rozdział 13
niedziela, 29.01.2017 r. (sześć dni później)
Somi
Bycie dziewczyną idola naprawdę nie było zabawne. Nie dość, że mieliśmy mało czasu, by się spotykać, to ciągle było to kosztem czegoś. Najczęściej odpoczynku. Ale to jeszcze dało się jakoś pogodzić. Dużo gorszym problemem było to, że Jeongguk miał swoje za uszami, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Oczywiście oprócz wściekania się. Ani trochę nie byłam zadowolona, gdy kolejny raz czytałam zachwyty Goldens na temat jego flirtu z nimi w czasie fansign'u, jednak zdawałam sobie sprawę, że robi to, by fanki pozostały mu wierne. Bardziej bolało, gdy wdawał się w słowne gierki z innymi idolkami, ale na to również nie miałam wpływu. Jako dużo młodsza od nich powinnam mu na to pozwalać i najlepiej w ogóle odłożyć moje uczucia na bok. Miarka się jednak przebrała, gdy internet obiegła wiadomość o flircie Jeongguk'a z jedną z profesorek na uczelni. Większość to rozbawiło i uznało za jakiś żart, mało kto robił o to burzę, wiedząc doskonale, jaki jest Jeongguk. Ale ja miałam już tego dość.
Jeon chyba wyczuł sprawę, bo próbował się do mnie dodzwonić całą sobotę. Nie mógł przyjechać, bo grafik mu na to nie pozwalał, ale czułam, że łatwo sobie tematu nie odpuści. Schowałam telefon w szafie, mając dość tej ciągłej melodyjki. Nie wyciszyłam go, w razie, gdyby moi rodzice chcieli ze mną porozmawiać, ale ignorowałam śpiewaną przez niego ,,Missing you,", wiedząc, że oznacza to połączenie od Jeon'a.
Razem z resztą moich współlokatorek siedziałam wieczorem w pokoju, śmiejąc się i żartując. CEO powiedział, że prawdopodobnie niedługo ktoś będzie szykował się do debiutu i z niecierpliwością czekałyśmy na jakieś potwierdzenie listy wybranych trainees. Nasze pogaduszki przerwał dzwonek do drzwi, a ja już doskonale wiedziałam, co on oznacza - pan Jeon znalazł chwilę wolnego.
Sarang poszła otworzyć, a gdy wróciła z informacją, kto nas zaszczycił obecnością, poprosiłam, by powiedziała, że mnie nie ma. Niestety albo unni była nieco głupiutka, albo zrobiła to specjalnie, gdyż zaraz usłyszałyśmy, jak mówi do Jeongguk'a ,,Somi mówi, że jej nie ma". Przybiłam sobie piątkę z czołem, a po chwili w progu stanął mój niechciany gość. Na żywo wyglądał jeszcze zabawniej w nowym kolorze włosów, który zafundowały mu stylistki. Nie dałam jednak za wygraną i nie roześmiałam się, za bardzo zdenerwowana.
- Dziewczyny, możecie nas na chwilę zostawić samych? - powiedział cicho, a Taehee i Hani szybko czmychnęły z pomieszczenia. Patrzyłam, jak chłopak podchodzi do mnie i klęka przy moim łóżku, starając się złapać moją dłoń. Nie pozwoliłam mu na to, zabierając ją z dala od jego dotyku.
- Oppa, której części zdania ,,nie ma mnie" nie rozumiesz? - zapytałam cicho, naprawdę nie mając dzisiaj ochoty na tę konfrontację. Za bardzo mnie to jeszcze bolało.
- Każdej. Somi, dlaczego nie odbierałaś?
- Bo zgubiłam telefon - powiedziałam spokojnie, starając się wykorzystać moje umiejętności zdobyte na nielicznych zajęciach z aktorstwa.
- Zgubiłaś telefon? - powtórzył podejrzliwie, zaraz wyciągając swój. Jedno połączenie i już ,,Missing you" zabrzmiało z szafy.
- O, znalazł się - stwierdziłam ironicznie, nie mając już zamiaru dalej udawać, że nie jestem zbyt zadowolona z tej wizyty.
- No czary, Somi - zauważył tym samym tonem. Wstał i podszedł do mebla, znajdując moją własność, która wróciła na szafkę przy łóżku. - Myszko... - zaczął, siadając przy mnie i ponownie spróbował ująć moją dłoń. Znów musiał się rozczarować.
- Nie chcę z tobą rozmawiać oppa.
- Przecież niekiedy na fansignach bardziej z nimi flirtuję...
Wybrałeś bardzo złą linię obrony Jeon Jeongguk.
- Oppa. Nie wypominam ci nigdy niczego. Ani fanek, ani idolek, bo rozumiem, że robisz to dla większego rozgłosu lub by sprawić im przyjemność. Ale nawet ze swoją nauczycielką? Daruj sobie - powiedziałam wprost co leży mi na sercu, krzyżując dłonie na piersiach.
- Nie miałem wtedy czasu na naukę. Jeśli nie próbowałbym uratować sytuacji w ten sposób, na pewno bym tego nie zaliczył, Somi.
- Nie chcę słuchać twoich usprawiedliwień oppa.
- To nie usprawiedliwienia, to fakty, myszko.
- Idź stąd po prostu oppa.
- Nie pójdę.
- Idź.
- Nie ma takiej opcji.
Widocznie chciał mnie tylko jeszcze bardziej wkurzyć, bo kolejny raz podjął próbę dotknięcia mnie. Tego było już trochę za wiele. Zerwałam się z miejsca, pochylając nad nim. W tej pozycji poczułam się dużo pewniej, by wyrzucić mu wszystko, co do tej pory przemilczałam.
- Nie! Jesteś tak samo arogancki jak zawsze! Do mnie miałeś pretensje o pierwszy pocałunek i jakimś dziwnym trafem Seungho został uszkodzony na treningu z tobą! A ja mam się nie gniewać, że flirtujesz sobie z każdą dziewczyną! Nie będę siedzieć cicho i przyzwalać na wszystko, bo ty tak chcesz oppa!
- Nie każdą. I nigdy nie powiedziałem, że musisz milczeć w tym temacie. Może czasami naprawdę zasługuje na jakąś awanturę, bo moje poprzednie związki... były jakie były. A ten frajer zasługiwał na większą krzywdę. To nie była kara za pocałunek, a za to jak cię potraktował, Somi.
- On nie ma z tobą nic wspólnego i powiedziałam już, że sama to załatwiłam. To nie, ty oppa musiałeś dodać swoje dwa wony!
- Tylko tańczyliśmy. To jego wina, że się wystarczająco nie rozciągnął.
No on chce stąd wyjść bez zębów...
- A po co go na trening ściągnąłeś? Tak z dobrej woli?
- Porozmawiałem z nim przy okazji.
- O czym?
- Jak facet z głupim, młodym chłopakiem, który nie potrafi okazywać kobietom szacunku.
- Oczywiście. Bo Jeon Jeongguk musi wszystkim dyrygować.
Nie wytrzymała już tego. Jego spokój przeciwko mojej złości sprawiał, że czułam się całkowicie bezsilna. Usiadłam przy toaletce, gdzie razem z resztą dziewczyn trzymałam kosmetyki i po prostu zaczęłam płakać. Miałam szczerze dość tego. Cokolwiek bym nie powiedziała, on znajdzie na to wymówkę, starając się nadal grać nieskazitelnego.
Jeon zjawił się przy mnie niemal natychmiast i próbował zamknąć w swoich ramionach. Przytrzymałam go jednak z dala.
- Nie pozwolę cię krzywdzić... nawet jeśli teraz sam to nieumyślnie zrobiłem. Ten flirt... nigdy nie przerodzi się w jakiekolwiek uczucie, Somi.
Tego w ogóle się nie obawiałam. Nawet przez myśl mi to nie przeszło, by miał mnie zastąpić następną. Aż do teraz.
- Nie chcę, by wiedziano o naszym związku, bo boję się Goldens i tego, co mogą mi zrobić oraz plotek, jakie rozsieją. Ale mam wrażenie, że twoja publiczna opinia singla sprawia, że czujesz się bezkarny i nie masz żadnych zahamowań. Może ja też powinnam flirtować z innymi idolami? Tak dla niepoznaki? - powiedziałam cicho i z pełną premedytacją.
- Dlaczego tak mówisz, Somi? Mam zahamowania, inaczej nie przestałbym sypiać z kobietami te kilka miesięcy temu. Cały swój wolny czas poświęcam tobie, a te pojedyncze wypadki, rozdmuchane przez Goldens nie powinny wpływać na nasz związek...
Oj tak, jego dentysta się ucieszy, że będzie mógł mu zrobić sztuczną szczękę.
- Nie przestałbyś sypiać... Jak ty się poświęciłeś oppa. No chyba powinnam cię po stopach za to całować! - zawołałam, czując kolejne łzy. Jak on mógł tak mówić... - Wyjdź stąd w końcu!
- To nie zalicza się do tych ,,poświęceń", Somi. Pokazałem ci tylko, że potrafię przyhamować z niektórymi swoimi zachowaniami i przyzwyczajeniami.
- Oppa, naprawdę się cieszę, że spędzasz ze mną dużo czasu. Naprawdę lubię, gdy mogę z tobą siedzieć i po prostu wtulać się w ciebie. Ale to boli, gdy widzę takie rzeczy... - szepnęłam i rozpłakałam się na dobre z bezsilności. Jego dłonie w końcu uzyskały dostęp do mojego ciała, zamykając je w uścisku, który mimo całego żalu do jego osoby, ukoił trochę moje zszargane nerwy.
- No, myszko... Przepraszam... przepraszam, że tak się zachowałem. Od następnego semestru przepiszę się na chiński. Tam uczy jakiś facet, nie będzie problemu...
Pokręciłam głową.
Czy zawsze będziemy w ten sposób rozwiązywać problemy? Omijając je?
- Nie. Po prostu nie rób tego oppa.
- Nie, pouczę się w końcu chińskiego, wyjdzie mi na pewno na dobre.
Aha, czytaj ,,będę flirtował nadal, ale postaram się, byś o tym nie wiedziała". Miło.
- Ale... nie będziesz flirtować z innymi idolami? - zapytał cicho, gładząc moje włosy.
Świetnie. Czyli ty możesz, ale ja mam być grzeczna.
Wzięłam głęboki oddech by wywalić takie myśli z mojej głowy i skupić się na tych szczerych uczuciach, nie dyktowanych przez złość i rozczarowanie. Przede wszystkim powinnam być szczera sama ze sobą.
Objęłam go za szyję, przysuwając się bliżej.
- Nie. Nie chcę innych idoli. To... To ciebie lubię oppa. I nie jako gwiazdę. Jako osobę.
- Ah, Somi, jesteś dla mnie naprawdę ważna i nie chciałbym cię nigdy stracić - szepnął odsuwając się trochę. Nasze oczy się spotkały, a jego dłonie wylądowały na moich policzkach, osuszając je z łez. - Naprawdę nie lubię, kiedy zaczynacie zajmować tak dużo miejsca w moim sercu... jestem wtedy lekkomyślny... Powinienem raczej pojechać do wytwórni, ale wolałem skupić się na tym, co jest teraz dla mnie ważniejsze od kariery...
,,Zaczynacie"? Dlaczego używa liczby mnogiej...
- Jedź oppa. Masz swoje obowiązki. Nie chcę, byś miał kłopoty przeze mnie i moje humorki.
- Nie, nie, Bang poczeka - stwierdził podnosząc się. Zaraz po tym wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko, gdzie ułożył się obok. Podparł policzek na jednej z dłoni, drugą gładząc moje włosy. - Gdyby Sunyoung noona poprosiła o poznanie Jimin'a, zapewne nigdy bym na to nie pozwolił. A połowy moich tajemnic nigdy zresztą nie poznała... Nie złamiesz mi serca jeśli ci powiem, że cię kocham, Somi?
Wtuliłam się w niego niepewnie. Nie lubiłam, gdy mówił o swoich poprzednich dziewczynach. Czułam się wtedy ciągle do nich porównywana, a wiedziałam, że unni są ładniejsze, zdolniejsze i na pewno lepiej do niego pasują niż ja. Jednak nie powiedziałam mu tego, sama nawet nie wiedziałam dlaczego.
Ważniejsze było teraz to, że wyznał mi swoje uczucia. I nie mogłam teraz kłamać, patrząc w te ciemne oczy, które zdawały się tak szczere. Zbliżyłam się do niego i delikatnie musnęłam jego usta.
- Ja też... Też cię kocham. Tak troszkę... Bardzo...
Jeon z uśmiechem zbliżył się i złączył nasze wargi, jednak na dłużej niż zrobiłam to ja. Było w tym tyle niewinności, zupełnie do niego nie pasującej, ale tak bardzo mi potrzebnej. Na kolejne kroki z nim nie byłam gotowa, nawet jeśli moje serce się do niego rwało. Ten związek mimo wszystko był nadal zbyt niepewny.
- Jak się domyślasz, będę miał niedługo comeback... wsłuchaj się dokładnie w niektóre piosenki, Somi - szepnął, wracając do pieszczenia kciukiem mojego policzka.
Sięgnęłam do jego różowych włosów i przeczesałam je.
- Uroczo wyglądasz oppa. Jak taka dziewczyneczka - powiedziałam trochę złośliwie, nie tracąc humoru na dogryzanie mu. To były takie moje małe zemsty. - Żartuję. Ale naprawdę słodko. Wolę ciemne, jednak chyba wszystkie kolory ci pasują.
- Nie mam nic do powiedzenia na temat konceptu, bo piosenka tytułowa jest nie do końca moja... Dlatego nie zdziw się Somi jak wsadzą mnie w sukienkę... tragedia... I prawdopodobnie na te promocje nie będzie zdejmowania koszulki, bo już za dużo musieliby zakrywać, a KBS powiesiłoby mnie za pokazywanie tatuaży - stwierdził niezadowolony, choć na końcu zaśmiał się krótko. - Ale chyba trochę tego brakuje w moich konceptach - słodkiego chłopaczka, prawda?
- No to zawsze jakaś odmiana - przyznałam, wtórując mu w śmiechu. - Choć i tak lepiej, żebym ja w tym związku nosiła kiecki.
- Tylko nie za krótkie...
- No na to nie mam wpływu, jeśli wytwórnia takie zaleci.
- Jeśli chodzi o scenę, nic o tym nie mówię, bo dobrze wiem jak jest. Mam na myśli nasze randki i spotkania...
- Nie lubisz ich oppa? - Zaskoczył mnie tym spostrzeżeniem. Czy chłopcy nie lubili oglądać nóg dziewczyn? Zawsze dlatego je zakładałam! Nawet jeśli z jednej strony nie chciałam, by robił ze mną coś więcej, to chciałam udowodnić, że także mogę dobrze wyglądać. Nie jak unni, ale starałam się!
- Krótkich spódnic i sukienek? Czy spotkań i randek?
- Krótkich spódnic i sukienek. Nie podobają ci się?
- Wolę kiedy wasze nogi są ukryte choć w połowie.
- Wasze? - zapytałam unosząc brew.
Dlaczego znowu liczba mnoga?
- Somiii, zaczynasz dość... nieodpowiednie tematy.
Ja zaczynam? To zastanów się nim coś palniesz...
- Dobrze. Nie chcę się już dzisiaj kłócić - stwierdziłam zrezygnowana, choć wiedziałam, że nie będę mogła spać dręczona tą myślą.
A może on ma jeszcze jakąś dziewczynę i tak kursuje między nami?
- Mogę cię jeszcze dzisiaj gdzieś zabrać... albo jutro rano? - zaproponował, ujmując moją dłoń i składając na niej pocałunek.
- A co z wytwórnią?
- Dostanę po głowie i mnie puszczą.
- Nie oppa. Gdy będziesz miał wolne.
- Mam wolną całą noc
- W nocy się śpi oppa.
- No dobrze. Wyciągnę Yu.
W pierwszej chwili miałam ochotę krzyknąć, że naprawdę mnie zdradza, ale zaraz sobie przypomniałam, że na pewno chodzi o jego przyjaciela z GOT7 - Yugyeom'a.
- O nie, nie, nie, albo śpisz, albo spędzasz czas ze mną - stwierdziłam szybko, robiąc przy tym naburmuszoną minę.
- Nie mogę go zabrać na kolację?
- Ależ możesz. Ale też pójdę, chcę jego autograf.
- Nie, nie, to randka we dwoje.
- We dwoje ze mną, czy z nim?
- Z nim, z nim.
- O ty niedobry. - Szybko zbliżyłam się do jego ucha i ugryzłam go lekko w płatek, na co on się roześmiał, odganiając ode mnie i osłaniając uszy.
Następnym razem ucierpi jego nos...
- No cooo? Już nas nie shippujesz? - zaśmiał się, na co pokazałam mu język.
- Wolę shippować Kookmi - wyjaśniłam przytulając go. - Oppa, myślę, że dziewczyny mogą być złe, że wyrzucamy je z pokoju... - dodałam, próbując kolejny raz go stąd pogonić, bym mogła na spokojnie wszystko sobie ułożyć w głowie. Tym razem podziałało, bo zaśmiał się i odsunął, całując mnie delikatnie.
- Tak, załapałem sugestię. Dobranoc, śliczna Somi. Wyśpij się... i tym razem do nich pójdę - powiedział, wstając już i wychodząc z pokoju. Zatrzymał się na moment w drzwiach puszczając mi oczko, na co odpowiedziałam pożegnaniem. Jednak... Naprawdę źle się teraz czułam.
Czy Jeon Jeongguk'a i mnie naprawdę łączyło to, co on nazwał ,,przeznaczeniem"?
piątek, 10.02.2017 r. (dwanaście dni później)
Yoongi
Po całkowitym odzyskaniu Taehyung'a, miałem go okazję gościć jeszcze przez okrągły tydzień. Nieraz jego szczerość i nietypowe pomysły zmuszały mnie do wybrnięcia z trudnych sytuacji oraz uniknięcia dopytywania o nasz nieistniejący związek. Jednak wszystko miało swoje plusy i minusy, a największą zaletą pobytu chłopaka w moim domu było lepsze poznanie jego charakteru, zainteresowań, ulubionych potraw, czy napojów. Już nie tylko posiadałem wiedzę ograniczającą się wyłącznie do lęków, a również takich drobnostek, pozornie nic nieznaczących, a dla niego na pewno będących wyznacznikiem idealnego związku, który chciałem stworzyć.
Każdy jego uśmiech, radość z mojego niewielkiego gestu lub komplementu, brak jakichkolwiek wzdrygnięć pod wpływem mojego dotyku – były moim małym sukcesem.
Oczywiście płaciłem za to wszystko karę, czasami karmiąc go kolejnymi kłamstwami oraz dodatkowo walcząc z chorobą, która utrudniała mi życie zarówno w pracy, jak i podczas spędzania czasu z Taehyung'iem. Jednak starałem się tym nie zamartwiać, po prostu skupiając na podarowanym mi szczęściu.
W czasie przerw, wieczorami oraz w weekendy widywałem się z moim przystojnym chłopakiem, zauważając, że coraz częściej prosi o dłuższe pozostanie u jego boku lub zanocowanie w moim domu. Dorobienie dodatkowych kluczy do bramy oraz frontowych drzwi, umożliwiło mu przyjeżdżanie do mojego domu kiedy tylko chciał, choć za każdym razem lubiłem udawać, że nic takiego nie miało miejsca, aby troszeczkę się z nim podroczyć.
Nie musiałem sprawdzać, czy również tym razem Taehyungie postanowił odwiedzić mnie tuż po pracy. Byliśmy na to umówieni, dlatego od razu skierowałem się na górę, zastając go w naszej sypialni, chomikującego kolejne swoje ubrania.
Moje skradanie pozwoliło mi na zajście go od tyłu i natychmiastowe przytulenie, przerywając wykonywaną przez niego czynność oraz ciche nucenie pod nosem.
- Kolejne włamanie? – Zaśmiałem się, gdy młodszy podskoczył, po czym umieściłem już rozłożone dłonie na jego brzuchu.
- Hyung! – krzyknął widocznie wystraszony i zaskoczony, zasłaniając szybko swoje rzeczy moimi ubraniami.
- Już wołam ochronę... - oznajmiłem mu, nadal się uśmiechając i odsłaniając ukryty fragment szafy, w którym znajdował się dość spory stosik jego ubrań. – Slippy! – zawołałem, wiedząc, że chętnie do nas dołączy, szczególnie kiedy Taehyung tutaj przyszedł. I wystarczyły dwie sekundy, aby w drzwiach pojawił się duży bernardyn, patrząc na nas zdziwiony.
Żartowałem... możesz iść.
- Hyuuung... - wyjęczał młodszy, zawstydzony, zabierając moją rękę z ubrań i znów zasłaniając swoje rzeczy.
- Dobrze się tu czujesz, skoro je przynosisz od jakiegoś czasu, Taehyungie. To urocze – wyznałem, całując go w policzek i przyglądając od boku jego twarzy.
Czy ty nie przesadzasz ostatnio z tą urodą, Kim Taehyung? Jak możesz być tak śliczny?
- Zauważyłeś? – zapytał, możliwe, że pozyskując jakąś moc czytania mi w myślach, na co wskazywałaby dodatkowa ucieczka wzrokiem od mojego uważnego spojrzenia, analizującego obecnie jego policzek. – Przepraszam... Jeśli ci przeszkadzają hyung, to pozabieram je... To nie tak, że próbuję się do ciebie wprowadzić czy coś... Po prostu często tu jestem i chciałem... mieć to pod ręką... - wyjaśnił, zupełnie niepotrzebnie, odrywając mnie tymi słowami od podziwiania jego twarzy.
- Jesteś tutaj mile widziany i jeśli tylko byś chciał, mógłbyś się wprowadzić, nie widzę żadnego problemu – zapewniłem, przenosząc jedną z dłoni na jego głową, zaczynając go po niej głaskać.
Na tym chwilowo zakończyłem naszą rozmowę, chwytając przygotowane rano ubrania, by przebrać się w coś luźniejszego. Oczywiście nie mogłem tego zrobić przy Tae, zamykając się na kilka minut w łazience, by dopiero po odwieszeniu garnituru do szafy, posłać mu uśmiech, przyglądając widocznie zawstydzonemu chłopakowi, trzymającemu swoje policzki.
- A... A mogę dostać swoje miejsce w szafie? Bo trochę wszystko porozwalałem... - powiedział nieśmiało, na co przytaknąłem, od razu odwracając się z powrotem do mebla i chwytając za kilka wieszaków, z których rzadko korzystałem. To samo nastąpiło w jednej z szafek, którą pozostawiłem otwartą.
- Jeśli to za mało, jeszcze pokombinuję, dobrze? – Posłałem młodszemu uśmiech, starając się jakoś ułożyć wszystkie ubrania na rękach, zaraz udając do innego pokoju, by to tam umieścić je w jednej z zamykanych szafek, niedawno przeze mnie całkowicie opróżnionych. To już nie były pokoje dla ofiar, zlikwidowałem z nich wszystko, co kojarzyło się z moim dawnym życiem. Teraz stały puste, czekając na ewentualnych gości lub remont i przystosowanie do spełniania innej roli.
Akurat gdy wróciłem do sypialni, Taehyung wkładał ostatnią rzecz do udostępnionej mu szafki.
- Hyung! Możesz je przynieść! Zmieściłem się na jednej! – zaanonsował mi na wejściu, pokazując na otwartą szafkę.
- Teraz i tak ich nie potrzebuję – stwierdziłem, nie mając po prostu na tyle sił, aby przenieść wszystko z powrotem. Zamknąłem zarówno szafę, jak i szafkę, łapiąc młodszego za rękę i zaczynając kierować do kuchni. – Jak tam w pracy? Zmęczony?
- Nie. Wszystko już powoli wychodzi na prostą. Chociaż Hobi hyung nie był zadowolony, że biorę wolne, bo przecież dopiero mnie nie było... - zauważył, poruszając tym samym temat urlopu, odnośnie którego jeszcze nie chciałem mu zdradzać planów. – Ale jakoś dałem radę zrobić wszystkie zamówienia.
Bez słowa podniosłem do góry nasze złączone dłonie, by pocałować tę młodszego, przymykając przy tym oczy i zaraz robiąc to samo z jego drugą ręką.
- Tym spracowanym dłoniom należy się odpoczynek – zacząłem, nie przerywając wędrówki, a jedynie powracając do poprzedniego trzymania jego dłoni. – Zrobię nam obiad... i na razie ograniczę się do dania, które zaczęło mi jakoś wychodzić... - dodałem, uśmiechając się przez wszystkie nieudane próby doskonalenia swoich umiejętności kulinarnych specjalnie dla Tae.
Zaraz dotarliśmy już do kuchni, dlatego posadziłem młodszego na krześle, samemu zabierając się za przygotowania.
- Ale nie spalisz ryżu jak ostatnio? – zapytał ze śmiechem, gdy wyciągałem już odpowiednie produkty i naczynia, przekładając je na blat.
- Jeśli nie zapatrzę się na pewną osobę, zawsze rozpraszającą mnie przy gotowaniu, na pewno wszystko będzie dobrze – zauważyłem, również śmiejąc się cicho i zerkając w jego stronę.
- Mam się schować pod stołem? – zaproponował, jednak zanim zdążyłem na to odpowiedzieć, do kuchni przyszedł Slippy, siadając przy Taehyung'u i prosząc się o jego uwagę. – Cześć, synku. Drugi tatuś znowu jest przy garach. Założymy się, co dzisiaj przypali? – zapytał, łapiąc jego łapę i lekko nią potrząsając, prawdopodobnie przypieczętowując w ten sposób zakład.
- I znów starasz się mnie rozpraszać – wytknąłem mu ze śmiechem, nie mogąc niestety oderwać wzroku od tego pięknego obrazka. Zaraz odłożyłem garnek z nalaną wodą, podchodząc do stołu i chwytając jedno z wolnych krzeseł, by przestawić je tuż obok Tae. Usiadłem na meblu, przytulając młodszego do siebie i w końcu postanawiając należycie się z nim przywitać.
Delikatny pocałunek, którym go obdarowałem, za sprawą jego bliskości i tych gorących ust, nie zakończył się na jednym muśnięciu. Dość szybko przyciągnąłem go jeszcze bliżej siebie, smakując jego warg przez kilka sekund, dopóki to młodszy nie przerwał tej pieszczoty, opierając swoje czoło o moje i patrząc mi prosto w oczy.
- Może zrobimy obiad razem, byś się nie rozpraszał, hyung – zaproponował, choć nie mogłem na to przystać.
- Wolę, abyś odpoczął. Możesz wybrać się z naszym... synem do sypialni, albo salonu – powiedziałem, wahając się trochę przy nazywaniu tak Slippy'ego, jednak jeśli to pomysł Taehyung'a, postanowiłem go zaakceptować i polubić.
Pocałowałem go jeszcze w policzek, wstając już i odstawiając krzesło na poprzednie miejsce.
- No dooobrze. Będziemy w salonie – obiecał, również podnosząc się z siedzenia i łapiąc zwierzaka za obrożę, aby jak zwykle zachęcić go w ten sposób do podążenia za sobą.
Zaraz mogłem usłyszeć jak po raz kolejny ćwiczy z nim jakieś komendy, których nauka nie przychodziła już tak łatwo. Slippy był nawet bardziej nieusłuchany odkąd straciłem swoje moce, nie mogąc go jakkolwiek kontrolować. Jednak wierzyłem, że cierpliwy Taehyung da sobie z nim radę.
Powróciłem do przygotowywania jedzenia, męcząc się ze wszystkim dobre pół godziny i starając jak zwykle stworzyć coś zjadliwego. A kiedy wyłączyłem już ostatni palnik, odcedzając na szybko makaron, umyłem ręce i przeszedłem do salonu, w którym nadal siedział młodszy.
Zająłem miejsce na dywanie, umieszczając go między swoimi nogami i tak jak przy szafie – przytulając od tyłu. Do mojego nosa od razu dotarła przyjemna woń jego skóry, przez którą przymknąłem na chwilę oczy, rozkoszując się tym zapachem i zaraz składając delikatny pocałunek na najbliższym fragmencie jego skóry.
- Ładnie pachniesz. Mmm... - wymruczałem, rozmarzając się na chwilę i nagle pragnąc otrzymać dostęp do znacznej większości jego ciała.
- Zmieniłem ostatnio płyn do kąpieli na lawendę. Cieszę się, że ci się podoba, hyung – odpowiedział, wtulając się plecami w mój tors, sprawiając mi dużo radości nawet tak niewielkim gestem. – No to jakie popisowe danie dzisiaj stworzyłeś, hyung?
Zanim odpowiedziałem, moje dłonie powoli powędrowały na jego ręce, wsuwając palce pomiędzy te jego i łapiąc je w ten sposób, by zaraz przemieścić bliżej ciała chłopaka, uzyskując trochę więcej bliskości.
- Odgrzewane warzywa – wyznałem, całkowicie poważnie, oczywiście po chwili śmiejąc się cicho przez swoje słowa.
- No, no, hyung, to chyba wyższa szkoła jazdy. – Chłopak zawtórował mi śmiechem, raczej domyślając się, że po prostu żartuję.
- Smażony kurczak z makaronem i ryżem może być? – sprecyzowałem, na szczęście już jakiś czas temu odchodząc od standardowego zestawu obiadowego z zamrażarki. – Chyba niczego nie przypaliłem... ale z odpowiednią ilością sosów może być różnie – dodałem, zaraz będąc zmuszony puścić swój skarb, który postanowił w końcu wstać, pociągając mnie za sobą.
- Chodźmy jeść, hyung – poprosił, chwytając moją rękę i kierując nas do kuchni.
Nałożyłem nam ryż, kiedy młodszy zajął się makaronem. Patelnia z kurczakiem i warzywami zaraz wylądowała na środku stołu, umożliwiając nam tym samym rozpoczęcie konsumpcji.
Początkowo niczego nie ruszałem, obserwując Taehyung'a niepewnie, obawiając się jego opinii. Chłopak posmakował mięsa z patelni, od razu sięgając po przyprawy, aby dodać je do potrawy.
- Naprawdę coraz lepiej gotujesz, hyung. Jest dobre – stwierdził z uśmiechem, na co mu podziękowałem, czując dzięki temu niewielką ulgę. – Hyung, skoro prosiłeś mnie o ten urlop, to mogę zostać u ciebie na noc? – Przeszedł nagle do innego tematu, na którym w końcu mogliśmy się skupić. Trochę obawiałem się jego reakcji, jednak postanowiłem zaryzykować.
- Ten urlop... chciałem cię gdzieś zabrać, Tae. Nie pamiętasz trzydziestego grudnia, dlatego moglibyśmy potraktować ten wyjazd jako prezent urodzinowy – zdradziłem, na razie nie dodając nic więcej, a posyłając mu jedynie trochę niepewny uśmiech.
Nagłe upuszczenie jedzenia z powrotem na talerz i zaskoczenie wymalowane na twarzy młodszego, wzbudziło we mnie niewielki strach.
- Jedziemy gdzieś?! O jaaaa! Hyung! Jesteś super! – wykrzyczał tuż po tym, uśmiechając się szeroko i odkładając pałeczki, by jak najszybciej przenieść się na moje kolana, przytulając mnie mocno. – Dziękuję!
Nie mogłem być w tej chwili szczęśliwszy, widząc radość z niespodzianki i chętnie odwzajemniając gest, obejmując szczelnie jego ciało.
Oczywiście otrzymanie urlopu w pracy nie było łatwe, jednak kwitek od lekarza załatwił wszystko, pozwalając mi na tę tygodniową ucieczkę od problemów i całkowite skupienie się na moim Tae.
- Odpoczniemy od Seulu i od pracy. I w końcu nacieszę się twoją obecność, tak choć troszkę. – Zaśmiałem się, znów wtulając w jego lawendową szyję, która od dzisiaj stała się moim ulubionym miejscem na całym jego ciele.
Chłopak dał mi jeszcze krótkiego całusa, zaraz już powracając na swoje miejsce i kontynuując jedzenie, choć pod nosem wciąż powtarzał: „Jedziemy na wycieczkę, jedziemy na wycieczkę".
Dałem nam chwilę na pozyskanie energii, biorąc kolejne kęsy i po prostu obserwując szczęśliwego Taehyung'a. Dopiero po minucie, bądź dwóch, odezwałem się, przerywając tę ciszę spowodowaną konsumpcją.
- Lubisz wycieczki, Taehyungie?
- Tak! Zawsze można oglądać piękne, nowe krajobrazy. I przy odrobinie szczęścia mogę nazbierać kwiaty! O tej porze roku to raczej mało możliwe, ale mimo wszystko lubię wyjeżdżać z miasta.
- Kiedy zrobi się ciepło, również się gdzieś wybierzemy i wtedy na pewno będziesz miał okazję nazbierać kwiaty. Zresztą, chętnie się do ciebie z tym dołączę – oznajmiłem mu z uśmiechem, właśnie po to studiując wszelkie książki o kwiatach.
- Jesteś cudowny, hyung. Naprawdę się cieszę, że cię mam – odpowiedział radośnie, znów sprawiając mi tym ogromną przyjemność.
- Miło to słyszeć, Tae – powiedziałem jedynie, kończąc naszą rozmowę o wyjeździe i rozpoczynając kolejny, bardziej neutralny temat o pracy.
Po ostatnim kęsie, sprzątnąłem wszystkie naczynia, przenosząc je do zmywarki i od razu ją uruchamiając, po czym złączyłem z młodszym nasze dłonie i ruszyłem do góry, aby nie tylko odpocząć, a również zacząć pakować.
- Jest już lepiej? Między tobą a Jung'iem? – zapytałem w drodze do sypialni, obserwując uważnie twarz Taehyung'a, na której pojawił się delikatny uśmiech.
- Tak. Trochę... trochę się pokłóciliśmy. Chyba pierwszy raz. Ale przynajmniej wszystko jest już między nami jasne.
Zmartwiłem się odrobinę tą odpowiedzią, nie wiedząc czy taka forma rozmowy jest dla niego odpowiednia.
- I jak się z tym czujesz? Wszystko w porządku? – dopytywałem, gdy znaleźliśmy się już w naszym pokoju i mogłem skierować nas na łóżko, siadając przy chłopaku i od razu głaszcząc go delikatnie po policzku.
- Chyba... chyba w porządku. Po prostu... uświadomił mi, że wiele lat żyłem w błędzie. Myślałem... myślałem, że jesteśmy razem, a okazało się, że to tylko były moje wymysły – wyznał, a w moim umyśle pojawiły się jakieś pojedyncze słowa, jeszcze sprzed kilku miesięcy, które faktycznie mówiły, że chłopak wierzy w ten związek. Zresztą, tuż po przebudzeniu, również utrzymywał, że są razem, jednak nie byłem pewien kiedy Jeon pojawił się w życiu Jung'a, dlatego poniekąd wierzyłem, że mogli być w związku. – Ale to już nieważne. Teraz mam osobę, która jest dla mnie ważniejsza niż on – dodał z uśmiechem, prezentując mi kolejne piękne słowa.
- Mam nadzieję, że to nie zepsuje atmosfery w pracy. Jeśli będziesz się źle czuł, mogę odwiedzać cię częściej w ciągu dnia – zaproponowałem, obejmując go ręką.
- Jest w porządku. On ma chłopaka, ja mam chłopaka. Ale to nie znaczy, że nie możemy nadal być przyjaciółmi. Akurat w pracy bardzo dobrany z nas duet.
- Skoro wszystko rozwiązało się w tak pozytywny sposób, to bardzo się cieszę – stwierdziłem, wierząc mu na słowo i zaraz postanawiając sprawnie przejść do równie ważnego wątku. – Czyli... będziesz miał jeszcze ochotę na sanki? – zapytałem, przyglądając mu uważnie i od razu widząc jak jego oczy robią się większe, a kąciki ust unoszą naprawdę wysoko.
- Sanki? Jedziemy w góry?! – Zdziwił się, najwyraźniej nie domyślając gdzie moglibyśmy się udać. – TAK!
- Oh, chyba mi umknęło zdradzenie ci miejsca docelowego. – Zaśmiałem się, faktycznie zauważając, że w kuchni o tym zapomniałem, będąc zbyt roztargniony przez jego osobę.
Chłopak zaraz zbliżył do mnie swoje usta, obdarowując delikatnym pocałunkiem, który o dziwo przedłużył do kilkunastu sekund. Nie potrafiłem się oprzeć tym razem jego wargom, powoli przekładając go na łóżko, mając ogromną ochotę przejść do nieco odważniejszych pieszczot.
Nie, zaraz. Nie! Taehyungie jest delikatny, niczego mu nie zrobię.
Dzięki swoim przemyśleniom, od razu się od niego oderwałem, kręcąc tylko głową i szepcząc ciche przeprosiny.
Nie patrzyłem już na jego twarz, jak najszybciej uciekając do szafy i wyciągając z jednej z dolnych półek walizki, by rozpocząć wspólne pakowanie.
Skupiliśmy się tylko na stworzonej przeze mnie liście, aby wziąć najpotrzebniejsze rzeczy, a po czterdziestu minutach wpakowaliśmy Slippy'ego do samochodu, walizki wrzucając do bagażnika i tuż po zamknięciu domu ruszyliśmy do hotelu dla zwierząt. Nieważne jak bardzo Taehyungie chciał zabrać „naszego syna" ze sobą, pies na pewno nie wytrzymałby tak długiej podróży, a w hotelu nikt nie zgodziłby się na jego przetrzymywanie.
Po szybkim pożegnaniu ze Slippy'm i zameldowaniu go, ustawiłem w końcu odpowiednią trasę w GPS-ie, ruszając i pozwalając przespać się zmęczonemu chłopakowi. Niestety nie byłem w stanie wytrzymać całej podróży bez jakiegokolwiek zastrzyku energii, dlatego po drodze uraczyłem się bardzo słabą kawą, wiedząc, że nie powinienem w ogóle ich pijać, odbierając sobie w ten sposób kolejne dni, jak nie miesiące życia.
Po kilku godzinach jazdy, w końcu wjechałem na parking hotelu, budząc młodszego dopiero po zajęciu jednego z wolnych miejsc.
Nie tylko ja byłem oczarowany widokami, które zapewniała wysokość oraz góry pokryte śniegiem, Taehyung, choć trochę zaspany, uśmiechał się szeroko, początkowo patrząc na to wszystko tylko jednym okiem.
Po dotarciu do recepcji szybko się zameldowaliśmy, pozwalając boyowi hotelowemu zabrać nasze bagaże i dostarczyć do odpowiedniego pokoju, kiedy kroczyliśmy za nim, słuchając opowieści o tym magicznym miejscu.
Młody chłopak otrzymał ode mnie spory napiwek, zaraz zostawiając nas samych w ogromnym apartamencie, zawierającym nie tylko łazienkę i sypialnię, a także aneks kuchenny w oddzielnym pomieszczeniu oraz całkiem pokaźny salon.
Przyglądałem się całemu umeblowaniu, kiedy rozbudzony Tae od razu podbiegł do okna, wyglądając przez nie i ciesząc się widokami.
- Hyung, to najlepszy prezent urodzinowy, jaki dostałem – powiedział, na co uśmiechnąłem się, powoli do niego podchodząc i przytulając od tyłu. Znów nie mogłem się powstrzymać, aby nie pocałować jego szyi, zaciągając odrobinę jej zapachami.
- Naprawdę przebiłem wszystkie? – zapytałem, a uśmiech nie mógł zniknąć z moich ust.
- Stanowczo. Nawet moje ukochane kwiaty nie mogą się równać z tym – oznajmił, pokazując wprost na śnieżny krajobraz, kiedy w mojej głowie pojawił się pomysł o uwiecznieniu tego momentu. Zresztą, specjalnie spakowałem aparat, aby w końcu posiadać jakieś jego zdjęcia.
Puściłem młodszego, kierując się od razu do walizki, wyciągając z niej lustrzankę, która wylądowała po chwili w dłoniach chłopaka.
- Możesz wszystko uwieczniać Taehyungie, szczególnie te krajobrazy. – Minowałem go w ten sposób chwilowym właścicielem tego przedmiotu, nie sądząc, aby na dłuższą metę go potrzebował.
- W takim razie stój tutaj hyung – poprosił nagle, odsuwając się od okna i pokazując na miejsce tuż przy nim.
Oj, Taehyungie, Taehyungie...
Nie chciałem robić mu przykrości, dlatego ustawiłem się obok tego krajobrazu, nie mając pojęcia jak miałbym mu pozować.
- Jest idealnie – powiedział, chyba starając się mnie pocieszyć, robiąc przy tym kilka zdjęć.
- Zlewam się z tym widokiem – zażartowałem, choć trochę usiłując rozluźnić, by przestać się prostować, wyglądając przy tym zapewne jak żołnierz.
- Po prostu się uśmiechnij, hyung – poprosił, na co westchnąłem. – Wtedy wyglądasz najprzystojniej – dodał, zdecydowanie ratując tym całą sytuację i swojego beznadziejnego modela, który uśmiechnął się tylko dzięki temu komplementowi.
Po kilkudziesięciu szybkich kliknięciach, młodszy zamienił mój aparat na swój telefon, włączając przednią kamerkę, by zapewne wykonać nam pierwsze wspólne zdjęcie.
- No uśmiech, hyung. – Znów poprosił, co starałem się mu podarować, choć w ogóle mi to nie szło.
- Tae... moja twarz protestuje... - wyjęczałem, obejmując go i obserwując nasze twarze na ekranie telefonu. Jego zdecydowanie była śliczniejsza i żywsza, nawet po niedawnej pobudce.
Taehyung chyba postanowił skorzystać z nowej metody wywoływaniu u mnie radosnego grymasu, zaraz cmokając szybko mój policzek i wykonując kilka zdjęć z moim szerokim uśmiechem.
- I o taki uśmiech mi chodziło, hyung. – Ucieszył się, na co zareagowałem krótkim śmiechem, dzielnie czekając końca sesji, by jak tylko młodszy opuści telefon, przyciągnąć go do siebie, obejmując obiema rękoma.
- Tylko ty jesteś w stanie wywołać ten uśmiech, Taehyungie. Wszystkie inne są sztuczne i wymuszone – zdradziłem, łapiąc jedną ręką jego dłoń, przenosząc ją na swoje szybko bijące serce. – I tylko twoja bliskość może aż tak przyspieszyć bicie mojego serca. Kocham cię i będę starał zapewniać ci szczęście tak długo jak mi na to pozwolisz – wyznałem, jak zwykle odpowiedniego dobierając słowa, aby nie posunąć się do kolejnego kłamstwa.
Po tych dwóch, szczerych zdaniach, przybliżyłem się do niego, złączając z nim po raz kolejny usta i obdarowując go delikatnym pocałunkiem, który przerodził się w nieco dłuższą pieszczotę, znów wzmagającą we mnie więcej niż tylko ciepłe uczucie.
- Hyung... - zaczął, jak tylko nasze wargi znów odrobinę się od siebie odsunęły, starając dotlenić płuca i pozwalając nam patrzeć prosto w swoje oczy. – Z czystym sercem mogę powiedzieć, że zaczynam cię kochać. Moja miłość na pewno nie jest jeszcze tak wielka jak twoja, ale będę ją pielęgnował niczym najrzadszy i najdelikatniejszy kwiat – powiedział, sprawiając, że wstrzymałem przez chwilę oddech, po prostu w niego wpatrując.
Nawet krótki całus w policzek nie był w stanie sprowadzić mnie z powrotem na ziemię, bo w najśmielszych snach nie odważyłem się wyobrazić, że kiedykolwiek je usłyszę.
Przytuliłem go, aby nie mógł zobaczyć smutnego uśmiechu, który pojawił się na moich ustach. Nie zasługiwałem na niego. Naprawdę powinienem go po prostu oddać pod opiekę Jung'a i zniknąć raz na zawsze. Ale nie potrafiłem...
- Dziękuję, Taehyungie. Dziękuję, że jednak dałeś mi szansę, pozwoliłeś zdobyć swoje zaufanie i powoli... również twoje serce – wyszeptałem, wymuszając już całkiem naturalny uśmiech, by złapać go za rękę, prowadząc do sypialni.
Powoli położyłem go na łóżku, nie mając już niestety siły, aby skorzystać z miejscowych atrakcji. Ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej, odnajdując serce młodszego, by to bicie tego mięśnia pozwoliło mi zasnąć, po raz kolejny ze świadomością, że otrzymałem największe szczęście tego świata.
- Jesteś zmęczony hyung, prawda? – zapytał, obejmując mnie jedną ręką, gdy drugą zaczął głaskać moje włosy. – Odpocznij – poprosił, a gdy przeniosłem wzrok na jego twarz, posłał mi uśmiech, powoli zamykając oczy.
- Ale... zostaniesz ze mną, Tae? – zapytałem proszę niepewnie, przenosząc rękę na jego pas i również przymykając już powieki.
- Oczywiście, hyung. – To zapewnienie dość szybko przeniosło mnie do krainy snów, w której niestety standardowo przeżywałem najgorsze koszmary, po raz kolejny stawiając czoła swojemu największemu lękowi – prawdzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top