rozdział 3

Kto się nudzi w sylwestra? Ja nie :P

Szczęśliwego 2017 roku!



środa, 28.09.2016 r. (nadal pięć dni później)

Somi

Są dwie opcje - albo los postanowił zrobić mi jakiś bardzo okrutny żart, albo dawał mi właśnie szansę spełnienia marzenia niejednej fanki. To nie tak, że Jeon Jeongguk był mi całkowicie obojętny. Tak jak każda inna Golden byłam w głębi duszy przeszczęśliwa, że mój idol zwrócił na mnie uwagę. Ale czy naprawdę chciałam, by adorował mnie arogant, który widocznie już stwierdził, że należę do niego, nie licząc się z moim zdaniem?

Jakoś przetrwałam ten trening, starając się czerpać z niego jak najwięcej korzyści. Zresztą nie było wcale aż tak źle. Jeon trzymał łapy przy sobie, a jego uwagi ograniczały się do naprawdę przydatnych wskazówek. I choć miałam nadzieję, że tak samo jak się zaczęło, tak też się skończy, to niestety, chłopak musiał mi przypomnieć, że nadal toczy się nasza gra.

Westchnęłam, patrząc tęsknie na pudełko z zawartością, której od dwóch miesięcy nie miałam okazji jeść przez dietę, na którą przeszłam, po tym jak Sohye unni powiedziała mi, że mój brzuch wystaje i przez to pewnie szybko nie zadebiutuję z nowym zespołem.

- Po pierwsze nie mogę jeść takich rzeczy panie Jeon - poinformowałam go, starając się zachować silną wolę. - A po drugie - nie może pan sobie odpuścić? Naprawdę doceniam to, co pan robi, ale nie zmienię zdania. Pan jest idolem, ja pana fanką i nie chcę tego zmieniać.

Usiadłam na podłodze, chcąc trochę odpocząć po treningu, ale oczywiście gwiazdeczka musiała dostać to, czego chciała. Stanął przy mnie i nim zdążyłam zareagować, złapał mnie i jak gdyby nigdy nic zaniósł na koc. On jest niemożliwy!

- Nie macie tutaj żadnych diet. To nie SM, znam zasady tej wytwórni, więc jeśli to twoja własna dieta... to właśnie ją skończyłaś - stwierdził otwierając pudełko i podsunął mi je pod nos. Zapach sera i sosu pomidorowego brutalnie uderzył w mój nos ze zdwojoną siłą.

- Panie Jeon... - jęknęłam, patrząc tęsknie na ten okrągły kawał ciasta. - Jest pan największym kusicielem, jakiego poznałam.

Moja silna wola w tym momencie urządziła sobie pogrzeb i skusiłam się na kawałek, porywając go z radością.

- Dziękuję - powiedziałam cicho. - Przytyję przez pana. Oberwie mi się za to... Jakie to jest dobre! - zawołałam odgryzając kawałek i przymykając oczy, by rozkoszować się tym smakiem. Uśmiech sam zagościł na moich wargach. Jak ja mogłam żyć bez pizzy tyle czasu?!

- W końcu się pani przy mnie uśmiecha. Będę częściej zamawiał pani ulubione jedzenie.

Spojrzałam na niego i zawstydzona odwróciłam. Wyjdę na łakomczucha...

- Zabraniam.

- Za bardzo lubię ten uśmiech, dlatego się nie posłucham.

- Panie Jeon, długo tak będziemy się bawić w kotka i myszkę? - zapytałam, gdy sięgnęłam po drugi kawałek, ciesząc się tą ucztą.

- Ja już podałem swój warunek.

- To jest szantaż panie Jeon.

- Niezwykle niewinny.

Jeongguk nachylił się do mnie, sięgając palcem poniżej moich ust i potarł fragment mojej skóry. Jak nic musiałam się ubrudzić! Ale nie lubiłam, gdy ktoś dotykał mnie bez pozwolenia, więc nie zastanawiając się nad konsekwencjami złapałam ten palce między zęby i przygryzłam go delikatnie, co miało być ostrzeżeniem.

- Zakaz dotykania panie Jeon.

- Chciałem pomóc - powiedział tylko, uśmiechając się do mnie, a ja speszona tym wszystkim odwróciłam się od niego całkowicie, zajmując pizzą. To był mój kolejny błąd, bo Jeongguk znalazł się tuż za mną i przechylał trochę, by patrzeć mi na twarz. Co za diabeł!

- Niech mnie pani nie pozbawia widoku swojej ślicznej twarzy.

Jedzenie odpadało w tej chwili, dlatego zrezygnowana odłożyłam na bok pudełka niedojedzony kawałek.

- Panie Jeon. Dlaczego jest pan tak uparty? - zapytałam odwracając się do niego, przez co wylądowaliśmy stanowczo za blisko siebie. - Gdybym się zgodziła i zaczęła w panem umawiać, nie sądzi pan, że to byłoby strasznie sztuczne? Chciałby pan czegoś takiego?

- To tylko treningi... i wspólne drugie śniadanie, pani Jeon. Nie zapraszałem pani na randkę, proszę nie nadinterpretować moich słów i działań. - Jego odpowiedź była bardzo cicha, ale w moich uszach zabrzmiała aż zbyt głośno. W dodatku moje oczy skupiły się na jego ustach, a wargi same wsunęły między zęby, gdy w głowie zaświtało pytanie o ich smak.

- Nie chcę tych treningów. Nie chcę być nic panu dłużna.

- Jedyną zapłatą jaką chcę od pani otrzymywać jest pani uśmiech. - Chłopak chwycił delikatnie moją dłoń, kontynuując swój flirt, który coraz bardziej przyspieszał moje serce. Nie powinno tak być!

- Panie Jeon, dlaczego jest pan taki uparty? - powtórzyłam trochę dobitniej, starając się zachować racjonalny osąd sytuacji.

- Na to pytanie również zdążyłem odpowiedzieć.

Zrezygnowana pokręciłam głową, wracając znów do jedzenia, by nie myśleć już o tym, co się dzieje. Na moje szczęście idol postanowił mnie zostawić, idąc do swojego telefonu leżącego przy stereo. W tym czasie dokończyłam drugi kawałek, czując się już pełna i szczęśliwa, a co za tym szło mój humor poprawił się o milion punktów. Dlatego ponowne pojawienie się obok mnie Jeon'a nie było już tak niemiłe.

W końcu to on zamówił mi tę pizzę. Chyba powinnam być dla niego trochę milsza... Co dobre jedzenie umie zrobić z człowiekiem!

- Muszę już iść. Ale zobaczymy się za kilka dni. Niech pani na siebie uważa, pani Jeon.

- Powodzenia w promocjach panie Jeon. Będę panu kibicować - zapewniłam, posyłając mu uśmiech.

Jeongguk złapał moją dłoń i zacisnął mi palce w pięść.

- Fighting, panie Jeon, nie mogę doczekać się następnego spotkania. Powodzenia w egzaminach i na dzisiejszym koncercie. Fighting, wygląda pan dzisiaj naprawdę przystojnie - powiedział trochę wyższym głosem. Nie brzmiało to jak przedrzeźnianie, raczej było całkiem urocze. To tak niepodobne do niego...

Na koniec w moich dłoniach znów wylądowały przyniesione wcześniej przez niego kwiaty.

- Proszę nie szaleć na koncercie i nie zrywać z siebie ubrań panie Jeon, bo ogłuchnę przez inne Goldens - odparłam, pokazując mu język, by podtrzymać ten żartobliwy ton naszej wymiany zdań. Jakimś cudem ubłagałam pozwolenie na wyjście na dzisiejsze wydarzenie, oczywiście pod warunkiem, że będę się pilnować, więc zobaczę go jeszcze tego wieczoru.

- Planowałem dziś wystąpić w samych bokserkach... ale dobrze, oszczędzę pani słuch.

Jeon podniósł moją dłoń do ust i ucałował ją delikatnie, przez co moje policzki zapłonęły czerwienią. Cofnęłam szybko rękę przytulając ją do siebie. Obserwowałam, jak mój dumny z siebie trener zbiera swoje rzeczy i kieruje się już w stronę drzwi.

Zobaczyłam jeszcze, jak wyciąga telefon i unosi go do góry. Czy on właśnie zrobił nam zdjęcie?!

- Następnym razem przyniosę sztuczną trawę. Do zobaczenia, pani Jeon - rzucił tylko i już go nie było.

Spojrzałam na zostawione przez niego kwiaty i pudełko z pizzą. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie. Może jednak nie taki diabeł straszny, jak go rysują?


czwartek, 20.10.2016 r. (dwadzieścia dwa dni później)

Jimin

Od ostatniej wizyty w Hongdae starałem się spotykać z Tae i Hoseok'iem, próbując zrozumieć co mój rówieśnik czuje do naszego hyung'a. Już dawno tak bardzo nie pragnąłem powierzyć swojego serca drugiemu człowiekowi, jednak nie byłem w stanie odebrać szczęścia różowowłosemu chłopakowi, który zasługiwał na wszystko co najlepsze.

Zaprzyjaźniłem się z Tae na tyle, by nie tylko wymienić numerami, a również utwierdzić w swoim przekonaniu, nie pozwalając już egoistycznie zakochać się w aniele z kwiaciarni. Jeśli stanąłbym na drodze do szczęścia wesołego Kim'a, zapewne nigdy bym sobie tego nie wybaczył.

Egzaminy wstępne pozwalały mi nie myśleć o tęsknocie jaką odczuwałem na tygodniu, nie mogąc zobaczyć Hoseok hyung'a. Nie zamierzałem odcinać się od niego całkowicie, chętnie rozkoszując jego występami w weekendy oraz krótkimi rozmowami podczas spędzania czasu w Hongdae, w które oczywiście zawsze włączałem Tae. Nowi przyjaciele zdążyli już poznać całą moją uczelnianą, taneczną paczkę, która polubiła ich tak samo mocno jak ja.

Jednak wystarczyło jedno przypadkowe zdarzenie, by całkowicie zmienić moje myślenie. Nie miałem pojęcia, że Taehyungie jest już w związku. A zaprezentowana mi scena w jednej z restauracji, gdy czarnowłosy mężczyzna trzymał za rękę różowowłosego chłopaka, posyłając mu uśmiech, sprawiła, że przez kilka kolejnych dni próbowałem to zrozumieć, doszukując się popełnionego błędu. Co prawda znów zyskałem możliwość powrotu do poprzednich relacji z hyung'iem, chociaż teraz bardziej martwiłem się Tae i moim nadinterpretowaniem jego słów. Dlaczego uważałem, że mógłby kochać Hoseok'a nie jak brata, a swojego chłopaka? Chciałem, aby był szczęśliwy... i sądziłem, że to hyung zapewnia mu to szczęście. Teraz miałem po prostu nadzieję, że odnajduje je u boku mężczyzny z restauracji.

Kolejna okazja spotkania z hyung'iem nadarzyła się dopiero w czasie pracy. Widząc adres, na który musiałem dostarczyć paczkę, nie mogłem przestać się uśmiechać, oczywiście starając nie rozpraszać podczas jazdy. Tym razem liczyłem, że zastanę Hoseok hyung'a, dlatego gdy przekroczyłem próg kwiaciarni, na moment wstrzymałem oddech, szukając go wzrokiem.

- Dzień dobry, hyung – przywitałem się ze starszym, wyłaniającym zza lady i posyłającym mi równie szeroki uśmiech, jak ten, widniejący na mojej twarzy od dobrych kilku minut. – Mam nadzieję, że tym razem nie przynoszę hyung'owi kolejnych zmartwień – powiedziałem, pamiętając jeszcze o sytuacji z weselem i kapryśną panną młodą, o której zdążył mi opowiedzieć na jednym z naszych wspólnych spotkań z Tae.

- Cześć, Jiminnie. Dzisiaj przyniosłeś mi nowe katalogi, więc czeka mnie praca z szukaniem nowych dostawców – wyjaśnił, na szczęście nie wyglądając na przygnębionego lub zmartwionego z tego powodu. – Czyli spokojna, monotonna zabawa.

- W takim razie z przyjemnością ci to wręczę, hyung – oznajmiłem radośnie, robiąc te kilka kroków w stronę lady, by wręczyć mu paczkę wraz z pokwitowaniem do podpisania.

Tym razem moje spojrzenie zawieszało się na jego przystojnej twarzy o te kilka sekund za długo, kiedy ręce chętnie ze mną współpracowały, pragnąc pozyskać z nim choć trochę bliskości, w postaci niewinnego dotknięcia dłoni podczas wręczenia przyniesionych rzeczy.

- Dużo ci jeszcze zostało pracy? Może zrobisz sobie przerwę i napijesz się ze mną herbaty? – zaproponował, gdy odebrałem już od niego podpisany dokument, przyciągając go do siebie przez usłyszane słowa.

Mogę zostać?!

Starałem się nie pokazywać tej przesadnej, wewnętrznej radości, wyciągając moją rozpiskę z następnymi kursami i z uśmiechem stwierdzając, że nie ma żadnych przeszkód w zrobieniu sobie krótkiej przerwy.

- Zdążę ze wszystkim. Mogę chwilę z hyung'iem zostać. – Ucieszyłem się, ściągając już czapkę i poprawiając nieco potarganą grzywkę.

- Cieszę się. – Starszy posłał mi radosny uśmiech, od którego serce zabiło mi szybciej, a dłonie lekko zacisnęły się na trzymanych przedmiotach. – Chodź – poprosił, zapraszając mnie gestem na zaplecze, którego jeszcze nie miałem okazji zwiedzić. – Wybierzesz sobie herbatę.

Otworzenie jednej z szafek i zaprezentowanie mi sporej ilości różnych herbat, wprawiło mnie początkowo w lekki szok, zmuszając do szerokiego otwarcia oczu.

- Hyung tak bardzo lubi herbatę czy Taehyungie? – zapytałem, nadal im przyglądając i wybierając tę, którą zazwyczaj pijałem z tatą, kiedy znalazł dla nas czas, zapraszając do Busan.

Pochwyciłem niepewnie opakowanie z torebkami o smaku owoców leśnych, upewniając się jeszcze czy na pewno mogę się poczęstować, wyciągając tuż po tym jedną z nich.

- Pracując w takim miejscu nie masz dość tego, co przyjemnie pachnie – wytłumaczył, dla siebie wybierając różaną herbatę.

- Nie wiem czy miałem okazję spróbować chociaż połowę z tych smaków – wyznałem szczerze, przyglądając niektórym z nich, szczególnie muffinowej i ciasteczkowej, przez co w mojej głowie pojawił się obrazek sprzed kilku miesięcy, kiedy podobne smaki otrzymywałem w trochę innej formie od mojego braciszka. – Mój Jeonggukie lubił kiedyś próbować różnych smaków kawy... Jednak przez herbaty jeszcze nie przechodziliśmy. – Zaśmiałem się, naprawdę zaliczając to do przyjemnych wspomnień.

- Jeonggukie? Twój brat zapewne? – Pytanie starszego przypomniało mi, że jeszcze nie miałem okazji użyć przy nim jego imienia, głównie ze względu na bezpieczeństwo. Jednak wiedziałem już, że zarówno Hoseok, jak i Tae nie są zainteresowani rynkiem muzycznym, dlatego nie musiałem obawiać się skojarzenia mojego nazwiska i niektórych podobieństw z jedną z gwiazd Korei.

Przytaknąłem, gdy chłopak zaczął przygotowywać nasze herbaty, posyłając mi kolejny uśmiech, którym nie mogłem się nacieszyć, prawie zapominając, że powinienem mu w tym pomóc.

- Taehyung mnie do nich przekonał. Też byłem kawoholikiem – kontynuował, gdy wrzucałem już nasze saszetki do kubków, postawionych na blacie.

- Herbata jest na pewno zdrowszym uzależnieniem od kawy – zauważyłem, naprawdę ciesząc się, że Jeonggukie z nią skończył, nie ściągając już żadnych produktów z Japonii i Ameryki, aby zaspokoić swoją ciekawość.

Starszy roześmiał się, zalewając już kubki wodą.

- Jakbym słyszał Tae. Ale dobra kawa od czasu do czasu nie jest zła.

Już wyciągnąłem rękę, dziękując i chcąc pochwycić choć jeden kubek, gdy hyung mnie uprzedził, zabierając obydwa i kierując się do wyjścia z zaplecza.

Ruszyłem za nim, stając przy ladzie i kładąc na niej swoje rzeczy, by móc przyłożyć dłonie do kubka z parującą cieczą, ciesząc się jej ciepłem.

- Po zostaniu testerem na kilka miesięcy, niestety wolę nie ryzykować z powrotem do kawy – wyjaśniłem swój tok myślenia, postanawiając już zmienić nieco nasz temat. – Przyjdziesz w ten piątek, hyung? Bardzo... polubiłem oglądanie twojego tańca – przyznałem, trochę nieśmiało, spuszczając głowę i uśmiechając się do siebie.

- Tak, ale sam. Taehyung ma inne plany – oznajmił, marszcząc nos, co zauważyłem, gdy podniosłem już na niego spojrzenie, nie wiedząc czy powinienem o cokolwiek dopytywać.

- Coś się stało, hyung? – powiedziałem niepewnie, naprawdę nie chcąc naruszać ich prywatności.

- Spotyka się z kimś – sprecyzował, od razu przywołując do mojego umysłu tego czarnowłosego mężczyznę, z którym widziałem niedawno Tae. – Ale ten typ jest w cholerę podejrzany jak dla mnie. Chciałbym, aby uważał...

- Jest... z nim szczęśliwy? – Znów niepewnie zadałem pytanie.

Starszy wyglądał jakby coś sobie właśnie uświadomił, jednak zaraz powrócił do poprzedniego wyrazu twarzy.

- Nie wiem. Gdy ma iść na spotkanie z nim coś go aż rwie do drzwi. Ale on sam nie wydaje się z tego powodu super szczęśliwy...

Nie jest szczęśliwy? Ale... dlaczego się z nim spotyka? Może...

- On go... nie zmusza do niczego, prawda? – Podzieliłem się ze starszym swoimi mało optymistycznymi przemyśleniami, zaczynając obawiać, że faktycznie groziła mu krzywda ze strony tego mężczyzny.

- Nie mam pojęcia. – Hoseok westchnął smutno, najwyraźniej również nie posiadając zbyt dużej ilości informacji o tych randkach. – Tae za każdym razem zaprzecza uparcie, gdy go o to pytam, ale czuję, jako jego przyjaciel, że coś jest nie halo... - stwierdził, nie rozwiewając tym moich obaw. – Ale cóż, to chyba sprawa między nami. Może w końcu coś mi zdradzi – dodał, na co pokiwałem głową, wiedząc, że nie powinniśmy rozmawiać na ten temat. W końcu to hyung był jego najbliższym przyjacielem. – A co u ciebie słychać, Jiminnie?

- Mieliśmy... egzaminy z Jeonggukie'm – zacząłem, zbierając już myśli i próbując zostawił poprzedni temat. – Część pisemna była troszkę ciężka... Chociaż bardziej martwię się o mojego braciszka... to jego pierwszy rok i chcę, aby wypadł jak najlepiej – wyznałem zmartwiony, bawiąc przy tym swoimi dłońmi. Jeonggukie nie miał wystarczająco dużo czasu na naukę. Wiedziałem, że zaczyna się przepracowywać, jednak nie mogłem odzywać się na ten temat.

- Na pewno sobie dobrze poradził. Pewnie jest tak samo utalentowany, jak ty. – Komplement sprawiony przez mojego anioła i nagłe uspokojenie moich rąk dzięki umieszczeniu na nich jednej z dłoni Hoseok'a, wywołało nie tylko rumieńce na moich policzkach, a również niewielki uśmiech. – Cieszę się, że tu przychodzisz, Jiminnie. Nawet, gdy to tylko dlatego, że masz dla nas paczkę – dodał, zawstydzając mnie tym nawet bardziej.

- Chciałbym... przychodzić częściej, hyung... Kiedy zrobi się luźniej na uczelni, na pewno będę was odwiedzał nie tylko podczas pracy – obiecałem, nie chcąc, aby myślał, że nie lubię tutaj przychodzić.

- Nie mogę się tego doczekać. A gdy będziesz miał więcej czasu... Może dasz się namówić na... randkę? – zapytał, trochę niepewnie, posyłając mi kolejny, delikatny uśmiech i sprawiając, że moje dłonie, złożone w piąstki, zaraz znalazły się na gorących policzkach.

- Na... randkę, hyung? – wyszeptałem, uciekając wzrokiem gdzieś na podłogę.

- Tak, na randkę. Lubię cię, Jiminnie, i chciałbym się z tobą umówić. – Chłopak przeszedł na moją stronę, stając tuż obok i wyciągając rękę, która zaraz przejechała po moich włosach, wywołując tym naprawdę przyjemne uczucie. – Oczarowałeś mnie, gdy tylko się tutaj zjawiłeś pierwszy raz.

Więc... nie byłem jedyny?

Jego słowa dodały mi odwagi, pomagając w podniesieniu na niego wzroku.

- Chętnie gdzieś z tobą wyjdę, hyung. Też... bardzo cię lubię... w końcu stałeś się moim aniołem – zauważyłem, również się uśmiechając i odrywając obydwie dłonie od swojej twarzy, by przejechać palcem po prawie niewidocznej już ranie na ręce.

Starszy wykorzystał to do przeniesienia dłoni na mój policzek, zbliżając się powoli i wstrzymując mój oddech. A gdy złączył delikatnie nasze usta, przymknąłem oczy, powstrzymując westchnienie, które chciało opuścić moje wargi przez wszystkie pozytywne uczucia, wraz z przyjemnym łaskotaniem gdzieś w brzuszku.

Jeszcze przez chwilę nie mogłem przestać cieszyć się z tego szczęścia, słysząc jak starszy mi dziękuje, gdy na moich ustach pojawia się niewielki uśmiech, a palce u jednej z dłoni wędrują na pocałowany fragment twarzy, doprawiając moje policzki kolejnym odcieniem czerwieni.

- Uroczy. – Dopiero głos mojego anioła i delikatne objęcie ciała, pomogły mi wytrzeźwieć z tego upicia ustami starszego. – Chyba powinniśmy wymienić się numerami, nie sądzisz? – dodał, śmiejąc się krótko i zaczynając sprawiać mi kolejną przyjemność w postaci gładzenia moich pleców.

Nie mogłem powstrzymać się od wtulenia w jego szyję, rozkładając jedną z dłoni na jego torsie i czując jakby czas się dla nas zatrzymał.

- T-tak... z Tae już zdążyliśmy to zrobić. – Zdołałem wyznać, śmiejąc się trochę nerwowo przez całą tę sytuację.

Niepotrzebnie założyłem, że Taehyungie mógłby kochać Hoseok'a...

- No jak tak można... - powiedział, na szczęście radosnym tonem, składając jeszcze pocałunek na mojej głowie i odsuwając już niestety, aby podać mi swój telefon.

Pozbawiony ciepła starszego, starałem się skupić na wpisywanych liczbach, nie wiedząc jak nazwać ten kontakt, dlatego pozostawiłem to starszemu, zaraz oddając mu urządzenie. Chłopak puścił mi od razu sygnał, co poczułem przez włączone wibracje, również wyciągając swój telefon, by zapisać jak najszybciej ten numer.

- Przygotuj się na zasypywanie cię wiadomościami. Tylko proszę, nie odbieraj ich, gdy prowadzisz, dobrze? – poprosił troskliwie, gładząc mój policzek, wywołując tym uśmiech oraz uczucie, którego brakowało mi od przeprowadzki do Seulu.

- W czasie zajęć teoretycznych na pewno chętnie będę hyung'owi odpisywał... I w czasie przerw w pracy – wyznałem, wiedząc, że od teraz będzie to moim głównym zajęciem.

- Cieszę się, Jiminnie.

Chłopak w końcu powrócił do swojego kubka, upijając kilka łyków różanej herbaty, gdy ja schowałem już telefon, zaraz słysząc dzwoneczek, oznajmiający przybycie klienta.

To niestety uświadomiło mi, że już dawno powinienem powrócić do pracy, dlatego po szybkim wypiciu zrobionej przez hyung'a herbaty, założyłem czapkę, kłaniając się klientowi kwiaciarni i kierując już do wyjścia, by jeszcze życzyć im miłego dnia i ruszyć do samochodu. Uśmiech już nie schodził z moich ust przez resztę tego dnia, ciesząc się, że odnalazłem w końcu osobę, której znów mogę oddać swoje serce.


Taehyung

Ten dzień wcale nie był taki najgorszy. Od rana świeciło słońce, choć z daleka było widać ciemne chmury, które pewnie w godzinach popołudniowych przyniosą ulewę. Jednak wcale nie zniechęciło mnie to do pracy, zwłaszcza, że moim obowiązkiem było dzisiaj tworzenie bukietów które tak bardzo kochałem. Na ścianie naszej kwiaciarni wisiało nawet kilka świadectw w postaci zdjęć i medali za najlepsze kompozycje kwiatowe, które udało mi się stworzyć. To naprawdę cudowne, że ludzie tak je sobie cenili.

Musiałem wyjść na dłuższą chwilę, by dostarczyć trzy bukiety do znajdującej się w pobliżu kawiarenki, w której można było siedzieć godzinami, bo miała tak magiczny klimat. Dlatego nic dziwnego, że utknąłem w niej na dłuższą chwilę, rozmawiając tam z młodym małżeństwem, które ją prowadziło.

Wracałem do Hobi hyung'a w naprawdę doskonałym humorze. Problemy z panem Min'em nie liczyły się, gdy mój hyung był blisko. A no właśnie, pan Min...

Adwokat był podejrzany. Co prawda Hoseokie sprawdził go w jakimś rejestrze, czy faktycznie mamy do czynienia z przedstawicielem prawa, czy jakimś oszustem. Okazał się jednym z najlepszych w swoim fachu, nie przegrał jeszcze ani jednej sprawy. Ale to, co się działo na moich spotkaniach z nim... Nie rozumiałem, jak zdradzenie mu moich lęków, szczęśliwych wspomnień i tego typu rzeczy miało mu umożliwić wygranie sprawy. Postanowiłem jednak zaufać mężczyźnie i nie martwić dodatkowo hyung'a.

Zadowolony pokonałem truchtem ostatnich sto metrów dzielących mnie od naszej kwiaciarni. Ciekawiło mnie, czy Hobi hyung zmienił wystawę, bo miał to zrobić w najbliższym czasie, dlatego zatrzymałem się przed oknem z uśmiechem. Jednak to, co zobaczyłem za szkłem sprawiło, że moje serce prawie stanęło. Hoseokie, mój Hoseokie stał razem z Jimin'em, którego rozpoznałem po charakterystycznym kolorze włosów. I nie sprawiłoby mi to żadnej krzywdy, gdyby nie to, że mój ukochany pochylał się właśnie do niego i całował chłopaka.

W tym momencie moje serduszko pękło na miliony kawałków, nie potrafiąc pogodzić się z takim widokiem. 

Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego nigdy mnie nie pocałował, chociaż mówił, że mnie kocha, a teraz stoi tam i...

Odwróciłem się na pięcie, nie mając odwagi by wejść do środka i zrobić awanturę. Nigdy nie krzyczeliśmy na siebie z hyung'iem. Poza tym konfrontacja w tej chwili... Za bardzo bolała.

Nie miałem bladego pojęcia, dokąd zmierzam. Moje nogi niosły mnie chodnikami miasta. Mijałem ludzi, którzy spieszyli się do swoich obowiązków, nie zwracając uwagi na płaczącego różowowłosego chłopaka. Czułem się tak bardzo źle, nie mogąc pogodzić ze zdradzeniem mnie przez osobę, której najbardziej na świecie ufałem. To on i jego rodzice zaopiekowali się mną, gdy trafiłem sam do Seulu. Jak więc mogłem podejrzewać go kiedykolwiek, by zrobił mi coś takiego?

A może... A może tak naprawdę nigdy nie byliśmy razem? Może tylko ja to od zawsze czułem?

Objąłem się ramionami, czując, jak moje ciało zaczyna marznąć pomimo ciepłej kurtki. Ale ciągle szedłem. Coś mi kazało zmierzać dalej.

Zatrzymałem się w końcu, podnosząc głowę zdezorientowany. Rozejrzałem się wokół, nie mając pojęcia, gdzie się znajduję. Dopiero tablica na budynku poinformowała mnie o tym, że stoję właśnie pod siedzibą sądu.

- Kim Taehyung?

Odwróciłem się w stronę znajomego mi głosu. Dwa stopnie pode mną zatrzymał się pan Min, który osłaniał swoją głowę teczką przed deszczem.

Oh, zaczęło padać? Nawet nie zauważyłem...

- Co pan tutaj robi? - zapytał, wyciągając z eleganckiego płaszcza chusteczkę, którą zaraz mi podał. Przyjąłem ją nie bardzo wiedząc, co z nią zrobić.

- Pan Min? Ja... Ja nie wiem... - szepnąłem, pociągając nosem. Mężczyzna spojrzał na mnie trochę gniewnie i przysunął moją dłoń do twarzy. Dopiero wtedy zorientowałem się, że z mojego nosa zwisa smarek, a cała twarz jest mokra nie tylko od deszczu, ale też łez, dlatego wytarłem się, zawstydzony moim zachowaniem.

- To oczywiste, że nie wiesz - mruknął, patrząc nie na mnie, lecz na budynek. Nagle złapał mój nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę parkingu, z którego prawdopodobnie przed chwilą przyszedł.

- Panie Min, co pan robi? - zapytałem, idąc za nim. Nauczyłem się już przez kilka spotkań, że ten adwokat robi ze mną coś dziwnego. Nawet jeśli nie miałem na coś ochoty i sprzeciwiałem się, wystarczyło jedno jego spojrzenie, bym robił wszystko jak chce. Zupełnie jakby przejmował kontrolę nad moim ciałem. Dlatego starałem się patrzeć na niego jak najmniej i w miarę możliwości nie sprzeciwiać.

- Zaczęło padać, nie będziemy tak stać, panie Kim. - Mężczyzna dość brutalnie wepchnął mnie do swojego samochodu, samemu obchodząc go i zajmując miejsce kierowcy. Usłyszałem jeszcze kliknięcie oznaczające zamykanie zamków w drzwiach, przez co spiąłem się, czując jak w pułapce. Nie lubiłem małych pomieszczeń, zwłaszcza, gdy nie było z nich ucieczki. Dostałem jeszcze jedną chusteczkę, a pan Min przekręcił kluczyki, by ruszyło przyjemne ogrzewanie.

- To co się stało? - zapytał odwracając się w moją stronę, a ja natychmiast uciekłem wzrokiem na przednią szybę.

- N... Nic... Nie powinno mnie tutaj być panie Min. Muszę wracać - powiedziałem pospiesznie, sięgając dłonią do klamki, nawet jeśli nie mogłem otworzyć drzwi przez blokady. Zostałem jednak zatrzymany przez dość mocny uścisk, a mój podbródek został chwycony przez drobne i zimne palce, kierując twarz w stronę adwokata.

- Co się stało, panie Kim? - powtórzył, a ja od razu poczułem, że moje usta, podobnie jak reszta ciała, tracą kontakt z mózgiem, który kategorycznie zabraniał mi się odzywać.

- Hoseok hyung mnie zdradził. Widziałem, jak całował się z Jimin'em.

Kamienna twarz mężczyzny pozostała niewzruszona, choć silny uścisk został zastąpiony delikatnym pogładzeniem mojej skóry.

- Nie powinien pan płakać, w końcu od niedawna ma pan mnie - stwierdził, przybliżając się do mnie, by zaraz potem dotknąć swoimi ustami moich. Delikatne muśnięcia nie zmusiły moich warg do współpracy, bo w głowie wszystko krzyczało i płakało coraz głośniej. Obcy mi mężczyzna, o którym wiedziałem tylko tyle, że jest adwokatem i nazywa się Min Yoongi, właśnie odebrał mi pierwszy pocałunek, który miałem ofiarować mojemu hyung'owi. Przymknąłem oczy, nie mogąc nawet na to patrzeć, a spod powiek pociekły słone krople, przepełnione całym moim bólem.

Starszy jak gdyby nigdy nic odsunął się, by otrzeć moje łzy, a zaraz po tym złapał pas, którym przypiął mnie do fotela.

- Pojedziemy do mnie. Odpoczniesz - zakomunikował, ruszając powoli z miejsca parkingowego.

- Nie chcę... - szepnąłem dalej płacząc.

Co on mi właśnie zrobił? Dlaczego?!

Mężczyzna uśmiechnął się tylko, ale jego grymas nie miał w sobie nic z wesołości, którą zawsze obdarowywał mnie Hoseokie. To był uśmiech, który wywoływał ciarki na ciele. W dodatku jedna z dłoni mężczyzny zawędrowała na moje udo i nie zamierzała stamtąd zniknąć.

Mój przerażony umysł kazał mi natychmiast uciekać, otworzyć drzwi i wyskoczyć, gdy tylko samochód się zatrzyma na jakichś światłach. Ale nie potrafiłem tego zrobić, nadal zniewolony jakimś czarem. 

Może on był jakimś czarnoksiężnikiem i rzucił na mnie urok? Albo wampirem, który hipnotyzuje swoje ofiary?! CO SIĘ ZE MNĄ STANIE?!

Czułem jednak, jak ów czar powoli słabnie, więc gdy tylko miałem taką możliwość przysunąłem się jak najbliżej drzwi.

- Panie Min, naprawdę chcę wrócić do domu... - szepnąłem, chcąc go jakoś zagadać, by nie zwrócił uwagi, że próbuję uciec.

- To byłoby zupełnie bez sensu, bo sam pan do mnie przyszedł, najwyraźniej potrzebując mojej pomocy.

- To był przypadek. Nie wiem, jak się tutaj znalazłem... - Podniosłem dłoń do twarzy i zacząłem ocierać ją, jednocześnie zerkając na bok, jednak ten nowoczesny samochód działał na moją niekorzyść, bo nie miałem bladego pojęcia, co miałbym kliknąć, by odblokować te drzwi.

Adwokat rzucił mi paczkę chusteczek, z których skorzystałem tylko po to, by nie próbował doprowadzać mnie do porządku własnoręcznie.

- Nie wierzę w przypadki. Coś pana do mnie przyciąga. To znak, że musi pan zostać u mojego boku - stwierdził z uśmiechem godnym diabła, a ja zadrżałem, kręcąc głową.

- Chcę... Chcę do mojego hyung'a...

- Twój hyung ma kogoś innego. I od dzisiaj masz tylko mnie. - Jego dłoń na moim udzie przesunęła się w górę i w dół, a mi zrobiło się zimno, gdy zobaczyłem, że dojechaliśmy do jakiegoś domu, gdzie otworzyła się przed nami brama garażowa.

Przywiózł mnie do swojego domu. Nie ucieknę już. On mnie zabije i złoży w ofierze jakiemuś czarodziejskiemu bóstwu, by dało mu większą moc!

Gdy tylko silnik zgasł, mój podbródek ponownie został uwięziony i zmuszony do umożliwienia nam kontaktu wzrokowego

- Nie uciekniesz. Nawet jeśli się czegoś wystraszysz. Zostaniesz ze mną dopóki nie pozwolę ci wrócić do domu - powiedział pewnie, znowu mnie zmuszając do posłuszeństwa.

Wysiedliśmy z tego samochodu, zmierzając do drzwi, które zapewne łączyły się z domem.

- Zaparzę nam herbatę, panie Kim. Do salonu proszę się kierować na prawo - powiedział, otwierając przede mną wejście do... pałacu? Przysięgam, że tak to właśnie wyglądało.

Ruszyłem bogato zastawionym korytarzem, a mój strach rósł. Jednak już po kilku krokach, nagle się zachwiałem, uderzając w ścianę. Sam się zdziwiłem, bo co prawda cały czas próbowałem znaleźć połączenie między mózgiem i mięśniami, ale nie spodziewałem się, że to mi się może udać. Chyba niezadowolony takim obrotem spraw Min, podszedł do mnie szybko i chwycił za łokieć, ciągnąc w stronę salonu, jeszcze bardziej napełnionego przepychem. Choć rzeczy wyglądały na zrobione ze szczerego złota i chyba ściągane były z Europy, to o dziwo nie wyglądały kiczowato.

Jednak wystrój wnętrz to nie był mój obecny problem. Starszy poszedł do kuchni każąc mi się rozebrać z kurtki oraz butów i tutaj zostać, a ja nie miałem pojęcia, jak przełamać urok, by wykorzystać ten czas do ucieczki. Dlatego gdy wrócił z dwoma ozdobnymi filiżankami herbaty, postanowiłem jakoś grać na czas, a przy okazji dowiedzieć się, czego ten psychopata ode mnie chce.

- Co mi pan robi? Dlaczego nie mogę się ruszać?

- Częstuję herbatą - odparł tylko, widocznie udając, że nie zrozumiał sensu pytania. Usiadł w fotelu obok, kładąc na stoliku tackę z porcelaną. Choć nie chciałem niczego pić, moje ręce same powędrowały po naczynko.

Otruje mnie. Albo znarkotyzuje.

Walczyłem przez chwilę próbując zatrzymać moją rękę, co udało mi się na kilka sekund, lecz ostatecznie przegrałem z siłą rozkazu.

- Ooo, Slippy, chodź do nas. Przywitaj się z panem Kim'em - powiedział nagle mężczyzna, a gdy moje oczy przeniosły się w tym samym kierunku co jego, o mało nie upuściłem filiżanki, odstawiając ją pospiesznie na widok ogromnego bernardyna, który zmierzał w naszą stronę, szczekając głośno.

Poczułem, jak całe moje ciało dygocze, gdy wielkie psisko znalazło się stanowczo za blisko mnie. Bałem się każdego psa. Ich zębów, głośnych szczeknięć, agresji w oczach. Mój oddech przyspieszył, a gdy tylko czworonóg zainteresował się moją osobą, natychmiast przerażony podciągnąłem nogi na kanapę, chowając ręce jak najbliżej klatki piersiowej, a twarz przytuliłem do kolan, tworząc w tej chwili obronną pozycję. Nawet nie próbowałem hamować płaczu, zbyt przerażony tym niby uroczym, ale jakże niebezpiecznym stworzeniem.

- Coś nie tak, panie Kim? Ah, tak, przepraszam, psy - powiedział Min, a jego głos był w tej chwili tak sztuczny, że mogłem wysnuć prosty wniosek na temat tego, iż mężczyzna zrobił to specjalnie. - To naprawdę niegroźne zwierzę, panie Kim. Proszę kontynuować picie herbaty.

Pozbawiony kontaktu z tymi strasznymi oczami nie mogłem ulec czarowi, dlatego nadal tkwiłem w mojej pozycji obronnej, mając nadzieję, że zwierzak już sobie poszedł.

- No panie Kim... - Poczułem, jak kanapa ugina się obok mnie, a zaraz potem chłodne ręce zmuszają mnie do normalnego siedzenia. W dodatku zablokował mi dłonie, zmuszając znów do spojrzenia na niego. - Mam znowu pana pocałować?

Nie!

- Tak panie Min - szepnąłem, przymykając oczy, jakbym naprawdę prosił o jakąkolwiek pieszczotę z jego strony.

Chyba usatysfakcjonowany taką odpowiedzią adwokat zbliżył się, znowu łącząc nasze usta, ale przez jego oczy czułem rozkaz, który nakazał mi zaangażowanie się w ten pocałunek. Nie miałem w tym żadnego doświadczenia, dlatego na pewno było to dla niego mało satysfakcjonujące. Uwolnił moje ręce, obejmując mnie zamiast tego w pasie i przysuwając jak najbliżej, by zaraz po tym ułożyć mnie na kanapie.

Zaraz mnie zgwałci!

Ta myśl pozwoliła mi na lekkie otrząśnięcie się, dzięki czemu powoli umieściłem ręce na jego klatce piersiowej i starałem się go od siebie odepchnąć. Chyba go tym zdenerwowałem, bo nagle mocnym ruchem odtrącił moje kończyny, przerywając pocałunek.

- Sam pan prosił o pocałunek. I zapewne gdybym zaproponował coś więcej, również by pan na to przystał. Dlatego proszę się zdecydować - powiedział mrużąc oczy, a zaraz po tym usiadł normalnie, sięgając po swoją herbatę. Ja jednak pozostałem w pozycji leżącej, nie wiedząc, jak pozbierać myśli. Znowu płakałem, nie mogąc pogodzić się z tym wszystkim, co mnie dzisiaj spotkało.

- Pan mnie tylko karmi tymi łzami. - Radosny szept i zafascynowane spojrzenie, które mi posłał, przeraziły mnie nawet bardziej niż wszystko, co mi do tej pory zrobił.

- Jest pan diabłem panie Min? - szepnąłem.

- A pan nie jest taki głupi na jakiego wygląda. - Mężczyzna zaśmiał się diabolicznie, zaraz po tym zmieniając w zimną i groźną istotę. - Nie uwolnisz się już ode mnie.

Zamknąłem oczy, próbując uspokoić.

Diabły nie istniały. On jest tylko zły. Chce mnie przestraszyć. Wszystko będzie dobrze Taehyungie. Ale jak wyjaśnisz czary, które na ciebie rzuca?

- Wypije pan herbatę, czy sam mam ją w pana wlać?

Nie miałem już siły walczyć z samym sobą, dlatego poddałem się ciału, które podniosło się i usiadło na kanapie, biorąc filiżankę. W milczeniu piłem płyn, nie czując w nim niczego dziwnego. Była to moja ulubiona truskawkowa herbata, którą mój hyung robił mi po dobrze zakończonym dniu w pracy. Miałem świadomość, że jestem obserwowany przez te czujne oczy, ale nie potrafiłem powstrzymać kilku łez, które mieszały się z pitym napojem, niszcząc nawet ten cudowny smak odrobiną soli.

Kiedy odłożyłem pustą porcelanę, Min posprzątał wszystko, zanosząc do kuchni, a gdy wrócił, natychmiast zmusił mnie do spojrzenia sobie w oczy.

- Kochasz mnie i jesteś ze mną szczęśliwy. A każde usłyszane ode mnie słowo zachowasz dla siebie. Będziemy się widywać, gdy do ciebie napiszę. Od teraz przy innych jestem twoim hyung'iem, jednak podczas spędzania czasu sam na sam ,,panem Min'em" - powiedział cicho, a ja kiwnąłem głową, chyba godząc się z ty faktem. Patrzyłem, jak wyciągnął mój telefon z kieszeni kurtki i wpisał coś w niego, a gdy usłyszałem dźwięk komórki w jego spodniach już wiedziałem, że będę pod stałym nadzorem. Jednak na tym się nie skończyło, bo gdy wcisnął mi urządzenie do ręki, okazało się, że wyznaczył mi trasę powrotną do kwiaciarni, która wcale nie była w najbliższej okolicy, lecz praktycznie na drugim końcu miasta.

- Wrócisz sam, bo już straciłem na ciebie naprawdę dużo cennego czasu.

Wstałem natychmiast i ubrałem się, bez pożegnania opuszczając to przerażające miejsce, które już zawsze będzie mi się kojarzyć ze złem. Ledwo wyszedłem na ulicę, a znów się rozpłakałem, nie rozumiejąc, czym sobie zasłużyłem na to, by spotkał mnie taki los. Może to kara za to, że zakochałem się w Hobi hyung'u, a on powinien być szczęśliwy z Jimin'em? Nie rozumiałem tego i nawet godzinna podróż po mieście nie pozwoliła mi na odnalezienie odpowiedzi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top