystych narzędzi oraz z niewielką igiełką, na widok której chłopak zbladł, ściskając delikatnie moją dłoń. Widziałam jednak, że druga maltretowała jego udo.

- Hyuung, co tam u twojej żony? - zapytał Jeon odwracając szybko głowę w ostatnim momencie, gdy lekarz zbliżył się do niego ze strzykawką. Powstrzymałam śmiech, a gdy zobaczyłam błagalny wzrok mężczyzny, trochę się zmieszałam. Chyba powinnam interweniować... Ale jak? Tata zawsze mi obiecuje, że pójdziemy następnego dnia zjeść coś pysznego. Ale co może podziałać na Jeongguk'a? No chyba że...

Zbliżyłam się do niego i szepnęłam mu do ucha

- Oppa, jeśli będziesz grzeczny, to... zamiast buziaka może się... p... pocałujemy?

Zaczerwieniłam się, odsuwając szybko, by napotkać jego zaskoczony wzrok.

Nie, to był głupi pomysł! Nie powinnam! On przecież...!

Jednak ku mojemu zaskoczeniu idol natychmiast zamknął grzecznie oczy i otworzył usta, dając tym samym znać lekarzowi, że może działać.

Wizyta naprawdę się ciągnęła. Usiadłam sobie pod ścianą na krześle tak, by Jeongguk mógł mnie widzieć, ale nie mogłam się powstrzymać, by nie przymknąć oczu i odpłynąć na kilka chwil. Miałam tylko nadzieję, że się nie obśliniłam! Jako taką świadomość zachowałam, bo słyszałam opowieści lekarza, ale jakby przez mgłę. Więc gdy w końcu poczułam dłonie na kolanach, uchyliłam powieki niechętnie. Jeongguk miał już na sobie maseczkę, która lekko się wybrzuszała z jednej strony. Biedactwo...

Pożegnałam się z panem doktorem dziękując mu za poświęcenia czasu mojemu... chłopakowi i wyszłam szybko z idolem, kierując się do samochodu.

- Widzisz, nie było tak strasznie oppa - powiedziałam, przybliżając się do niego, by złapać go za rękę i do niej przytulić. On jednak zamiast odpowiedzieć, co widocznie sprawiało mu teraz trudność, wyjął telefon i napisał do mnie wiadomość.

,,Dziękuję, że ze mną przyszłaś. Teraz wiesz już ZA DUŻO i musisz ze mną zostać :P Wieczorem wszystko ci wynagrodzę... Ale nie rozmawiamy o tym, dobrze?"

- Dobrze. Będę czekać do wieczora - obiecałam, kiwając głową. Już się nie mogłam doczekać tego spotkania! To naprawdę cudowne, że miał dla mnie czas, akurat dzisiaj, kiedy miałyśmy z dziewczynami wolny wieczór, bo coś organizowano dla chłopaków w wytwórni. A właśnie! - Możesz mnie odwieźć do JYP oppa? Za pół godziny mam trening.

Kiwnął tylko głową, podając mi swój telefon. Spodziewałam się jakiejś wiadomości, ale ku mojemu zdziwieniu dostałem wgląd do jego profilu na Instagramie! Od razu kliknęłam na jedno ze zdjęć, które zrobił nam w czasie wizyty na lodowisku, chcąc wiedzieć, co na ten temat napisał. Zobaczyłam jednak tylko jakiś skrót.

- MG? - przeczytałam, kompletnie nie mając pomysłu, co to mogło znaczyć. Ale to chyba coś po angielsku... Chyba nie ,,my girlfriend"?! Spaliłabym się ze wstydu! - Co to znaczy?

On jednak przymknął tylko oczy, po których poznałam, że uśmiecha się. Pokręciłam na to głową.

- Jesteś strasznie tajemniczy oppa. Ale podobają mi się te zdjęcia.

Jeon pogładził moje włosy, otwierając przede mną drzwi do samochodu, do którego wsiadłam szybko, wracając do oglądania jego zdjęć. Uśmiechałam się, mogąc widzieć jego wspomnienia, zamknięte w postaci fotografii i nagrań. Co prawda zjeżyłam się, widząc jego zdjęcia z Luną sunbaenim, ale w żaden sposób tego nie skomentowałam. Wiedziałam przecież, że nie jestem jego pierwszą dziewczyną, nawet pewnie nie znajduję się w pierwszej dziesiątce. Ale miałam po prostu nadzieję, że niczego nie będę później żałować.



9.12.2016 r. (sześć dni później)

Jimin

Bardziej niż studiami i pracą, martwiłem się najbliższymi. A odkąd Taehyungie odciął się od nas całkowicie, nawet nie przychodząc do kwiaciarni, a będąc ciągle zamknięty w swoim pokoju, postanowiliśmy z Hoseok hyung'iem po raz kolejny spróbować do niego dotrzeć.

Nasze rozmowy skupiały się ostatnio tylko na wspólnym przyjacielu, dlatego nawet przy pierwszej wizycie w ich przytulnym mieszkaniu, od razu rozpoczęliśmy temat chłopaka, który najwyraźniej popadał powoli w nieuzasadnioną depresję. Nie pozwalał hyung'owi wejść do jego pokoju, przez co nie byłem dobrej myśli, wiedząc, że mnie tym bardziej może nie chcieć widzieć.

Zanim jednak mój ukochany zaproponował mi choćby herbatę, tuż po zajęciu miejsca przy stole w kuchni, rozdzwonił się jego telefon. Starszy napomknął coś tylko o zamówieniu, przepraszając mnie i wybiegając w jednej chwili z mieszkania. Nawet nie zdążyłem jakkolwiek na to zareagować, po prostu zostając na swoim miejscu i patrząc za nim nieco zdezorientowany.

Szybka ucieczka wzrokiem na stół i pojedyncza myśl, która pojawiła się w mojej głowie, skłoniła mnie do wstania i skierowania w stronę pokoju Tae.

Chwilę wahałem się nad zapukaniem, rozważając czy dobrze robię, a chłopak w ogóle potrzebuje mojego towarzystwa. Jednak krążące po moim umyśle słowa Hoseok hyung'a, mówiące o fatalnym stanie Taehyung'a, pozwoliły mojej dłoni zapukać lekko do drzwi, czując jak przez niepokój i strach moje serce przyspieszyło swoje tempo.

- Taehyungie? Moglibyśmy porozmawiać? – zapytałem, starając się podnieść odrobinę głos, choć i tak mój zmysł słuchu odebrał to jako szept.

Niestety odpowiedziała mi jedynie cisza, gdy moja drżąca dłoń przeniosła się na klamkę, rozważając czy może sobie pozwolić na takie wtargnięcie.

Tylko... spróbuję z nim porozmawiać. Jeśli nie będzie chciał – wyjdę.

Uchyliłem drzwi, od razu zahaczając nimi o jakieś przedmioty, którymi okazały się być kwiaty, a dokładniej bukiety kwiatów, leżące nie tylko na podłodze, ale i łóżku Tae, kiedy resztę wolnego miejsca w jego pokoju zapełniały kwiaty doniczkowe.

Nie widziałabym w tym nic dziwnego, gdyby chłopak robił to na zamówienie, jednak od Hoseok hyung'a wiedziałem, że całkowicie porzucił swoją pracę, zajmując tylko bukietami.

Przyjrzałem się różowowłosemu chłopakowi, który stracił wszystkie kolory na twarzy. A podkrążone oczy, widocznie przetłuszczone włosy i szara cera dodatkowo mnie zaniepokoiły.

Ostrożnie, wymijając wszystko co Taehyung stworzył, dotarłem pod jego łóżko, kucając i przyglądając mu z dołu.

- Tae? – wyszeptałem, próbując zwrócić na siebie jego uwagę, nie wiedząc czy mogę pozwolił sobie na jakikolwiek dotyk. Jeśli cierpiał przeze mnie i hyung'a, gotów byłem zniknąć z ich życia, nie mogąc w ten sposób ranić tak pogodnego i wesołego chłopaka. Nie słuchałbym Hoseok'a, pragnąc tylko ich szczęścia, które odzyskaliby tylko po moim odejściu.

Rówieśnik w końcu przeniósł na mnie swój wzrok – tak bardzo obojętny i niewyrażający emocji. Starałem się jednak skupić na dopytaniu o powód, przez który się tutaj zamknął, nie tylko przed nami, ale i całym światem.

- Taehyungie, co się dzieje? – zapytałem, łapiąc niepewnie jego rękę, którą zaraz wysunął z mojego uścisku, nie pozwalając przerwać swojej pracy.

- Cześć, Jimin. Miło cię widzieć – powiedział, zaraz się ode mnie odwracając, abym zapewne nie przeszkadzał mu w tworzeniu kolejnej kompozycji.

- Mogę... mogę z tobą posiedzieć? – Spróbowałem inaczej, powoli chwytając w ręce jeden ze stworzonych już bukietów i przyglądając mu. – Są piękne, Taehyungie... ale... dlaczego je robisz? To... ci pomaga?

- Dlaczego je robię? – powtórzył, nagle zaprzestając dobierania kwiatów i przyglądając temu, co zdążył już stworzyć. – Bo nie pozwolę Obrzydlistwu odebrać mi kwiatów – wyjaśnił, zaraz powracając do przerwanej czynności, swoimi słowami sprawiając, że zaczynałem się w tym gubić.

- Obrzydlistwu? – dopytałem o to jedno słowo, marszcząc brwi i łapiąc delikatnie jego rękę, aby znów zwrócić na siebie uwagę chłopaka, chwilowo powstrzymując przed dalszym wykonywaniem bukietów. – Taehyungie? O czym mówisz?

Nie wyrwał swojej ręki z mojego niepewnego uścisku, jedynie patrząc na trzymane kwiaty i uśmiechając się do nich w dość... przerażający sposób. Nigdy jeszcze nie widziałem u niego takiego grymasu, będąc przyzwyczajonym do wesołego i ciepłego uśmiechu.

- Nienawidzę jego dotyku. Ciągle jestem przez niego brudny – wytłumaczył, naprowadzając mnie tylko na jeden możliwy scenariusz, który wiązałby się z takimi słowami. – Ale twój dotyk nie jest zły – dodał, odwracając powoli głowę, gdy moje serce na chwilę stanęło. – Nie pozwól obrzydlistwu dotknąć hyung'a. On nie może go nigdy dotknąć, rozumiesz Jimin?

Bez zastanowienia przeniosłem się na jego łóżko, przesuwając stworzone już bukiety, by zająć miejsce obok niego, od razu go przytulając.

- Ktoś cię skrzywdził Tae? Myślałem, że... to przeze mnie i hyung'a? – Podzieliłem się z nim swoimi domysłami, starając obejrzeć choć trochę jego ciało w poszukiwaniu jakichś śladów, jednak wiedziałem, że nawet jeśli jakieś były, znajdowały się pod ubraniami, których na pewno nie pozwoli mi zdjąć. – Czy... po prostu miałeś koszmar? – Starałem się również znaleźć inne rozwiązania, nie potrafiąc zrozumieć dlaczego ktoś miałby wyrządzać mu taką krzywdę. – Co się stało?

Taehyungie zadrżał w moich ramionach, obejmując mnie niepewnie rękoma i tylko potwierdzając te najgorsze domysły.

- Boję się, Jimin. Tak bardzo się boję. Ale nie mogę tego robić. Obrzydlistwo się wtedy cieszy.

Nie rozumiałem jego słów, znów zastanawiając się nad zwykłym koszmarem sennym, przenosząc powoli dłoń na jego włosy, by zacząć je głaskać.

- Nie bój się, jesteśmy przy tobie, Taehyungie. Pamiętaj, że masz nas... - powiedziałem, dokładając gładzenie go drugą ręką po plecach, chcąc zapewnić mu jak najwięcej troski, uwagi i ciepła, którego widocznie potrzebował. – Taehyungie? Czym jest... „obrzydlistwo"?

Niestety zadane pytanie, sprawiło, że chłopak od razu się ode mnie odsunął, wracając do swoich kwiatów i uśmiechając się do siebie znów w ten przerażający sposób.

- Oby zdechł – wyszeptał, dodając kolejne elementy do bukietu, gdy mój wzrok znów krążył po jego ciele.

- Kto ci to zrobił, Taehyungie? Twój... twój hyung? – zapytałem niepewnie, mając nadzieję, że po prostu zaprzeczy, jednak zamiast tego chłopak prychnął, a uśmiech ten dziwny uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Nie, nie, nie. Dlaczego na to pozwoliliśmy? Tylko nie Taehyungie, tylko nie on...

- Już... już nie pozwolimy, aby się do ciebie zbliżył, Taehyungie – wyszeptałem, przenosząc dłoń na jego plecy i znów zaczynając go po nich głaskać, czując jak w moich oczach już pojawiają się łzy.

- Obrzydlistwo mnie woła. Nie zatrzymacie mnie. – Ponownie użył sformułowania, którego nie potrafiłem do niczego dopasować. Dodatkowo jego wzrok w końcu skierował się na moje oczy, pokazując mi jak bardzo jest wyprany z wszelkich emocji.

- Zatrzymamy, Tae. Będziesz bezpieczny, obiecuję – powiedziałem pewnie, postanawiając zrobić wszystko, aby nie groziło mu już żadne niebezpieczeństwo, szczególnie ze strony tego mężczyzny. – Zjemy coś, dobrze? – zaproponowałem, powoli przenosząc wolną dłoń na łodygi jego kwiatów, aby odłożyć je na łóżko i zabrać chłopaka do kuchni. Jednak gdy tylko spróbowałem mu je odebrać, chłopak uderzył mocno moją rękę, zmuszając mnie do szybkiego porzucenia tego pomysłu.

- Idź już sobie. Opiekuj się hyung'iem – mruknął, gdy przyciągnąłem swoją dłoń do ciała, nawet nie sądząc, że Tae mógłby mnie uderzyć. Choć nie skupiałem się na tym w ogóle, od razu powracając do rozmowy z nim.

- Tobą też chcę się opiekować. Razem z Hoseok hyung'iem chcemy – kontynuowałem, znów przyglądając mu zmartwiony. – Chodźmy do kuchni, proszę, Tae. Możesz wziąć ze sobą kwiaty jeśli chcesz.

- Wyjdź stąd – powtórzył swoją prośbę, trochę ostrzej, sprawiając, że powoli nie potrafiłem odrzucać tych wszystkich przykrych słów.

- Taehyungie... Proszę... - wyszeptałem, czując jak z moich oczu już zaczynają wypływać łzy.

- Wyjdź! – Jednak jego krzyk skłonił mnie do natychmiastowego podniesienia i udania do wyjścia z pokoju chłopaka.

Próbowałem jeszcze cokolwiek do niego powiedzieć, lecz zajął się swoimi kwiatami, nie zwracając na mnie uwagi. Wiedziałem, że nie zostawię go w ten sposób, dlatego skierowałem się do kuchni, postanawiając przygotować dla niego jakiś posiłek.

Jeszcze przez dwie, może trzy minuty, nie byłem w stanie powstrzymać łez płynących po moich policzkach, oczywiście ciągle wycieranych wierzchem dłoni. A gdy w pełni się uspokoiłem, analizując usłyszane słowa i robiąc na szybko ciepły posiłek, już po niecałych dwudziestu minutach, skierowałem się z dwoma talerzami w stronę pokoju Taehyung'a, mając nadzieję, że zje chociaż trochę. Jednak tuż po przekroczeniu progu jego pokoju, zauważyłem krew na podłodze, zaczynając mrugać zaskoczony i od razu wypuszczając z rąk trzymane naczynia, by popędzić ich śladem prosto do łazienki chłopaka.

Taehyung leżał w wannie z białymi kwiatami, na które płynęła krew z dość sporego rozcięcia na jednej z rąk. Chłopak już zabierał się za skaleczenie drugiej kończyny, gdy tuż po dość rozpaczliwym wykrzyknięciu jego imienia, podbiegłem do niego, klękając i od razu zabierając mu trzymane ostrze.

- Dlaczego to zrobiłeś, Tae? Tae, Tae, Tae... - szeptałem, zniekształcając sobie obraz łzami, których nie miałem czasu wycierać, od razu biegnąc po jakiś ręcznik, by zawiązać go na ręce rówieśnika, tamując tym samym krwawienie.

- Zostaw. Chcę umrzeć. Nie boję się już śmierci – powiedział ze łzami w oczach, co zauważyłem przez szybkie zerknięcie na jego twarz.

- Nie, Taehyungie, nie możesz umrzeć... Kiedyś byłeś taki szczęśliwy. Wszystko naprawimy, znów będzie dobrze – obiecałem, nie mając już czasu na zastanawianie i zadawanie jakichkolwiek pytań.

Wyciągnąłem telefon zakrwawioną dłonią, drugą przytrzymując ten ręcznik, aby chłopakowi nie przyszło na myśl go rozwiązywać.

Szybkie wezwanie karetki, pozwoliło mi na wybranie jeszcze jednego numeru. Starałem się oddychać równomiernie, jednak rozpacz, przerażenie i strach o Taehyung'a nie pozwalały mi na normalne dotlenianie płuc, przez co pierwszym co usłyszał Hoseok po drugiej stronie, był mój płacz.

- Coś się stało Jiminnie? Już wracam.

- H-hyung... Taehyungie... Taehyungie... Przyjedź szybko, proszę, hyung... - Zdołałem wyszeptać, zamykając oczy i nie przestając ściskać trzymanego ręcznika.

- Będę za dwie minuty – obiecał, rozłączając się już. Jednak zanim zdążyłem odłożyć telefon na bok, urządzenie zostało mi po prostu wyrwane i rzucone na płytki.

Nie spodziewałem się ujrzeć czarnowłosego mężczyzny z kawiarni, nawet nie mogąc wykonać kolejnego ruchu, bo zostałem od razu odepchnięty na bok.

- Nie... - Starałem się zaprotestować, gdy pochylił się nad Taehyung'iem, biorąc go na ręce i najwyraźniej chcąc stąd zabrać. Wiedziałem, że to on był źródłem jego problemów, dlatego wstałem, łapiąc go za rękę i chwilę z nim szarpiąc, prosząc, aby go zostawił, bo już zadzwoniłem po pomoc.

Mężczyzna nie przejął się moimi słowami, zamachując nagle i uderzając mnie niezwykle mocno w twarz. Chciałem z tym walczyć, może nawet byłbym w stanie, gdyby nie moje słabe ciało, które pod wpływem tak silnego ataku, wylądowało na jednym z mebli, sprawiając, że moja głowa uderzyła boleśnie w jeden z wystających elementów, nagle pozbawiając mnie przytomności.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top