rozdział 16
czwartek, 09.03.2017 r. (dziewiętnaście dni później)
Somi
Wiosna przyszła dużo szybciej niż można by się spodziewać. Praktycznie od mojego ostatniego spotkania z Jeongguk'iem pogoda zmieniła się diametralnie. Jedynie w moim zranionym sercu pozostał chłód. Nie mogłam tak po prostu zrezygnować z niego, bo naprawdę zaczęłam się zakochiwać w Jeon'ie, ale również mój upór odnośnie jego zachowania nie pozwalał mi na wybaczenie mu tak po prostu. Dlatego czułam się wewnętrznie rozdarta między rozumem a uczuciem.
Przez prawie miesiąc w internecie coraz częściej pojawiały się pozytywne wzmianki o moim... chłopaku? Nawet nie wiem, czy po tamtej kłótni mogliśmy się jeszcze nazywać parą. Co prawda próbował się ze mną skontaktować, pisząc również bardzo piękną wiadomość na temat tego, jak mocno i dlaczego mnie kocha, przepraszał milion razy, jednocześnie zarzekając się, iż zmieni swoje zachowanie. Jego słowa o tęsknocie i potrzebie bliskości trochę mnie łamały, ale jedyne, co mu wysłałam w odpowiedzi to krótkie ,,Chcę czynów, a nie pustych słów." Od tamtej pory ciągle widziałam, oczywiście w sieci, jak Goldens zachwalają nie tylko uroczy koncept, w którym ich idol paradował w różowych włosach z turkusowymi pasemkami, ale przede wszystkim ekscytowały się jego poprawą w zachowaniu, której źródła nie mogły dociec. Oczywiście biorąc pod uwagę, co przy okazji tego robił, natychmiast pojawiły się teorie spiskowe, zresztą całkiem trafne, w których fanki podejrzewały go o nową dziewczynę. W czasie występów i koncertów przed tymi samymi piosenkami podawał daty, które gdy sprawdziłam okazały się datami naszych wszystkich randek. Nie spodziewałam się, że je pamiętał. Lecz najbardziej rzuciło mi się w oczy to, czego inne Golden nie wiązały z całą sprawą. Chłopak zaczął nosić koszulkę z nadrukiem identycznym jak na okładce albumu, który mu podarowałam. Kolejną rzeczą, która na pewno była jego sprawką to co jakiś czas zamawiane posiłki dla całego dormu. Dziewczyny były zadowolone, ale ja nie potrafiłam wmusić w siebie ani kęsa, zbyt uparta na takie zawieszenie broni.
Być może przez tę sytuację nie potrafiłam cieszyć się z moich urodzin. Zresztą, gdyby nie fani pewnie bym o nich w ogóle zapomniała, ale byli tak kochani i wysłali mi całkiem sporo życzeń. Reszta trainee kupiła dla mnie tort, który zjadłyśmy żartując i śmiejąc się radośnie, ale potem przyszły obowiązki i musiałyśmy udać się do wytwórni na kolejny dzień treningu. Nawet moje święto nie ratowało mnie przed przygotowanym dla nas wyciskiem. Przez realną wizję debiutu każdy starał się jeszcze bardziej, walcząc z granicami swojej wytrzymałości. Różnie się to kończyło, ale ja starałam się nie przeholować.
Nasza nauczycielka wokalu nie pozwalała nam na ociąganie, od razu zadając dość trudny utwór na początek, który wymagał wysokich tonów. Jednak ledwo zaczęliśmy, a zaraz przyszła pracownica recepcji, prosząc mnie bym poszła na jedną z sal treningowych, bo mam gościa. Ruszyłam tam od razu, licząc na spotkanie z moim tatą, który obiecał mi w najbliższym czasie odwiedziny i miałam nadzieję, że zrobi to właśnie dzisiaj. Po drodze nadal śpiewałam, wiedząc, iż to spotkanie na pewno nie potrwa zbyt długo, a pani Lee nie będzie mi pobłażać po powrocie.
Jednak zamiast taty, na sali czekał na mnie ktoś inny, ale przez czapkę i maskę nie byłam w stanie go rozpoznać. Z postawy przypominał Jeongguk'a, ale nie wiedziałam, czy mam rację, czy po prostu z tęsknoty za nim już sobie tego sama nie wyobrażam, dlatego tak na wszelki wypadek wolałam się ukłonić. Zresztą, czy Jeon nie miał dzisiaj występu w M!Countdown? Może to kurier od niego? W końcu mężczyzna trzymał ogromny bukiet kwiatów.
Jednak moje wątpliwości szybko zostały rozwiane, gdy osobnik zaczął śpiewać powolne sto lat, wplatając w utwór linijkę z przeprosinami. Tego głosu nie mogłam z nikim pomylić, nawet gdy był trochę stłumiony. Jeongguk zatrzymał się przede mną, przesuwając maskę na podbródek. W jego oczach widziałam wielki smutek, a cała sytuacja sprawiała, że nie miałam pojęcia, jak powinnam się teraz zachować. W geście obrony objęłam się ramionami, próbując zmusić serce, by przestało się do niego rwać.
- Nie musiałeś przyjeżdżać oppa - powiedziałam w końcu bardzo cicho, patrząc na swoje stopy.
- Musiałem. - Jego głos brzmiał naprawdę smutno. - Dziś jest najważniejszy dzień w roku i chcę, abyś spędziła go jak najlepiej, Somi.
Jego dłoń niepewnie odnalazła moją, a ja choć próbowałam do tego zmusić swoje ciało, nie cofnęłam jej, za bardzo tęskniąc do niego.
- Nawet nie wiem co powiedzieć... - wyznałam w końcu. - Dziękuję za tę piosenkę...
Chłopak bez słów wręczył mi kwiaty. To spotkanie nie było łatwe także dla niego, co doskonale widziałam. Gdy jego ręce były już wolne, sięgnął do kieszeni, z której wyjął pudełeczko. Moja irracjonalna strona umysłu z przerażeniem podszepnęła, że zaraz mi się oświadczy, ale sama siebie skarciłam, przypominając, że na pewno czegoś takiego by nie zrobił. A w środku był po prostu piękny naszyjnik.
- Wszystkiego najlepszego, myszko - szepnął, a powiedział to w taki sposób, że coś we mnie pękło. Natychmiast poczułam łzy w oczach, a kwiaty wylądowały na podłodze, bym mogła objąć ukochanego, płacząc w wiecznie pogniecioną koszulę. Jego ręce otoczyły mnie, zapewniając to, czego tak długo oboje byliśmy pozbawieni. Delikatne gładzenie włosów, pewny uścisk - to wszystko kojarzyło mi się z bezpieczeństwem, jakie mi zapewniała jego obecność.
- Przepraszam, Somi... przepraszam za wszystko - powiedział cicho, a ja zacisnęłam palce na materiale. - Za moją arogancję, zwykłe chamstwo, brak szacunku... i brak czasu dla ciebie. Będę to przeradzał w czyny, będę się starał, obiecuję... Tak bardzo za tobą tęskniłem, kochanie...
Chłopak odsunął mnie delikatnie i wystarczyło jedno spojrzenie, by powoli zbliżył się do mnie, składając na moich ustach motyle muśnięcia. To ja odsunęłam się pierwsza, chcąc szybko pozbyć pozostałości po łzach.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam oppa... Bałam się... Bałam się, że będziesz wolał już więcej mnie nie oglądać... - zdradziłam lekko łamiącym się głosem.
- Oszalałaś, prawda myszko? Tylko czekałem aż pozwolą mi się wyrwać z tego wariatkowa... i porwać cię gdzieś, Somi.
Jeon sięgnął po upuszczone przeze mnie kwiaty i włożył je za pasek spodni, by mu nie przeszkadzały. Jego jedna dłoń objęła mnie w pasie, a druga pomogła z osuszeniem policzków.
- Widziałam twój grafik... Jedna masterka udostępniła... Wiem, że dużo pracowałeś - przyznałam cicho, znów chowając w jego ramionach.
- Mogę przerwać twoje zajęcia? Czy muszę iść do Park'a? - zapytał, ponownie mnie obejmując.
- Nie wiem... Chyba będzie ciężko, bo szykują nas do debiutu latem.
Tyle wystarczyło, by chłopak wyjął z kieszeni telefon i wybrał odpowiedni numer.
- Hyung? Dzisiaj Somi ma urodziny, wiem, że o tym z tobą nie rozmawiałem... ale mogę ją gdzieś zabrać? - Nie słyszałam, co CEO mu odpowiedział, ale patrząc na jego minę, była to satysfakcjonująca odpowiedź. - Dobrze, dobrze, nie ma problemu, hyung. Będę się nią opiekował, jak zwykle.
Jeongguk zadowolony rozłączył się i schował telefon, ponownie podając mi kwiaty.
- Chodźmy, kochanie.
Zaśmiałam się na to krótko, szybko jeszcze ocierając oczy. Chwała wodoodpornym tuszom do rzęs!
- Jesteś niemożliwy oppa - stwierdziłam splatając z nim palce wolnej dłoni.
- Za długo to organizowałem, aby twój CEO popsuł mi teraz te plany - wyjaśnił, zasłaniając twarz maską. - Chcesz się jeszcze przebrać? Albo założyć coś cieplejszego? I... - Zapukał w pudełeczko, które trzymałam razem z bukietem.
- To zależy co planujesz. Ale na pewno chcę zmienić moje dresy do treningów - zadecydowałam z uśmiechem. - Gdy przebiorę ciuchy, to pomożesz mi założyć naszyjnik?
- Ufff... myślałem, że będę ci pomagał z ciuchami Somi - mruknął, co nie uszło mojej uwadze. - Tak, oczywiście. Leć, poczekam na ciebie przy windach.
Wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek, dziękując cicho, po czym pobiegłam do szatni by zmienić ubrania. Postanowiłam tym razem nie zostawiać tutaj bukietu, lecz zabrałam go ze sobą.
Jeon czekał na mnie w umówionym miejscu, zajmując jedną z kanap przy oknach. Pracownicy mijali go szepcząc coś do siebie, ale on to kompletnie ignorował bawiąc się telefonem.
- Gotowa - powiedziałam zatrzymując się przed nim, a Jeongguk podniósł się z uśmiechem chowając urządzenie. - Mogę prosić oppa? - dodałam, podając mu pudełeczko.
- Nie chcę, aby Yu nas przyuważył, bo będzie zazdrosny - zażartował, rozglądając się, jakby spodziewał się go zobaczyć. Akurat przyjechała na nasze piętro winda, z której wysiadła jakaś kobieta, więc wsiedliśmy i dopiero tam mój chłopak pomógł mi z naszyjnikiem. Patrzyłam w lustrze, jak na moim dekolcie układają się rubinowe kwiatki, otoczone srebrnymi płatkami. Średnio się nadawał na co dzień, ale obiecałam sobie, że będę walczyć w przyszłości ze stylistkami, by pozwalały mi go zakładać na ważne okazje, w tym na gale. Oderwałam od niego wzrok dopiero, gdy poczułam delikatne muśnięcie ust na szyi. Odwróciłam się do ukochanego, patrząc na niego z uśmiechem.
- Pięknie. Moja śliczna - powiedział cicho, dając mu jeszcze buziaka w policzek, a ja szczęśliwa przytuliłam się do niego.
- Dziękuję oppa. Naprawdę piękny prezent.
Niespodziewanie winda zatrzymała się dużo szybciej niż powinna, a gdy drzwi się otworzyły naszym oczom ukazał się nie kto inny, tylko... Yugyeom!
No to oppa wywołałeś wilka z lasu...
Oczywiście natychmiast odskoczyłam od niego zawstydzona moim zachowaniem, jednak to na pewno nie uszło jego uwadze. Grzecznie się z nim przywitałam ukłonem, ale nie mogłam przestać patrzeć w podłogę.
- A co to za macanie nieletnich na moim dyżurze? - zapytał idol kładąc jedną dłoń na biodro, a palcem drugiej zaczął grozić Jeongguk'owi. - Dzwonię na policję. Ta gwiazdka jest nasza - dodał, podchodząc i objął mnie niedbale ramieniem, przez co strasznie się speszyłam.
Zerknęłam niepewnie na Jeon'a szukając pomocy i zobaczyłam, jak mruży oczy niezadowolony, natychmiast zrzucając rękę Yu z mojego ciała.
Dziękuję oppa!
- Ta gwiazdka zapewnia wam jakikolwiek prestiż. W dodatku rozjaśnia moje życie. Zakaz dotykania i patrzenia. - Jego palce szybko wylądowały między żebrami przyjaciela, a zaraz po tym przyciągnął mnie do siebie i roześmiał, zmieniając już wyraz twarzy. Widocznie był to jakiś udany żart, bo drugi idol też się roześmiał.
- Okrutny człowieku, za co to było...
- Sunbaenim o nas wie? - zapytałam niepewnie. Nie podejrzewałam, że Jeon komuś mówił. Sądziłam, że dla bezpieczeństwa jak najmniej osób powinno o tym związku wiedzieć. Już inne trainees stanowiły duże zagrożenie dla naszej tajemnicy.
- Jasne. Ten kanarek wszystko mi wyśpiewał. Możesz mi mówić oppa i radzę ci shippować mnie z Kookie'm - powiedział natychmiast, udając groźnego, co mnie rozbawiło.
Oczywiście ta prośba nie uszła uwadze mojego chłopaka, który znowu uderzył go lekko, tym razem w ramię.
- ,,Oppa"? Nawet ja musiałem o to walczyć, więc nie ma takiej opcji, Yu. Na takie miano trzeba zasłużyć - oświadczył, przyciągając mnie jeszcze bliżej. - Na razie jesteś ,,ten tam jeden z GOT7, mało ważny" - dodał, śmiejąc się przy tym. - Żartuję. Jak przygotowania? Szkoda, że się nie nałożyły, teraz mogę tylko wspominać o moim chłopaku w wywiadach, a tak mógłbym cię macać na backstage'u.
- No też żałuję... Ale mój seme w tych włosach... - Kim ze wszystkich sił starał się powstrzymać wybuch śmiechu. - Myślę, że straciłbyś pozycję w naszym związku. Błagam cię, zrób coś i im nie pozwalaj na to, bo mój Youtube jest zawalony nagraniami z tymi włosami i ostatnio się zlałem ze śmiechu. Znaczy... - zerknął na mnie, chyba na moment tracąc pewność siebie. - Nic nie słyszałaś młoda damo.
Uniosłam ręce w geście obrony i posłałam mu uśmiech.
- Nie martw się sunbaenim, mnie też bawią.
- Masakra, nie? - zapytał, ale akurat winda zatrzymała się na parterze, więc musieliśmy wysiadać, a co za tym szło, nie mogliśmy się ponabijać z mojego ukochanego. - Dobra, nie wiem, co knujecie, ale bądźcie grzeczni. Na razie.
Yugyeom poszedł w tylko sobie znanym kierunku, pożegnany kopniakiem sprezentowanym mu przez Jeongguk'a, a my ruszyliśmy ku tylnemu wyjściu z budynku. Oczywiście starszy po drodze jeszcze marudził na temat swojego przyjaciela.
- Załatwię mu taki trening, że przez tydzień będzie miał zakwasy. A ty Somi... - Spojrzał na mnie i jego mina złagodniała. - Na ciebie nie mogę się gniewać. Ogolę się na łyso i zrozumieją swój błąd. Powiem, że wypadły mi od tych durnych farb. - Jednak znowu się wkurzył, na co ja starałam się nie śmiać, by nie było mu przykro. Może i nie wyglądał najlepiej w tych włosach, ale mój oppa zawsze jest przystojny.
- Nie rób tego oppa. Daj mi się jeszcze nacieszyć tym - poprosiłam z przeuroczym uśmiechem, by trochę naprawić jego nastawienie, na co on westchnął, zmieniając zaraz po tym temat.
- Niestety jestem dzisiaj z hyung'iem. Ufam mu, ale lubi się ze mną podroczyć, dlatego lepiej nie rozmawiać przy nim o delikatniejszych sprawach - powiedział, gdy zmierzaliśmy w kierunku zaparkowanego niedaleko wejścia vana. Od razu się zestresowałam, spinając przez to, że miała być z nami osoba trzecia. Natychmiast po wejściu do auta przywitałam się z naszym kierowcą, a Jeongguk zajął miejsce obok mnie, nachylając się do mężczyzny.
- Hyung, tylko nie rób mi wstydu, bo się odpłacę tym samym - ostrzegł, na co manager uśmiechnął się kiwając głową. Ruszyliśmy z miejsca, ale nie minęła minuta, a ja już zaczęłam się niepokoić. Ogrzewanie w aucie było chyba nastawione na maksymalne obroty, przez co poczułam nadmiar ciepła, starając się z początku na to nie reagować. Niestety Jeongguk nie miał zamiaru zrobić tego samego i zaczął się rozbierać. Najpierw z maski, potem czapki, a gdy przejechał ręką po mokrych już włosach, zerknął na przednie siedzenie z nienawiścią.
- Ukradnę hyung'owi wszystkie ubrania w hotelu przy najbliższym wyjeździe i zaniosę je do moich tancerek... Oczywiście podczas brania przez hyung'a prysznica - zapowiedział, biorąc się za rozpinanie dwóch górnych guzików koszuli. Myślałam, że to niemożliwe, ale zrobiło mi się przez to jeszcze goręcej. Rozpięłam szybko bluzę i zaczęłam się wachlować ręką, bo naprawdę było to już nieznośne. Nie mogłam się powstrzymać, by nie dotknąć tych różowo-turkusowych pasemek, które na szczęście trochę się już trochę sprały. Posłał mi jednak karcące spojrzenie, więc szybko cofnęłam dłoń, a sam pochylił się i sięgnął do swojej torby, wyjmując z niej jakiś plik kartek, którymi zaczął okładać managera. A już myślałam, że będzie się czegoś uczył na uczelnię...
- Hyung, wyłącz to! Poznałem ostatnio mieszankę dzięki której powstaje ten róż, więc ją wykorzystam na twoich włosach!
Kłótnia między panami trwała jeszcze chwilę, ale ostatecznie mężczyzna zapytał mnie, czy nie jest zbyt duszno. Potwierdziłam, że trochę przesadził i poprosiłam go o zmniejszenie temperatury. Złapałam Jeon'a za ramię i poniekąd zmusiłam go do normalnego siedzenia, aby móc go objąć, co prawda trochę nieśmiało.
- No już, już, bo będziesz miał twarz pod kolor włosów oppa - szepnęłam mu na ucho, chcąc trochę rozbawić. Średnio mi wyszło, ale przynajmniej objął mnie ramieniem. Niestety jego wolna ręka powędrowała znowu do guzików, odpinając kolejne.
- Już mam ciało pod kolor tych włosów...
Naprawdę? MOJE POLICZKI TEŻ PASUJĄ!
Od razu pacnęłam go w tę rękę i trochę spanikowana zaczęłam zapinać tę koszulę. Niekoniecznie wkładając zapięcia w odpowiednie dziury...
- Zakaz - zarządziłam.
- Gorąco... Dlaczego zakaz? - zapytał niby niewinnie, przyciągając mnie jeszcze bliżej, by złożyć pocałunek na moim czole. - To tylko ciało. Do tego moje, dobrze wszystkim znane.
- Potraktujmy to jak... przykręcenie klimatyzacji... - zaproponowałam, ale uciekłam od niego wzrokiem zawstydzona tą śmiałością, zarówno z jego jak i mojej strony.
- Ostatnio nie mam dla kogo rozpinać tej koszuli i nie mogę się przed tym oprzeć - wyjaśnił ze śmiechem, ponownie rozpinając guziki, ale tym razem po to, by odpowiednio je zapiąć.
Przewróciłam oczami z uśmiechem, wiedząc, że przez ten słodziutki koncept nie mógł uprawiać swojego ulubionego sportu, czyli ,,pchnięcie koszulką" na koncercie. A przy mnie... Umarłabym z zawstydzenia, gdyby ciągle chodził przy mnie bez okrycia!
- Dokąd jedziemy? - zapytałam chcąc szybko zmienić temat.
- Miałem dwie opcje, które chciałem bardzo wykorzystać... w sumie trzy. Jednak comeback nie pozwolił mi na realizację dwóch z nich, dlatego zostawię je na inną okazję. A tak to... niespodzianka, nic więcej nie powiem.
No to mi wyjaśniłeś...
Zrobiłam naburmuszoną minę, choć wiedziałam, że to mi nic nie da, jednak nie droczyliśmy się przez miesiąc. Trzeba to nadrobić.
- Oppa, poooooowiedz.
- Jeśli ci powiem, nie będzie niespodzianki, Somi.
Chłopak jednak zamiast się ze mną bawić, zasłonił włosy czapką i zabrał się za czytanie wciąż trzymanych kartek. Wolną ręką gładził moje włosy, a ja wykorzystałam okazję, by się w niego wtulić, nawet jeśli był trochę mokry.
- Co czytasz oppa? Plany podboju świata?
- Scenariusz. Ale większość mojej uwagi nadal jest skupiona na tobie. Bang raczył mi tak zapełnić grafik, abym w ciągu dnia nawet nie miał czasu na powrót do mieszkania. Z jednej strony jest mi to na rękę, jednak z drugiej... tęsknię...
- Spider na pewno też tęskni - zapewniłam go, przejeżdżając palcami po jego idealnie gładkim policzku. - Ale już niedługo odpoczniesz, prawda?
- Nie mówię o moim zwierzaku, tylko o tobie, Somi - uściślił, dając mi buziaka we włosy. - Po promocjach mam dwa dni wolnego, to chociaż odeśpię i spędzę z tobą więcej czasu. Ale później... - pomachał kartkami. - Ale ciiii, nic nie wiesz.
- Drama? - zapytałam zaciekawiona. Nigdzie w internecie nie trafiłam na informację, by dostał gdzieś jakąś rolę.
- Możeee - odparł z uśmiechem.
Z jednej strony mnie to ucieszyło, bo to oznaczało, że mój chłopak mógł się rozwijać. Ale z drugiej...
- No... Cieszę się. Będę oglądać - zapewniłam.
- Coś nie tak?
Ehhh... Można ze mnie czytać, jak z otwartej księgi...
- Nie, nie. Wszystko ok. - Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- To nie oznacza, że nie będę miał dla ciebie czasu, myszko - powiedział szybko, źle interpretując moje zmartwienie. To też był problem, ale już się pogodziłam, że skoro jesteśmy idolami, to tak będzie.
- Nie oppa. Nie o to chodzi... Będziesz... Będziesz miał scenę... pocałunku?
Jego mina wystarczyła, bym dostała odpowiedź, przez co jeszcze bardziej posmutniałam i na chwilę zapadła cisza. W końcu jednak pokonałam smutniejsze myśli, skupiając się na zaletach.
- No to chyba będę musiała cię wycałować, byś myślał o mnie, a nie innej idolce - powiedziałam mu cicho na ucho, by manager nie usłyszał, na co on posłał mi lekko niegrzeczny uśmiech.
- To zacznijmy już teraz, kochanie - odparł również szeptem, odkładając skrypt i objął mnie, by móc przez moment cieszyć nas motylim pocałunkiem. To było naprawdę miłe, ale świadomość bycia w tej przestrzeni z osobą trzecią za bardzo mnie stresowała, by pozwolić mu to przedłużać. Dlatego odsunęłam się, a widząc jego spojrzenie wskazałam głową na kierowcę, chcąc mu w ten sposób dać znać, dlaczego to zły pomysł. Jeon nie dał jednak za wygraną, składając jeszcze kilka całusów na policzkach, czole, a nawet nosie i dopiero wtedy wrócił do kartek.
Długo jednak się nie pouczył, bo w końcu dotarliśmy na miejsce. Idol szybko założył maskę, wepchnął scenariusz do torby i wyjął z niej opaskę, którą zasłonił mi oczy.
No świetnie. Przez te jego niespodzianki zejdę na zawał...
Jungkook
Traktowanie kobiet z szacunkiem było mi wpajane od małego. Mama od zawsze starała się, abym w przyszłości stał się gentlemanem, nietraktującym płci pięknej jak połowa Koreańczyków, zwłaszcza idoli ze sporym stażem. Zapewne dbała w ten sposób o moją opinię, nie tylko wśród rodziny, a również na rynku muzycznym, którą co prawda swoimi skandalami odrobinę zepsułem. Jednak przy każdej randce, szybkim seksie w sali ćwiczeń z którąś z tancerek, czy zwykłej interakcji z idolkami za kulisami, byłem wdzięczny za wpojone zasady, co prawda utrudniające mi niekiedy komunikację z mężczyznami. Byłem świadomy, jak moje wychowanie wpłynęło nie tylko na relację z bratem, a także z ojcem, czy nielicznymi, męskimi przyjaciółmi, jednak nie mogłem od tego uciec, po prostu przyzwyczajając się do takiego stanu rzeczy.
Po raz pierwszy przez tak długi okres czasu nie dane mi było odnaleźć pocieszenia w ramionach kobiety. Comeback z „Another story" i promowanie z uroczym „Vibe" oraz dedykowanym dla Somi „Lips", nie pozwalało mi na jakiekolwiek większe próby powrócenia do ukochanej. Dopiero w jej urodziny wybłagałem u CEO trzy godziny przerwy w pracy, by zabrać swoją księżniczkę na kolację w „zamku", a dokładniej jednym z hoteli, w którym wynająłem luksusową salę, przystosowaną tylko dla naszej dwójki.
Chciałem, aby do końca była to niespodzianka, dlatego jak tylko zatrzymaliśmy się przy hotelu, nie pozwoliłem młodszej patrzeć w jego stronę, od razu wyciągając z torby opaskę, którą niedawno otrzymałem na fansign'ie od starszej ode mnie masterki, niezbyt akceptującej nowy koncept, bo tak dużej ilości dwuznacznych gadżetów dawno nie dostałem.
- Nie bój się, po prostu chcę, aby to była niespodzianka – wyszeptałem po zasłonięciu Somi oczu, otwierając zaraz drzwi i wychodząc jako pierwszy, by pomóc jej w bezpiecznym dotarciu do tylnego wejścia.
Pokazałem jeszcze managerowi jeden palec, każąc mu tym samym zjawić się tutaj za godzinę, po czym poprowadziłem już dziewczynę prosto do hotelu, biorąc na ręce, kiedy przechodziliśmy przez schody.
Nie kierowałem się od razu do sali, witając jedynie z personelem i idąc do innego pokoju, w którym czekały moje stylistki. Kiwnąłem głową, posyłając kobietom niewielki uśmiech i odwracając się do Somi, której jeszcze nie zdjąłem opaski.
- Noony się tobą zajmą, dobrze kochanie? – powiedziałem szeptem, całując ją jeszcze w policzek i dopiero po tym „przywracając" wzrok.
Zostawiłem młodszą w jednym z udostępnionych pomieszczeń, samemu kierując się do drugiego, aby ubrać przygotowany przez stylistki czarny garnitur, z taką samą koszulą i krawatem. Włosy zaczesałem na bok, znając opinię Goldens na temat mojego standardowego grzyba. Odsłanianie czoła od zawsze uznawały za najseksowniejsze uczesanie, dlatego aby podobać się mojej Somi pogmerałem również przy fryzurze, starając się nie zwracać uwagi na kolor moich włosów, ostatnio dodatkowo zrujnowany przez jakieś niebieskawe, czy tam zielonawe pasemka.
Szybka selka na Instagrama zakończyła moje szykowanie. Oznaczyłem na niej Somi, życząc jej również tutaj wszystkiego najlepszego, nie ukrywając przed znajomymi, że się z nią umawiam.
Ściany zamówionej sali zostały przyozdobione czerwonymi różami, a na samym jej środku stał stolik dla dwojga, również udekorowany i czekający na nasze przybycie. Po raz ostatni zerknąłem na telefon, stojąc przy krześle przeznaczonym dla młodszej i uśmiechając się jak tylko drzwi do sali zostały dla niej otwarte, a dziewczyna wkroczyła do środka.
Czerwona sukienka do kolan, idealnie pasowała do wręczonego naszyjnika, a włosy upięte w koka zamieniły ją w damę, od której nie potrafiłem oderwać wzroku.
No, już, schodź na ziemię, nie zawstydzaj jej.
Szybko się otrząsnąłem, odsuwając krzesło dla zaskoczonej dziewczyny.
- Panienko? – Zaprosiłem ją, kiedy przyglądała się całej sali, zaraz jednak do mnie ruszając, krokiem dopasowanym do stworzonego klimatu i naszych strojów.
Uśmiechnąłem się, gdy zajęła już miejsce, a ja przeszedłem kilka kroków, siadając na krześle ustawionym naprzeciwko Somi.
Dziewczyna długo nie wytrzymała, klaszcząc zaraz w dłonie z uśmiechem, będąc tym widocznie podekscytowana.
- Oppa, to takie cudowne!
Nachyliłem się, chwytając jej dłoń, aby złożyć na niej delikatny pocałunek, ciesząc się jej delikatną rączką, za którą również tęskniłem.
- Ślicznie wyglądasz. Jak prawdziwa księżniczka – wyznałem, raz jeszcze przyglądając się jej uroczej buzi oraz eleganckiej sukience.
- Dziękuję oppa. Jesteś naprawdę kochany – powiedziała, nagle pesząc się jakąś myślą, bądź wspomnieniem, na co wskazywał jej wzrok. – Przepraszam, że gniewałam się na ciebie tyle czasu... Czuję teraz, że to wszystko, co przygotowałeś... że to zbyt wiele...
- Wszystko rozumiem Somi, nie musisz mnie przepraszać. Powinienem nad sobą pracować, szczególnie teraz, kiedy mam przy sobie tak piękną i mądrą kobietę, której nie chcę ranić – przyznałem, w końcu będąc świadomy niektórych błędów, nie twierdząc uparcie, że wszystko co robię jest słuszne.
Akurat po moich słowach, przybył nasz obiad, dlatego pozwoliłem kelnerowi nas obsłużyć, dla siebie jak zwykle wybierając jedzenie bez jakiegokolwiek smaku, które podczas comeback'u ograniczało się do dawki kalorii utrzymującej mnie na nogach przez cały dzień i nieprzekraczającej tej wyznaczonej przez dietetyka.
- Czy... czy sprawa między tobą a Jimin oppą i jego chłopakiem się wyjaśniła? – zapytała cicho Somi, kiedy mężczyzna się już oddalił, a nasze dłonie pochwyciły pałeczki, chcąc rozpocząć posiłek.
- Poniekąd – zacząłem, na razie niczego nie dodając, a skupiając się na jedzeniu, aby przemyśleć ostatnie wydarzenia. – Jeśli chodzi o przeprosiny, rozmawiałem z nim i przeprosiłem – powiedziałem po kilku sekundach ciszy, wiedząc, że lepiej rozstać się z nim w dobrych relacjach, aby później ojciec nie robił mi o nic wyrzutów.
- Jestem z ciebie dumna, oppa. – Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie na moje słowa. – Naprawdę wspaniała z ciebie osoba. Tylko czasem zbyt uparta – dodała, kręcąc głową i delektując się swoim daniem, które nie ograniczało się w smaku czy kaloriach, na czym jak najbardziej mi zależało.
- Dziękuję, że tak mówisz. Chociaż to ostatnie miesiące z Jimin'em. Patrząc po naszych relacjach raczej nigdy więcej się nie spotkamy, bo wraca do ojca – zdradziłem, również konsumując w międzyczasie moją ziemię z dodatkiem kory i trawy, przyprawione piaskiem.
- Jak to? – Młodszą widocznie zaskoczyło moje wyznanie, bo powstrzymała się przed następnym kęsem, zatrzymując pałeczki w połowie drogi do ust.
- Rozwód. Jimin jedzie do ojca, ja zostaję w Seulu pod opieką mamy – powiedziałem, nie mając już problemów ze zdradzaniem jej moich prywatnych faktów, a z tym zdążyłem się już pogodzić te kilka miesięcy temu.
- Oh... Tak mi przykro oppa. – Somi sięgnęła po moją dłoń, ściskając ją delikatnie, chcąc mi zapewne dodać w ten sposób otuchy, której tak naprawdę nie potrzebowałem.
Wzruszyłem ramionami, posyłając dziewczynie uśmiech, aby pokazać, że wszystko jest w porządku.
- Może tak będzie lepiej – wyjaśniłem swój gest, mając świadomość, że rodzice nigdy się tak naprawdę nie dogadywali, udając przed nami zakochaną parę i dopiero teraz decydując się na ten rozwód, zapewne ze względu na naszą pewną przyszłość.
- Nie wiem nic, co działo się w twojej rodzinie oppa, więc... ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Ale ufam, że jeśli masz takie podejście do tego, to na pewno wszystko się ułoży.
- Też niezbyt jesteśmy z Jimin'em o czymkolwiek informowani. Mam po prostu nadzieję, że nic nie wypłynie do mediów, zarówno moich, jak i mamy.
Somi znów po prostu pokiwała głową, chyba nie chcąc kontynuować tak delikatnego tematu, bo zaraz go zmieniła.
- Cieszę się, że niedługo koniec twojego comeback'u, oppa. To zabawne, bo zawsze czekałam z utęsknieniem aż powrócisz, a teraz myślę o tym zupełnie inaczej.
- Oh, Somi... Też nie mogę się doczekać końca pastelowego chłopczyka. Słaby comeback, prawda? Też tak mówiłem Bang'owi... - mruknąłem niezadowolony, krzywiąc się odrobinę na wspomnienie niektórych stylizacji z całych promocji, naprawdę tęskniąc za podartymi koszulkami i spodniami oraz chokerami, czy bluzkami z dekoltem. Jednak urocze piosenki i uroczy „oppa" przyciągał jeszcze więcej fanek, a na tym zależało Bang'owi.
- Comeback trochę nie w twoim stylu oppa, ale bardziej mnie teraz martwi to, byś miał czas odpoczywać... - wyznała, wywołując tym mój niewielki uśmiech przez troskę, którą ostatnio obdarzały mnie tylko Goldens.
- Postaram się już nie mdleć przed występami – obiecałem, domyślając się, że widziała oświadczenie wydane przez moją wytwórnię.
Niestety nagłe odłożenie pałeczek i zmartwienie wymalowane na jej twarzy przypomniało mi, że niekoniecznie śledziła ten comeback, zapewne ze względu na naszą kłótnię.
- Oppa, mdlałeś? Dlaczego nic... - Przerwała, myśląc chwilę. – Oppa, nie możesz się tak wykańczać... - dodała, podnosząc z miejsca i przechodząc tuż obok mojego krzesła, aby objąć mnie rękoma, przytulając. – Proszę cię oppa. Ciągle jesteś na tych swoich dietach, ćwiczysz, ale odpoczynek też jest ważny. Proszę, bo inaczej każdą randkę będziemy poświęcać na to, byś się wyspał.
Odwzajemniłem przyjemny gest, analizując chwilę jej słowa i trochę będąc na siebie zły o poruszenie tego tematu.
- Jestem robotem, Somi, nie mogę za dużo odpoczywać. – Zaśmiałem się, chcąc obrócić to w żart, jednak trochę smutna rzeczywistość nie pozwoliła mi w pełni pokazać charakteru tego zdania. – Wszystko jest już w porządku, po prostu nie miałem czasu na jedzenie – wyjaśniłem, całkowicie szczerze, nie chcąc niczego ukrywać, szczególnie realiów pracy za cały zespół.
- Oppa... - Szept dziewczyny i jej zmartwione spojrzenie, które posłała mi tuż po odsunięciu i umieszczeniu dłoni na moim policzku, by go delikatnie pogładzić, uświadomiło mi, że mogłem jakoś uciec od tego tematu, a szczególnie wyrażania opinii o pracy idola. – Jesteś człowiekiem, który ma swoje granice wytrzymałości. Proszę, nie próbuj ich przekraczać. Nie chcę cię stracić...
W oczach, którym obecnie uważnie się przyglądałem, zaczęły pojawiać się łzy, dlatego to był znak do lekkiego odsunięcia od stołu i przemieszczenia ją na swoje kolana, przytulając w ten sposób.
- Nie stracisz. Proszę się nie smucić, to normalne, kochanie – wyszeptałem, blisko ucha mojej myszki, całując delikatnie jej głowę i czując, jak wtula się bardziej w moje ciało.
- Normalne, że tracisz przytomność z przepracowania?
- Na to też byłem przygotowywany. Proszę już o tym nie myśleć, niepotrzebnie poruszałem ten temat... - powiedziałem, naprawdę nie chcąc skupiać się dzisiaj na takim wątku.
Młodsza milczała przez chwilę, po prostu trwając w moich ramionach, gdy moje dłonie głaskały jej plecy, oczy mimowolnie się przymykały, a serce razem z ciałem cieszyły jej bliskością.
- Wiesz oppa, ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak trudna jest ścieżka idola. Ja też chyba nie do końca to rozumiałam, dopóki nie wybrano mnie do I.O.I, choć i tak to jest nic w porównaniu do ciebie. Boję się, że nie dam rady – odezwała się w końcu, dzieląc ze mną swoimi obawami, które jak zwykle postanowiłem całkowicie rozwiać.
- Przepraszam, że wcześniej tego nie mówiłem, ale na pewno będziesz wspaniałą idolką, nie powinnaś się o to martwić. Zresztą, już nią jesteś – zacząłem, wiedząc jaki ma potencjał, by stać się następną Saną, Nayeon czy Tzuyu, najpopularniejszymi z JYP, które tak naprawdę nie dorównywały Somi talentem, czy nawet urodą. – Zabawna, śliczna, skromna, urocza i bystra. Posiadasz wszystkie cechy idealnej koreańskiej gwiazdy. Poza tym będę cię w tym wspierał i uczył jak na naszych pierwszych randkach. Na pewno sobie poradzisz, masz w to wierzyć, myszko – dokończyłem, mając nadzieję, że moje słowa ją przekonają i odpędzą wszelkie zmartwienia.
- Cieszę się, że mam w tobie wsparcie oppa. – Dziewczyna odsunęła się po swoich słowach, składając na moim policzku kilkusekundowego całusa, na który kąciki moich ust powędrowały do góry. – Chyba będziemy najdziwniejszą parą na świecie. Ciągle w pracy, ciągle trenując, ciągle odpoczywając...
- I randkując – dodałem, śmiejąc się krótko i zaraz słysząc, że obsługa hotelu przeszła do następnego punktu w moim planie, włączając nam wolną muzykę.
Podniosłem się wraz z Somi, chwytając jej rękę i zabierając nas kilka metrów od stolika, aby bez problemu rozpocząć wolny taniec, jedną dłonią obejmując ją w pasie, a drugą łapiąc delikatnie jej rękę.
Od razu zauważyłem, że raczej nie ma wprawy w tańcu towarzyskim, dlatego niczego poza powolnym bujaniem, przy stawianiu niewielkich kroków, nie robiłem.
- To naprawdę niezwykły prezent urodzinowy, oppa. Ciężko mi będzie to przebić we wrześniu – odezwała się, po chwili skupiania na piosence i dopasowywaniu do niej kroków.
Zaśmiałem się cicho, nie odrywając spojrzenia od jej oczu i już doskonale znając scenariusz moich urodzin.
- Zgodzisz się pojechać ze mną na wycieczkę, to będzie wystarczający prezent – oznajmiłem, już od dawna prosząc CEO o kilka wolnych dni w okolicach pierwszego września.
- Wycieczka? Bardzo chętnie. – Somi uśmiechnęła się ślicznie, pokazując swoje urocze ząbki i niestety trochę się w ten sposób rozpraszając, bo mój but spotkał się z jej nogą. – Przepraszam...
Zaśmiałem się tylko na to, nie zwracając uwagi na ból.
- Widzę, że musimy się pouczyć tańca towarzyskiego – zacząłem, obejmując ją nieco pewniej i przyciągając bliżej siebie. Zwolniłem nasze kroki, postanawiając rozpocząć naukę z dniem dzisiejszym. – Staraj się dopasować kochanie do mojego tempa, spróbuj ze mną współgrać... - wyszeptałem, pochylając się, by dosięgnąć szyi, gdzie złożyłem delikatny pocałunek, czując jak wywołuję w ten sposób gęsią skórkę na jej ciele.
- Myślę, że z takim partnerem skupienie będzie niezwykle trudne – zauważyła podobnym tonem, mimo wszystko starając się zastosować do moich wskazówek.
- Kiedy byłem tylko twoim trenerem raczej nie miałaś z tym problemu. – Zaśmiałem się krótko na wspomnienia mojego cotygodniowego odwiedzania JYP na lekcje z ukochaną. – Ale jako moja przyszła żona, która na pewno będzie uczęszczać na spotkania z moją rodziną, musisz niestety pozwolić mi na lekcje takiego tańca – dodałem, od razu zauważając jak twarz Somi zmienia swoje barwy pod kolor sukienki. I domyślałem się, że mogłem to wywołać tym drugim stwierdzeniem.
- Bo wtedy nie patrzyłam na ciebie jak na mojego chłopaka... - mruknęła, poruszając całkiem nieciekawy temat, w który postanowiłem brnąć.
- I nigdy nie wyobrażałaś sobie jak cię adoruję, zabieram na randki i całuję? Chyba każda Golden stwarza podobne scenariusze w swojej głowie.
- Kiedyś – przyznała, na co uśmiechnąłem się zadowolony. – Nim zacząłeś zwracać na mnie uwagę, oppa. Pamiętaj, że miałam o tobie nienajlepsze zdanie.
- To zapewne w twoich scenariuszach umawialiśmy się przez kraty więzienne? – zażartowałem, śmiejąc się i mając świadomość, że w oczach niektórych matek moich Goldens uchodziłem za kryminalistę, a nie idola, właśnie przez moje tatuaże i niekiedy też charakter.
- Mniej więcej – odparła, pokazując mi język. – Różne to były scenariusze. Zresztą, pewnie całkiem przypominające te innych Goldens.
- Przypominające? Scenariuszy z łóżka nie przebijesz, Somi – podkreśliłem, niezbyt z tego faktu zadowolony, szczególnie, że wszystko co było związane z moim życiem prywatnym ukrywałem przed fanami – rodzinę, niektóre opinie, czy też preferencje seksualne.
- Nie myślałam o tym nigdy – powiedziała zawstydzona, zaraz kręcąc głową, jakby chciała odgonić podobne scenariusze. – Raczej o pierwszym pocałunku w różnych romantycznych miejscach... - dodała, uciekając wzrokiem na swoje nogi, co naprawdę mnie rozczuliło.
Od raz pochwyciłem delikatnie jej podbródek, unosząc go do góry i posyłając jej niewielki uśmiech.
- Czy moja Golden Treasure zalicza się do romantycznych miejsc?
Dziewczyna początkowo odpowiedziała mi krótkim śmiechem i pokręceniem głowy, co odrobinę mnie zasmuciło.
- Takiego scenariusza nie miałam w głowie. Ale było naprawdę wyjątkowo. Tylko tak mnie zaskoczyłeś, że przerażona nie wiedziałam co robić – wypomniała mi, szturchając mnie w ramię i wywołując tym kolejny mój krótki śmiech, bo była naprawdę urocza.
- A podzielisz się któryś z tych scenariuszy? – Nadal nie odpuszczałem tego tematu, powracając już do wolnego poruszania, podczas trzymania jej w ramionach.
- Chyba każda Golden o tym marzy – zaczęła, przygryzając na chwilę wargę i zastanawiając się nad czymś. – Jestem na twoim koncercie, a ty zapraszasz mnie na scenę i śpiewasz piosenkę patrząc mi w oczy – wyznała w końcu, znów nie mogąc uciec od reakcji swojego ciała, które postanowiło sprezentować jej kolejne rumieńce na policzkach.
- I się w tobie zakochuję? – dopytałem z uśmiechem, wiedząc, że to niemożliwe.
- Zakochuje się we mnie Jeongguk oppa z marzeń. Nigdy nie przypuszczałam, że to się może w jakikolwiek sposób przenieść na rzeczywistość.
- Za dużo wyobrażania, Somi. Wyprosiłaś tam u góry – zauważyłem, pokazując palcem na wspomniany obszar.
- To może jak zacznę bardzo dużo myśleć o ubraniach, to też będą mi z nieba spadać. – Zaczęła gdybać, naprawdę ekscytując się takim scenariuszem, bo aż zauważyłem niewielkie gwiazdki w jej oczach.
- Jeśli będziesz miła dla Jeongguk oppy, to na pewno – powiedziałem, naprawdę nie mając problemu z obdarowywaniem jej prezentami, nawet codziennie i w dużej ilości.
- Żartuję – wyznała, śmiejąc się i nagle zatrzymując. – Dziękuję za ten dzień oppa.
Młodsza wspięła się na palce, całując mnie delikatnie w usta i najwyraźniej dając do zrozumienia, że na nas już czas.
Uśmiechnąłem się na to krótkie cmoknięcie, głaszcząc jej policzek palcem i przez chwilę po prostu patrząc jej w oczy.
- Mam nadzieję, że byłaś szczęśliwa – wyszeptałem, raz jeszcze zbliżając się do jej ust, by móc ich posmakować i zapamiętać ich kształt oraz słodycz na kolejne kilka dni rozłąki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top