rozdział 15

wtorek, 14.02.2017 r. (dwa dni później)

Somi

Pierwszy raz miałam komu dać czekoladki w Walentynki. To było takie ekscytujące! W dodatku zwykłe słodkości nie wchodziły w grę, więc musiałam się bardzo postarać, by podarować Jeongguk'owi coś innego. Ale podjęłam to wyzwanie i miałam nadzieję, że mi się uda. Dlatego czternastego lutego stałam pod drzwiami mieszkania mojego chłopaka, bujając się na nogach i czekając, aż mi otworzy. W dłoniach trzymałam paczkę z prezentem i chciałam jak najszybciej się nim pochwalić. Dlatego gdy drzwi w końcu się otworzyły, ledwo powstrzymałam moje radosne podskakiwanie i z przyjemnością przymknęłam oczy, gdy chłopak pocałował mnie delikatnie na powitanie. Zaraz po tym zaśmiał się, wpuszczając do środka.

- Co cię tak bawi oppa? - zapytałam z uśmiechem, zdejmując jak najszybciej płaszcz oraz buty, cały czas pilnując, by Jeon nie dorwał się jeszcze do swojego prezentu. Musiałam mu wyjaśnić zawartość pudełka, dlatego nie dostanie go, póki nie znajdziemy się w jego pokoju.

- Siedziałem sobie na SNS-ach... - wyznał, pomagając mi zdjąć płaszcz. - I cóż, mogę już nie mieć duszy Somi, bo została oddana szatanowi - stwierdził, znowu wybuchając śmiechem.

Uniosłam brwi trochę zbita z tropu. O czym on mówi?

- Jak mam to rozumieć?

- Antyfani są coraz bardziej pomysłowi - powiedział tylko, co naprawdę niewiele mi mówiło. Ujął moją dłoń w swoją i poprowadził mnie do pokoju. - Chcesz coś do picia, myszko?

- Nie, dziękuję. Planują coś ci zrobić? Nie sprawdzałam dzisiaj wiadomości - przyznałam.

- Planowali, ale najwyraźniej napisanie mojego imienia jest aż tak skomplikowane by im to po prostu nie wyszło. Zabawne. Ciekawe, czy moja wiara wygrałaby przeciwko ich wierze.

Nadal niewiele zrozumiałam z tego wszystkiego, dlatego odnotowałam w pamięci, by sprawdzić później, o co tyle zamieszania, a póki co usiadłam na łóżku bokiem, tak samo jak Jeongguk i podekscytowana położyłam pudełko między nami.

- Oto obiecane specjalne czekoladki oppa - zakomunikowałam, otwierając paczkę. - Skoro mój oppa jest na diecie, to nie mogłam przygotować ci własnoręcznie czekoladek. Ale zamiast nich zrobiłam to.

Wyjęłam ze środka album, który udało mi się własnoręcznie zrobić, choć muszę przyznać, że pozszywanie tych kartek zajęło mi całą noc. Wywołałam wszystkie nasze wspólne zdjęcia, które się nagromadziły przez ten czas naszej znajomości, ale by było słodko, w rogach dokleiłam różne urocze naklejki, narysowałam też trochę mało udanych, ale bardzo kolorowych obrazków i dopisałam szczere wyznania w stylu ,,Mój oppa jest najlepszy!". Chłopak z uśmiechem wziął go do ręki i przejrzał.

- Będę go ze sobą woził w podręcznej - obiecał, na co zrobiło mi się cieplej na sercu dumna, że jednak udało mi się sprawić mu radość.

- No i by tradycji jednak była zadość, to tutaj jest pralinka z gorzkiej czekolady - dodałam, wyciągając malutkie pudełeczko, które zdobyłam w jednej z droższych cukierni. Miałam nadzieję, że naprawdę była warta ceny, jaką za nią dałam, by dać mu choć trochę przyjemności. - I... to - zakończyłam, wyjmując ostatnią część prezentu, którą była malutka tubka szminki.

Jeon przyjął czekoladkę, której pierw przyjrzał się uważnie.

- Sześćdziesiąt kalorii... - mruknął, ale w końcu włożył ją do ust, patrząc pytająco na trzeci prezent.

- Nie przesadzaj oppa. Naszukałam się jej trochę, jest bez... praktycznie wszystkiego. Każdy alergik może ją zjeść - wyjaśniłam. Rozumiałam, jak bardzo ma świra na punkcie swojej diety, dlatego bardzo mi zależało, by ten łakoć nie miał wpływu na jego wagę.

Widziałam jednak jego zainteresowanie, dlatego otworzyłam szminkę i przekręciłam ją, ukazując mu czekoladową zawartość sztucznego kosmetyka.

- Ta jest taka sama jak pralinka - wyjaśniłam.

- Do całowania? - zapytał trochę niewyraźnie przez nadal trzymane w buzi słodkości, którymi delektował się powoli. Posłał mi też przeuroczy uśmiech, za sprawą którego moje serce przyspieszyło.

Kiwnęłam głową trochę niepewnie, zawstydzona moim pomysłem. Jednak starałam się dzielnie zażartować.

- Tylko... Nie z Panią Rąsią...

Chyba udało mi się go rozbawić, bo zaśmiał się naprawdę szczerze.

- Relacja z Panią Rąsią ogranicza się tylko do... zabawy. - Idol wziął ode mnie szminkę i złapał moją dłoń, rysując na niej kilka czekoladowych kresek. Przez chwilę nic się nie działo, a zbudowane napięcie tylko bardziej przybliżało mnie do zawału, ale zaraz po tym przysunął tę dłoń do ust, pozbywając się zabrudzeń swoimi ustami.

- Tego nie było w planach oppa... - szepnęłam czując wypieki na twarzy, ale nie cofnęłam ręki, zbyt zafascynowana tym widokiem. Nigdy nie miałam do czynienia z takimi pieszczotami, a jak każdej nowości, byłam ciekawa i tego.

- Zacieśniam z nimi więzi... - stwierdził, zaraz robiąc to samo z drugą dłonią. - I pokazuje Pani Rąsi, że to nie ona gra najważniejszą rolę w moim życiu - dodał, posyłając mi uśmiech. Na wargach pozostał ślad czekolady, który zaraz wytarł chusteczką.

- Czy... Czy może być taki prezent? - zapytałam, nieśmiało zakładając włosy za ucho. Chciałam wiedzieć, czy udało mi się go zadowolić, czy będę musiała postarać się jeszcze bardziej następnym razem. W końcu pierwszy raz coś takiego robiłam i nie byłam pewno, co tak naprawdę lubi. Unni pewnie obwiązywały się dla niego we wstążki i wiązały na głowie kokardy, tak jak radzili w internecie, ale dla mnie to byłoby stanowczo za dużo.

- Oczywiście. Jest wspaniały, myszko - zapewnił zbliżając się do mnie i składając na moim policzku całusa. Album, który nadal leżał na łóżku, wylądował bezpiecznie na szafce razem ze szminką, a Jeongguk wstał i pobiegł do garderoby, z której przyniósł bukiet.

- Nadal to traktuję jak randkę, dlatego pomimo naszego święta, mojej pięknej kobiecie też coś muszę wręczyć - wyjaśnił, zgodnie z naszą małą tradycją podając mi piękne kwiaty, lekko się przy tym kłaniając, co było naprawdę urocze.

- Dziękuję. Więc jakie atrakcje oppa przygotował na dzisiejszą randkę?

- Atrakcje... - Jeon rozejrzał się po pokoju, chyba nie spodziewając się takiego pytania. Zresztą nie liczyłam na nic szczególnego. Najchętniej po prostu bym z nim poleżała, by mógł odpocząć, gdyż zdawałam sobie sprawę, jak ciężko pracuje i jak trudno godzić mu wszystkie obowiązki z randkami ze mną.

- Zużycie... całej tej szminki? - zaproponował w końcu z uśmiechem, biorąc ją szybko w dłoń.

Dobra, taka zabawa też mi się podoba. Przygryzłam wargę z lekkim uśmiechem.

- Ciekawa opcja - przyznałam, wstając z łóżka, by wspiąć się na palce i go lekko pocałować. Chętnie dołączył do pieszczoty, obejmując mnie w pasie, by trochę to pogłębić, oczywiście jak to on, robił to bardzo ostrożnie, jakby bał się, że przy śmielszym ruchu ucieknę. I chyba faktycznie na nic odważniejszego nie byłam gotowa. Nawet nie zorientowałam się kiedy wylądowaliśmy na łóżku. Jeongguk zawisł nade mną, obejmując jedną ręką w pasie i nadal pozwalał mi czuć smak swoich warg. Objęłam go niepewnie za szyję, przymykając oczy, by cieszyć się jeszcze chwilę tą bliskością.

- Chyba... Chyba zapomnieliśmy o szmince - zauważyłam cicho, gdy pocałunek został zakończony.

Jeon zaśmiał się cicho, składając kilka buziaków na mojej twarzy, które miło pieściły skórę.

- Ta szminka jest niegrzeczna i oznaczałaby tereny, których nie powinna... lepiej nie ryzykować - wyjaśnił, a mi zapłonęły uszy.

Przez chwilę patrzyłam w te jego ciemne oczy, nie mogąc nacieszyć się ich widokiem, ale w końcu przeniosłam dłonie na jego policzki, chcąc poruszyć pewien delikatny temat. Pomyślałam, że skoro ma dobry humor, może lepiej mnie zrozumie i zechce co nieco wyjaśnić.

- Oppa, mam do ciebie pytanie... Męczy mnie to i nie chciałam zaczynać, ale... Dlaczego... Dlaczego czasem mówisz do mnie w liczbie mnogiej?

Bałam się usłyszeć odpowiedzi, która wskazywałaby na to, że jestem po prostu jedną z wielu dziewczyn, które już się tak samo zachowywały, przez które miał takie same problemy i tak dalej. Ale musiałam wiedzieć.

Chłopak zmarszczył brwi, chyba nie bardzo rozumiejąc o czym mówię.

- Liczbie mnogiej? Kiedy dokładnie?

Przypomniałam mu tych kilka sytuacji, gdy używał takich słów jak ,,robicie", czy ,,jesteście".

- Aaaa... - uzmysłowił sobie ten błąd. Przemieścił się, by przestać nade mną wisieć, a zamiast tego ułożył się obok. Nie objął mnie, zakładając ręce pod głowę i spojrzał na sufit, co trochę mnie wystraszyło.

- W niektórych kontekstach... aby obejść pewne tematy... - zaczął trochę nieskładnie, widocznie mając problemy z zebraniem myśli. Przekręciłam się, by oprzeć podbródek na jego torsie, domagając się mimo wszystko odrobiny uwagi.

- Czasem się czuję... Jakbyś porównywał mnie do swoich byłych - zdradziłam cicho, uciekając spojrzeniem od niego.

- Zrobiłem to tylko raz, przy tych tajemnicach i Jimin'ie, aby pokazać, że jesteś dla mnie najważniejsza, Somi. Nie wspominam dobrze tych związków... i nawet jeśli Goldens uważają, że byłem w co najmniej dziesięciu, mylą się, bo miałem jedynie dwie dziewczyny - starsze, liczące tylko na dobrą zabawę i niezbyt... cóż, wierne - wyjaśnił powoli, starając się chyba dobrać słowa, bym go zrozumiała.

To naprawdę przykre, że tak go zawiodły. Położyłam dłoń na jego policzek, kierując na niego swoje spojrzenie. Przez kolejnych kilkanaście sekund panowała między nami cisza, przerywana jedynie naszymi oddechami, ale Jeongguk w końcu się rozchmurzył i spojrzał na mnie.

- A do nóg mam słabość, szczególnie takich pięknych jak twoje - powiedział, puszczając mi oczko, co wywołało mój uśmiech oraz standardowy rumieniec.

Jednak przyszło mi do głowy coś innego, przez co momentalnie spoważniałam.

- To nie fair, że jestem tyle młodsza od ciebie oppa.

- To bardzo dobrze, Somi. Mogę na ciebie poczekać i w ten sposób sprawić, że wszystko będzie wyjątkowe... chyba, że masz coś innego na myśli - stwierdził, śmiejąc się radośnie.

- Chyba myślimy o tych samych... rzeczach - mruknęłam zawstydzona, wtulając się w niego. - Mogę ci coś powiedzieć, ale obiecujesz, że zachowasz to dla siebie i nic z tym nie zrobisz?

Natychmiast poczułam, jak jego mięśnie się spinają. I po co zaczynałam...

- Zależy... - zadecydował w końcu, obejmując mnie.

- No to nic nie powiem. - Wzruszyłam ramionami przymykając oczy.

Zaraz poczułam dotyk na policzkach i delikatne zmuszenie mnie do spojrzenia w jego oczy.

- Jeśli ktoś zrobił ci krzywdę, proszę, powiedz mi o tym - zażądał, a jego ton przypominał powiew arktycznego powietrza.

- Nie chodzi o krzywdę oppa. Chodzi... No w sumie o ciebie. Albo raczej o nas - powiedziałam, biorąc głębszy oddech. - Hani unni i Sarang unni nie są zbyt zadowolone, gdy nas odwiedzasz. Z początku się nie przejmowały, nawet cieszyły, ale... Słyszałam wczoraj, jak rozmawiały w kuchni... Dlatego wolałabym, byśmy się tam nie spotykali. A jeśli... Jeśli zapraszanie mnie tutaj to kłopot dla Jimin oppy, to może znajdźmy jakieś miejsce w mieście?

- Dla Jimin'a? Nic z tych rzeczy. Płacę za większość tego mieszkania. Ale... dziewczyny nie są dla ciebie niemiłe? - zapytał troskliwie, delikatnie gładząc moje włosy.

- Nie, nic nie mówiły wprost. Po prostu to słyszałam... A nie chcę, by były niezadowolone...

- Nie chcę robić ci kłopotu, myszko, dlatego dobrze, będziemy widywać się u mnie. Więcej sprzątania dla Jeongguk'a...

- Mogę ci przecież pomagać - zaproponowałam natychmiast. Wiedziałam, że moje wizyty to tylko dodatkowy kłopot dla niego, dlatego choć w ten sposób chciałam mu ułatwić życie.

- Z ubraniami?

- Ubraniami? - powtórzyłam zbita z tropu.

- Taak. Często uciekają mi z rąk - wyjaśnił ze śmiechem.

- A zwłaszcza na scenie - zauważyłam, pokazując mu język.

- Niegrzeczne ubrania. Nie powinienem w ogóle mieć z nimi styczności.

- I właśnie to są minusy bycia młodszą... - mruknęłam bardziej do siebie niż do niego, kładąc głowę na jego torsie. Chociaż bardzo chciałam, nie potrafiłabym grać bad girl i zachęcić mojego chłopaka do... no cóż, przestępstwa. Zresztą nie czułam się jeszcze na siłach, by robić poważny krok naprzód w naszym związku, ale na pewno byłoby miło, gdybym bez skrępowania miała prawo podziwiać jego ciało, które tak chętnie odsłaniał.

- Że nie możesz nie mieć styczności z ubraniami?

- Oj cicho - mruknęłam przybliżając się do niego i pocałowałam go delikatnie.

- Myślałem, że to żart! - krzyknął zaskoczony, ale nadal śmiał się radośnie.

Przez kolejnych kilka minut rozmawialiśmy na bardziej neutralne tematy. I było całkiem miło dopóki mój brzuch głośno nie wyraził sprzeciwu i nie zaburczał.

- Chyba burza idzie... - powiedziałam zawstydzona.

- O, będziemy musieli ukryć się w szafie.

- Szafa to najlepsza kryjówka. - Podniosłam się i dałam mu pstryczka w nos w ramach kary za wyśmiewanie się z moich metod radzenia sobie z burzą. - Zgaduję, że pizzy ze mną nie zjesz oppa.

- Zakaz. Ale spokojnie, coś się w lodówce znajdzie, bo na pizze musiałabyś czekać - stwierdził, również wstając i razem ruszyliśmy do kuchni, która przypominała istne laboratorium. Stanęłam przed lodówką, a gdy tylko Jeon ją otworzył o mało nie wybuchłam śmiechem. Dosłownie wszystko było w podpisanych pojemnikach lub butelkach.

- To jakie kiełki masz oppa? - zażartowałam, ale on chyba wziął to na poważnie.

- Rzodkiewki. Najlepsze. - Wyjął z lodówki jeden z pojemników i pokazał mi. - Ale... możesz częstować się tą częścią. - Wskazał na kilka półek, gdzie leżały zielone opakowania. Wyciągnęłam jeden z nich, zachęcona kurczakiem i pokazałam mu.

- A to?

- Jak najbardziej.

Chłopak podał mi talerz, bym mogła sobie nałożyć odpowiednią porcję. Nie chciałam wyjść na łakomczucha, dlatego zdecydowałam się na naprawdę niewielką ilość. Zresztą muszę też dbać o linię, skoro raz już przez niego zaprzestałam diety.

Jeongguk schował pojemnik do lodówki, a ja nastawiłam mikrofalę. W oczekiwaniu na mój posiłek, zostałam przytulona, co skomentowałam zadowolonym mruknięciem.

- Nie będzie czasu na spotkania w czasie twojego comeback'u, prawda? - zapytałam cicho, opierając głowę o jego tors.

- Miesiąc katorgi... Już mam dosyć tego comeback'u, Somi...

- Będę ci kibicować. Jeśli mnie puszczą, może nawet pojawię się w jakimś programie na widowni.

- I będziesz mnie jak zwykle rozpraszać. Mój Somi-radar zaraz cię wykryje wśród tłumu i nie będę mógł się skupić na... wspaniałych układach... ale na pewno łatwiej mi będzie flirtować z Goldens.

Ja ci dam flirty.

Uszczypnęłam go w plecy, nie mając zamiaru mu już pozwalać na takie rzeczy bez powodu.

- Coś mówiłeś oppa? Bo chyba nie dosłyszałam.

- Muszę, Somi. Tak mam w skryptach... - zaczął robiąc smutną minkę, na co przewróciłam oczami udając obrażoną.

- Zmiana planów, nie przyjdę na twoje występy. Poza tym chyba nawet nie będzie czasu. Szykują nas do debiutu - zdradziłam, chcąc podzielić się tą radosną nowiną.

- O, no nareszcie! Bo Park się zebrać nie może... marnuje tylko największy talent wytwórni... - stwierdził, gładząc moje włosy, a ja roześmiałam się.

- Z jednej strony się cieszę. Ale z drugiej... Znowu mniej czasu...

- Wieczorami na pewno znajdziemy godzinę lub dwie. I pogadam z Park'iem abyś miała dostęp do telefonu, jeśli już zadebiutujecie.

- Dziewczyny by mnie zjadły za takie przywileje... - Przytuliłam się do niego mocniej, ale akurat mikrofala dała o sobie znać, więc odsunęłam się, by wyciągnąć posiłek. Ruszyłam z talerzem i pałeczkami do stołu, a mój ukochany zajął miejsce obok.

- To jeszcze jednej też to załatwię i po problemie. Muszę mieć z tobą kontakt, Somi...

Ja z tobą też oppa. Ale jak w naszym życiu znaleźć czas, skoro go nie mamy?

Takie smutne przemyślenia przez chwilę krążyły po mojej głowie, a przerwało je dopiero pytanie.

- Może tak być?

- Hm? A, tak, tak, jasne.

A o czym rozmawialiśmy?

- Gdzie tak uciekłaś myślami? - Niestety nie byłam zbyt subtelna w moim odpłynięciu, więc teraz musiałam się tłumaczyć.

- Chyba martwię się o przyszłość - wyznałam, trochę dłubiąc w jedzeniu zamiast normalnie je zjeść.

- Jesteśmy idolami, Somi... ale na pewno po trzydziestce ułożymy sobie wspólnie życie - powiedział cicho, rozumiejąc doskonale moje obawy. Uśmiechnęłam się, choć trochę smutno.

- Tak. Masz rację. - Wzięłam trochę kurczaka i przeżułam go niespiesznie. - Tylko to brzmi jak jakaś kompletna abstrakcja... Jeszcze nawet pić nie mogę, a co dopiero, bym myślała o tym, co będzie za piętnaście lat...

- Na razie musimy się cieszyć tym na co pozwalają nam wytwórnie. W końcu praca i nauka powinny być na pierwszym miejscu.

Jęknęłam głośno, odkładając pałeczki i położyłam twarz na blacie stołu.

- Nawet nie chcę tego słyszeć... Mam do nadrobienia tyle sprawdzianów... - poskarżyłam się. To stanowczo wielki minus. Bycie trainee i uczennicą nie jest łatwe do pogodzenia.

- Z czego i jakich działów, Somi?

- Koreański, historia, biologia, angielski, chiński... Z matmy mam trzy zaległe... - wymieniałam zrezygnowana, przerażona tą ilością.

- Mogę pomóc ze wszystkim oprócz chińskiego. Co prawda moja szkoła trochę różniła się od twojej, ale na pewno nie wpłynie to na naszą wiedzę.

- Nie, nie, jest ok - uprzedziłam go szybko, nie mając zamiaru zabierać mu kolejnych godzin, w których powinien odpoczywać. - Już prawie wszystko umiem. Została mi tylko matma, nie rozumiem całek.

- Hmmm... zależy jak będą rozbudowane. Ale ogólnie całki są proste, Somi.

Już miałam mu odpowiedzieć, gdy nagle usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych, a tuż za tym głośny krzyk ,,Jeon Jeongguk!". Spojrzałam na oppę nic nie rozumiejąc, ale już po chwili w pomieszczeniu zjawił się sprawca tego zamieszania. Niewysoki chłopak o trochę końskiej urodzie zatrzymał się tuż przed moim chłopakiem, wręcz gotując się ze złości. Ukłonił się mi sztywno, na co szybko odpowiedziałam tym samym, ale kompletnie nie rozumiejąc sytuacji czekałam na jej rozwój.

- Mogę wiedzieć, jakim prawem kolejny raz uszkodziłeś mojego chłopaka? - zapytał obcy przez mocno zaciśnięte zęby.

Nie widziałam twarzy Jeongguk'a, ale zaraz podniósł się, bez problemu przewyższając przybysza.

- Uszkodziłem? W jaki sposób? - Choć pytanie zadał niezwykle spokojnym głosem, w jego głosie dało się wyczuć lekką drwinę.

Obcy nie zdążył nic odpowiedzieć, bo do kuchni wbiegł Jimin, łapiąc go za rękę.

Czyli to jest ten chłopak, którego Jeongguk nie lubi, a z którym umawia się jego brat.

- Hyung... Proszę - powiedział cicho szarpiąc go trochę rozpaczliwie za rękę, ale tamten nie dawał za wygraną stojąc uparcie.

- Nie Jiminnie. Dosyć milczenia w tej sprawie. Nie mam zamiaru dłużej udawać, że nie widzę, iż obrywasz - zakomunikował wyraźnie siląc się na spokój, ale po ponownym spojrzeniu na młodszego Jeon'a przestał kontrolować gniew. - Będziesz mi próbował teraz wmówić, że znowu PRZYPADKIEM upadł i PRZYPADKIEM rozbił sobie głowę? Za każdym razem, gdy się spotykamy muszę uważać, by go nie dotknąć w bolące miejsce. Zawsze jak próbuję zapytać, co tym razem się stało, jest wystraszony, a na moje pytanie o twój ewentualny udział w tym, mało nie płacze. On nawet do cholery normalnie nie je, bo gadasz mu ciągle, że wygląda jak świnia, co jest kompletną bzdurą! Czy ty nie widzisz, jaką krzywdę robisz własnemu bratu?!

Aż rozchyliłam usta zszokowana.

Jeongguk robi coś takiego swojemu bratu?!

Na chwilę zapadło milczenie, jednak oskarżony przerwał je, starając się chyba usprawiedliwić, co marnie mu szło.

- Dobra, może faktycznie ostatnio przesadzałem z kłótniami, ale to wszystko twoja wina! Nie mam zamiaru tolerować waszego związku! To jest mój brat, więc ma być normalny. A co do wagi... tancerz powinien utrzymywać odpowiednią, a skoro Jimin nie potrafi o to zadbać, ja muszę to kontrolować.

Widziałam, jak pięści obcego zaciskają się, podobnie jak szczęka. Zresztą przyłapałam się na tym, że robię to samo co on.

- Nie przyłożę ci tylko dlatego, że pewnie twoja wytwórnia by mnie pozwała i do końca życia bym się nie wypłacił. Ale naprawdę jesteś beznadziejnym człowiekiem, skoro przeszkadzają ci takie rzeczy, jak szczęście brata - powiedział cicho, obejmując Jimin'a z niezwykłą delikatnością, jakby miał do czynienia ze szkłem. Odwrócił się jeszcze do mnie i kolejne słowa skierował w moją stronę. - Zapewne jesteś jego dziewczyną. Współczuję takiego chłopaka.

Po tych słowach odwrócił się i wyszedł razem ze swoim partnerem. A Jeongguk? Jak gdyby nigdy nic usiadł z powrotem i wyjął telefon, pisząc coś na nim z wściekłością, co poznałam po bardzo szybkim poruszaniu się jego palców. Miałam stanowczo dość. Nawet jeść mi się odechciało.

- Myślę, że powinnam już się zbierać - powiedziałam odkładając pałeczki na talerz i podniosłam się, ale przed kolejnym ruchem powstrzymała mnie jego dłoń, łapiąca mój nadgarstek.

- Somi... - zaczął, jedną ręką nadal pisząc coś, a dopiero po tym odłożył telefon i spojrzał na mnie. Nie szarpałam się z nim, uścisk był na tyle delikatny, bym bez problemu cofnęła rękę.

- Nie wiem, co miałbyś mi teraz powiedzieć, bym nie czuła się rozczarowana - powiedziałam cicho, naprawdę nie mogąc przejść obojętnie przy takiej sytuacji. Tym razem idol podniósł się i ujął obie moje dłonie, pewniej niż poprzednio.

- Nie chciałem mu niczego zrobić, Somi... Ale wiesz, że nie potrafię na niego normalnie patrzeć... nie odkąd znalazł sobie tego agenta.

Szarpnęłam rękami, by móc je uwolnić i spojrzałam na niego przymrużonymi oczami, które z pewnością wyrażały cały mój zawód.

- Potrafiłam zrozumieć, że jesteś nietolerancyjny. Potrafiłam zrozumieć twoją niechęć do upodobań brata. Ale bicie? Wyzwiska? Na to po prostu brakuje mi słów. Chciałeś czy nie - zrobiłeś to. Tyle wystarczy.

Minęłam go, idąc prosto na korytarz. Znowu zostałam zatrzymana, co powoli robiło się irytujące. Trzymał mnie mocno, ale wiedziałam, jak się z tego uścisku wyplątać, jednak zrobiłaby mu wtedy krzywdę, a to było zbędne.

- Somi, nigdy go nie uderzyłem! To wszystko były wypadki. A wyzwiska... Czy to nie najlepsza motywacja?

- Ty chyba jesteś niepoważny oppa. Nazwałbyś mnie głupią, gdybym nie miała ochoty nauczyć się tych całek?

- Takich metod nie stosuje się na kobietach, Somi.

- Aaaaaa, rozuuuumiem. To może powinnam je zastosować na tobie. Zobaczymy, jak bardzo cię zmotywuję, gdy powiem ci, że nie chcę cię widzieć dopóki nie zmienisz swojego zachowania. Bo nie mam zamiaru być z tak podłą osobą! - krzyknęłam, uwalniając się od niego i w biegu zabrałam płaszcz z wieszaka oraz buty, zakładając wszystko dopiero w windzie. Na moment kucnęłam, obejmując się ramionami i poczułam gorące łzy, płynące po moich policzkach.

Jak mogłam zakochać się w tak okropnej osobie?



sobota, 18.02.2017 r. (cztery dni później)

Jimin

Po rozmowie, jaką mój hyung odbył z Jeonggukie'm nie pojawiłem się więcej w mieszkaniu, uciekając do jednej z moich przyjaciółek, które nigdy nie miały problemu z przyjęciem mnie pod swój dach. Nie chciałem martwić mojego ukochanego, dlatego o niczym mu nie wspominałem, będąc obecnie pod opieką Hyerin.

Moje przygnębienie spowodowane nie tylko sytuacją z bratem, a również tą w rodzinie, znacznie obiło się na mojej nauce i pracy. Starałem się być silny, jednak za każdym razem kończyłem z opuchniętymi oczami, kiedy znów przepłakałem prawie całą noc.

Choć osiemnastego lutego nie liczyły się żadne problemy. Hyerin namówiła mnie, abym oprócz prezentu z miłymi karteczkami na gorsze dni, schowanymi w przyozdobionej szkatułce, zatańczył dla swojego hyung'a. Do tego w sposób, którego nie miał jeszcze okazji zobaczyć.

Makijaż, który wykonała mi moja przyjaciółka, jak zwykle dodał mi odrobinę pewności siebie. Jednak biała, zwiewna bluzka z kilkucentymetrowym dekoltem, odkrywającym niewielką część mojego torsu, niezbyt dobrze wpływała na moje myślenie. Niekiedy występowałem w podobnych strojach w Hongdae, na ćwiczeniach lub nielicznych występach organizowanych przez moją uczelnię, choć nigdy nie odsłaniałem w ten sposób swojego ciała przed hyung'iem, obawiając się jak mogę na to zareagować.

Już po północy zdążyłem złożyć długie życzenia mojemu ukochanemu, oczywiście w SMS-ie, nie chcąc go budzić po ciężkim dniu w pracy. Dlatego jak tylko skończyłem zajęcia, przebrałem się i pozwoliłem Hyerin pomalować, pojechałem metrem do odpowiedniej dzielnicy, z drżącymi rękoma i szybko bijącym sercem lądując w kwiaciarni Tae i Hoseok hyung'a.

Przywitałem się z moim wesołym rówieśnikiem, kręcącym między kwiatami, zaraz po tym podchodząc z uśmiechem do starszego, rysującego coś na kartce.

- Dzień dobry, hyung. I... wiem, że już składałem ci życzenia po północy... ale wszystkiego najlepszego raz jeszcze – powiedziałem na przywitanie, wyciągając z torby prostokątny przedmiot, opakowany w papier ozdobny i przewiązany wstążeczką.

Hyung od razu zdjął okulary, odwzajemniając wesoły grymas i podniósł się z krzesła, aby oprzeć rękoma o ladę i nachylić do przodu, sięgając ustami do moich warg.

- Dziękuję kochanie – odpowiedział, przyjmując ode mnie prezent i od razu odpakowując, co obserwowałem, starając się przełamać do dodania czegoś jeszcze.

Kocham go. To nie powinien być dla mnie problem... czasami występuję tak przed setką ludzi, więc dla mojego hyung'a... też powinienem być w stanie to zrobić.

- Ale... to nie wszystko hyung... chciałbym ci jeszcze zatańczyć – wyszeptałem, nachylając się do niego i zaraz czując jak moje policzki robią się czerwone. – Na osobności... - dodałem nieśmiało, powracając już do poprzedniej pozycji, kiedy na twarzy starszego wymalowało się zaskoczenie.

Hyung zerknął szybko na zegar wiszący na ścianie, chyba rozumiejąc, jaki charakter będzie miał ten występ, przez co nawet bardziej się zawstydziłem.

- Taehyungie, chyba brzuch mnie rozbolał... - oznajmił swojemu przyjacielowi, który zaraz się roześmiał.

- Idźcie, zostanę i posprzątam. Zresztą, mam trochę roboty do nadgonienia, by móc spotkać się z hyung'iem – wyjawił, wywołując tym mój niewielki uśmiech, ponieważ cieszyłem się z jego szczęścia, nawet jeśli już nie rozmawialiśmy.

- Dzięki. – Hyung zaraz złapał mnie za rękę, wyrywając z zamyślenia i poprowadził prosto do mieszkania.

Poprosiłem go, aby tuż po zdjęciu butów poczekał na mnie w swojej sypialni, kiedy ja zostałem w przedpokoju, rozpłaszczając się powoli i oglądając mój strój.

- Wyglądam w porządku... potrafię ten układ... i powinienem sprawić przyjemność mojemu hyung'owi... - szeptałem do siebie, poprawiając zarówno bluzkę, jak i włosy, by powoli ruszyć już do pokoju, wyciągając po drodze telefon.

Nie potrafiłem spojrzeć na starszego, zajmującego miejsce na łóżku. Odłożyłem po prostu torbę na podłogę, starając opanować bicie swojego serca i wyszukałem odpowiednią piosenkę, którą było „Be natural" naszych Red Velvet.

Włączyłem ją, odkładając urządzenie na szafkę i zamykając na chwilę oczy, aby się uspokoić i skupić na układzie. Każdy mój ruch był niezwykle subtelny, oddając wszelkie uczucia, którymi darzyłem mojego hyung'a, nie tylko na co dzień, a również podczas zbliżeń, w końcu choreografia była naprawdę seksowna, pokazując scenicznego Jimin'a, w którego nigdy nie potrafiłbym się przeobrazić na dłuższej niż te kilka minut tańca.

Ostatnie przejechanie dłonią po swoim torsie i brzuchu przeniosło mnie na podłogę, tuż przed hyung'a, by wraz z końcem piosenki spojrzeć prosto w jego oczy. Widząc ten wzrok, trochę się zawstydziłem, wiedząc, że na pewno dokładnie mnie obserwował. Jednak pomimo całego zawstydzenia, zdołałem dodać jeszcze kilka słów, wykorzystując ostatnie pokłady pewności siebie, które zostały uzupełnione przez ten taniec.

- Wszystkiego najlepszego, Hoseokie hyung, jestem dziś cały twój – wyszeptałem, zostając na kolanach i o dziwo zaraz będąc złapany za policzki, gdy starszy zsunął się na podłogę, lądując przede mną w podobnej pozycji, od razu łącząc po tym nasze usta.

Namiętny pocałunek, który oderwał moje myśli od zawstydzenia, przeniósł mnie na chwilę w zupełnie inne miejsce. Przymknąłem oczy, nie potrafiąc przejść do kolejnej części prezentu, a po prostu poddając się temu wszystkiemu.

- Jiminnie jesteś naprawdę cudowny – powiedział mój ukochany, zaczynając składać pojedyncze pocałunki na mojej twarzy. – Dziękuję. To naprawdę cudowny prezent – dodał, wywołując tymi słowami miłe ciepło w moim sercu. Starszy usiadł zaraz na podłodze, przyciągając do siebie i obejmując rękoma, by ponownie złączyć nasze usta, przyprawiając nie tylko o szybsze bicie serca, a również odbierając dech. Przejście wargami na mój policzek, a następnie szyję, na której uwielbiałem jego dotyk, pozwoliło mi dotleniać odpowiednio moje płuca, co jakiś czas wyrywając spomiędzy moich ust westchnienia.

- Mój skarb. – Kolejne miłe słowo, oderwało mnie w końcu od całej tej przyjemności, pozwalając na otwarcie oczu.

- Hyung... dzisiaj tylko ja powinienem obdarowywać cię takimi... komplementami – wyszeptałem, biorąc głębokie oddechy i zarzucając mu ręce na kark, gdzie jedną z nim zawędrowałem w jego włosy. – Mogę... spróbować przenieść... niektóre ruchy... do następnej... pozycji w dzisiejszym prezencie – dodałem nieśmiało i bardzo cicho, zaraz czując jak moja twarz piecze przez tak odważną propozycję.

Chłopak odsunął się ode mnie odrobinę, kręcąc głową z łagodnym uśmiechem.

- Nie chcę się cieszyć w ten sposób moim prezentem, Jiminnie. Chcę go pieścić, dotykać i całować długie godziny. O ile możesz ze mną zostać... - oznajmił, patrząc na mnie niepewnie, choć przez te słowa zaraz go puściłem, zakrywając twarz rękoma i wiedząc już, że bardzo się wygłupiłem wyskakując z takim pomysłem.

- Przepraszam, hyung... Możemy robić... co tylko chcesz... - wyszeptałem w swoje dłonie, znów starając się uspokoić, by powoli odsunąć je od twarzy i przywołać na twarz niewielki uśmiech.

Przytuliłem się do starszego, chcąc w ten sposób ukryć przed jego spojrzeniem. Przyciągnięcie do tego ciepłego ciała jak najbliżej, tylko ułatwiło mi odnalezienie chwilowego schronienia, którego obecnie potrzebowałem głównie ze względu na moje wyznanie.

- Ale możemy to niedługo wykorzystać. Może nawet jeszcze dzisiaj, ale później, bo wyglądasz tak seksownie, że aż mam chaos w głowie i sercu – wyjaśnił swoją decyzję, całując mnie we włosy i odrobinę uspokajając. – Jesteś taki cudowny, Jiminnie – dodał, znów próbując powrócić do delikatnych pocałunków na mojej twarzy, co umożliwiłem mu po chwili wahania, odchylając głowę na bok.

Każde cmoknięcie na linii mojej szczęki, czy też na szyi, jak zwykle sprawiało, że w moje ciało uderzały przyjemne fale gorąca. Szybko przymknąłem oczy, rozchylając usta i nie mogąc poradzić sobie ze wszystkimi emocjami, które wywoływać we mnie mój anioł.

- Hyung... - wydyszałem, zaraz czując jak jego ręce lądują pod moim ciałem, unosząc je do góry i przenosząc na łóżko.

To tam kontynuował wszelkie pieszczoty, niestety z każdą sekundą sprawiając, że pragnąłem go coraz bardziej. Podczas jednego z pocałunków nie wytrzymałem, pozwalając moim dłoniom na wsunięcie pod koszulkę starszego i powolne podsuwanie jej do góry, aby dać mu niewielki znak na przejście do tego wspomnianego „później", które jak dla mnie właśnie nastąpiło.

Starszy odsunął się, całując moje nadal zamknięte powieki i sprawiając tym gestem, że spojrzałem na niego, widząc jak się uśmiecha.

- Jesteś bardzo niecierpliwy kochanie – zauważył, na co mój organizm zareagował natychmiastowo, zmuszając mnie do ucieczki dłoni spod jego koszulki i przyciągnięcia ich do torsu. Odwróciłem głowę na bok, szepcząc ciche przeprosiny i złączając swoje uda, aby choć trochę ukryć podniecenie.

- Nie mówię, że to coś złego – zaczął, chcąc chyba sprecyzować swoje słowa, nachylając się i całując moje czoło. – Ale dzisiaj chciałem ci dać jak najwięcej bliskości. Nie tylko w postaci seksu – wytłumaczył, kładąc się nagle obok i po prostu przyciągając mnie do siebie.

- Hyung... hyung jest zbyt... przystojny i... pociągający – przyznałem nieśmiało, jak zwykle chowając się po takim wyznaniu w jego ramionach.

- Uwierz Jiminnie, że trzymanie rąk przy sobie kiedy jesteś blisko wcale nie jest łatwe. – Chłopak zaśmiał się cicho, przejeżdżając dłonią po moim boku i odsuwając mnie delikatnie od siebie, aby skrzyżować nasze spojrzenia. Zauważyłem, że na jego twarzy zaszły pewne zmiany i teraz wyglądał na zmartwionego, choć nie wiedziałem dlaczego. – Brat nic ci nie zrobił? Strasznie się o ciebie martwię, a ciągle unikałeś odpowiedzenia mi na to przez telefon... - powiedział, rozpoczynając temat, od którego faktycznie uciekałem, nie chcąc go martwić i obwiniać o cokolwiek.

Ponownie schowałem się w jego koszulce, aby nie widział mojego smutku i zacząłem zbierać się na wyjaśnienia.

- Nasza mama już o wszystkim wie, hyung... - wyszeptałem, na chwilę powracając myślami do rozmowy, którą przeprowadziłem z nią przez telefon po tym, gdy Hoseokie pokłócił się z Jeonggukie'm w Walentynki. – Nie... nie wracałem do mieszkania... Ale... nie chciałbym dzisiaj o tym rozmawiać, hyung... To twój dzień – dodałem, biorąc głębszy oddech i odsuwając się już od niego, by pogłaskać jego policzek.

Niestety chłopak nie pozwolił zostawić tak tego tematu, nagle przenosząc się do pozycji siedzącej i obejmując mnie widocznie zmartwiony.

- Nie wracałeś? Więc gdzie byłeś? – zapytał, a ja nie opierałem się na jego działania, pozwalając przyciągnąć swoje ciało, chowając się raz jeszcze w tych bezpiecznych ramionach. – Twoje zdrowie i życie jest dla mnie nieporównywalnie ważniejsze niż moje urodziny, kochanie. Chciałem ci pomóc, a narobiłem kłopotów... Co teraz?

- U Hyerin... nie chciałem cię martwić jeszcze bardziej, hyung – odpowiedziałem jeszcze na jego pierwsze pytanie, powoli podnosząc dłonie do góry, by zakryć nimi swoją twarz, zbierając wszystkie myśli i niedawno pozyskane informacje. – Chyba i tak... niedługo będę tylko pod opieką taty... I nie wiem... czy będę mógł... kontynuować tutaj studia – przyznałem bardzo cicho, czując jak spod moich zaciśniętych powiek zaczynają wypływać łzy.

- Co? Jak to? – Hyung od razu objął mnie mocniej, chcąc zapewnić pocieszenie. – Jiminnie, dlaczego?

- To... mama... mama pozwoliła, abym został tutaj z Jeonggukie'm... Tata raczej... będzie wolał, bym... wrócił do Busan – wytłumaczyłem przez łzy, nie odsuwając rąk od twarzy, choć wiedziałem, że mój makijaż mógł zostać przez to zniszczony.

- Jiminnie... - Starszego widocznie to załamało, co słyszałem po jego trzęsącym się głosie. – Nie chcę, byś stąd wyjechał...

Nie mogłem pozwolić mu na płacz, dlatego wziąłem kilka głębszych oddechów, szybko wycierając spływające po moich policzkach łzy i od razu przytuliłem mojego ukochanego.

- Przepraszam, hyung... nie chciałem tego mówić dzisiaj, nie w twoje urodziny. Przepraszam – wyszeptałem, usiłując panować nad swoim głosem, jednak pomimo starań nadal lekko drżał.

Niestety to nie wpłynęło zbyt dobrze na Hoseokie'ego, którego łzy zaczęły skapywać na mój kark.

- Jiminnie, zostań ze mną, proszę. Wiem, że twoi rodzice mogą mieć co do tego nieprzychylne zdanie, ale obiecuję ci, że zrobię wszystko, byśmy mogli normalnie razem żyć.

- Na razie zostanę, hyung... Ale nie wiem na jak długo... Rodzice muszą załatwić wszelkie formalności. Może nawet dokończę ten semestr... Jednak co będzie później... - Przerwałem, wtulając się bardziej w jego tors i nie wyobrażając dalszego życia z dala od niego. – Tak bardzo chciałbym z tobą zostać, hyung. Tak bardzo cię kocham.

- Nie pozwolę, by nas rozdzielono – obiecał, głaszcząc mnie uspokajająco po włosach. – Za bardzo cię kocham Jiminnie. Jeśli... jeśli wyjedziesz, to pojadę za tobą.

Ta informacje naprawdę mnie zaskoczyła, sprawiając, że odsunąłem się odrobinę od niego, przyglądając mu zmartwiony.

- Hyung... przecież musisz tutaj zostać... dla Tae.

- Taehyung sobie poradzi. Ma teraz Min'a. A ja... potrzebuję cię, Jiminnie – wyznał, całując mnie w czoło i sprawiając, że mój wzrok wylądował gdzieś na kołdrze, gdy umysł starał się znaleźć jakieś rozwiązanie tej nieciekawej sytuacji.

Taehyungie sobie nie poradzi... nie sam, nie tutaj...

- Jego hyung... na pewno nie będzie mógł mu pomóc w kwiaciarni... Tae cię potrzebuje... - stwierdziłem po chwili, przenosząc spojrzenie ponownie na oczy starszego, kiedy chłopak pokręcił głową na moje słowa.

- Znajdzie kogoś na moje miejsce. Raz zrezygnowałem dla niego z tańca. Ale z ciebie - nie mogę.

Spuściłem głowę, nie potrafiąc zgodzić się na taki scenariusz, nawet jeśli tak bardzo kocham mojego anioła.

- Jesteście przyjaciółmi... i masz tutaj znajomych... Hyung, nie chcę niszczyć twojego życia...

- Ono runie bez ciebie, Jiminnie – powiedział, przenosząc dłonie na moje policzki, by móc spojrzeć prosto w moje oczy. Delikatny pocałunek, którym mnie obdarował nie powstrzymał wszystkich negatywnych emocji i strachu o utratę tak ważnej dla mnie osoby. Łzy ponownie wypływały spod moich powiek, mocząc nasze koszulki oraz moje policzki.

Hyung zaraz przyciągnął mnie do siebie, przytulając.

- Nie płacz kochanie... - poprosił, choć słyszałem, że sam nie potrafił tego powstrzymać. - Jakoś to razem ułożymy, zobaczysz.

- Hyungie... ty też nie powinieneś płakać... - wyszeptałem, odsuwając się delikatnie od jego ciała, aby wytrzeć mokre policzki starszego, przyglądając zmartwiony jego oczom.

- Tak... Przepraszam... - Chłopak uśmiechnął się trochę blado, kiedy ja dokończyłem osuszanie jego twarzy, odwzajemniając ten radosny grymas. – Jiminnie, zostań proszę dzisiaj u mnie.

- Zostanę, ale... nie wolno ci już płakać – podkreśliłem, przytulając go i zaczynając głaskać po głowie. – Skupmy się... na hyung'a prezencie – zaproponowałem, nie chcąc już psuć tego dnia naszymi łzami i problemami, na których skupimy się jutro. Natomiast teraz pragnąłem widzieć na jego twarzy tylko szczery i szeroki uśmiech, który zacząłem wywoływać delikatnym przejechaniem palcami po jego policzku, szczęce i szyi, przybliżając do jego ust, by rozpocząć kolejny delikatny pocałunek. Starszy przedłużył go, chyba zgadzając się w ten sposób na mój scenariusz, dlatego moje ręce zaraz pochwyciły brzegi mojej bluzki, ściągając ją przez głowę i odrzucając na bok.

Nie miałem oporów przed pokazywaniem swojego ciała starszemu, szczególnie gdy Hoseok zaraz zabrał się za swoją koszulkę, również pokazując mi swój tors i brzuch, którego nadal nie miałem dosyć, nie mogąc się na niego napatrzeć.

Przez emocje i płacz zdążyło mi zaschnąć w gardle, dlatego po przełknięciu śliny i szybkim oczyszczeniu swojej twarzy z pozostałych łez, objąłem starszego jedną ręką, zaczynając badać jego ciało z lekko rozchylonymi ustami, kiedy dłonie ukochanego przejechały przez moje plecy, nagle wsuwając się tuż pod pośladki. Przymknąłem oczy, zaczynając szybciej oddychać, czując jak jego usta powróciły do całowania mojego ciała, tym razem skupiając się na obojczykach.

- To jakie ruchy chciałeś wykorzystać? – wyszeptał, pomiędzy kolejnymi muśnięciami tych ciepłych warg na mojej skórze, sprowadzając mnie tym pytaniem z powrotem na ziemię. Otworzyłem oczy, przenosząc obydwie dłonie na ramiona hyung'a, patrząc na niego niepewnie.

- Nie wiem czy teraz... jestem w stanie przywołać tę... pewność siebie, hyung... Ale postaram się, jeśli takie jest życzenie solenizanta – odpowiedziałem z uśmiechem, ciesząc się kolejnymi pocałunkami na moim ciele.

- Mój najpiękniejszy i najwspanialszy chłopak. Będę ci to powtarzał aż uwierzysz w siebie.

Pokręciłem przecząco głową, choć wiedziałem, że w jego oczach mogłem taki być. Już chciałem to skomentować lub cokolwiek dodać od siebie, jednak usta chłopaka znów odnalazły drogę do mojej szyi, sprawiając, że odchyliłem się do tyłu, odpływając przez te pieszczoty i przesuwając dłonie na jego kark, aby wsunąć palce w miękkie włosy starszego.

Chłopak westchnął, powoli przenosząc mnie na poduszkę rozpinając moje spodnie, na co od razu zareagowałem.

- Hyung...? – wyszeptałem, pozwalając mu ściągnąć je do końca, by dopiero po tym kontynuować swoje pytanie. – Mogę dziś... spróbować... dać ci tyle samo... czułości? Będąc... na górze? – powiedziałem w końcu, zamykając od razu oczy, mimo wszystko zawstydzony swoją propozycją.

Dopiero delikatny pocałunek na moich ustach, pozwolił mi rozchylić powieki, by ujrzeć promiennie uśmiechającego się hyung'a.

- Bardzo chętnie kochanie – przystał na to od razu, a jego radość pomagała mi w uspokojeniu, szybkim przełamaniu i przyzwyczajeniu do myśli o tej niewielkiej dominacji.

Hyung będzie szczęśliwy... i to na pewno oderwie jego umysł od naszej rozmowy o wyjeździe.

Uśmiechnąłem się, prosząc cicho o zamianę, by jak tylko chłopak położył się obok, przetransportować na jego uda. Początkowo nie potrafiłem się do niczego przełamać, zamykając oczy i czując jak moja twarz robi się cała czerwona. Jednak po kolejnym przekonywaniu, że wszystko jest w porządku i starszemu na pewno podoba się moje ciało, przywołałem tę pewność siebie z wszelkich występów, pozwalając jednej z dłoni dotknąć mojej szyi, by tuż po tym zacząć zjeżdżać nią powoli po swojej skórze, powtarzając w ten sposób kilka ruchów, które miał okazję ujrzeć w dzisiejszym układzie.

Subtelne dotykanie swojego ciała zakończyło się wraz z podążeniem mojej ręki na udo starszego. Pochyliłem się do przodu, w końcu otwierając oczy, jednak skupiając wzrok na jego torsie. To tam zaczęła sunąć moja ręka, oczywiście zatrzymując się przy rozporku, by powoli, z niewielką pomocą starszego, zdjąć z niego spodnie, przenosząc się zaraz po tym na wypukłość w jego bokserkach.

Wiedziałem co sprawiłoby mi przyjemność, a skoro mój ukochany również był mężczyzną, na pewno mieliśmy podobne upodobania.

Robiłem wszystko bez użycia rąk, domyślając się, że ich interakcja z jego bokserkami na pewno pozbawiłaby mnie całej pewności siebie. Ustawiłem się tak, aby nic nas nie uwierało i na pewno było przyjemnie, po czym zacząłem się powoli o niego ocierać, pochylając do przodu i układając dłonie na jego torsie. Starałem się robić to naprawdę delikatnie, poruszając biodrami tak jak w tańcu.

Starszy od razu przeniósł ręce na moje uda, zaczynając głęboko oddychać i zaciskając raz po raz palce na mojej skórze.

- Jiminnie, jesteś taki seksowny... - wyszeptał, przejeżdżając nagle dłonią po moim boku, przez co odrobinę się rozproszyłem, gubiąc na chwilę rytm.

Pochyliłem się jeszcze trochę, powracając do poprzedniego tempa i zaczynając badać dłońmi jego ciało. Powstrzymywałem wszelkie odgłosy, jak zwykle przeżywając to wszystko w środku i poprzez grymasy pokazując, jak bardzo jest mi z nim przyjemnie.

Starszy westchnął, nie przerywając mojego „tańca", a na dotyk reagując wplątaniem jednej z dłoni w moje włosy, by zaplątać pojedyncze kosmyki między swoimi palcami.

Nie chciałem, aby ta gra wstępna zakończyła nasze zbliżenie. Pragnąłem być z moim ukochanym jak najbliżej, dlatego powoli zacząłem zwalniać, składając delikatny pocałunek na jego ustach i zsuwając się na jego uda, gdzie usiadłem, chwytając za gumkę od bokserek starszego, by zacząć je z niego zsuwać.

Chłopak uniósł się trochę, pomagając mi z powolnym pozbywaniem nasz pozostałych ubrań. A kiedy przeniosłem się obok jego ciała, by tuż po zrzuceniu z niego bielizny, zabrać się za swoją, zauważyłem jak przygryza wargę, unosząc się do pozycji siedzącej i przygląda mi z uśmiechem. Speszyłem się, zerkając na niego tylko na sekundę, nie wiedząc, czy powinienem dokończyć rozbieranie.

- Czy... robię coś nie tak, hyung? – zapytałem cicho, puszczając materiał mojej bielizny i zawieszając wzrok na swoich kolanach.

- Wręcz przeciwnie kochanie – odpowiedział, brzmiąc całkiem radośnie, choć nie potrafiłem sprawdzić czy się uśmiecha, będąc w tej chwili zbyt zawstydzony.

- Lubisz... kiedy też sprawiam ci w ten sposób przyjemność, hyung? – Wpadłem w końcu na ewentualny powód jego przygryzienia wargi, uśmiechając się lekko i znów na niego patrząc.

- Tak, Jiminnie. Twoja nieśmiałość jest urocza i bardzo ją lubię, ale w tej chwili, ta twoja seksowna strona, działa na mnie jeszcze bardziej – wyjaśnił, wyciągając rękę i gładząc mój gorący policzek.

Od razu się w niego wtuliłem, by choć na chwilę powrócić do roli, którą uwielbiałem podczas naszych zbliżeń. Jednak rozumiałem, że mój hyung również jest delikatny i na co dzień potrzebuje mojego wsparcia, nawet jeśli zazwyczaj to on mnie przed wszystkim chroni.

- Będę... starał się przywoływać ją częściej, hyung... Kocham cię – wyszeptałem, całując jego tors.

- Ja ciebie też – odpowiedział, na co uśmiechnąłem się, ciesząc takim wyznaniem, które teraz pomagało mi z kontynuowaniem naszej zabawy. – I nie stresuj się tak słonko. Jesteś cudowny – zapewnił, gdy uciekłem już z jego ramion, dziękując mu cicho z uśmiechem i dokańczając rozbieranie.

Starszy w tym czasie sięgnął po produkty, o które kiedyś go poprosiłem i z którymi mieliśmy już okazję się zaznajomić podczas ostatniego seksu. Przygotowanie mojego ciała do zbliżenia nie trwało już tak długo jak poprzednio, a gdy tylko poczułem, że będę w stanie się z nim kochać, poprosiłem go o prezerwatywę, którą tym razem to ja założyłem na jego członek, niestety nie potrafiąc opanować przy tym lekkiego drżenia rąk. Chłopak gładził mnie uspokajająco po ramieniu, chwytając jeszcze żel, którym posmarował swoją stojącą męskość.

- Gotowy, Jiminnie? – zapytał, puszczając mi oczko i odkładając produkt z powrotem na szafkę.

Jeszcze na chwilę ukryłem się w jego ramionach, przymykając oczy i prosząc w myślach, abym go nie zawiódł tą niewielką zamianą ról. Przywołanie pewnego siebie Jimin'a pozwoliło mi na ucieczkę z bezpiecznego schronienia i przeniesienie tuż nad hyung'a.

Starszy pomógł mi z nacelowaniem swojego penisa na moje wejście, po czym już powoli zacząłem na niego opadać, przenosząc ręce na tors ukochanego i starając się przyzwyczaić do nowej sytuacji.

Jeszcze nie byłem w stanie na niego patrzeć, zawieszając wzrok na swoich dłoniach i zaczynając się poruszać. To niepewne opadanie zostało przerwane przez nagłą zmianę pozycji, gdy starszy usiadł, zaczynając pieścić moją szyję swoimi ustami.

Dzięki tym pocałunkom naprawdę szybko powróciłem do poprzedniego poruszania z falowaniem swoim ciałem, odchylając głowę do tyłu i prosząc o więcej pieszczot na szyi i obojczykach.

Ukochany przeniósł tuż po tym dłonie na moje pośladki, zaciskając na nich lekko palce, by nagle zassać się na jednym z moich ramion, zostawiając na nim czerwony ślad. Nie byłem w stanie tego skomentować, po prostu obserwując te działania i nie przestając przy tym poruszać.

Znów odchyliłem głowę do tyłu, wzdychając przez wszystkie przyjemne bodźce, którym nie mogłem się opierać, obejmując swojego hyung'a, by zapewnić nam maksymalną bliskość.

Chłopak pochwycił zaraz mój podbródek, puszczając tym samym jeden z pośladków, przyciągając moje usta do pocałunku. Dość chaotyczna pieszczota została szybko przerwana przez nasze przyspieszone oddechy. Przytuliłem policzek do jego twarzy, przymykając oczy i skupiając na chwilę tylko na obecności hyung'a w moim ciele.

- Jiminnie, od samego twojego dotyku jest mi gorąco. – Jednak to wyznanie szybko przeniosło mnie do poprzedniego wpatrywania w jego oczy. Uśmiechnąłem się, składając delikatne cmoknięcie na jego policzku i znacznie przy tym zwalniając, by również móc coś powiedzieć.

- Dlatego tak bardzo chciałem ci go dzisiaj zapewnić, hyung – przyznałem, zauważając to już jakiś czas temu i wiedząc, że to byłby najlepszy sposób na prezent dla niego.

Czułem, że długo już nie wytrzymamy, dlatego po swoich słowach wtuliłem się w jego ciało, przekształcając moje ruchy na nieco szybsze i pewniejsze, pozwalając, by jego męskość znikała głęboko w moim wnętrzu, sprawiając nam dzięki temu ogromną przyjemność.

- Jiminnie... Ja zaraz... - wyszeptał starszy z trudem, obejmując mnie i pomagając odrobinę z poruszaniem.

Starałem się maksymalnie przyspieszyć, aby dojść równo z ukochanym, jednak tym razem to on był pierwszy, zaraz pomagając mi do siebie dołączyć, abym tuż po zaciśnięciu dłoni na jego plecach, jęknął cicho, uśmiechając się błogo i czując jak moje nasienie brudzi nasze brzuchy.

Potrzebowałem jeszcze chwili, przeżywając to naprawdę długo i nie chcąc opuszczać jego ramion.

- Idealny – wyszeptał mój ukochany, całując moje usta delikatnie i zaraz pozwalając mi powrócić w swoje objęcia.

Oddychałem szybko, przenosząc jedną z dłoni na tors starszego i nie mogąc przestać się uśmiechać przez miłość, która wypełniła mnie całego.

- Kocham cię, Hoseokie hyung... - odezwałem się po dłuższej chwili, nadal od niego nie odrywając i pozwalając mu pozostać w moim wnętrzu. – Jesteś najcudowniejszym człowiekiem, kochanym i przystojnym chłopakiem oraz wspaniałym przyjacielem... będę się dla ciebie starał... i nie będę już niczego ukrywał, obiecuję – dodałem, całując jego tors i zaraz czując jak jedna z dłoni przenosi się na moje lekko mokre włosy, zaczynają je gładzić.

- Też cię kocham, Jiminnie. I chcę byś był szczęśliwy. Obiecuję, że będę robił wszystko, by jak najczęściej widzieć twój promienny uśmiech, słyszeć piękny śmiech i widzieć radość w tych dwóch czekoladowych patrzałkach – wyznał ze słyszalnym uśmiechem.

- To po prostu bądź przy mnie, hyung. Już zawsze – poprosiłem, wiedząc, że obecnie to on jest źródłem całej mojej radości.

Cmoknąłem go w brodę z uśmiechem, jeszcze chwilę odpoczywając. Jednak miałem świadomość, że za długo nie możemy znajdować się w takiej pozycji, dlatego uniosłem się powoli, wysuwając go z siebie i zająłem się zdjęciem oraz zawiązaniem prezerwatywy, tak jak przeczytałem niedawno na instrukcji. Owinąłem ją jeszcze w chusteczkę, wyrzucając do kosza stojącego nieopodal i pozostałem już na brzuchu.

- Zrobię nam obiad, hyung – oznajmiłem, podkładając dłonie pod brodę i opierając się na łokciach, by móc patrzeć na mojego przystojnego chłopaka. – Na co ma solenizant ochotę? – zapytałem z uśmiechem, chcąc mu tym sprawić dodatkową przyjemność.

- Nie przemęczaj się, Jiminnie. Odpocznij, a dla odmiany ja spróbuję coś... nie spalić. – Starszy zaśmiał się, podnosząc już i roztrzepując moje włosy. Troszkę popsuło to moje plany opiekowania się nim cały dzień, jednak chciałem mu na to pozwolić, uśmiechając się. – Zjesz ze mną? – dodał, zakładając już bokserki i koszulkę, gdy mój umysł przywołał słowa Hyerin z naszej porannej rozmowy. Dziewczyna, tuż po wmuszeniu we mnie śniadania, wyjaśniła mi kilka spraw, o których Jeonggukie zawsze zapominał podczas wypominania mi wagi. Zresztą, skoro nie będziemy już niedługo mieszkać razem, nie miałem zamiaru się tym przejmować, wiedząc dodatkowo, że uszczęśliwię w ten sposób swojego ukochanego.

- Tak, chętnie. Ale zaraz do hyung'a przyjdę – obiecałem z uśmiechem, otrzymując jeszcze delikatny pocałunek we włosy.

- Tylko ostrożnie, skarbie – dodał Hoseokie na odchodne, zostawiając mnie na chwilę samego, przez co przeturlałem się na plecy, przytulając do siebie poduszkę i uśmiechając szeroko, nie pozwalając przykrym informacjom zepsuć tak pięknego dnia.

W końcu już zawsze będziemy razem.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top